Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

W sobotę wychodzę za mąż z rozsądku...czy to moze przetrwac ?

Polecane posty

Gość gość
Mądrze piszesz. Bo mądra osoba;)) Jeszcze tylko przebudzenie duchowe przed tobą...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
przebudzenie duchowe?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja tez wyszlam za maz z rozsadku za dobrego czlowieka i nie zaluje,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Miłości nie ma jest tylko zauroczenie które mija.Jeżeli jest twoim przyjacielem,możesz na nim polegać to możesz być z nim szczęśliwa.Uroda nie jest ważna.Moją babcia dawno,dawno temu mówiła że ładna miska jeść nie da.Popatrz ile jest małżeństw z Wielkiej milosci,które równie szybko się kończą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
15:53 mam 25 lat i jestem pod wrażeniem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś samo życie ;) Ps. wyszłam za mąż w wieku 29 lat. Mam tylko nadzieję, że nie zobaczę tego w jakimś artykuliku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kiedyś przeczytałam, że są 3 stadia miłości: 1. zauroczenie (rozwijać nie trzeba), czas gdy można się zmienić dla kogoś, zbudować relację i związać się emocjonalnie. 2. rozczarowanie, które pojawia się gdy pojawia się też codzienność. Nagle księżniczka nie wydaje się już taka wyjątkowa, ma mroczne sekrety i poważne wady, a książę jest nudnawy i głupkowaty. 3. Miłość zaczyna się wtedy, gdy mimo rozczarowania chcemy być z tą osobą dalej, budujemy przyjaźń, przyzwyczajamy się do wad i zaczynamy kochać nie "za" coś ale "pomimo" czegoś. xx Związek małżeński z rozsądku nie ma elementu zakochania, który napędza ludzi do tworzenia związku. Ma za to słabszy element rozczarowania (im większym ideałem wydawał się współmałżonek, tym mocniejszy szok gdy odkryjemy jego mroczną stronę). Trudniej jest przyzwyczajać się do wad, gdy nie ma "napędu", ale wie się dokładnie na czym się stoi. Mi przez lata brakowało tego "czegoś", motyli w brzuchu itp. Ale wiedziałam na co się decyduję. Coś za coś. Okazuje się, że z czasem chyba zakochuję się w moim mężu, w każdym razie już mi tego nie brakuje ;) Śmieszna, prawda?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To nie śmieszne, to życiowe, mam 25 lat i przeżywam to wszystko ze wszystkimi dotychczas poznanymi dziewczynami. Bywa okres fascynacji który jest euforią i oszołomieniem mojej osoby, świat poza nią może nie istnieć, wariuję na jej punkcie. Wszystko zmienia czas, powolne wypalenie, znudzenie, znużenie... To przeradza się w rozczarowanie, tym większe o ile dziewczyna liczy na coś więcej... Aktualnie trwam w jakimś okresie przemiany, zaczynam inaczej patrzeć na kobiety, nie tylko wygląd, zaczynam dostrzegać duszę, możliwości wspólne na przyszłość itp..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie to. Śmieszne jest to, że chyba zakochuję się w moim mężu. Facecie, którego naprawdę dobrze znam z każdej strony. Myślałam, że to raczej nieprawdopodobne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Może to jest prawdziwa miłość a śmiesznym jest to w kim zakochiwałaś się wcześniej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak, to jest prawdziwa miłość. Fajnie, że do przyjaźni doszedł element zakochania. Ciekawe ile to potrwa. Ale ja wiem, co w życiu jest ważne i nawet jeśli to odejdzie i pozostanie przyjaźń i bliskość będzie ok. Najlepszą życiową lekcję dała mi moja babcia. Pamiętam jak opowiadała w jaki sposób patrzyła na chłopaków. To był czas innego traktowania ludzi (wybacz określenie: nie puszczania się z każdym). Moja 16letnia wówczas babcia patrzyła: czy pije, jak traktuje swoją mamę, czy jest życiowo zaradny. I choć miała powodzenie wśród miejscowej młodzieży (oj, laska nieprzeciętna) wybrała łysiejącego pana, który był wykształcony, lubił czytać książki (wspólne zainteresowanie) i był cyt. "stateczny".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja babcia też tak mówi kuzynce która jest sama i aby nie "przebierała" bo samotność jest najgorsza

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Polecam ;) dladobrychkobiet.wordpress.com

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To nie jest kwestia przebierania. Bo nie sztuką jest wpakować się w związek z niewłaściwym człowiekiem. Trzeba szukać wspólnych wartości, wspólnego postrzegania świata, pragnień i marzeń. Taki dobór w fundamentalnych rzeczach daje dobre podstawy. Cały ten blichtr, wygląd, makijaż, uroda i figura to rzeczy mało ważne. W USA w okolicy lat 60 nastąpiła pewna zmiana, która do nas dotarła na dobre po '89. Kult charakteru (coś wewnętrznego, kręgosłup moralny, sposób postępowania gdy inni widzą i nie widzą) został wyparty prze kult osobowości (umiejętność pokazania się, tworzenie wizerunku, sprzedanie go, praca nad postrzeganiem nas przez innych). Szkoda. To bardzo fałszuje człowieka. Ale wiedząc o tym, że tak jest, warto odrzucić tę powłokę i warto szukać co się kryje za tymi fejsbuczkami, makijażem i wypracowaną na siłowni figurę. Zainteresowania, zachowanie gdy inni nie patrzą, zachowanie w różnych środowiskach, wobec bliskich, honorowość, uczciwość itp. To, że kobieta wygląda jak lala nie musi świadczyć o tym, że jest nic nie warta. Pod tą maską, którą zakłada żeby zadowolić innych może kryć się osoba naprawdę wartościowa. Grunt, żeby patrzeć tak, by widzieć to, co ważne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
hej to podaj swój znak jak taka niezdecydowana to pewnie waga? a ten Twój wybranek? to się sprawdzi itd będzie git

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
namorzyn dziś Pytanie, co będzie, gdy obok męża/przyjaciela pojawi się, że się tak wyrażę, "prawdziwy" mężczyzna, Gdzie będzie wtedy ów "rozsądek"? Dalej na miejscu, czy urlop sobie weżmie? x "jaki prawdziwy mezczyzna ? kazdy jest taki sam i chce tylko jednego smiech.gif przyjazn jest najwazniejsza w zyciu, milosci nie ma ,to tylko hormony i seks." x Tylko, dlaczego nikt tego nie nazywa hormonami i seksem, a miłością? U Autorki, seks w jej związku jest niezbędną koniecznością. Tak to przynajmniej zrozumiałem. Czyli seks jest. Ale, gdzie podziały się hormony w takim razie? Bo ona tęskni za ich pojawieniem się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Większość ludzi myli zakochanie, czyli krótkie i przemijające wyładowanie hormonalne oparte na emocjach, atrakcyjności fizycznej oraz własnych wyobrażeniach (często nie zakochujemy się w kimś ale w naszej wyidealizowanej wizji tej osoby i im mniej ją znamy i im bardziej nie możemy z nią być , tym bardziej się nakręcamy) z miłością, która rodzi się stopniowo, wymaga stworzenia pewnej więzi, zaprzyjaźnienia się, wzięcia odpowiedzialności za drugą osobę na dobre i na złe. Erich Fromm pięknie o tym pisał, że miłość to nie koktajl hormonów ale pewien akt wyboru, decyzja wymagająca dojrzałości. Ważne, aby trafić na kogoś, z kim lubimy przebywać, z kim jest nić porozumienia, przyjaźń, wspólna płaszczyzna, kto do nas pasuje i wyznaje podobne wartości. To już dużo jak na początek, na tej podstawie można budować i jest to bardziej stabilne, pewne i trwałe niż zamki zbudowane na ruchomych piaskach hormonów, seksualnej chuci i rozszalałych emocji. W kulturze zachodu (literatura, media itp.) idealizuje się tak zwaną "miłość " romantyczną i/lub erotyczną, czyli zauroczenie, zakochanie, czystą chuć, pociąg fizyczny i fascynację wyglądem zewnętrznym i ludzie są ogłupieni, oczekują fajerwerków, motylków przez całe życie. Wydaje im się, że zauroczenie trwa wiecznie i że coś ze związkiem albo z nimi jest nie tak, jeśli nigdy tego nie czuli albo czuli krótkotrwale a potem to się wypaliło. A prawda jest taka, że prawdziwa miłość to nie żaden film w żadnym kinie, ale przyjaźń, bliskość emocjonalna i fizyczna, więź budowana przez lata, zaufanie i poczucie odpowiedzialności za drugą osobę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
no proszę jaki mamy temat ciekawy i wypis mądrości, to niebywałe na kafe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja już swoje mądrości na dziś kończę. Dobrej nocy wszystkim :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Co z tego że będziesz szaleńczo zakochana,jak potem się okaże że sama miłość to za mało.Poczytaj na forum ile osób pisze jak to kochają ,a mąż ma ich gdzieś.Małżeństwo to szacune k,odpowiedzialnosc za drugą osobę,poczucie bezpieczeństwa.Dobrze ktoś napisał że motyle w brzuchu są przez chwile.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Świetny temat:) Ciekawe i przede wszystkim mądre wypowiedzi, dawno(a może nigdy?) nie czytałam tutaj takich komentarzy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie spodziewalam sie takiego odzewu, zakladajac ten temat. A tu proszę takie wartosciowe wypowiedzi, dzieki ! Milo poczytac, ze jednak takie malzenstwo ma sens i ze,mimo wszystko warto je budować. :) Namorzyn - nie , seks nie jest z mojej strony przykra koniecznością. Wierz mi, ze tez mam potrzeby seksualne i przyszly maz je zaspokaja. Uprawiam z nim seks i nie mam z tym zadnego problemu. Moze nie czuje podniecenia i mrowienia w brzuchu na jego widok i sie na niego nie rzucam, ale seks jest i jest ok pod tym wzgledem. Ja tez mam potrzeby seksualne. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale to płytkie. Szkoda tego faceta, chociaż jemu pewnie wszystko jedno bo jest głupi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dziś Dlaczego głupi? Mój świetnie znał sytuację jak pisałam. Kiedyś, długo, długo po ślubie zapytałam go, czy mu to nie przeszkadzało. Powiedział, że było dla niego wyzwaniem. Ja miałam jakieś braki w rodzinie. Nie czułam się wystarczająco kochana i szukałam tej miłości, która była mi tak bardzo potrzebna. W moim ex (tym narcyzie) myślałam, że ją znalazłam. Ale to była złuda, na którą łapałam się jak ludzie na lep sekty. Zranienie, jakiego doznałam w tej relacji zamknęło mnie na miłość. Jeden związek z całkiem w porządku gościem, dla którego myślę, że wiele znaczyłam, zaprzepaściłam. Nie byłam w stanie odpowiedzieć na jego miłość. Kolejna relacja (z moim mężem) miała być bez uczuć i zaangażowania, po prostu spotykanie się, może jakiś seks. Mój mąż zobaczył we mnie jakąś wartość, zakochał się bez pamięci. Dziś trochę podśmiewam się, że jaki facet by się nie zakochał w kobiecie, która o związku nic nie mówi, niczego nie oczekuje, seks jest. A poważnie. Piszę te mało chwalebne rzeczy żeby pokazać punkt startu naszego związku i przyczynę, dla której był on bez zakochania z mojej strony. To nie był problem, że nie czułam nic do męża. Na tamten moment nie byłam w stanie poczuć niczego do nikogo (poza moim ex :( ). Swój deficyt miłości uzupełniłam w małżeństwie, rodzicielstwie i ostatecznie w sobie. A mój "głupi" wg Ciebie małżonek ma teraz w domu kochającą żonę, dla której jest ważną częścią mojego świata.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
lepiej pisz te znaki kochaniutka, zostało parę dni skąd wiesz co tam będzie? a jak wyjdzie ukryta wada po okresie gwarancji?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Na tamten moment nie byłam w stanie poczuć niczego do nikogo (poza moim ex smutas.gif ). XXX hej nie wiesz że to można przeskoczyć przy mniejszych stratach, etc ? nie takie numery były

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
8:48 Tzn? Rozwiń myśl, proszę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Powiem Ci ze masz jeszcze czas,do jutra i pomyśl,ja zrobiłam podobnie ,uciekałam z domu i tez szukałam miłości nie chciałam być sama,wyszłam za mąż młodo i jestem już męzatką 5 lat i powiem że już jest zle,nie rozmawiamy ze sobą,w łózku też jest nieciekawie, żeby z kimś być na dobre i na złe musisz być pewna na 100% inaczej nic z tego , jeśli nie ma miedzy wami chemii wzajemnej to nikłe szanse na przetwanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To będzie raczej tylko poletko doświadczalne a nie małżeństwo. Bardzo słabe podstawy. To są długie lata bycia ze sobą. Oj będziecie mieć niezłe piekiełko po latach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×