Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

W sobotę wychodzę za mąż z rozsądku...czy to moze przetrwac ?

Polecane posty

Pytanie, co będzie, gdy obok męża/przyjaciela pojawi się, że się tak wyrażę, "prawdziwy" mężczyzna, Gdzie będzie wtedy ów "rozsądek"? Dalej na miejscu, czy urlop sobie weżmie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
duzo jest zwiazkow z rozsadku. Moj jest taki. Moje kolezanki tez tak robia. Moze i lepiej tak. Jakby mnie nagle zostawil nie cierpilabym. Jakbym kogos lepszego poznala to pewnie bym go zostawila.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Opowiem Ci moją historię, jak miałam 25 lat poznałam faceta i to była wielka szalona miłość niestety po 4 latach się wszystko rozpadło, byłam załamana nie miałam ochoty żyć, zmieniałam pracę i tak poznałam mojego teraz już męża, był moim przyjacielem, powiernikiem zawsze mogłam na niego liczyć, on się zakochał we mnie, a ja nie, oświadczył się, przyjęłam, widział że go nie kocham, ale twierdził że miłość przyjdzie z czasem i przyszła, jesteśmy 5 lat po ślubie, mamy wspaniałą córkę i synka w drodze, może to nie jest taka szalona miłość, ale jednak jest. ślub z rozsądku był najlepszą decyzją mojego życia. Chociaż nie zawsze tak się zdarza, moja koleżanka wyszła za mąż bez miłości i po roku rozwód. więc nie ma reguły, ale jeśli dobrze sie z nim dogadujesz, masz zaufanie, wiesz ze zawsze mozesz na nim polegac to spróbuj

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
w Indiach nadal istnieja aranzowane przez rodzicow malzeswta 2 ludzi ktorzy sie nie znaja. I wiecie co rozwodow tam jest o wiele mniej niz w Europie gdzie nadal istnieje kult wielkiej goracej milosci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale tez wiem, ze to juz pora na slub i rodzinę. xxx Padlam. Dorosla osoba zamiast decydowac o swoim zyciu nagina sie do prymitywnych norm z epoki pani Dulskiej. Jak ci ktos powie ze pora zjesc wlasne gowno to tez tak zrobisz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja wyszlam za maz z milosci za psychola z ktorym nie bylo zycia, po 2 latach odeszlam od niego z 10-mies. dzieckiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
10.13 Walnelas jak golab na parapet. Pomyslalas dlaczego nie ma rozwodow? Bo ta sama rodzica nigdy by na to nie zezwolila, a gdy jest tego niebezpieczenstwo taka dziewczyna nagle znika w niewyjasnionych okolicznosciach. Czasem znajduja cialo a czasem nigdy nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Miłej męczarni. Tylko nie zapomnij mu powiedzieć, że go nie opuścisz aż do śmierci hahaha

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A z czego ty pustaku sie śmiejesz? Nie znasz życia, jesteś naiwna lub zgorzkniała , życia nie znasz i ten głupkowaty śmiech jest żałosny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Małżeństwo z desperacji a ten facet jest chyba upośledzony umysłowo, że tego nie czuje i godzi się na taką farsę. Niech intercyzę podpisze zanim ta ściera z rozsądku zabierze mu połowę majątku za dawanie d**y.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mysle ,ze go jednak kochasz,bo inaczej nie chciala bys z nim seksu, czasem czlowiek dopiero czuje ,ze kogos kocha - jak go straci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Będzie ją rżnął koleś, który nie podoba jej się z wyglądu, załóż mu worek na łeb. Dasz radę to tylko reszta życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie ma zadnej milosci jest tylko seks

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
namorzyn dziś Pytanie, co będzie, gdy obok męża/przyjaciela pojawi się, że się tak wyrażę, "prawdziwy" mężczyzna, Gdzie będzie wtedy ów "rozsądek"? Dalej na miejscu, czy urlop sobie weżmie? x jaki prawdziwy mezczyzna ? kazdy jest taki sam i chce tylko jednego :D przyjazn jest najwazniejsza w zyciu, milosci nie ma ,to tylko hormony i seks.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przecież i tak się nie wycofasz autorko, więc po co pytasz o zdanie innych? Chcesz się zgnębić doszczętnie? Proszę bardzo: Wyszłam za mąż z rozsądku, osiem lat temu, doczekaliśmy się potomka. Życie spokojnie płynie bez dramatów, ponieważ oboje jesteśmy ludźmi kulturalnymi, wiedzie się nam dobrze, pozornie sielanka. A ja czuję jak w środku usycham. Mąż mnie nie pociąga, wręcz odpycha swoją powierzchownością i nieudolnymi umizgami. Najchętniej wdałabym się w jakiś romans, niemal każdy mężczyzna podoba mi się bardziej niż własny mąż! Zdaję sobię sprawę, jaka to chora sytuacja, żal mi męża, więc tkwię w tym dalej a czas płynie...To nie tak, że nie kocham męża. Kocham, ale to nie jest miłość, jaką żona powinna mieć dla męża. Żałosna ja i życie moje, ale cóż, ciągnę ten wózek, skoro raz się zdecydowałam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie, nie pytam o zdanie, chcialam wlasnie przeczytac czy ktos zrobil podobnie i czy jest szczesliwy. Przyszly maz wie, ze z mojej strony to nie jest szalencza miłość. Jednak dogadujemy sie bardzo dobrze, mamy podobne poglady, lubimy ze soba rozmawiac i spedzac czas. Jak sie pojawi ktos inny hmm napewno nie bede szukac okazji, poza tym juz mi to nie w glowie. Bylam zakochana i konczylo sie zlamanym sercem i placzem, rozczarowaniem i nic z tego nie wynikalo. Nie chce tak wiecej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
wszystko ok tylko po co wam ten ślub? Dlaczego nie żyjecie jak przyjaciele?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko jak bedzie u was z seksem? Bo facet potrzebuje a ty zaraz po slubie nie bedziesz chciala. Wiec zastanów sie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
będzie tak ślub (bo już czas) - szybko dziecko (bo już czas) - szlaban na seks (bo przecież nigdy mnie nie pociągał a teraz mam wymówkę w postaci dziecka) - pojawi się jakiś popychacz na boku (bo ja przecież mam potrzeby) - facet z braku seksu znajdzie sobie kochankę (a to bydlę, rodzinę przecież ma) - rozwód, pół królestwa i słone alimenty (za swoje qrestwo chyba) na osłodę reszty życia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I jeszcze przed Bogiem ślubowanie "Ślubuję Ci wierność MIŁOŚĆ i UCZCIWOŚĆ małżeńską"... po co ta cała szopka. Dla mnie masakra, nigdy nie chciałbym mieć takiej kobiety.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja ci powiem z własnego przykładu. Kiedyś dawno byłam zakochana po uszy (paskudny stan, oby nigdy wiecej) i on tez twierdził, że kocha mnie do szaleństwa ale byliśmy młodzi i biedni. Ja z byle jaka praca, on z praca dorywcza. Żadnych perspektyw na poprawę sytuacji. Myślałam, że jakoś to będzie bo się kochamy. Ja skończę studia i znajdę lepsza prace, on też z czasem coś znajdzie. Tylko mieszkać nie mamy gdzie. Wynajem sporo kosztuje. Byłam naiwna. On poznał inną, brzydsza tysiąc razy ale z bogatego domu, rodzice ustawieni, chata, wiec zaczął z nią kręcić. My się rozstalismy. Powiedział do kolegów, że mnie kocha a jej nie ale ze mną nie ma przyszłości, bo ja jestem tylko ładna a żeniac się z tamtą ma już zapewnione mieszkanie i teście prace dobra załatwią i bedzie ustawiony a nie tyrac i dorabiac sie od zera. Niewiem co tam zaszło ale po ok.roku się rozwiedli. Ja poznałam człowieka który jest aniołem i nie przeszkadzało mu, ze jestem biedna. Wyszłam za niego a on obiecał, że niczego mi nigdy nie zabraknie i tak jest. Kocha mnie do szalenstwa (tak jak ja kiedyś tamtego) i na rękach nosi, ja go lubię. Nie zamienilabym go na nikogo innego. Nigdy mnie nie zawiódł. Dzieci go uwielbiają. A moja dawna, wielka miłość? Po paru latach spotkaliśmy się i on chciał znów być ze mną, opowiadał o swojej samotności i o tym jak zle zrobił.Chciał żebym zostawiła męża. Nie miał żadnych szans. Został wysmiany.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pożyjecie zobaczycie. A ile jest zawieranych ślubów z "Wielkiej Nieskończonej Miłości" które i tak później po wielu latach kończą się zdradami, rozwodami i rozdartym sercem? Moim zdaniem nie ma się nad czym zastanawiać jeżeli nie trafiłaś jak do tej pory na nikogo bardziej odpowiedniego. Chociaż pewnie lepiej by było żeby Twój partner pociągał Cię chociaż trochę fizycznie. Zobaczycie w trakcie.Może z biegiem czasu go pokochasz. A jeżeli np. już pragniesz dziecka to zrób wszystko aby swoje cele (priorytety) zrealizować. Z wiekiem może być coraz trudniej o ciażę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Z seksem jest normalnie, owszem nie pociąga mnie jakoś szaleńczo , ale też nie jest tak że robię to z obrzydzeniem , czy coś. Czemu się zdecydowaliśmy ? ja tego jakoś nie planowałam, ale wiem, że on mnie kocha i oświadczył się, a ja przyjęłam. Wiem, że przy nim będę miała normalne, spokojne życie, jest porządnym i dobrym mężczyzną. Oboje chcemy rodziny i dzieci. Ja mam dobrą pracę, więc nie chodzi mi absolutnie o to, żeby on mnie utrzymywał. Chcę już stabilizacji i rodziny, chcę urodzic dzieci. Na "miłości" jak do tej pory się tylko zawodziłam. 14;47 gratuluję i mam nadzieję, że tez napiszę kiedyś, że jestem szczęśliwa i nie żałuję decyzji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Ale tez wiem, ze to juz pora na slub i rodzinę. xxx Padlam. Dorosla osoba zamiast decydowac o swoim zyciu nagina sie do prymitywnych norm z epoki pani Dulskiej. Jak ci ktos powie ze pora zjesc wlasne gowno to tez tak zrobisz?" Nie chodzi mi o żadne normy, tylko o MOJE pragnienia. Ja chcę miec juz rodzinę. Zanim bym znalazła tę wielką "miłośc do szaleństwa" to juz mgłoby u mnie byc za pozno na dziecko. Mam 30 lat i niedoczynnośc tarczycy, więc nie mam na co czekac, jeśli chodzi o ciąże. a On tez chce miec dzieci. Po ślubie zamierzamy od razu się o nie starac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Te wielkie miłości okazują się zgubne i tylko się cierpi strasznie. Lepiej być kochana a nie tą która kocha bo facet jak nie kocha to nie dba i potrafi ranić bo mu nie zależy. Tak się dzieje w małżeństwach z wpadki jak kobieta łapie na dziecko a on wcale by się z nią nie żenil ale dziecko musi mieć rodzinę albo sam jest z rozbitej rodziny i nie zrobi tego dziecku. Wtedy kobieta dwoi się i troi a on ma to gdzieś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie oceniajcie, kochani. Dla każdego co innego. Grunt, żeby nikogo (w tym siebie) nie krzywdzić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Według mnie problem tego tematu to tylko definicja miłości. Może autorka jest zakochana a myli wcześniejsze zauroczenie z miłością, którą ma teraz. Ma dobrego dla niej faceta z którym planuje przyszłość, chce mieć dzieci, wie że jej nie zawiedzie bo jest dobrym człowiekiem, jednocześnie ma z nim przyjemny seks. Czy to nie jest miłość? Dla mnie to jest miłość... a to co było wcześniej nazywane "szaleńczą miłością" - było krótkim epizodem, co szybko się zaczyna tak samo szybko się kończy - częste w życiu. Pewnie nie raz pojawi się w Twoim życiu atrakcyjny facet, być może zacznie o Ciebie zabiegać gdy dasz mu sygnały, że czegoś Ci brakuje. To czy Twoje małżeństwo przetrwa zależy od kolejnych decyzji, przemyśleń, to już jest kwestia dojrzałości emocjonalnej, zasad moralnych, Twoich i Twojego przyszłego męża, wzajemnej odpowiedzialności za wasze wspólne dzieci. Związek to praca, związek czy małżeństwo niesie ze sobą te same problemy, proza życia, razem przez życie zawsze jest raźniej niż w pustych ścianach. Życie jest trudne, ale są na nie proste rady. Powodzenia i wszystkiego dobrego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak czytam co piszecie i zaczynam patrzeć na związki z innej strony. Mam 20 lat i puki co nie wyobrażam sobie być w związku i uprawiać seks z ,,przyjacielem". Ale kto wie? Może taki układ będzie dla mnie satysfakcjonujący za X lat? Też bardzo rozczarowałam się miłością.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To i ja się wypowiem. Przeżyłam swoją wydawało mi się WNM (wielką nieskończoną miłość). Razem byliśmy przez 2 lata, potem rozejście takie bez sensu, potem moja rozpacz, sypianie ze sobą od czasu do czasu (kiedy mu pasowało głównie), mój kac moralny i potworny ból każdego upadku (gorliwa katoliczka z przekonania póki go nie poznałam). Kolejne związki albo niewypał, albo ja nie dawałam rady. Aż któregoś dnia uświadomiłam sobie, że on już nigdy mnie nie pokocha i nie będziemy razem. Wtedy powiedziałam sobie dość i przyjęłam umizgi od kolegi, który do mnie startował. Związek to był dziwny. Nigdy nie nazwałam go związkiem, żadnych deklaracji, zachowywałam się jak zołza. Było i wszystko jedno. Nie zależało mi na nim samym (mogłam popaść trochę swoje ego, bo on otwarcie mnie adorował). Kiedy oświadczył mi się po 3 miesiącach takiej "znajomości" przyjęłam z zaskoczenia (nie będę wchodzić w szczegóły). On wiedział jak jest, że do tamtego ciągle coś czuję, że mnie boli, że za nim nie szaleję. Wizualnie był neutralny (co w moim przypadku jest raczej komplementem), imponował mi wiedzą, bycie z kimś nowym powodowało jakiś tam dreszczyk emocji i... czułam, że za niego wyjdę (na długo przed "byciem ze sobą"). Pytałam się Boga, no ale czemu on, nie było kogoś lepszego? naprawdę? No choćbym czuła do niego coś więcej, jakieś zauroczenie czy cóś. A tu nic. Bez klapek na oczach widziałam jego zalety, obawiałam się wad. Trochę emocji było, to oczywiste, ale wiedziałam jak to jest być zakochanym po czubki palców i wiedziałam, że te emocje to mizerna namiastka. Postawiłam na szczerość. Mąż znał szczegóły poprzedniego związku i wiedział, co czuję do tamtego i że być może nigdy się tego uczucia nie pozbędę. Jesteśmy małżeństwem od prawie 7 lat. Bywało raz lepiej raz gorzej. Bywało, że czułam się jak w klatce, szczególnie, gdy emocje minęły i zrozumiałam, że już na zawsze zamknęłam sobie drogę z innym mężczyzną. To co kiedyś było obciążeniem (szukanie kogoś) stało się powiewem wolności, której już nie zaznam. Były dni, gdy wyłam z samotności, gdy śmieszyła i przerażała mnie zaborczość męża, gdy czułam się ignorowana. Był czas, gdy czułam, że niknę w tym związku, zwijam się, zamiast rozwijać. Gdy czułam się ograniczona i w jakimś potrzasku. Rzucałam rozwodem w twarz jak rękawicą (szczególnie przez pierwszy rok małżeństwa). Boże, jak myśmy nie potrafili ze sobą rozmawiać. Ale z drugiej strony byliśmy (a przynajmniej ja byłam) szczerzy. Potrafiłam się na ramieniu męża wypłakać, że tęsknię za tamtym. Wiem, że wiele rzeczy wynikło z mojego nieprzepracowanego bólu, zranień, niezrozumienia, z jego nieumiejętności bycia z kobietą. Dziś mamy 2kę dzieci i trzecie w drodze. Myślę, że jesteśmy szczęśliwi. Wiele zmieniło się przy okazji moich ciąż. Przestawałam dawać radę w układzie męczennicy, która robi, nie wyrabia i ma pretensje, że nikt jej nie pomoże. Po prostu przestałam wyrabiać zupełnie. Nauczyliśmy się dbać o siebie w niewymuszony sposób. Lubię nasze zbliżenia i nie chodzi o to, że poznaliśmy swoje ciała i technikę sprawiania sobie nawzajem rozkoszy w najlepszy sposób. Ale takie proste niewyuczone i niewymuszone gesty typu automatyczne przykrycie współmałżonka kołdrą czy pogaduchy podczas seksu. Wiem, co lubi, wiem jak mu sprawiać przyjemność (poza łóżkiem także), widzę, że dociera do nas zasada, że szczęśliwy współmałżonek to szczęśliwy(a) ja. Mój mąż umie zająć się dziećmi i jest moją skałą, mam dom taki prawdziwy. Od pół roku chodzę do psychologa. Wiele mi dały te spotkania. To miało być wsparcie w dziedzinie zawodowej, ale wyniosły też wiele w moje życie osobiste. Jakiś czas temu skonstatowałam, że mimo iż w robocie pod kreską, ciąża w "podeszłym wieku" i 2 ciągle chorujących maluchów (przedszkole - kto przeżył ten wie), poza tym +15 kg nadmiarowych po 1 ciąży, to ja po raz pierwszy od naprawdę dawna czuję się szczęśliwa. Jeszcze jakiś czas temu w złości, gdy się pokłóciliśmy z mężem lubiłam snuć sobie na pocieszenie wizje, że jestem z tamtym (co by było gdyby), a dziś... dziś wiem, co było nie tak z moim byłym związkiem (pani psycholog - czapki z głów). Moja WNM to było kłamstwo, a konkretnie mój ex jest klinicznym narcyzem i na dłuższą metę życie z nim to byłaby nieustanna walka o siebie samą (poczytajcie - zrozumiecie). A to uczucie, które tak gloryfikowałam to było zwykłe uzależnienie. Doceniłam to, co mam i widzę, jak wiele mam: spokój, człowieka, który wiele razy się sprawdził (choć bywało, że dawał ciała), który jest moim przyjacielem, którego kocham coraz mocniej taką dojrzałą miłością. A ex z powodu swojego feleru jest sam, żyje życiem 20 latka (jeszcze 2 latka i bliżej mu będzie 40tki niż 30tki) i jakoś nie udaje mu się, mimo szczerych jak mniemam chęci zaczepić w jakimś stałym związku. Moje małżeństwo z "rozsądku" wyewoluowało w coś naprawdę dobrego. Nie żałuję niczego. Było ciężej (bo bez zakochania), ale z mniejszym rozczarowaniem (bo bez zakochania). Włożyliśmy mnóstwo wysiłku by się dotrzeć. I chyba się udało :) Jeśli chcesz potuptać naszą drogą pamiętaj - nie poddawaj się. "do końca życia" to naprawdę bardzo długo i sporo czasu na uczynienie ze swojego wspólnego życia czegoś pięknego. Trudno będzie, ale efekt wart wysiłku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×