Gość gość Napisano Październik 17, 2016 zakładam ten temat bo chyba chcę z siebie wyrzucić to co mnie boli i dołuję. A zauważyłam że pisanie mi pomaga, pisałam na kartce, ale zachęcona, napiszę i tu! co mi tam! raz sie żyje! yolo nie? haha dobra do rzeczy. to co tu piszę nie jest niczym ciekawym, ba, nawet moja historia nie jest na tyle dobra aby mogłaby posłużyc jakiemuś brazylijskiemu scenarzyście. no cóż, napisze kawałek mojego życia, właśnie tu, na kafeterii! przez 2 lata byłam zakochana w pawianie z czerwoną dupą , je*aniec nazywał się Piotr ( korci mnie aby napisac jego nazwisko ale nie, nie, nie jestem aż taka wredna ) 2 lata zawracał mi głowę, opowiadał jakaż to jestem sliczna, mądra i cudowna, zgrabna i powabna ( znacie te klimaty) w skrócie zachwycał się nade mną jak ten Makłowicz nad kiełbasą. Gadał pierdoły o tym jak on na mnie nie zasłyguję , że za miła za dobra za kochana...ostatnie miesiące były fatalne, miałam wrażenie że to ja cały czas o niego zabiegam i się staram więc mówię sobie- na próbę dziada, na próbę a więc jak zadzwonił żeby się ze mną spotkać to mu mówię że nie mogę ( spokojnie, zaraz mu dokopię, na razie to kulturalnie zaczełam ) bo mam dużo nauki ( niech sobie nie myśli że tylko on się liczy) już chciałam mu powiedzieć coś mocniejszego, autentycznie chiałam zwalić na niego kamień zagłady i sromu, już układałam zdania po których miał się poczuć troszkę wkurzony i zazdrosny ale nie za bardzo wkurzony i zazdrosny bo miał przecież się o mnie postarać a on, on, ten sam Piotr, obsrany małpiszon mówi do mnie spokojnym głosem ok, odkłada słuchawkę i tak miła 6 miesiąc....no śmiechu warte! tak nie powaznego gostka to ja w życiu nie widziałam! ludziska! pośmiejmy się razem! Piotruś, jeśli to czytasz, to pamiętaj, NIE DZWOŃ! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach