Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Czy kochałyście, albo kochacie, swoich mężów kiedykolwiek tak szaleńczo?

Polecane posty

Gość gość

Że czułyście taką pasję, szaleństwo, nie mogłyście się nim nacieszyć i zawsze było (jest) wam go mało? Że uwielbiałyście (uwielbiacie) każdy centymetr jego ciała, że znacie każdy jego pieprzyk, zmarszczkę? Że usychacie (usychałyście) z tęsknoty zanim jeszcze wyszedł z domu? Czy kiedykolwiek tak kochałyście? Odpowiedzcie proszę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie. Niestety jak go poznałam to było ze 14 lat temu byłam jeszcze debilem i nic jeszcze nie wiedziałam o życiu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
7 lat temu tak, ale ja miałam 22,on 31. Teraz ja dojrzałam i pewne zachowania mnie bardzo denerwują u niego,on też jest starszy bardziej zrzedliwy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To, że z upływem czasu to mija, to normalne. Ale zastanawiam się u ilu z was to był poryw serca, czy wasze związki wyniknęły z prawdziwej miłości.. Niestety, mój nie. Byłam po przejściach, mój mąż to dobry, odpowiedzialny, kochany człowiek, jest świetnym ojcem, kocha mnie nad życie, wskoczyłby za mną w ogień bez mrugnięcia okiem. A ja... Wydawało mi się, że go kocham, chyba z całych sił próbowałam to sobie udowodnić, tłumacząc sobie "czego ci więcej kretynko do życia potrzeba?". Ale nie da się przed tym uciec. Mimo, że nie rozstanę się z nim, nie ucieknę przed tym, że nigdy nie było i nie będzie w tym żadnej pasji, pożądania, wyższości serca nad rozumem. I pod tym względem przegrałam życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Osobo wyzej - bardzo ci zazdroszcze. Znam osobe, ktora wlasnie tak " rozsadnie" moglabym pokochac, ale niestety nie jest mna zainteresowany. Porywy serca sa niebezpieczne i niestety zawsze jedna strona traci, a ten kochany nie docenia tego, bo po prostu nie czuej tak samo. Marze o rozsadnym zwiazku i byciu normalnie kochana tak jak ty. Wygralas wszytsko, nawet nie wiesz jak niewiele osob to ma. Gdyby moj " typ" mnie w ogole chcial, to okazywalabym mu milosc codziennie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bardzo go kochałam szaleńczo, seks przy każdej wolnej okazji-pierwsza cała noc sam na sam i kochaliśmy sie 6 razy każdy z finałem. Czekałam w oknie aż przyjedzie dzwoniliśmy po godzine półtorej dziennie pisaliśmy dzień w dzień .Tęskniłam już jak zamkneły sie drzwi. Oświadczył mi sie po 4 miesiacach po 9 ślub. Mamy córke 3 latke już 5 lat po ślubie jesteśmy. Dalej go kocham - na codzień już nie tak szaleńczo ale dojrzale. Najfajniej jest jak jedzie w delegacje na budowe(jest kierownikiem czasem wyjeżdza tak raz na dwa trzy miesiace na tydzień-wtedy tesknie a jak wraca to seks jest nieziemski . Ostatnio jak wrócił(półtora tygodnia temu) to kochalismy sie 3 razy w jeden wieczór. Jest super mężem i ojcem. Czasem na niego psiocze i sie czepiam ale to wciąż moja wielka miłość:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Fajny temat, można się przy nim rozpłynąć przy takiej pogodzie :) Piszcie coś, chętnie poczytam!! Ja jestem singielką akurat :P ALe marzy mi się taka miłość jak u pani wyżej :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak, kochalam i kocham. Po 12 latach nadal mnie pociaga.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No to ja nie kocham, bo jednak nie płacze w poduszkę jak idzie po bułki :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nigdy nie było i nie będzie w tym żadnej pasji, pożądania, wyższości serca nad rozumem. XXXXX no wlasnie...to w milosci jest najpiekniejsze- pasja, pozadanie, czulosc, dobroc, zrozumienie, pomaganie sobie, chec przebywania w swoim towarzystwie, troska o partnera, wsparcie w trudnych chwilach, podobne poczucie humoru, nadawanie na tych samych falach

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A nie przyszło Wam do głowy, że ludzie różnie to odczuwają? Jeden będzie i oczekiwał i chciał pasji z romansu, szalonych pomysłów, romantycznych niespodzianej, a drugi spokojnego związku, gdzie takze jest zaufanie i stabilność. I obie strony będą twierdzić, ze kochają swoich mężów nad życie, że jednak to nie kalkulacja jest panem a serce. Któraś z tych osób kocha "gorzej"? I chyba w takim zerojedynkowym myśleniu mają też korzenie problemy małżeńskie - dla jednego wyrażanie miłości może mieć zupełnie inne sposoby niż dla drugiego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Cóż to może to w takim razie jest kwestia charakteru. Sangwinik bedzie kochał z pasją i był w ciągłym ruchu nie znoszącym próżni, a introwertyk będzie niczym spokojny kot mruczący cicho przy kominku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
tak, z każdym dniem coraz bardziej.... 11 lat po ślubie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
problem w tym by ludzie dobierali sie podobni, w przeciwnym razie jedna cierpi w jakims momencie zycia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
tak. kocham męża, jak któreś z nas wyjeżdża to bardzo oboje tęsknimy, spać nie możemy, gadamy do 2-3 w nocy przez tel... choć nasze uczucie z wiekiem dojrzalo i nie ma już takich szalonych porywow jak kiedyś. ale oboje byśmy poszli jedno za drugim w ogień. bardzo bo kocham :) jesteśmy 11 lat razem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Po 30 latach małżeństwa nie kocham swojego męża. Z biegiem lat stawał się coraz bardziej zrzędliwy, wiecznie niezadowolony choćbyś mu nieba przychyliła, ogólnie zgorzkniały. Nie kocham z całą pewnością.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U nas tak było przez około 1,5 roku znajomości, a poznaliśmy się kiedy ja miałam 28 lat, a on był rok starszy. Dwa lata później się pobraliśmy i nadal było super. Pierwszy kryzys niestety pojawił się po urodzeniu się dziecka. Teraz ma 2 latka i powoli zaczynamy odzyskiwać to co nas łączyło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kochałam tak meza , był moim życiem przez 25 lat. Zmarł rok temu i moje serce odeszło razem z nim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak ale nie było to przed ślubem, czy zaraz po zawarciu małżeństwa. Dopiero wspólne lata te dobre i te złe sprawiły, że nie możemy bez siebie żyć. Dotarliśmy się a to że mamy wspólne pasje z czasem procentuje i rzutuje na każdy aspekt życia a zwłaszcza na seks.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie , nigdy tak nie miałam i podejrzewam ze on w moja stronę tez nie. Mimo tego jesteśmy razem 25 lat , moze z 10 razy powinnismy sie rozejść ale nigdy nie bylko mocnego powodu, wiec kumulujemy sie teraz. Do zwiedzania mam przyjaciółkę a do życia jego. Jakoś leci , mogło byc gorzej, mogło byc lepiej..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
... do zwierzania mam przyjaciółkę - ech te telefony

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie mam jeszcze męża, mam narzeczonego. Jesteśmy ze sobą 3,5 roku, znamy się już jakieś 5,5 roku . Kiedy tylko się poznaliśmy on nie był mną zainteresowany na poważnie, ja jednak zawsze miałam do niego słabość. W tamtym okresie tak bardzo chciałam, żeby się we mnie zakochał, tak mi się podobał, że gdy np tylko pogłaskal moją rękę to przechodziły mnie dreszcze, pocałunki wywoływały we mnie takie emocje, że do dziś pamietam każdy. Pamiętam też każdą łzę, wszystkie przykrości itp. Ten mężczyzna zakochał się we mnie, stało się to czego tak pragnęłam i od czasu, gdy obiecał mi, że mnie już nie zawiedzie, ani razu mu się to nie zdarzyło. W tym roku mi się oświadczył, pierścionek był za mały o dwa rozmiary, a on się złościl, że tak było, bo chciał żeby wszystko było idealnie. Tak mnie to wzruszyło, że chyba to najbardziej zapamiętam z zaręczyn. Nie mieszkamy jeszcze razem i seks po rozłące dwu-tygodniowej czy dłuższej jest najlepszy. On jest moją drugą połową, może to banalnie brzmi, ale tak właśnie jest. To z nim czuję się najlepiej - tak jak z nikim innym. Znika wstyd, opadają wszystkie zasłony. Przy nim czuję się piękniejsza. W domu patrzę w lustro i nie podobam się sobie. Widzimy się i czuję się atrakcyjną, wystrzałowa laską. Mam problemy z cerą od okresu dojrzewania, moje ciało też nie jest na 100% idealne, chyba jak każdego. Przy nim się tego nie wstydzę. Przy nikim innym nie umiałam się tak otworzyć. Z nikim innym nie byłam tak usatysfakcjonowana z seksu. Uwielbiam dotyk jego rąk na moim ciele i tego jak mnie klepie w tyłek, gdy zmywam naczynia. Uwielbiam nasze wspólne spędzanie czasu w łóżku z kieliszkiem wina. Uwielbiam udawać, że denerwuje mnie to że ciągle się do mnie dotyka i obmacuje, a tak naprawdę to sprawia mi to ogromną frajdę. Kiedy nie widzi, że patrzę, obserwuję jego twarz, patrzę na delikatną cerę (jaka to niesprawiedliwość ze jest o wiele ładniejsza od mojej), podziwiam błękit oczu, a potem glaszcze po policzku. Czuję się kochana, gdy pomaga mi we wszystkim o co go poprosze. Nie wiem jak będzie za te 10 lat, ale teraz mogę powiedzieć że jestem pewna, że go kocham.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×