Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

kobietom urodzonym w latach 50 wiele pomagano, a one mają wnuki w d.

Polecane posty

Gość gość
23:03 "pozniejszym życiu, choc dodam, ze mój powrot do pracy okazal sie niemozliwoscią, poniewaz niezaleznie od kwalifikacji kobieta po 35 roku zycia na przelomie lat 80/90 z marszu byla "na odstrzal"..." no nie do końca, bo moja teściowa, o której piszę powyżej, pracą się nie skalała aż do 33 roku swego życia więc niemal łąpie się w Twoje widełki a jakoś była tą nauczycielką. xx tyle, za ja się "skalalam" bardzo aktywna pracą do 36 roku zycia przed urodzeniem dzieci, wypadlam z etatu po dwojce dzieci, mialam naprawde wypasione cv, jezyki, dobre studia techniczne , nagrody, ale na poczatku lat 90 ( wschodzacy kapitalizm) , gdy mialam 40 juz nikt tego cv nie chcial ogladać, bo "potrzebujemy mlodych, najlepiej do 35lat"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak zwykle smarkule mają ból d.py, bo muszą odpowiadać za własne życie. Serio widzicie tylko to, że im pomagano, a nie widzicie tego, że całe to życie w komunie było totalnie do kitu? My sobie możemy popeplać w necie na kafe, a np. moja mama po pracy musiała stać w kolejce za masłem, za butami, za kawałkiem mięsa na obiad, prała pieluchy we frani, na wielkie okazje dostawała "luksusowe" zdobyczne prezenty typu pachnące kolorowe mydełko albo szampon elseve z pewexu, a o podpaskach nawet nie marzyła ale tak! miała pomoc swojej mamy i to jest powód żeby uboleać nad tym jak to my dziś mamy cięęęęężko :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Podpaski ha ha ha,kawał zwiniętej ligniny która jak namokła to był w majtach horror,albo paka waty i dokładnie to samo. Fakt ,stanie w kolejkach po drobnicę kawa/herbata/makaron/mąka/cukier.Wszystko wydzielone po 1op. Kartki na mięso 0,5 kg na osobę na miesiąc,kartki na buty etc.Tego zazdrościcie,chciałybyście tak żyć?Teraz spędzacie czas w kawiarniach,na przylepianiu tipsów,balejarzy a wasze matki mogły pomarzyć o takim życiu. Po h.... wam dzieci skoro tak ciężko,zamiast chłopa świecę i dajcie innym żyć głupie krowy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
2016.11.09 autorko,skoro nie jestes ani matką ani babcią to zamknij twarz.Najpierw trzeba urodzić,wychować a pozniej komentować. Masz ból dooopy,więc oszczędz jakiegoś faceta,bo będzie miał cięzkie życie przy takim przygłupie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Masz racje autorko. Było duuużo lżej. Praca na 3 zmiany. Autobus rano 5,20 - trzebabyło jeszcze dojść do niego, a po drodze oddać dzieci do żłobka i przedszkola. Wracanie ok.15-ej i stanie 2 godz. w kolejce za ochłapem na kartki (miałam 4x2,80kg mięsa w tym 4x 0,70kg kości). Głowkowanie co ugotować i z czego. o praniu i sprzątaniu nie wspomnę. Gdy dzieci było młodsze to należało się 1kg kaszy mannej na kartki i 0,5kg mleka w proszku. 1 szt.czekolady na miesiąc - też kartki. Nie wspomnę o butach czy lekrstwach. Rodzice i teściowie - pracujący - daleko. Tak autorko, był super, dla kogoś kto był w UB albo milicjii. Goowno wiesz o tamym życiu.Lepsi to byłi ludzie. Nie było tyle leniwych, roszczeniowych, plaszczących doopy pseudodam, które nawet wodę potrafią przypalić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
manny - oczywiście. Dodam jeszcze, że dzieci bardzo chcieliśmy mieć i nie pisz, że trzeba było nie rodzić. Takie było życie, i nie lamentowaliśmy z powodu, że babcie nie pomagają. Musiałyśmy same sobie radzić. Nie mówię że wszystkie, ale większość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś dodam jeszcze soczki Bobo frut wydawane po 12/miesiac na ksiazeczke zdrowia dziecka. Mieszkalam kolo sklepu z zywnoscia dla dzieci- kolejki z wozkami od rana do wieczora, srednia stania 3 godziny. Owoce były drogie np jablka 12 zl przy sredniej pensji 2 tys, pomarancze po 4o i tylko na swieta. Potem byla denominacha, ale relacje cenowe podobne. Najgorszy horror był po Czarnobylu- kobiety staly zalymi dniami po mleko w proszku( tez na ksiazeczki), bo starch bylo dawac swieze, ludzie sie bali napromieniowanej trawy, zreszta nikt nic nie wiedzial, bo oficjalnie zadnego niebezpiecznego wybuchu nie było. Na swieta na zakonczenie mszy dla dzieci ustawiala sie kolejka i kazde dziecko dostawalo po 1 mandarynce. Fatalne było codzienne pranie a zwlaszcza suszenie pieluch w ciasnych mieszkaniach ( wiekszość mlodych malzeństw mieszkala z rodzicami). Gdy ktos mial male dziecko doslownie caly dom byl nimi zawieszony.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A dokładnie -powyzej :O dodam że 30 lat temu malo kto miał własne mieszkanie -młody i norma to było kiszenie sie z rodzicami /dziadkami /pradziadkami nawet (sic!) . Dodac liczne wtedy mieszkania kolchozowe -jedno na kilka rodzin ...które sie w nim kisily ze wspólną łazienką -to był horror hard level .Te pieluchy to był (k)hit .Mieszkania cuchnęły nimi straszliwie -jak która miała balkon to była królowa .Dodam że pielucha z tetry to był wtedy luksus !!! koleżanka zostala pobita pasem bo jako dziecko taka pieluchę zniszczyła przypadkiem a w domu było jeszcze niemowlę .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I pracowało się bez narzekania,w tym na trzy zmiany.Dziadkowie naturalnie też pracujący.Fajnie było i już.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale teraz od małego chowają dzieci na księżniczki.Mama nosi za dzieckiem plecak do szkoły.Wszystko dostaje pod nos ..I potem też oczekują że ktoś je będzie wyreczalMoje dzieci od małego umiały o siebie zadbać.Pomagały w domu,same wychodziły do szkoły nawet w pierwszej klasie.I teraz dają radę w życiu Nie jęczą

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mam 31 lat i dwoje małych dzieci (bliznieta). I dziekuje Wam, starsze ode mnie kobiety-matki za te wpisy powyzej, bo nieco otworzyły mi oczy na to, jak bardzo jestem roszczeniowa i niewdzieczna. Ciagle narzekam i biadole jak mam ciezko z blizniakami, ze sie nie wysypiam, ze nie mam czasu na hobby i ksiazke. A w domu: pralka, zmywarka, ogródek, czysto i nowoczesnie, ja na wychowawczym i tylko dorabiam zleceniami, a moi rodzice i tesciowie pomagaja w miare swoich mozliwosci minimum 1-2 razy w tygodniu (albo na pare h przyjda, albo wezma dzieci do siebie). Mam czas na paznokcie i na sport, fakt nie wysypiam sie, ale to tez moja wina bo chodze spac za pozno, zamiast sie klasc kolo 21-22. Zaczne doceniac swoje obecne zycie bardziej. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Słusznie trzeba doceniać to co się ma.Ktoś kiedyś powiedział że zawsze może być gorzej.Uważam że teraz jest lepiej.Matki mają rok macierzyńskiego kiedyś 3 miesiące.Nie było żadnych zasiłków na dzieci. Wszyscy moi znajomi mieli więcej niż jedno dziecko.Kartki,kolejki . Kto ma dzieci powinien wiedzieć że musi się nimi zająć Bacie mogą pomóc jeżeli mają czas i zdrowie,i chcą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Do 19:48. Dziewczyno. My starsze nie chcemy tu lamentowac, że nam było bardzo ciężko, tylko pokazujemy jak było. Cieszę się że rozumiesz o co chodzi. Na pewno przy bliżniakach urobisz się po pachy, ale potrafisz docenić - jak widac - babcie, a nie masz do nich pretensji, że całe życie się ślizgały, a teraz nawet nie chcą siedzieć z wnukami. Kocham moje wnuki nad życie i chętnie w miarę możliwości pomagam, ale moje córki nie są roszczeniowe i wręcz wypychają mnie na jakieś tam imprezki, bo widziały i pamiętają ile pracowałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A gdzie się podziala nasza wszystkowiedząca i widząca autorka?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorka to pustostan,która naczytała się książek i bredzi. Ktoś tam wcześniej pisał ze w tych trudnych czasach był dobrze tym co pracowali w Milicji.Pytam jeśli ma taką wiedzę ,w czym i z czym było tak dobrze? Bo ja jestem żoną byłego prac.Komendy Miejskiej oczywiście cywila. Nie było mi dobrze,było mi bardzo zle,sama z dziećmi,na mieszkanie społdzielcze na ktore wpłaciłam własnymi ciężko zaoszczedzonymi pieniędzmi/pożyczki z kasy zapomogowej mojego miejsca pracy i czekałam na nie 12 lat grzecznie w kolejce.Sprowadzałam wszelkiego rodzaju komisje by raczyły zauważyc grzyb,walący się sufit. Gorzej nie było jak ci z programu NASZ NOWY DOM Kasi Dowbor. Stałam podobnie jak ty w kolejkach,za wszystkim z dwojgiem małych dzieci.Miałam też kartki na mieso/cukier etc..... Więc przynajmniej uświadom mnie skoro tak głośno piszesz o tej Milicji,o co w tym chodzi bo mnie to poruszyło.Chętnie poczytam tych wieści.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja mama, rocznik 56; odprowadzała mnie do przedszkola, a brata do żłobka, telepała się autobusem z przesiadkami do pracy i tak samo z pracy, potem gotowała obiad z tego co było, a było niewiele nawet jak wystała w tych kolejkach i do dziś pamiętam jak płakała, że musi nam dać chleb z margaryną, bo w stanie wojennym nie było masła u nas w mieście chyba przez pół roku, a do innego miasta rodzice przepustek nie dostali dlatego, że UWAGA: kilka lat wcześniej byli na stypendium w Londynie. Dopiero jak ich znajomi zaczęli przywozić zdobyczne 'frykasy' to czasem się podzielili z nami tym masłem :( Tetry prała we frani w szarym mydle tartym na tarce, bo te ohydne proszki do doopy się nie nadawały nawet, a wysypki po nich były, że głowa mała, a jeszcze pamiętam, że wszystkie ciuchy i pieluchy mama nam gotowała w takim cynkowym kociołku, a drewnianym podbierakiem mieszała to i wyciągała, a tata to płukał w wannie i wykręcali z mamą. Co tu dużo gadać. Jeden cuchnący proszek był, jeden szampon pokrzywowy, jedno mydło szare, szara pasta do zębów, a za całą chemię domową robił ludwik, ocet i denaturat. Wspomnianych podpasek ani tamponów oczywiście też nie było. Ciuchy mama szyła nam po nocach sama z tego co wystali z tatą w kolejce albo od kogoś dostali. Nawet skarpetki i rajstopy mama nam cerowała wieczorami. Czasem dostaliśmy ubrania po kimś ale to rzadko. Najwięcej mama szyła i pamiętam jak usypiałam przy nużącym terkocie tej maszyny :) No i nie wiem czy wiecie ale nie było internetów ani tabletów, a do telefony latało się na miasto i wrzucało żetony? a moja mama miała taką pracę, że często musiała gdzieś zadzwonić albo czekała na telefon pod umówioną budką więc wiecznie latała do tych telefonów. No ale za to babcia nas odbierała z przedszkola i przechowywała do powrotu rodziców wow! no kurfffa i to mojej matce wszystko wynagradza, faktycznie chyba jej to wygarnę! :P Ja jeżdżę do pracy własnym autem, w sklepach mam wszystko od krewetek po perfumy Dior, mam automatyczną pralkę, zmywarkę, mam internet, telefon, tetry używałam jedynie jako odbekiwacza dla dziecka, a maszyny do szycia nawet obsłużyć nie umiem i w życiu niczego nie zacerowałam, bo nie mam takiej potrzeby i ja miałabym mieć jakieś roszczenia wobec mojej mamy czy teściowej, która miała jeszcze gorzej niż moja mama, bo nawet wody bieżącej nie miała tylko latała do pompy? Serio ja miałabym jeszcze im wytykać tę pomoc babć i żądać tego od nich? Chyba ktoś tu na łeb upadł.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dziś Chylę czoła nad tymi mądrościami na końcu wpisu. Jestem pewnie mniej więcej z rocznika Twojej Mamy,dokładnie przeżyłam to samo z tym że po wiadro wody z kanalizacji chodziliśmy po 150m od wynajmowanego mieszkania w starym 100 let.domu. Wychowałam dwoch synów,skończyłam studia,obu wykształciłam.Borykałam się z problemami zawsze sama i jeszcze miałam na głowie starszych chorych rodziców.Żłobki i przedszkola mi pomogły bo gdyby nie nie one to nie pracując razem z mężem bylibyśmy dziadami. Straciłam zdrowie,niestety warunki w jakich mieszkałam odbiły sie w wieku ok 50-tki zaatakowało mi serce i stawy. Jeden z synów się ożenił i jego żona uważała że skoro ma matkę to czemu nie mogłaby sie zając wnuczką.Owszem pomagałam ,nikt mnie nie pytał czy daję radę,czy mam siłe i jak się czuję.Padałam na twarz,mój dom,małe dziecko,choroby i ich bezwzględność.Jak opowiadałam synowi to mówił że to były inne czasy jak ja bym była z innej gliny lepiona.Jak mnie doszczętnie wykorzystano przez 12 lat i w którymś momencie odmówiłam pomocy bo juz nie dawałam rady w tych zajęciach zawieśc do szkoł bo jestem mobilna,przywieżc,ugotuj,daj,zostań itd. to od roku nie mam z nimi kontaktu.Dziecku zabraniają dzwonić,odbierać tel.Nawet nikt się nie zainteresuje czy żyję. Moj syn i synowa którą przez 12 lat widziałam może tyle co palców u rąk albo mniej,wszystko się odbywało w moim mieszkaniu,ja u nich nie bywałam w ogóle,nie mieli żadnych skrupułów by rościć. Przepraszam za chaotyczność wypowiedzi,chciałam wszystko naraz napisać a tak się nie da,ja mogłabym śmiało wydać ksiązkę ze swojego życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Większość młodych i dzisiaj sobie radzi.Ale niektóre siedzą i czekają aż ich ktoś wyręczy.Uważam że Dziadkowie mogą czasami zająć się wnukami.Ale od czasu do czasu.A nie na każde zawołanie.Mam wnuki .Pulnujemy sporadycznie po wcześniejszym uzgodnieniu.Dziadkowie to już nie młodzi ludzie,często z chorobami i trudno wymagać aby miały sile zajmować się dziećmi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×