Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość On33x

Ona zmarła a ja po tylu latach nie mogę stworzyć żadnego związku...

Polecane posty

Gość On33x

Podejrzewam że większość tutaj to Kobiety ale... podobno Kobiety znają się najlepiej na tych sprawach :). Byłem kiedyś żonaty, to była moja pierwsza miłość, wszystko co pierwsze z nią, wzięliśmy ślub ale niestety byliśmy małżeństwem tylko przez trzy lata. Moja żona zmarła, miała wypadek i nie udało się jej uratować. Muszę przyznać, że w tamtym czasie świat się zawalił, ale zostałem sam z synkiem więc musiałem szybko brać się w garść i iść do przodu żeby ten Maluch po stracie mamy miał chociaż tatę który w miarę możliwości będzie blisko. To było 5 lat temu. Nie jest tak, że ciągle tęsknię, myślę, wzdycham do zdjęć. Żyję normalnie, jestem zresztą baaardzo aktywnym sangwinikiem więc pewnie wiele osób myśli że żyję pełnią życia i mi też wydaje się, że wszystko jest OK, mój Syn jest niesamowity i świetnie się dogadujemy, bałem się że może mieć jakieś zaburzenia osobowości, brak matki w tak młodym wieku ale jest dobrze natomiast ja nie potrafię odnaleźć się w żadnej relacji z inną kobietą... było ich już trochę. Nie wiem jak to nazwać - jakaś blokada, nasza znajomość przekroczy jakiś próg i kiedy jest pora na konkretną decyzję ja się wycofuję. Nie wiem co jest nie tak, coś w środku. Jak widać nie potrafię tego opisać. Zależało mi na ostatniej relacji, więc wylądowaliśmy razem na terapii. Psycholog mi powiedziała, że nie pozwoliłem sobie przeżyć śmierci żony i że to we mnie siedzi więc przetyrała mnie przez pół roku o tym jak to było, co się działo, jak się czułem i nic to nie dało musiałem to wszystko odgrzebać jeszcze przy tej dziewczynie z którą dzisiaj nie mam już żadnego kontaktu i jest chyba jeszcze gorzej niż było. Po prostu kiedy już jest ktoś bardzo, bardzo blisko czuję się nieswojo, chcę uciec, nie odnajduję się, nie potrafię . A szkoda bo chciałbym. Myślicie, że można tak "wyzdrowieć" w środku?:) I to jeśli się nie wie co jest nie tak?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a może nie spotkałeś jeszcze tej jedynej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak trafisz na odpowiednią osobę, to się otworzysz. Może "porozmawiaj" z żoną, pójdź do spowiedzi, odmawiaj różaniec, spróbuj... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Psycholog ma rację.Odsunales bol, rzuciles się w wir życia. A zawsze boli kiedy umrze ktos bliski i trzeba to "przeżyć" zeby bol zmalal i można było isc dalej.To ta nieprzepracowana żałoba Cię blokuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość On33x
Być może ta psycholog miała rację ale próbowałem to właśnie przeżyć na tej terapii która okazała się niewypałem. Ona mówiła żebyśmy spróbowali od nowa jeszcze raz pół roku a potem w domu na spokojnie o tym pomyśleć jeszcze, przeanalizować, nazwać te uczucia. Nie da się tak ja prowadzę firmę, mam dziecko, masę rzeczy do zrobienia, nie da się siedzieć kilka godzin dziennie i wspominać ten czas i już nie miałem siły zaczynać tego od nowa to było bardzo trudne i czekałem aż się skończy ta cała terapia i dadzą mi już spokój. Co to za terapia po której jest jeszcze gorzej... Nie wiem a może to moja wina.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zmień psychologa i jak następny nie pomoże szukaj lepszego. Masz blokadę bo zmarła żona była Twoją wielką miłością, nadal jest i będzie. Gdzieś tam w środku czujesz, że idąc dalej zdradzasz sp żonę. Masz syna i dla niego też chcesz najlepiej, niby fajnie by było gdyby była nowa kobieta ale z drugiej strony to nie jego matka. Wiem jak jest po śmierci małżonka bo jestem wdową.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Życie toczy się dalej.Małżonek BYL, nie ma go już. Zostały z niego kosci i brak świadomości. Był/a miłością ale juz nie jest.Zapomniec sie nie da ale trzeba obrac nowa perspektywe a nie kurczowo trzymać się zmarłego. jestescie podli bo krzywdzicie niewinne osoby. Ale też i siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jestescie podli bo krzywdzicie niewinne osoby x Nadużycie, nie są podli bo nie robią tego specjalnie. Czasami nie da się całkowicie zapomnieć, wypalić uczucia tym bardziej ,ze osoba którą kochało się nie zdradziła , nie porzuciła tylko nagle odeszła na tamten świat. Ile to jest przypadków kiedy kocha się byłego chłopaka, byłą dziewczynę jeszcze długo po rozstaniu nawet gdy tamta osoba układa sobie życie z kimś innym. O ile w przypadku porzucenia można sobie zneutralizować uczucie mówiąc sobie, ze ta osoba nie była nas warta , nie doceniła naszej miłości czy zdradziła to w przypadku śmierci jest to dość trudne. W przypadku autora potrzebny jest psycholog i to dobry psycholog, który mu uzmysłowi ,ze można darzyć nadal ciepłym uczuciem zmarłą żonę ale pokochać tez nowa kobietę. Autor gdzieś tam w środku boi się ,ze gdy popłynie bardziej z uczuciem do innej kobiety zdradzi swoją zmarłą żonę i to go blokuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bylo juz to provo, żona sie utopila

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jeżeli ktoś obsesyjnie trwa w uczuciu a wie ze cos jest nie tak(np. widzi ze krzywdzi inne i wycofuje się z relacji ) to można powiedzieć ze jest winny i robi to specjalnie.Rozumiem-miesiac czy do pol roku po smierci - to naturalne ze towarzyszą wtedy różne emocje ale jeśli to się przedłuża to na własne życzenie i tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Od kiedy to zakochujemy się na własne życzenie i odkochujemy się na własne życzenie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×