Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość aleksi

Nie radzę już sobie, ta miłość mnie zniszczyła

Polecane posty

Gość aleksi

Witam, Piszę tutaj, bo nie wiem do kogo się zwrócić, chciałabym poznać zdanie innych osób, jak one to widzą, co myślą, i co zrobiłyby na moim miejscu. Mam 19 lat, blisko 20. Otóż, 4 miesiące temu zebrałam się w sobie aby zakończyć 2 letni związek, który powolutku ale skutecznie mnie wyniszczał. Nie jestem w stanie opisać tego wszystkiego, ponieważ zajęłoby to wieki... Była to moja pierwsza taka miłość. Pamiętam początek, nie chciałam się angażować. Jestem nie śmiała, trudno mi się otworzyć. Ale stało się, zakochałam się. Dałam mu się poznać od stóp do głowy. Znał mnie najlepiej, i wiedział o mnie wszystko. Jak i również w drugą stronę. Kochałam go najmocniej. Lecz niezdawałam sobie sprawy, jak od samego początku próbował we mnie wszystko zmieniać. Nie zauważałam tego. Był moim oczkiem w głowie. Był bardzo zazdrosny, powoli, nieświadomie zaczęłam odsuwać się od znajomych, nie zdając sobie sprawy że tak naprawdę nie mam już nikogo. Następnie, odsunęłam się od rodziny, bo przecież mój ukochany twierdził że jestem już dorosła, i powinnam sobie radzić sama, i to że moja mama się martwi, że nie pozwala abym u niego spała, jest śmieszne. Były kłótnie w domu, i poza domem. Słyszałam z jego strony wyzwiska, że jestem szmatą, żebym wypie*dalała, że nie jest taksówką i żebym go ładniej poprosiła, jak prawdziwa dziewczyna, kiedy chciałam żeby odwiózł mnie o 2 w nocy do domu... nie raz wracałam ze złością i płaczem sama 3 km przez całe miasto. Robiłam wszystko źle, zaczęłam przy nim bardzo się stresować, wszystko wypadało mi z rąk, płakałam średnio co 2 dni, moja mama również, znajomi śmiali się, że jestem tak naiwna. Nie wychodziłam z domu, gdy wyjechał do pracy na wakacje, siedziałam w domu, czekałam na niego, nie wychodziłam, tęskniłam, a on i tak umiał znaleźć we mnie powód do kłótni. Gdy udało mi się pojechać do cioci na 3 tygodnie do USA, podczas gdy on był w pracy, słyszałam że jestem rozpieszczona, że mam taką możliwość, że on pracuję, a ja się bawię - z czego tam również byłam w rakiem człowieka, nie umiałam się cieszyć, ciocia to widziała, wróciłam 6 km chudsza. Doszło do tego, że zaczął chwalić swoje koleżanki, spotykać się, jeżdził na przejażdzki z dziewczyną która podobno go rozumiała, ja siedziałam w domu i płakałam... a on za każdym razem umiał podać taki argument na który nie umiałam odpowiedzieć nic. Twierdził, że gdyby mi coś nie pasowało powiedziałabym... ja natomiast płakałam... nie umiałam Było tysiące innych sytuacji, o których nie chce wspominać. Nie raz pokazywał że nie jestem ważna, ja biegałam, błagałam przepraszałam i prosiłam o wybaczenie mimo że nie robiłam nic... Skończyło się to. 4 miesiące temu uwolniłam się, byłam w pracy na wakacjach, w moim mieście, i poznałam tam kolegę, który w jakiś sposób odwrócił mi wszystko do góry nogami... znalazłam siły by powiedzieć temu związkowi nie. Odzyskałam bardzo dobre kontakty z rodziną, moja mama nie płacze, rozmawiam z nią, tata się o mnie nie boi. Mam znajomych Do dzisiaj mój były partner, wydzwania, prosi, błaga, mówi że się zmienił, i naprawdę przedstawia mi obraz idealnego związku, mam wrażenie że wie wszystko o zdrowej relacji. Jestem w szoku, gdy z nim rozmawiam. 4 miesiące, wciąż na mnie czeka, i powtarza że bedzie czekał Ale we mnie jest problem. Nie umiem już kochać. Tęsknie za nim, chcę się spotkać, zobaczyć prozmawiać z nim, ale wiem że skrzywdzę tym rodziców, znajomych, siebie... że nawet jeśli on się zmienił, to ja nie będę potrafiła. On jeździ na imprezy z tego co widzę, spotyka się z jakąś dziewczyną... ale tłumaczy że to jest nic, że próbuje zapłenić czas, że ja jestem najważniejsza, i że jeżeli bym tylko chciała to pokazalby mi co w sobie zmienił, że wie co robił źle. i nie namawia mnie żebym wróciła, ale prosi o zwykłe spotkania, żeby poznać się od nowa. Boję się reakcji rodziców, znajomych, boję się że znowu będę to wszystko przeżyła, jestem bardzo słaba... Mam teraz takie napady, że raz płaczę, raz sie cieszę, nie umiem siebie zrozumieć. Nie umiem nikogo pokochać, kręci się kilku chłopaków obok mnie, a ja nawet nie chce nikogo widzieć, nie czuję tego, wszędzie widzę jego. Co ja mam zrobić i o tym myśleć... proszę o pomoc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wróciłaś 6 kilometrów chudsza, tak :D?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aleksi
6 kg chudsza*...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×