Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość roztargnionaxrozmyślona

Bonusowa przyjaźń z młodszym a uczucia...

Polecane posty

Gość roztargnionaxrozmyślona

Poznałam go jakiś czas temu... długo namawiał mnie na to, żebym umówiła się z nim na kawę. Nie chciałam się z nim umówić, bo jest 6 lat młodszy. W końcu zgodziłam się. Spotkaliśmy się i długo rozmawialiśmy przy kawie. Na koniec spotkania wymieniliśmy się numerami i znów umówiliśmy się na kolejne spotkanie. Pisaliśmy sms-y, dużo też rozmawialiśmy przez telefon i często spotykaliśmy się. Często mówił mi kochanie, choć oponowałam, wspominał tez o tym, że gdy już będziemy razem będziemy szczęśliwi i będziemy się kochać do końca życia. Często wspominał też o podobnych rzeczach, co mi się nie podobało, ale delikatnie dawałam mu do zrozumienia, że w ten sposób insynuuje, że chce się związać, choć oboje przystaliśmy tylko i wyłącznie na przyjaźń. Bardzo szybko poznałam jego rodziców, których polubiłam, a oni mnie. Czasami oglądaliśmy u niego w pokoju jakiś film. W końcu doszło do zbliżenia... nie planowaliśmy tego. Po wszystkim oboje uzgodniliśmy, że zostaniemy seks-przyjaciółmi, bo żadne z nas nie chciało się wiązać. On jakieś pół roku wcześniej rozstał się ze swoją dziewczyną. Ja natomiast nie czułam się gotowa na nowy związek, a mój poprzedni był bardzo toksyczny. Do naszych zwykłych rozmów doszły seks-telefony i sms-y. Przy którymś z kolejnych spotkań, dokładnie nie pamiętam jak to się stało, ale stwierdził, że jednak chce spróbować. Po długiej rozmowie zgodziłam się. Następnego dnia stwierdził, że niczego nie pamięta, bo był pijany i przeprasza za swoje zachowanie i chce to cofnąć. Co prawda wiedziałam, że był wcześniej z kolegą i wypił piwo, ale nic nie wskazywało na, że wypił taką ilość by być pijanym. O mało co nie pokłóciliśmy się o to... byłam wściekła na niego, ale dałam sobie z tym spokój... w końcu pijani ludzie mówią różne rzeczy i niekoniecznie są tego świadomi. Po jakimś czasie sytuacja się powtórzyła, ale tym razem był pijany i prawie że błagał, żebym się zgodziła być z nim. Powiedziałam "tak", ale na zasadzie: "rozumiem, masz racje, dobrze, ale idź już spać i nie drąż tego tematu", tym bardziej, że byłam przekonana o tym, że znów nie będzie "pamiętać" tego co mówił. I nie przywiązywałam uwagi do tego, że nawet obiecywał, że mi przypomni o tej rozmowie. Po tym incydencie, bodajże parę dni później, rozmawiając przez telefon oznajmił mi, że rozmawiając ze swoim kumplem powiedział mu, że jesteśmy razem... byłam zszokowana i nie wiedziałam co powiedzieć, bo tak naprawdę nie brałam tego na serio, tym bardziej po pierwszej takiej sytuacji, gdy wszystko odkręcał... nie wiedząc co powiedzieć, wydukałam: "serio? pamiętasz to?" - no i się zaczęło... Pokłóciliśmy się, bo stwierdził, że wypowiadając te słowa i nie wierząc w to, co mówił po pijanemu zrobiłam z niego idiotę i że go skrzywdziłam... Natomiast ja zdenerwowana i wkurzona o to, że próbuje winę zwalić na mnie powiedziałam mu, że tak samo czułam się za pierwszym razem... więc stwierdził, że specjalnie to powiedziałam. Próbowałam też mu wytłumaczyć, że mówiąc te słowa nie miałam na celu w jakikolwiek sposób go urazić, skrzywdzić czy się odegrać za pierwszą sytuację. Po prostu byłam zdziwiona tym, że będąc tak pijanym pamięta całe zajście... chciałam z nim na spokojnie to omówić, jak dorośli, ale był tak wkurzony, że nie dość, że nie dawał mi dojść do słowa, to uciął wszystko i powiedział, że nie chce już na ten temat rozmawiać i zakończył rozmowę, bo rzekomo jest już zmęczony, a czeka go ciężki dzień. Przez jakiś tydzień, prawie w ogóle się do mnie nie odzywał. Nie odpisywał na pojedyncze sms-y, tylko dzwonił wieczorem... gdy jakimś cudem zeszliśmy na ten temat rozmawiając przez telefon, czy wtedy gdy się spotkaliśmy u niego, mówił, że jest zły i to mu musi przejść inaczej się nie pogodzimy... a gdy delikatnie chciałam dalej pociągnąć ten temat szybko się bulwersował i ucinał wszelkie rozmowy o tym. Zanim się pokłóciliśmy zgodziłam się pójść z nim na pewną imprezę, na którą każdy idzie z osobą towarzyszącą. Uzgodniliśmy, że po imprezie przenocuję u niego, żebym potem na spokojnie i bezpiecznie wróciła do domu. Gdy wyszła ta cała kłótnia o chodzenie, stwierdził, że nie będę u niego nocować, bo tak będzie najlepiej. Potem jak się spotkaliśmy po tygodniu od kłótni, nagle zmienił zdanie i stwierdził, że jednak będę u niego nocować... Byłam już tak zdenerwowana i zmęczona tym całym napięciem między nami, że nie skomentowałam tej ciągłej zmiany zdania, ale wszytko zaczynało wskazywać na to, że to całe nieporozumienie mamy już za sobą i wszystko wraca do normy. Któregoś dnia zadzwonił do mnie i nawet się nie witając, z pretensjami, zaczął mnie przepytywać czemu go olewam i czy się z kimś spotykam... oczywiście od razu mi podskoczyło ciśnienie, bo to on się dystansował, nie ja... nie wspominając już o tym, że dobrze wiedział, że oprócz niego, z nikim więcej się nie spotykam. Nagle on oznajmia, że to był żart, a ja, gdy to usłyszałam wpadłam we wściekłość i sprowokowałam kłótnię... oczywiście obraził się o to i zapytał czemu nie mogę być taka, jak siostra jego kolegi, której ciągle to mówi w żartach, a ona się nie obraża. Więc mu powiedziałam, że co innego, gdy w trakcie rozmowy zadaje takie pytania i słychać, że żartuje, ale nie wtedy, gdy ledwo się odbierze telefon i na dzień dobry z głosem pełnym pretensji zadaje takie pytania... jeszcze na koniec się o to obraził... od tej drugiej kłótni zaczął się coraz bardziej dystansować... spotykaliśmy się, ale nie tak często jak wcześniej... rzadziej rozmawialiśmy przez telefon, a rozmowy stawały się coraz krótsze i cięższe... wciąż spotykaliśmy się na seks, ale czułam, że to już nie jest to co na początku, że nie ma tej ekscytacji... Nie wiedzieć czemu zaczęłam się czuć tak, jakbyśmy byli ze sobą już parę lat i cała ta namiętność znikała i wszytko prowadziło do bolesnego rozstania... Po jakimś czasie umówiliśmy się na spotkanie (oczywiście był też seks), na którym chciałam z nim porozmawiać i poprawić nasze relacje, żeby zniwelować to całe napięcie między nami. Powiedział mi, że nie chce się wiązać, bo wie że to spieprzy i że nie chce żebym cierpiała... powiedział mi o jednej rzeczy, której nikomu o tym nie mówi (nie dziwię się, bo sama nie chciałabym się tym chwalić) i że to niby jest ten powód tego, że nie chce związku - teraz jak o tym pomyślę, to wydaje mi się, że jest to jedna wielka ściema. Mówił, że chce żebyśmy się dalej przyjaźnili i spotykali się też na seks, że dlatego się tak dystansuje bo wie, że mi zaczyna zależeć, a nie chce żebym cierpiała i żeby zaczynało mi zależeć jeszcze bardziej... Teoretycznie pytał mnie też o to, co by było gdyby się spotykał z innymi dziewczynami, ale bez seksu - powiedziałam, że sama mam kolegów, więc to nie problem. Potem spytał co by było, gdyby od czasu do czasu spotkał się z jakąś dziewczyną i czasami doszłoby między nimi do zbliżenia - powiedziałam, że skoro się umówiliśmy, że ja i on spotykamy się też na seks i nie robimy tego z innymi, to dla mnie taka relacja nie ma sensu i że wtedy lepiej zrezygnować z seksu między nami. Potem wspomniał jeszcze o jakiejś koleżance, która mu się bardzo podoba i ją lubi, ale nie ma między nimi seksu a mógłby być - gdy o tym wspomniał pomyślałam, że coś mi się tu nie zgadza i odniosłam wrażenie, że skoro między nami się "popsuło", to czas znaleźć sobie inną seks-przyjaciółkę. Potem jeszcze pytał mnie czy ja coś do niego czuję, czy jestem w nim zakochana - szczerze powiedziałam mu i zgodnie z prawdą, że nie jestem w nim zakochana. Natomiast odboje dobrze wiedzieliśmy, że powoli zaczyna mi zależeć... Powiedział mi, że mnie nie kocha i do mnie nic nie czuje (zupełnie jakby myślał, że mam nadzieję na to że się we mnie zakocha), ale chce się przyjaźnić ze mną i chce się spotykać na seks. Że chce, żeby było między nami tak, że on do mnie będzie dzwonić kiedy mam do niego przyjechać... że kiedy się umówimy na spotkanie i wyjdzie tak, że inna koleżanka będzie wolna i że będzie się chciała z nim spotkać i jego kolegami to, że będzie odwoływał nasze spotkanie - czyli jednym prostym zdaniem mam być na każde jego zawołanie i cały swój czas podporządkowywać pod niego... Od razu mu powiedziałam, że się nie zgadzam na taki układ, bo skoro umawiamy się na seks czy na spotkanie, to nie po to żebym potem zostawała na lodzie... Spytał mnie też, czy już wcześniej miałam taką relację z bonusem - jak to ujął. Nie wiem czemu, ale nie chciałam żeby wiedział, że miałam, więc powiedziałam, że nie. Potem trochę jeszcze rozmawialiśmy i na koniec, gdy się żegnaliśmy powiedział: "uwielbiam cię moja przyjaciółko" i że musimy jeszcze pogadać o tej sytuacji... No cóż... jest to dość świeża sprawa i jestem strasznie wkurzona, bo czuję, że zostałam wyrolowana... nie wiem w jaki sposób, ale tak czuję... napisałam do niego jednego sms-a przez cały dzień, ale nawet wieczorem nie zadzwonił, jak to do tej pory robił... coś mi się zdaje, że to koniec seks-przyjaźni, ale cóż.. żyje się dalej, choć wolałam by ta "przyjaźń" jeszcze trochę potrwała. W każdym razie, co Wy sądzicie na ten temat? Na tą całą sytuację? Czy popełniłam jakiś błąd i ta relacja mogła jeszcze trwać? Warto mieć młodszego kochanka, czy może lepiej poszukać starszego od siebie mężczyznę?Jak sobie dajecie radę z uczuciami, które się pojawiają w takiej sytuacji...? Jeśli ktoś ma zamiar głupio komentować, to lepiej niech tego nie robi... szkoda Waszego jak i mojego czasu :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość roztargnionaxrozmyslona
Jeśli ktoś ma zamiar głupio komentować, to lepiej niech tego nie robi... szkoda Waszego jak i mojego czasu :) Za bardzo się rozpisałam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość roztargnionaxrozmyslona
Zapomniałam też nadmienić, że bardzo często mówił, że mogę flirtować z innymi, ale jeśli któryś mnie tknie (w sensie, że będzie chciał być ze mną), to on mu zrobi krzywdę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja p*****l..le kto to bedzie czytac :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jeśli ty jesteś od niego starsza to on ma chyba 12 lat,dlaczego opisujecie swoje prywatne sprawy i to w formie powieści jak Sienkiewicz,nikt nie uczy was ze prywatność to nie wyrzut treści do publiki,zeby to krótsze było ale taak

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×