Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

pytanie do mam, które stanęły na nogi (życiowo)

Polecane posty

Gość gość

zawsze czytam, dziś napiszę :) kolejny raz mąż mnie wyśmiał, obraził, zlekceważył na koniec i wyszedł do pracy. dość. czas na mnie - ale jak? :) jaką drogę przeszłyście, aby być w tym miejscu, w którym dziś jesteście? jeśli macie fajne, ciekawe prace, własne pasje, rozwijacie się... kiedy tak się stało, co zaważyło nad tym, że "poszłyście do przodu"?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
tzn co masz na mysli ? życ z męzem ale obok niego czy odciac sie od niego raz na zawsze ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zdecydowała kolejność pewnych decyzji życiowych - najpierw była nauka, studia, praca, później mąż, wspólne mieszkanie, dzieci. Tyle wystarczyło żeby żyć w równowadze, bo obydwoje szanujemy siebie jako równorzędnych partnerów. Nigdy nie traktowałam małżeństwa jako sposobu na życie, miałam swój sposób na długo przed. I nigdy nie zdecydowałabym się na długoletnie "siedzenie" z dziećmi w domu, wiem że są kobiety, którym to pasuje, mnie by to zabiło. Nie mówię przy tym o oddawaniu do żłobka półroczniaka ale kiedy dziecko kończy 3-4 lata spokojnie można wracać do życia zawodowego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nic nie zaważyło. Podejmowanie świadomych decyzji odnośnie samej siebie- to jest najważniejsze. I szacunek dla samej siebie, którego Tobie brak. Nic nie dzieje się przypadkiem. Ale ja od najmłodszych lat była uczona, że na każdym etapie swojego życia mam być samodzielna i w pełni niezależna ekonomicznie. Więc wystarczyłoby raz żeby mój mąż mnie wyśmiał czy obraził, to ja z szacunku dla siebie nie pozwoliłabym na to drugi raz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Na cudzych pasjach raczej samej siebie nie odnajdziesz. Jestem mamą dwulatki, pracuję zawodowo i nie wyobrazam sobie abym miala byc zalezna finansowo od kogoś to po pierwsze po drugie...jesli chcesz iść do pracy to idź kto ci broni?...pasje? ty chyba sama wiesz co cię kręci....najgorsze to zmienić sie w domowa kwoke. ogólnie to nawet nie bardzo wiem o co ci chodzi. Ci zawarzylo u mnie po prostu zwykly powrot do pracy po macierzynskim...mam prace ktora lubie i jest jednoczesnie moja pasja...mam fantastyczny zespol do pracy. I rozgraniczenie Gdy wchodze do pracy sprawy domowe z wyjatkiem telefonów 2-3 do babci lub męża zapytac co u córki zostawiam w domu. Prace zostawiam o 18:01 i przestawiam sie na tryb dom i byciem żona i mamą. Moj mąż nie ma problemów z szacunkuem do mnie i odwrotnie .... ale fajnie by bylo gdybys doprecyzowala. jednak z doswiadczen i obserwacji wiem ze mężczyźni wola kobiety ktore sa zaradne zyciowo a nie domowe cieple kluchy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pytałam o to, kiedy kobiety, które funkcjonowały jak ja-powiedziały dość i zmieniły o 180 stopni swoje życie, swoją codzienność. Starsza córka jest przedszkolakiem, młodszy ma 17 miesięcy. Mąż chciał, ale i ja również, żebym była czynna zawodowo kiedy młodszy pójdzie do przedszkola (2,5/3l.) Proponowałam, że dla samej siebie chciałabym się za czymś rozejrzeć-ale jednak czas szybko mija, został rok, a ja w trakcie "siedzenia w domu" ukończyłam dwa kierunki studiów, zrobiłam prawo jazdy, mieszkanie mamy swoje, auto fajne też, mąż zarabia jak dwie średnie polskie pensje... tylko znowu się dziś nasłuchałam, że jestem nic nie warta, bo w sumie co ja robię? co ja osiągnęłam? "czym się chcesz pochwalić, tym że rok pracowałaś?" (pracowałam w sumie 4, mam 30 lat, potem ciąże i jestem w tym punkcie życia, o którym piszę.) Wieczne udowadnianie że jestem interesująca, wartościowa, no czuję że już nie chcę. Takiego życia, takiego męża, przytulenia tylko co drugi dzień jako namowę na sex. Rozmów tylko o tym, co zadecyduje mąż, bo o czym można ze mną rozmawiać?:) A można...mam wiele marzeń, planów, przemyśleń. No nic, dzięki za odpowiedzi i życzę milego dnia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko, to nie Ty powinnaś stanąć na nogi tylko męża ustawić do pionu. No sorry, masz studia, zawód, doświadczenie w pracy, teraz wychowujesz dzieci i zamierzasz wrócić do życia zawodowego jak ustaliliście a on pyta co osiągnęłaś??? Powiem Ci szczerze, że ode mnie za taki tekst dostałby takiego strzała, że zatrzymałby się na jednej z nowo odkrytych ostatnio przez NASA planet :O Dziad jeden, no!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak też dziś powiedziałam - ale zaraz dostaję zwrotkę, że studia to teraz ma każdy, a dzieci kobiety rodziły i rodzą i wychowują i nie ma w tym nic nadzwyczajnego.. Po czym przykładami sypie jak z rękawa wielodzietnych koleżanek, które niemal śpią w tej firmie, w której on pracuje - inne potrafią. Ty taka uciśniona. Wściekł się, bo aplikuję do firm typu agencje reklamowe, a on mi przecież mówił która firma w naszym mieście dobrze płaci i szuka pracowników. Tylko ta firma zatrudnia 3000 ponumerowanych mrówek. Jestem twórczą, kreatywną osobą, myślałam nawet o własnej działalności - ale też ta sama gadka. "I co będziesz robić? szyć jakieś namioty?" (ostatnio robiłam wieczorami tipi i książeczkę quiet book). Wszystko tak ironicznie, prześmiewczo, od razu nic tylko się zamknąć i dokończyć doprawianie pieczeni dla jaśniepana...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Uuu, toksyczny typ. Jesteś wystarczająco silna by to znosić? Da się namówić na wspólną terapię? Jeśli nie to zastanów się czy nie lepiej się rozstać - wiem że łatwo powiedzieć, ale on cię będzie niszczył psychicznie bo to leży w jego naturze. Czy warto?...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiesz co AUtorko... Zgadzam się z opinią powyżej. To nie Ty powinnaś zmienić coś w życiu, nie Ty powinnaś się tłumaczyć. Bo pierwszą rzeczą, która będzie definiować Twoje dalsze życie powinno być kopnięcie w zad swojego męża. Mam 30 lat. Dziecko w szkole i córkę, która pójdzie w tym roku do przedszkola. Siedzę w domu ,bo tak ustaliliśmy, że będzie na macierzyńskim, potem na wychowawczym, dopóki mała nie pójdzie do przedszkola. (mam własną działalność ale zawiesiłam ją). Nie mam studiów (tak mi się życie ułożyło), do tej pory pracowałam w sumie 5 lat na etatach i 2 lata już na swoim (+obecnie 3 na urlopach macierz i wych). W czasie wychowywania młodszej zrobiłam jedynie prawko. Za to pierwszą córkę urodziłam młodziutko (wpadka) i zajmowali się nią moi rodzice, bo ja robiłam szkołę i pracowałam, nie uświadczyłam jej pierwszego kroczku, ząbka, nawet "mama" poweidziała do dziadka, a nie do mnie. Dlatego moja, nasza, decyzja o pozostaniu teraz w domu była świadoma, odpowiedzialna i absolutnie nieodwołalna. Bo żadna praca, żadne zarobki i żadne zawodowe ambicje (oczywiście o ile sytuacja ekonomiczna na to pozwala) nie są warte tego czasu, który bezpowrotnie minie. Ale wiesz co? Mój mąż, przez cały ten czas, przez te ostatnie 3 lata non stop, ale to non stop powtarza, że jestem wspaniałą matką, że świetnie wychowuję dzieci, że mam niesamowity dar do podgrzewania tego ogniska domowego, że nie wyobraża sobie lepszej partnerki dla siebie i mamy dla naszych dzieci. Zajmuję się domem, dziećmi, bo to była NASZA decyzja. Wieczorem rozmawiamy o jego pracy, moich planach, o książkach, polityce, interesujemy się mnóstwem rzeczy, o których codziennie dyskutujemy. Dbamy o siebie, często we dwoje wychodzimy na kolacje czy do kina, przynajmniej 2x w roku wyjeżdżamy też gdzieś tylko we dwoje. Jest seks, jest namiętność, jest zrozumienie, wsparcie, oparcie i poczucie bezpieczeństwa, obustronne. Oczywiście to nie tylko cud i miód, bo dochodzi także do sprzeczek, kłótni, spięć ale nigdy, ale to nigdy w życiu nie usłyszałam, że jestem kurą domową, że co ja mam do powiedzenia skoro nie zarabiam, etc. Nawet przez myśl by mu to nie przeszło, co dopiero przez gardło. Ale wiesz czemu? Bo na każdym etapie, od samiuśkiego początku naszej znajomości (jesteśmy razem 11 lat) wykazywał do mnie ogromny szacunek. Z wzajemnością zresztą. I wydaje mi się, że problem u Ciebie nie leży w tych niezrealizowanych pasjach, w braku pracy, w zasiedzeniu w domu, w zależności finansowej czy otoczeniu się pieluchami. Problem w tym Autorko, że Twój mąż Cię nie szanuje, a Ty mu na to pozwalasz. Obawiam się niestety, że choćbyś na rzęsach się nauczyła tańczyć, tak już pozostanie. Bo przyjdzie kiedyś w życiu, jak to w życiu, kolejny zwrot - choroba, utrata pracy, przymusowy pobyt w domu - i historia zatoczy koło, wszystko to wróci ze zdwojoną siłą. Super, że walczysz o siebie, że chcesz sama zbudować na nowo poczucie wartości, kibicuję Ci z całych sił. Ale obawiam się, że kiedy on tylko będzie chciał - zburzy to wszystko w sekundę. Dlatego, że leczysz" objawy, nie przyczynę swojego stanu. Wszystkiego dobrego Autorko, trzymam za Ciebie kciuki!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
p.s. A jak zechce kolację albo czystą koszulę do pracy powiedz mu, że jesteś tak tępa i nierozgarnięta, że takie detale umknęły Twojej uwadze. Żeby stanąć na nogi, musisz powiedzieć NIE traktowaniu Cię jak bezwartościowego śmiecia, podczas gdy Ty w pocie czoła dbasz także o jego dom, jego pełny talerz, jego czyste łachy i jego wyprasowane gacie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zastanow sie gdzie tak naprawde jest problem. Czy jak juz pojdziesz do tej pracy to maz to doceni, zacznie cie szanowac? Bo moim zdaniem nie, tylko zamiast "nie pracujesz, studia ma kazdy" bedziesz slyszala "a co to za praca, taka moze miec kazdy, za malo zarabiasz" lub tym podobne. On cie nie szanuje. Bez szacunku nie ma zwiazku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziękuję za odpowiedzi i za wsparcie :) Nigdy nie przypuszczałam, że mnie t o będzie dotyczyć-a może byłam tylko młoda i głupia i 13 lat temu nie wiedziałam co jest tak naprawdę ważne. Postaram się wziąć w garść i jakoś rozsądnie to rozegrać. Dzięki raz jeszcze dziewczyny :)))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
(13 lat temu się poznaliśmy, poraliśmy 5 lat temu), bo mnie tu zaraz zjedzą żywcem, że pół życia się na nim biednym opieram;) Pozdrawiam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Konik go w dopę. Co za koleś...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie sluchaj jego wywodow,widocznie kreci go takie ponizanie ciebie,bo sam ma jakies kompleksy.idz do pracy a obowiazki podziel na pol.wtedy panisko dowie sie czy zajmowanie sie dziecmi i domem to nic takiego.walcz o siebie,bo z czasem bedzie gorzej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zapytaj czy poniżając ciebie chce połaskotać swoje ego ??? Czy nie zna innych sposobów żeby się dowartościować i czy w ten sposób chce leczyć własne kompleksy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Myślę,że nawet jak pójdziesz do pracy to nic się nie zmieni.Twój mąż to już taki typ człowieka.Widać,że nie szanuje Cię jako kobiety.Nie docenia Cię za to,że urodziłaś Mu i wychowujesz dzieci. Może powinnaś zostawić Mu dzieci na jakiś tydzień,żeby zobaczył jaka to harówa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×