Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Moj narzeczony chce brac sam kredyt. Jestem frajerka?

Polecane posty

Gość gość
no bo przecież o to właśnie w tym chodzi! żadne tam "po równo" czy "wspólnie" tylko trzeba pokazać babie gdzie jest jej miejsce i kto tu rządzi - proste!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No to mnie zdolowaliscie ale tak właśnie czułam choć on mówi ze chce nam zapewnić mieszkanie byśmy mieli gdzie mieszkać i wziąć ślub w przyszłości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Udane jesteście. W odwrotną stronę - to wszystko spoko, kobieta ma prawo mieć wlasne mieszkanie itd a tu problem. x Moim zdaniem dopóki on nie będzie miał oczekiwań, że będziesz a) pokrywać coś więcej niż jakaś część bieżących rachunków (to przeciez pokrywałabyś w każdym mieszkaniu, prawda?) b) remontować coś za swoje to sprawa czysta. Wyrolować będzie Cię chciał, jak będzie kombinował właśnie byś trochę do kredytu się dorzuciła, do remontu itp. Sprzęt kupować i tak możesz - wszystko co kupione przed ślubem wlicza się do majątku osobistego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
23:14 zapomnialas o jednej waznej rzeczy. Kiedy malzenstwo bierze rozwod i sa dzieci, to te dzieci zostaja z reguly z matka. A wtedy dobrze jest, aby mieszkanie bylo zony, zeby sie nie musiala z dziecmi smyczyc na wynajmie. Poza tym, tak jak pisalam wczesniej. Nie podskakuj, bo mieszkasz u mnie. A ze faceci z reguly maja sklonnosci do dominacji, do zgrywania pana i wladcy, jest to tez jakby zabezpieczenie przed wieksza agresja faceta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja jestem po rozwodzie i widzę to inaczej.pod warunkiem ze placisz tylko polowe rachunkow to super. Jak cosz będzie źle możesz w kazdej chwili odejść a tak to co z mieszkaniem, kto zostaje kto kogo splaca itd. Ja np po moich doswiadczeniach juz nigdy nie kupiła bym mieszkania na spółkę bo potem tylko problemy sa...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"A ze faceci z reguly maja sklonnosci do dominacji, do zgrywania pana i wladcy, jest to tez jakby zabezpieczenie przed wieksza agresja faceta. " Teoretyzowanie. Jeśli faktycznie masz w domu agresora to przede wszystkim zastanów się nad związkiem z nim, a nie nad tym czy własne mieszkanie sprawi, ze będzie chciał bardziej dominować. Bo idąc takim tokiem to trzeba faceta cały czas pilnować by broń boże nie zarabiał więcej, nie osiągał większych sukcesów, samą siebie by broń boże nie zachorować i nie być słabszą bo wtedy to dopiero zacznie dominować :P x Niech autorka dokładnie opisze oczekiwania jej faceta wobec jej wkładu w ich wspólne mieszkanie, bo to to jest kluczowe, a nie sam fakt, że chce kupić mieszkanie. Bo co też szkodzi by ona wzięła kredyt na inne i spłacała kredyt z wynajmu? Zawsze to dobre zabezpieczenie - i nie mówię tutaj tylko o rozstaniach itp. Ale w życiu różnie bywa i mnóstwo rzeczy może się przydarzyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko ogarnij się. On będzie spłacał kredyt a Twoje pieniądze będą na podstawowe opłaty, meble i na normalne życie. Czyli mieszkanie nie Twoje, a kasę będziesz w niego ładować. Dowiedz się ile ma tego wkładu i mu powiedz że Ty też coś masz. Może się nawet okaże że Ty masz więcej. Cwany lis z tego Twojego faceta. Uważaj na niego bo możesz później zostać z niczym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Facet chce się zabezpieczyć, żeby w razie rozwodu nie zostać z niczym. Życie pokazuje jak to wygląda - w razie rozwodu facet zostaje w skarpetkach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość wczoraj Ale to nie teoria, taki jest fakt. Nie odnoś tego do mnie personalnie, w mojej rodzinie tego nie ma, ale potrafię na ten problem spojrzeć szerzej. Mało jest małżeństw, gdzie jest przemoc ekonomiczna? Nie widzisz tutaj tematów, gdzie kobiety mają źle pojętą godność? Same zapierdzielają na siebie i dzieci. Jeszcze piszą, że one od faceta nic nie chcą. Facet to samiec. Silniejszy fizycznie. Z dużym przyzwoleniem społeczeństwa na wyskoki. Jemu wolno wypić więcej, kobiecie nie przystoi. Kobieta się puści, to ku/rwa, a facet zbiera doświadczenie. Facet zostawia żonę z dziećmi dla innej, to żona pewnie wredna jędza i on z nią nie wytrzymał. Żona zostawia faceta razem z dziećmi. No co za suka, wyrodna matka, dzieci zostawiła. Facet namawia do aborcji, no cóż on dziecka nie chce. Kobieta abortuje, szmata, morderczyni. Taka jest prawda. To wszystko daje przyzwolenie męskiej płci do tego, aby czuć się w domu panem i władcą. Bo jak społeczeństwo przywala, to własna żona ma guzik do gadania. Zwłaszcza jak "jest na mojej łasce, bo mieszka u mnie". Wystarczy, że żona ma słabsza osobowość od męża, a w nim odzywa się instynkt przywódcy stada. Tylko szkoda, że ten nasz instynkt często obraca się przeciwko nam. Bo przywódca stada powinien dbać o stado i go bronić, a nie wyżywać się na stadzie. Wracając do własności mieszkania, dlaczego kobieta powinna mieć swój własny kąt i jaki jest związek z tym co napisałam powyżej. Masz dwójkę małych dzieci i mieszkasz u męża. Co robisz? Nie podskakujesz i usługujesz, bo nie masz gdzie iść! Jak masz cudownego męża, to cię i utrzyma w razie czego i będzie szanował. A jak odezwie się w nim pan i władca? Tego się też nie wie przed ślubem. Więc lepiej mieć swoje mieszkanie. Jeśli jest taka sytuacja, jak u autorki, to jeśli jest wspólne konto i wszystkie dochody są na gospodarstwo domowe, to autorka będzie dokładać ze swojego. Więc albo pucha i dwa konta, albo ona ze swojej wypłaty odkłada na inne konto tyle ile wynosi rata i żyją z mężem z tego co zostaje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś Facet chce się zabezpieczyć, żeby w razie rozwodu nie zostać z niczym. Życie pokazuje jak to wygląda - w razie rozwodu facet zostaje w skarpetkach. x No i właśnie ona powinna odkładać tyle ze swojej wypłaty ile wynosi kredyt w razie rozwodu, aby miała za co wynająć kawałek kąta dla siebie i dzieci. xxx AUTORKO!!! Narzeczony bierze kredyt na siebie, aby mieszkanie było jego. No ok rozumiem. Tylko jest jeden problem. Jeśli on straci pracę, to spłacać będziesz musiała ty, a on niekoniecznie cię dopisze do aktu własności. Nawet jeśli nie będziesz chciała spłacać, to bank cię zmusi. Jakby nie patrzeć, chyba lepiej za niego nie wychodzić, a na pewno nie na czas kredytu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jezeli ty tez masz wklad wlasny to n i e widze problemu zebys i ty wziela kredyt na drugie mieszkanie. Splacalabys kredyt z wynajmu a do czynszu i rachunkow u meza bys sie dokladala. A po splacie obu mieszkan jedno mozecie dac dziecku a drugie na pol. Moi znajomi tak robia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś Jezeli ty tez masz wklad wlasny to n i e widze problemu zebys i ty wziela kredyt na drugie mieszkanie. Splacalabys kredyt z wynajmu a do czynszu i rachunkow u meza bys sie dokladala. A po splacie obu mieszkan jedno mozecie dac dziecku a drugie na pol. Moi znajomi tak robia. xxx To jest bardzo dobry pomysł. Przemyśl to! Narzeczony chce się zabezpieczyć (i nie ma w tym nic złego), ale i Ty powinnaś zabezpieczyć siebie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Skoro autorka też ma kasę to nie rozumiem dlaczego nie zsumują tego na wspólny wkład własny i nie wezmą kredytu razem i nie kupią mieszkania razem? Do tego nie trzeba być małżeństwem, można kupić mieszkanie jako współwłaściciele po prostu. A wtedy sytuacja jest czysta. No chyba, że jeszcze nie jest pewna tego ślubu (po takim podejściu ze strony narzeczonego ja bym się zastanowiła). Do tego bardzo nie podoba mi się to, że on nawet nie chce powiedzieć ile ma tych oszczędności - to po kiego grzyba planuje małżeństwo, skoro nawet w takiej sprawie jej nie ufa? Jak w ogóle można być tyle lat w związku i ukrywać takie sprawy? Nie jest sprawiedliwe, zeby on splacał "swoje" raty a żył za jej pieniądze bo w ten sposób on się dorabia, a ona tylko wydaje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Skoro on tak chce to ja na Twoim miejscu dolozyłabym się do czynszu, rachunków (wynajmując mieszkanie też przecież ponosisz te koszty) ale kredyt niech splaca sam a wydatki domowe po połowie wtedy. W razie rozstania nie będziesz stratna bo na wynajem też byś wydała. Albo rozejrzyj się za swoim mieszkaniem i je wynajmij tak jak ktoś wyżej radził. Na pewno nie zgadzaj się na wspólne splacanie jego kredytu bo możesz potem zostać bez mieszkania i bez oszczędności. Skoro on tak do tego podchodzi i sam chce rozdzielenia finansów to chyba zrozumie Twoje podejście. On chce się zabezpieczyć i Ty także to zrób.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale jak on będzie żył za jej pieniądze? Że ona zapłaci za SWOJĄ część prądu, SWOJĄ część czynszu spółdzielczego? Przecież to będzie opłacać w każdym mieszkaniu. Żyłby za jej gdyby ona pokrywała wyłącznie jego wydatki. A póki co o czymś takim nie ma mowy. Jakoś same siebie za pasożyty nie uznajecie, a mnóstwo tu kobiet gdzie facet zarabia wiecej i wniósł więcej do małżeństwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko skoro masz oszczędności kup kawalerkę, którą będziecie wynajmować. W razie co będziesz miała dokąd odejść

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A co to zmieni, jeśli ona zapłaci połowę czynszu? przecież on spłacając swój kredyt będzie dawał mniej na rodzinę, na dom, na dzieci. Pół biedy, jeśli dużo zarabia i wystarczy na wszystko, ale jeśli nie - to na nią spadnie większa część wydatków. Przecież jak mu będzie brakowało, to nie będzie jej podpisywał weksli, że jest jej winny za połowę rachunku za prąd. A takie rozliczenia mogą robić współlokatorzy, a nie małżeństwo. Czyli przez jego kredyt będą mieli znikomy dorobek wspólny. Mówimy o decyzji niosącej skutki na 30 lat a nie o wakacjach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
oni nie są jeszcze małżeństwem, taka prawda jakby to kobieta założyła temat, że ma na wkład własny, zarobi na raty i narzeczonego, za którego teoretycznie wyjdzie za rok, to zdecydowana większość z was pisałaby, żeby na siebie brała... no taka prawda. Sama też by tak kombinowała, będąc na miejscu takiej hipotetycznej kobiety. A skąd wiadomo jak się życie potoczy? Czy do ślubu dojdzie? A co będzie potem, tego tym bardziej nie wie nikt. nie jesteście obiektywne i tyle. Trzymacie stronę autorki, bo jest kobietą i wydaje wam się bliższa od obcego faceta. jakby on miał ten kredyt na sobie i opłaty wszystkie inne były na pół, to ok. Swoje nadwyżki odkładaj sobie na koncie. A przed ślubem dogadaj się, że będziesz spłacać razem z nim i chcesz być dopisana. Skąd wiesz, że za ten rok faktycznie dojdzie do ślubu?? Odwidzieć się może tak samo jemu, jak i tobie. Taka prawda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wystarczy poczytać inne tematy - faceci zarabiają, spłacają kredyty, dodatkowo pokrywają większość opłat i wtedy to jest OK. A tutaj jest mowa jedynie o partycypowaniu w kosztach samego zamieszkania, a nie kredytu i nagle wielka afera. Jak gościu przez kredyt będzie miał mniej kasy na swoje przyjemności to jest jego problem, nie jej. Ogólnie ja obstawiam, ze autorka ma o wiele mniej oszczędności niż on - dlatego on nie chce wspólnie brać kredytu, bo i tak bedzie miał poczucie, że włożył więcej. Ale no wg kafeterianek to jest w porządku :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gdyby kupili mieszkanie razem i razem spłacali kredyt - dorabialiby się WSPÓLNIE. Jeśli tylko on weźmie kredyt i sam kupi mieszkanie, to przez 30 lat będą dorabiali TYLKO JEGO. Spłata kredytu odbywa się kosztem rodziny, kosztem wspólnego majątku. Dlatego jest niesprawiedliwa. Podział kosztów utrzymania tego nie zrekompensuje, bo mówimy o co najmniej kilkuset tysiącach zł.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A kto broni jej kupić swoje mieszkanie? Czyżby jednak nie była tak majętna jak jej narzeczony i nie była w stanie samodzielnie wziąć kredytu? Mam wrażenie, że tutaj piszą osoby ze strasznie pasożytniczą mentalnością.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Spłata kredytu odbywa się kosztem rodziny, kosztem wspólnego majątku. " A gdzie jest zasada, że ona ma dawać WSZYSTKO do wspólnego, a on nie? Tak samo ona może mieć swój majątek osobisty. Są małżeństwa z rozdzielnością majątkową, i co? jakoś sobie radzą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko może coś napiszesz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tu autorka - dziękuję za wszystkie mądre odpowiedzi. Nie jestem pasozytem tez mam pracę i wykształcenie, może faktycznie tez kupie na kredyt choć małe mieszkanie. By w razie w nie zostać na lodzie. ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko dokladnie tak. Jesli on sie zabezpiecza, to dlaczego ty masz tego nie zrobic? Wez kredyt, kup i wynajmij.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozalja
wszystko jest kwestią wygody. niejednokrotnie spotkałam się z tym że mężczyzna wykazywał większe dochody i narzeczeni specjalnie brali kredyt na niego przed ślubem bo razem nie wyszłaby im zdolność. u nas akurat nie było takiego problemu i mamy wykupione wspólnie mieszkanie http://www.apartamentyrowy.pl/ ale ono jest pod wynajem dla turystów. mieszkamy w odziedziczonej po mojej babci kawalerce póki co. i mąż nie ma z tym problemu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość Magda
W twojej sytuacji osoby poniżej dobrze ci podpowiadają jeśli partner chce brać sam kredyt niech bierze, a ty mieszkając z nim poprostu dokłada się tylko na czynsz, prąd wodę, gaz i jedzenie żeby potem nie było że cię wyroluje. Byłam w związku gdzie to ja brałam kredyt na mieszkanie mój facet nie pajal chęcią do pracy, ale zapewniał mnie ze weźmie się w garść dobrze ze ja go nie dopisalam do aktu bo zostałabym z ręką w nocniku a mianowicie przez rok nie podjął nigdzie pracy siedział w domu ja pracowałam na wszystko, głupia ja po tym związku poznałam faceta myślałam że Boga za nogi złapałam, zakochana namacil mi w głowie i wzięłam dla niego 20 tys kredytu żeby rozkręcić jego firmę i wiesz jak wyszłam że sama muszę teraz to spłacać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja też bym kupiła swoje i najwyzej wynajęła. Na miejscu Twojego faceta, tak bez ślubu też bym sama kupiła, zwłaszcza mając spory wkład włany.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ciekaw jestem, jak potoczyła się dalsza historia autorki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pewnie przystala na decyzje fagasa. Sama pewnie miała parę groszy do wkładu własnego i brak zdolności kredytowej, dlatego facet nie chciał sobie uwiazac na sxyi pętli w postaci biedaczki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×