Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Czy są tu osoby, które wychowują dzieci absolutnie same z mężem, bez pomocy babć

Polecane posty

Gość gość

dużo tu ostatnio tematów o babciach co pomagają/nie pomagają, a ja jestem ciekawa ile z was daje radę całkowicie samemu , tylko partnerem? my mama 3-jeczke, rodzice nie żyją/są daleko i robimy wszystko całkiem sami, oboje pracując. jak to jest u was?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
już ci kuźwa babcia potrzebna, a do pieprzenia się nie była ci potrzebna, kolejna malpisko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak, ja . Mamy dwoje dzieci i jak młodsza córka miała 3 lata poszłam na urlop wychowawczy, bo mimo że pracowałam na 1/2 etatu ciężko było pogodzić pracę, choroby dzieci (raz jedno, raz drugie, razem i na zakładkę), dom i częste wyjazdy męża. Teraz mamy luksus. A normalnie to niania, żłobek i przedszkole. Babcie są dwie, obie kilkaset km od nas. Jedna ma inne , "lepsze"wnuki, którymi się zajmuje non stop, druga jest toksyczną alkoholiczką nienawidzącą ludzi więc musimy dawać radę , byleby zdrowie dopisywało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja sie zglaszam. Mamy dwojke 5 i 7 lat. W ostatnie lato byli pierwszy raz na tydzien u babci na wakacjach. Oboje pracujemy. Nie narzekam choc bywalo ciezko jak byli mniejsi a maz duuuzo pracuje i wyjezdza czasami sluzbowo nawet na tydz. Przez pierwszy rok jak wrocilam do pracy mielismy do pomocy opiekunke ktora przychodzila jak dzieci byly chore dluzej niz 3dni, bylam na okresie probnym i nie chcialam przeginac ze zwolnieniami. Babcie bardzo by chcialy pomoc ale mieszkamy daleko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nasze rodziny sa zagranicą. Więc jak sie odwiedzamy to oczywiście dzieci są pochlaniane przez dziadków. Ale na co dzień jestemy ja i maz i 2 dzieci i praca zawodowa. Ulatwia nam dogadanie z 2 sasiadkami ktore maja dzieci w naszym przedszkolu i awaryjnie dobierzemy sobie dzieci a kiedyś może będą u siebie nocować. Na razie była 1 nieudana próba. Jest ciężko ale i nie znsm innej opcji wiec jesteśmy przyzyczajeni!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja mam taką sytuację, mamy jedno dziecko , chciałabym drugie ale boję się , ze nie dam rady. Mąż pracuje, ja zajmuje się domem syn ma 6 lat, typ dziecka które ciągle łapie infekcje. TTydzień w miesiącu siedzimy w domu z jakąś infekcja. Najśmieszniejsze ze babcie i dziadka mamy w tym samym mieście, mieszkają kilometr od nas ale zajmują się wnukami od córek , moja mama też jest dosyć blisko , bo 10 km dalej. Dziadkowie nie mają ochoty spotykać się zz wnukiem , zabierać go na weekend czy posiedziec w razie choroby. Ja już na to nie czekam. Dajemy radę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
My mieszkamy za granica ,nie mamy tu rodziny - dwójka dzieci.Wychowujemy sami z mężem ,dzielimy sie obowiązkami ,opieką i wszystkimi terminami .Oboje pracujemy i ...da sie ,nasze dzieci - nasz obowiązek .Nie mamy żadnej pomocy od rodziny dzieci nie dostają żadnych nawet symbolicznych prezentów od babć i pozostałej rodziny - czasami jest im przykro jak inne dzieci opowiadają o prezentach od babć i cioć na urodziny .Maja tylko nas ,a my tylko dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
My nie korzystamy z pomocy babć, pomimo ze obie sa blisko. Ja jestem z dziecmi w domu, maja 4 latka i roczek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
My też za granicą- 2 dzieci - 7 latka i 2 latek, a ja jestem w trzeciej ciąży. I też zero pomocy. Raz na pół roku łaskawie babcia zaprosi na weekend czy na obiad,ale nie,że dzieci same,tylko oczywiście z nami,więc to żadna pomoc. W Polsce też nie ma szans na wyjście gdzieś samej, tylko z dziećmi. Ale przywykłam,choć bywa ciężko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A gdzie czas dla samej siebie, dla meza ?? Ja mam jedno dziecko i sobie nie wyobrazam tego, zeby nie miec poza macierzynstwem zadnego kompletnie zycia. Podziwiam Was.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Od urodzenia syna sami z mężem. Od 3 roku życia syna sama z synem. W tej chwili dziecko ma 8 lat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moi rodzice też nie żyją a teściowie mieszkają w innym mieście. Mam jedno dziecko, prawie 4 letnie i siedzę z nim w domu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gosc 18:48 ale nie jest absolutnie tak ze tylko macierzynstwo i nic wiecej. I ja i maz mamy tez pasje z ktorych nie rezygnujemy. Maz kocha gory i wspinaczke i kilka razy w roku wyjezdza z kolegami, raz w tygodniu tez kazde z nas ma wieczor dla siebie. Ja jezdze konno i chodze na fitness. A z dziecmi tez mozna fajnie czas spedzic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak, my. Mieszkamy za granica, dziecko ma 4 lata. Jak spotykamy się z babciami i dziadkami, to zainteresowanie trwa 15-20 minut, podczas których jesteśmy tez z nimi. Jeszcze nie mieliśmy wspólnej, wolnej godziny z mężem bez dziecka od jego urodzenia. Ale nie narzekamy, bo i tak jest fajnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak juz wyżej pisałam dwoje dzieci ,mieszkamy za granica bez rodziny .My dopasowaliśmy sobie nasze życie do sytuacji ...poprostu mamy znajomych rownież z dziećmi mniej więcej w naszym wieku ,bo to jest oczywiste ze jak gdzieś idziemy to z dziećmi i jest ok ,dzieci zajmują sie sobą a my mamy czas na pogadanie .Czesto w ten sposób grillujemy wspólnie lub robimy rożne wypaday na 3, 4 auta ..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćmen
Dziecko 6 m-cy, dziadkowie daleko. Na chwilę obecną poustawialiśmy sobie prace tak, że kiedy jedno pracuje, drugie jest przy dziecku. Razem spędzamy co drugą sobotę, poza tym mijamy się (w niedzielę ja pracuję). Wspólny obiad to święto. Dzieciaczek podrósł, więc właśnie rozkminiamy żłobek, albo nianię, każde rozwiązanie ma wady i zalety. Problem w tym, że oboje kończymy pracę wieczorem (usługi), a żłobki zamykają o 17.30 najpóźniej. Więc docelowo jedno z nas musi zmienić pracę, a na początek chyba weźmiemy nianię. Ogółem kaskaderka, ale da się :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćfff
Ja, żadna z babć nie kiwnęła palcem przy mojej dwójce, i nie narzekam tylko że mimo że kompletnie nie pomagają to zawsze mają najwięcej do powiedzenia!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jezu ja mam pięcioro sama z mężem wychowuję i wychowywałam zawsze , były takie momenty , że diabeł by nie wytrzymał szczególnie podczas chorób i szpitala A tak daliśmy radę dziś są już starsze my pracujemy Nikt mi nigdy nie mógł zarzucić że nie dałam rady A dodam że nie było u mnie sytuacji że starsze wychowały młodsze bo dzieci były z małą różnica wieku więc najpierw wszystkie były małe teraz są starsze ;-) a niektórym osobnikom żal doopę ściska :-p A dodam że widocznie jestem nie do z***bania jak to zawsze na kafe słyszę pewnie to geny mojej ukochanej babci która również miała 5 dzieci na przełomie lat 45 -55 i też dała radę :-) sama

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×