Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Chcę się wyżalić, może ktoś mnie zjebie a może ktoś pomoże.

Polecane posty

Gość gość

Nie mam złego życia, ale idealnego też nie. Mam wrażenie że wszystko sprowadza się do jednego - ostatnio jestem leniem. Śmierdzącym ku*wa leniem któremu się nic nie chce. W tygodniu mam czas, mimo wszystko wszystkie obowiązki przekładam na później, sprzątanie to walka z wiatrakami, posprzątam a mój partner za chwilę znowu nie odłoży swoich śrubokrętów i pierdół na swoje miejsce, i tak się robi syf, ja się wkur*wiam, On się wku*wia, awantura i ch*j. Dałam sobie już z tym spokój ale czasami to mi wstyd kogoś zaprosić, uwielbiam porządeczek idealny. Po kilku latach walki z wiatrakami cholernie mi się nie chce. Dzisiaj czwartek, przed Świętami, przydałoby się coś ogarnąć, wiem że muszę, ale leń mnie dopada i nie chce odpuścić. Mój partner to typ narzekacza-domatora, nie lubi wychodzić, za to relaksuje się przy grach komputerowych. Nie lubi mi pomagać, nie gotuje, nie sprząta, pracuje. Zarabia nieźle. Ale co z tego jak wiecznie trzeba w coś pakować hajs. Wiem kur*wa wiem, na tym polega życie. Ale jak od kilku lat słyszę że On chce coś pakować w auto to mnie szlag jasny trafia. Bo my pakujemy tylko w to auto. Ja rozumiem, On zarabia, i teraz jestem wredną suką ale chciałabym żeby odłożył choć troszkę na nasze wakacje, czy na coś nowego... Ja pracuję w weekendy, zarabiam tyle że starcza nam na wyżywienie na cały miesiąc, reszta należy do Niego. Nie mamy ślubu, nie mamy dzieci. O ustalenie daty nie mogę się doprosić. Mam problemy również z zajściem w ciążę. Chciałabym pracować na cały etat ale wtedy to ze sprzątania bym nie wyszła. Z nim się nie da dogadać, bo jak mu wypomnisz że czegoś nie zrobisz to będzie awantura że jest zmęczony i odwróci tak kota ogonem że wyjdzie na to że to ja jestem ta zła. A ze mnie taka cicha myszka jest, że nie idę w zaparte za swoim zdaniem tylko ku*wa słucham tego i czekam aż się uspokoi. Ja to jednak pojebana jestem... Ostatnio zaczęłam mówić co o tym myślę to słucham że a) okres mi się zbliża b) kiedyś miałam lepszy charakter. Gotować też mi się nie chce, bo On już prawie niczego nie chce jeść, 90% dań mu nie pasuje lub nie smakuje, typ wychowany na kostkach rosołowych, że wszystko co doprawiam ja jest dla niego bez smaku. Od lat walczę ze sobą i z nadwagą. Gruba nie jestem, ale przydałoby mi się zgubić troszkę tych kg. Walczę sama, bo choć mój partner szczupły nie jest to nie chce mi pomóc, śmieje się ze mnie że nie potrafię nawet miesiąca wytrwać a sam nawet nie zaczyna choć naprawdę już powinien coś z sobą zrobić. Ja troszeczkę spadłam, jednak On tylko tyje. Tak teraz go o wszystko obwiniam i myślę że to On mi nie pozwala ruszyć z miejsca. Dochodzi do takich absurdów że jak chcę coś więcej posprzątać to On się wkurza bo znowu przekładam, moje mieszkanie to 40% jefo klamotów, 50 % wspólnych rzeczy a 10 to miejsce na moje kosmetyki (jedna szafka w łazience, trochę na wannie i koszyk na pralce). Jedynym sposobem jest chyba rozstanie, ale ja się boję, bo musiałabym wrócić do domu rodzinnego, szukać pracy, nowego mieszkania, boję się że nie dam rady, chciałabym go zmienić, ale jak ku*wa jego mać jak jego się nie da? Zaczynam mieć ogromne wątpliwości, stoję w miejscu i jestem w ogromnej kropce, a ja chcę żyć, być szczupła, zdrowa, uśmiechnięta i szczęśliwa, wziąć wspaniały ślub, kupić dom i mieć dziecko, czy to tak cholera jasna dużo?!?! A teraz możecie mnie jebać, chyba mi to zwisa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Swoją drogą przypomniało mi się jak w Święta Bożonarodzeniowe byłam szczęśliwa, w markecie leciał last christmas, nuciłam i się szczerze uśmiechałam to powiedział że psuje mu święta. No ku*wa...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Robisz błąd bo za bardzo chcesz spełniać jego oczekiwania a nie zaspakajasz swoich potrzeb. Nie ogladaj się na niego, gotuj i odchudzaj się tylko dla siebie. Niech on odżywia się tak jak uważa, nie sprzątaj po nim, jak zostawi bałagan zanieś mu w jego miejsce i rzuć na stos. Niech się włączy w domowe obowiązki, to nic że więcej zarabia, nie jesteś jego służącą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Do czego Ci on jest potrzebny?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To nie z tobą jest problem.Pogon pasożyta Dasz sobie radę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
On Ci sie wydaje jakimś bogiem, czy co? Czemu piszesz o niem z dużej litery "On"? To zwykły palant. Odejdź zanim Ci do reszt wmówi, ze jestes mało warta. Facet powinien wspierać odchoudzania swojej dziewczyny, a nie się nabijać. Nie mówiąc o całej reszcie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale masakra. Szczerze ci współczuje. On nie jest ciebie wart. Zostaw go. Sama sobie poradzisz. Uwierz w siebie. A dziecko z nim to dopiero byłby błąd. Nie na darmo nie możesz z nim zajść bo Bozia wie ze to byłoby na nic. Z tego co opisujesz on to nie facet który kocha a swinia kompletna i nie pasujecie do siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dzięki dziewczyny, dałyście mi sporo do myślenia, to jest tak cholernie trudne żeby odejść, cierpię na nerwicę lękową (przy czym On myśli że to tylko moje wymysły bo nie chce mi się pracować) i boję się odejść, bo zostanę z niczym. Same pewnie wiecie jak łatwe jest doradzanie, a jak ciężko zrobić krok do przodu. Wiele razy słyszałam (przy każdej kłótni słyszę) że poszłabym do normalnej pracy to zrozumiałabym jego zmęczenie. Ale On nie rozumie że ja działam na pełnych obrotach od rana do późnej nocy, czuję jakbym była z dzieckiem, sytuacja dzisiaj, przychodzi z pracy, rozbiera się do spania, rzuca ciuchy na orbitreka, jakby nie mógł ich po prostu złożyć na krześle, już nie mówiąc o schowaniu do szafy. I tak od rana do wieczora, sprzątam, gotuje, piorę, prasuję, układam, robię kanapki do pracy, w weekendy pracuję do 23:00 gdzie moja praca wymaga stania na nogach przez cały czas. Następnego dnia wstaję rano i wciąż ta sama jazda. A ja bym chciałabym jeździć rowerem, cieszyć się życiem, wychodzić do kina, czasami usiąść przy filmie i móc się poprzytulać, w moim związku już jest tak źle że nawet pocałunków nie ma bo mam mokre usta albo głaskania bo tego nie lubi. Mam już tak psychicznie dość że nie mogę powstrzymać łez, a boję się mu to powiedzieć bo będzie awantura, a On nie panuje nad nerwami. Już teraz wiem że to jedyne wyjście, teraz tylko przezwyciężyć strach i samą siebie, proszę, chociaż Wy trzymajcie za mnie wirtualne kciuki :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Trzymam za Ciebie kciuki. Przestań myśleć o nim i o jego oczekiwaniach, zacznij myśleć o sobie i o swoich potrzebach i marzeniach. Zaciśnij zęby, rób swoje. Rzuci ciuchy, niech leżą tam, gdzie je rzucił, Ty idź na rower. Nie smakuje mu to, co ugotujesz - niech sobie zrobi zupkę chińską, skoro są lepsze. Facet ewidentnie nie potrafi Cię docenić, a Ty wychodzisz ze skóry, żeby mu dogodzić. Zacznij tak dla odmiany dogadzać sobie. Powodzenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dzięki, fajna z Ciebie babka. Tak zrobię, chociaż wolałabym jeździć z nim na rowerze, razem gotować, przecież od tego jest partner prawda? Żeby te wszystkie miłe rzeczy robić razem, jeszcze raz dzięki za rady!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×