Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Tak nas ugościli w święta !!!

Polecane posty

Gość gość

Brat mojego męża zaprosił nas do siebie na święta. Ma żone i roczne bliźnięta. Jechaliśmy ponad 400 km z 10 miesięcznym synkiem. Zrobiliśmy sałatkę,upiekliśmy karkówkę i pieczeń,upiekliśmy sernik i makowiec. Nie mamy w zwyczaju jechać do kogoś z pustymi rękami. Kupiliśmy dzieciom po drobiazgu tak na zajączka. Zajechaliśmy w sobotę około 10 rano. On jeszcze spał,ona na wejściu nawet kawy nie zaproponowała już nie mówiąc o czymś do zjedzenia. To po 1. Po 2 oni do jedzenia na święta nie zrobili nic oprócz kilku faszerwoanych jajek i żurku ( na 4 osoby to było mało ). Po 3. Całą niedziele przeleżeli,chcieliśmy zwiedzić miasto bo byliśmy tam pierwszy raz. 4.,zero rozmowy ani zainteresowania nami. Ja widziałam ich po raz pierwszy w życiu,próbowałam nawiązać jakiś kontakt..zero reakcji. Juz zadawałam pytania dotyczące dzieci bo moje dziecko młodsze i chciałam dowiedzieć się paru rzeczy. Ona tak jakby od niechcenia odpowiadała,on tylko kawa i papieros na balkonie i nic. Chyba tylko raz sie do mnie odezwał. Z moim mężem też nie rozmawiali. Drętwa atmosfera..a tak nalegali żebyśmy przyjechali do nich. Porażka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to co maz nie ma kointaktu z bratem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
On nie jest moim pierwszym kanałem, wcześniej zupełnie hobbystycznie publikowałem krótkie angielskojęzyczne skecze, jak także pojawiałem się w let’s playach zagranicznych kolegów. Było to czysto hobbystyczne, i z takim też zamierzeniem powstał kanał który teraz jakimś trafem ogląda ponad 130 tysięcy osób. Zmieniło to trochę sposób w jaki podchodzę do publikowania materiałów (staram się być bardziej systematyczny), ale ważne jest też dla mnie żeby to co wrzucam podobało się także mi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przykra sprawa, szkoda paliwa, czasu i tego, że mogliście spędzić swia inaczej, no milej na pewno

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To nieźle... Ale spoko na pocieszenie pwooem ci ze kiedy moja przyjaciółka jechała z partnerem na proszona kolację czy obiad do swojego brata i jego żony. Zaraz po pracy się zebrali i pojechali ten brat dla jasności ma kasy jak lodu i nawet jak niechcialo im się gotować to mógł zamówić żarcie z najlepszej knajpy a była woda i paluszki i rozmowa o tym co chcieliby zmienić w domu bo ten jej facet zna się na remontach. Po tej wykwintnej kolacji biegiem na kebaba pojechali bo myśleli ze z głodu padną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
My też tak kiedyś zostaliśmy ugoszczeni. Brat mamy koniecznie chciał nas gościć u siebie. Mieszka 450 km od nas. Pojechaliśmy, a tam jeden na drugiego zrzucał zajmowanie się nami, obiadu też nie miał kto zrobić. Czuliśmy się tam jak piąte koło u wozu. Po kątach śmiałam się z tej całej gościny, ale było fajnie, chociaż mojej rodziny czyli męża i dziecka raczej tam nie zabiorę, bo nie chcę się wstydu najeść :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"zajmowanie sie nami" a potem dziwic sie ze ludzie nie chca goscic rodziny, bo przyjada 400 km i od razu trzeba gotowac na 10 palników. Fakt, zle zrobili, ale nie wiem kto jest gorszy, wy ze siedzicie pomimo ze ktos was tak zlał, czy oni za tą goscine? ja bym zamówiła pizze ale inne danie dla siebie i mojej rodziny, a na noc poszłabym do hotelu. Na drugi dzien byłabym w drodze powrotnej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Chyba ta historia autorki jest przesadzona, bo w ogóle nie potrafie sobie wyobrazić sytuacji... to mieli na swieta tylko kilka jajek i odrobine zurku? i cały czas nie rozmawiali z wami? Może cos się tam zdarzyło, jakies spięcie przed swietami, ze się strasznie pokłócili.. i chyba ona sama dziwnie podchodzi do wszystkiego, bo analizuje jak ktoś odpowiada, czy zdawkowo, czy nie, czy jedzenia nie za mało

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
20:57 - masz rację i jej nie masz. Zajmowanie się gośćmi to przede wszystkim poświęcanie im uwagi. Wiadomo, że nie trzymanie ich też na głodniaka. Nikt normalny nie oczekuje żeby nad nim skakać i karmić homarami ;) Rację masz w tym, że trzeba było się stamtad ewakuować. Zrobiłabym jak mówisz. Powiedziałabym, że widzę, że nie jesteśmy mile widziani, nie chcemy przeszkadzać, dziękujemy za gościnę, poradzimy sobie dalej sami i ciao. Nie wyobrażam sobie znosić takie lekceważenie. Po co ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja tam wierzę autorce, mój mąż ma brata i bratową którzy podobnie się zachowują. Hipokryzja wychodzi z nich na każdym kroku, jak tak to zapraszają i pytają czego się u nich nie zjawialiśmy, ale jak przyszło co do czego to potrafiło ich w domu nie być gdy byliśmy umówieni:D 400 km to kawał drogi, jeszcze z małym dzieckiem, nie trzeba od razu kawiorem i truflami witać, ale nie popadajmy w skrajność skoro autorka z mężem mogła coś upiec i przygotować to oni będąc na miejscu mogli zatroszczyć się o śniadanie/obiad dla gości. Obcego by człowiek nakarmił i zaproponował kawę po długiej podróży, a tu mowa i najbliższej rodzinie. Współczuje Ci, sama podobne przeboje musiałam przełknąć nie raz ale całe szczęście to dało nam tylko argument do całkowitego odcięcia się od takich toksycznych osób;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja ostatnio mialam gosci.Meza rodzina rodzice brat z zona i mlodszy brat.Odleglosc ok 100km.Przyjechali doslownie na 4 h. Zrobilam rosol , na 2 ziemniaki z miesiem.Potem kawa i ciasto. A i tak mnie obgadali.Mieso jakies lykowate wyszlo.zapomnialam posolic. A najlpesze bylo to ze dowiedzielismy sie o ich przyjezdzie dzien przed rano.a my w tym czasie robilismy malowanie.W mieszkaniu sajgon jak nic.Wyslalam mezana szybko po zakupy.skladniki na obiad i ciastoz cukierni.Nie chiaalam przerywac moich planow.Posz;ismy spac chybao 4 rano.A o 8 pobudka zeby obiad zrobic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Też mi się wydaje że gospodarze się pokłócili - dlatego była taka atmosfera, on uciekał na balkon, a wasza wizyta była im nie na rękę dlatego was tak chłodno przyjęli (a może uznali że za późno żeby odwoływać). Nie tłumaczy to ich zachowania wobec was, powinni spotkanie odwołać albo postarać się odłożyć prywatne problemy na bok, ale nie ma co aż tak przeżywać tej sprawy i odbierać to jako skierowane przeciw sobie. Za kilka lat będziecie się z tego śmiać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ta, już widzę jak wiozłaś karkówkę i pieczeń 400 km bez straty wartości smakowych...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale masz problem. Ja wiozłam na święta do siostry mięso i ciasta prawie 1000 km! Jpr, co ty madz we łbie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Też mi się wydaje, że tam coś się musiało stać wcześniej. Może ten brat źle traktuje swoją żonę, zaprosił na święta własną rodzinę i nawet palcem nie kiwną, żeby pomoc, może jeszcze po niej jechał, źle traktował, która z was w takiej sytuacji gotowałaby i starała się przyjmować gości męża jak najlepiej? Może jej kasy nie daje i na zakupy nie miała. Jak się przeżywa problemy osobiste, jakieś gehenny, psychiczne nękanie to na prawdę człowiek żyje w jakimś amoku i nie jest w stanie najprostszych rzeczy zaplanować i zrobić. Po tym opisie jedno jest pewne, że na pewno im się dobrze nie układa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak się nie układa to nie zaprasza się gości. Co innego w sytuacji, kiedy pokłócili się niedługo przed, ale nie wydaje mi się, bo nie było wogole przygotowani na przyjęcie zaproszonych gości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U nas w te święta podobna sytuacja. Jechaliśmy z 10 miesięcznym dzieckiem 300 km do brata i bratowej mojego męża. Nalegali na przyjazd. Mają dziecko w podobnym wieku. Ja zrobiłam dwie sałatki,upiekłam mięsko,upiekłam 2 ciasta i zrobiłam farsz do jajek. Zajechaliśmy do nich około 8 w sobote (jechalismy w nocy bo mniejszy ****** nie chcielismy rozbijać dziecku trybu). Po godzinie o herbate się upomniałam tzn. Zapytałam czy mogliby zrobić herbatę. Śniadanie dostalismy dopiero o 11 bo o 10 dopiero poszli po zakupy. Nic na święta wczesniej nie przygotowali.Ze święconką nikt nie kwapił się iść więc powiedziałam zeby ubrali malego i ja pójde z dziecmi. Poszedł ze mną mąż. Oni w tym czasie mieli zrobić coś do jedzenia na święta. Wracamy i co? Zrobili sałatkę i ugotowali jajka. Ona się mnie pyta co jeszcze można zrobić. Powiedziałam o żurku.."a jak sie go robi?" - powiedziałam żeby pokazała co gdzie jest to ja zrobie. Syf wszędzie w koło. Sama ogarniałam ile mogłam. Pogoda nie pozwoliła na spacer więc siedzieliśmy w domu. Oni za bardzo rozmowni nie byli a on to już w ogóle nafochowany. Wychodził co chwile gdzieś,od czasu do czasu sie odezwał,ona tylko jak chciała o coś zapytać ( głównie temat dzieci) albo jak my o cos zapytalismy. Co prawda obiad był normalnie ale dopiero od 18. Żeby nie osiedlowa żabka to padłabym tam z głodu. Nigdy więcej tam nie pojade!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×