Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość annnnnnnnnnnnna

Każdy z was zapewne zna taką osobę

Polecane posty

Gość annnnnnnnnnnnna

Każdy z was zapewne zna taką osobę, której w życiu wszystko się układa. Jest ładniejsza, mądrzejsza i lepsza od innych. Nawet jeżeli spotka ją jakaś przykrość wychodzi jej to na dobre. Oblała maturę?! I co z tego - wyjechała zagranicę i zarobiła na własny biznes. Teraz ma dobrze prosperującą firmę. Została potrącona na pasach?! Obrażenia były niewielkie. Sprawca wypadku w ramach rewanżu zafundował jej miesięczne wakacje na Karaibach. Została jej paskudna blizna po ospie na środku twarzy?! To żadna tragedia, a wręcz atut który wyróżnia ją w świecie modelingu. A może ci ludzie wcale nie są w czepku urodzeni. Może po prostu umieją wykorzystać to co daje im los. W końcu czym Anka różni się ode mnie , od ciebie czy miliona innych ludzi ,których mijamy na co dzień?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Znam, ale uważam że los daje im wszystko bo gdyby byli zdani na siebie to nic by nie zdobyli. Dla mnie to nieudacznicy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość annnnnnnnnnnnna
Obiektywnie patrząc na życie Anki to nie było one usłane różami. Nie była najmądrzejsza. Powiedzmy sobie szczerze biologia, chemia czy fizyka były dla niej równie abstrakcyjne jak różowy jednorożec dla mnie czy dla ciebie. W sporcie też raczej nie osiągała dobrych wyników. W innych dziedzinach była raczej przeciętna. Nie była brzydka, ale gdyby schudła kilka kilogramów wyszło by jej to na korzyść. Mogłaby też częściej używać grzebienia...no dobrze przesadziłam. Miałam być obiektywna, a nie chamska. Anka była dość przeciętna osobą o bardzo dużej wyobraźni i sile perswazji. Dzięki temu potrafiła wyjść z opresji. A w opresji była dość często bo miała talent do pakowania się w kłopoty. Kiedy ja niańczyłam trójkę dzieci i męża z kryzysem wieku średniego ona wyszła za Tomasza. Przystojnego, inteligentnego, kulturalnego, bogatego i po prostu idealnego mężczyznę. Zamieszkała w jego pięknym wielkim domu z jeszcze większym ogrodem i była jego idealną żoną. Tak przynajmniej wszyscy myśleliśmy. Do wczoraj. Ja z moim mężem, a Kaśka ze swoim poszliśmy na kolację do Anki. Było miło. Kiedy już wychodziliśmy Tomasz zagadnął: -Kaśka na co my właściwie ci pożyczyliśmy te 50 tys? -Słucham? - Przepraszam że pytam, ale skoro pożyczyłem ci 50 tys i chciałbym wiedzieć na co... - Kaśka nie słuchaj go! Pożyczyłam Monice pieniądze, bo pilnie potrzebowała. Tomasz coś pomylił! - Monika przecież przeniosła się do Norwegii??- wtrącił się mój mąż - Nie. Była u mnie wczoraj. - Jak mogła u ciebie być? Przecież przeniosła się tam i przez pół roku nie może nawet na jeden dzień przylecieć do Polski?! - Nie będę was zatrzymywał na tym mrozie. Dziękujemy za odwiedziny. - powiedział Tomasz i znacząco spojrzał na Ankę. A teraz Anka śpi w sypialni mojej Karoli, a Karola musi się gnieździć z bliźniakami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość annnnnnnnnnnnna
Zapytasz pewnie po co ja przyjęłaś pod swój dach? Przecież ona ma rodzinę i innych znajomych. Przecież ty nie masz na to warunków. Przecież to w ogóle nie twój problem. Pewnie masz rację. Można na to tak spojrzeć. Jednak jak mogłam ją wyrzucić. Czy Anka jest egoistyczna? Tak jest. Nie przyszła na chrzciny mojej córki, bo zamiast niej wzięłam na chrzestnych mojego brata i szwagierkę. Czy Anka jest nieuczciwa? Cóż ... wzięła z konta męża 50 tys. i kłamała że pożyczyła koleżance...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość annnnnnnnnnnnna
Cała Anka! Swoje problemy przesypia. Gdyby nie to że dość głośno chrapie pomyślałabym że umarła. Śpi już od kilkunastu godzin. Jednak u niej to normalne. Kiedyś dzieliłyśmy pokój... i z tamtego okresu zapamiętałam to jej słynne przesypianie problemów. Kiedy już wstanie będzie miała opracowany plan działania. Zwarta i gotowa do akcji. A póki co nie ma jej co przerywać, aczkolwiek byłabym wdzięczna gdyby trochę pomogła mi z dziećmi. Rozmawiałam z Kaśką i pocztą pantoflową dowiedziałam się że Anka pożyczyła te pieniądze swojemu byłemu i dlatego Tomasz kazał się jej wynosić z domu tak jak stała. Nie pozwolił jej wziąć nawet ubrań czy biżuterii. Stanowczo też zaprzecza żeby mogli się pogodzić. Qrcze nie sądziłam że ich małżeństwo jest takie nietrwałe. Tomasz był tak w nią zapatrzony. Zresztą obydwoje byli w sobie zakochani. Ba! Nie łączyła ich tylko miłość i sex, ale naprawdę się lubili. Może nie jesteś w stanie zrozumieć o czym mówią, a może jesteś. Bo może też masz siostrę czy brata, którego kochasz, ale nie lubisz. Chyba w każdej rodzinie jest ktoś taki kogo się kocha , ale jego charakter jest nie do zaakceptowania. Po prostu nie da się go polubić. To tak jak z dziećmi - wszystkie kocha się tak samo, ale nie wszystkie się lubi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość annnnnnnnnnnnna
Kiedy miałyśmy po dwadzieścia lat i mieszkałyśmy w stolicy Anka poznała Piotrka. To były czasy gdzie wieczorem szło się do Dekady, Parku czy innego klubu , a rano biegało po Polach Mokotowskich. W środku dnia wpadałyśmy na siłownie - które miałyśmy niemal za darmo dzięki kartą z pracy. Zarabiałyśmy grosze i pracowałyśmy weekendami , ale miałyśmy wejściówki na baseny i siłownie no i zniżki w naszej galerii handlowej. Anka obsługiwała Piotrka na kasie. On bardzo nieudolnie próbował ją poderwać. Zaproponował jej darmową naukę jazdy na nartach na Górce Szczęśliwickiej. Ona odpowiedziała że nie ma dzieci. A on że jak będzie miała to może przyjść. Potem często na siebie wpadali w przeróżnych miejscach. Potem razem już zwiedzali kolejne muzea w stolicy. Od Wilanowa po Cytadelę:P. Potem za sobą zamieszkali, a następnie kupili wspólne mieszkanie. On przynosił jej domowe obiadki do pracy, a ona szykowała mu stylowe zestawienia ubrań. Aż pewnego dnia bez awantur czy żali każde poszło w swoją stronę. W sumie Anka nigdy nam nie powiedziała dlaczego się rozstali. Miałyśmy jakieś przypuszczenia z Kaśką, ale to tylko przypuszczenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość annnnnnnnnnnnna
Przepraszam. Jestem taka chaotyczna. Tomasz - Anna - Piotr. Skacze z kwiatka na kwiatek i pewnie w ogóle mnie nie rozumiecie. Anna i Piotr byli parą przez kilka lat, ale ich związek się skończył. Cała sprawa była tajemnicza. ani jedno, ani drugiego niczego nie chciało zdradzić. W każdym bądź razie Anka związała się z Tomaszem. A Piotr zniknął. O ile wcześniej był wszędzie, to nagle nie było go nigdzie. Nawet się zastanawiałyśmy z Kaśką czy nie siedzi w więzieniu. W końcu własne mieszkanie, co roku nowy samochód i zagraniczne wakacje...nie każdy dwudziestoparolatek może sobie na to pozwolić. Jednak było to fałszywe podejrzenie. Przekonałyśmy się o tym oglądając program o wystroju wnętrz z Piotrem i jego nową rodziną w roli głównej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość annnnnnnnnnnnna
Przypomniałam sobie skąd znam żonę Piotra. Że też wcześniej o tym nie pomyślałam. Przecież zwykli szarzy ludzie nie dostają się do takich programów. I teraz chyba już wiem dlaczego jej książka wydawała mi się taka znajoma. Q! Przecież główni bohaterowie to Piotr i Anna przedstawieni bardziej... ja, Kaśka, Monika i wszyscy nasi znajomi z tamtych czasów jesteśmy tymi ludźmi. To są nasze przygody, przeżycia, przemyślenia i nasza prywatność. Och Anka! Jak tylko się obudzisz to musimy poważnie porozmawiać. Jak mogłaś w takie rzeczy wtajemniczać Piotra? Jak on mógł to opowiedzieć swojej żonie? I jakim prawem ta @ ukradła nasze życie! Czy pisarstwo na tym polega - gdzie kreatywność?! A co jeśli moi rodzice to przeczytają, albo dzieci?! Jak mam stanowić autorytet dla Karoliny jeżeli przedstawiono mnie w tak niekorzystnym świetle? Cóż jeżeli nakręcą film to mam nadziej że zagra mnie Isla Fisher, a nie Lena Dunham, albo przynajmniej któraś z sióstr Chapko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość annnnnnnnnnnnna
Z Anką znamy się od dziecka. Mieszkałyśmy w jednym bloku, na jednym piętrze, a nasze pokoje dzieliła tylko gruba ściana. W czasach kiedy jeszcze nie było komórek, a rozmowy telefoniczne były bardzo drogie komunikowałyśmy się stukami w ścianę. Często też u siebie przesiadywałyśmy, albo nocowałyśmy. Ja wolałam być u niej, a ona u mnie. Chodziłyśmy do jednej szkoły, do jednej klasy i siedziałyśmy w jednej ławce...przynajmniej dopóki nasza wychowawczyni nas nie rozsadziła. Wciąż chodziłyśmy do jednej klasy i jednej szkoły,ale nasza przyjaźń zaczęła się zmieniać. Nie zawsze razem wracałyśmy do domu. Zaczęłyśmy się kolegować z innymi ludźmi i nawet po szkole rzadziej się spotykałyśmy. Potem każda z nas poszła do innego liceum i nie utrzymywałyśmy kontaktów. W tym czasie Anki ojciec już nie zbierał truskawek w Niemczech tylko prowadził z żona stoisko z ubraniami na targu. Jej mama zaś jako kobieta pracująca przestała się kolegować z moją mamą, która "tylko" wychowywała dzieci. Anka i jej starszy brat -który jeszcze kilka lat wcześniej nas prześladował, a samej Ance wybił mleczne jedynki, bo nie chciałyśmy z nim grać w krawężniki - przewodzili "coolowej" grupie dzieciaków. Ja i moje siostry byłyśmy dla nich tylko kujonami spod dwójki. I jak to w tym przewrotnym świecie bywa wylądowałyśmy w jednym pokoju w akademiku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No ja tam mam i co..? Wszystko co chcę i o czym marze dostaje i mam,wiesz od czego to zależy? Jestem bardzo dobrym człowiekiem, podejrzewam że w poprzednim życiu też byłam, dlatego manna z nieba mi leci,i mam to o czym inni marzą A nie wiadomo czy kiedykolwiek będą mieć. Karma.Bądź dobry,pomaga i wspieraj a przyszłe życie będzie jeszcze lepsze, proste.Wiem to z wielu powodów, ale przytaczac ich nie będę bo tu dużo ludzi ograniczonych z tego co widzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość annnnnnnnnnnnna
Kaśkę poznałam w liceum. Nie kolegowałyśmy się, ale czasem rozmawiałyśmy, bo dzieliła ławkę z moją ówczesną przyjaciółką.Była ode mnie rok starsza, ale przez kłótnie z germanistką musiała powtarzać pierwszą klasę i tak wylądowała w mojej klasie. Była ładna, ale miała dziwny sposób ubierana i włosy ścięte na krótko. Faceci nie zwracali na nią uwagę. Zresztą nigdy nie ukrywała że zamierza bogato wyjść za maż więc rówieśnicy jej nie obchodzą. Tak...była trochę ekscentryczna. I maksymalnie zakręcona, jakby tylko je ciało było z nami, a dusza zupełnie gdzie indziej. I zupełnie nie koleżeńska. Nigdy nie dzieliła się z nikim kanapki, ani nie chciała pożyczać swoich rzeczy. W przeciwieństwie do pozostałych dziewczyn z mojej klasy nie oczerniała, ani nawet nie obgadywała wszystkich dookoła. Chyba właśnie dlatego ją lubiłam. Jednak naprawdę mnie zaskoczyła swoim zachowaniem kiedy zawaliłam pierwszy semestr na studiach. Wszyscy inni (nawet moje siostry) zachowywali się tak jakbym na to zasłużyła. A ja po prostu nie mogłam iść na te egzaminy. Wiedziałam że nie pasuje do tych wszystkich kujonów studiujących trzy kierunki na raz. Kaśka wyciągnęła do mnie pomocną dłoń. Pomogła mi znaleźć pracę i pozwoliła mi mieszkać u siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość annnnnnnnnnnnna
Tata Moniki i moja mama byli kuzynami. Przez jakiś czas (czego nie pamiętam, bo byłam malutka) mieszkałyśmy razem u mojej prababci. Nasi rodzice czekali wtedy na własne mieszkania. Tata Moniki był strażakiem, a w wolnym czasie pomagał w budowie kościoła na naszym osiedlu. Pewnego wieczora gdy wracał do domu na skróty ( w miejscu gdzie kilka lat z pieniędzy unijnych zrobili piękny park) zaczepili go jacyś chuliganie. Chcieli drobne na browar. On nie miał. Zabili. Zasztyletowali i porzucili jak śmiecia. Konał kilka metrów od swoich dzieci i żony. Przez lata była to w mojej rodzinie i sąsiedztwie tajemnica poliszynela. Monika zawsze powtarzała że gdy by jej tata żył to żyłoby się jej o wiele lepiej. Miała by lepsze ubrania i zabawki i wszędzie by jeździli. Kiedyś jako nastolatka podsłuchałam jak moja ciotka i rodzice rozmawiali o tym że wujek miał problemy z alkoholem i że znał się ze swoimi oprawcami. Ciotka mówiła że to dlatego się stamtąd wyprowadziła, że bała się że zrobią też krzywdę jej i dzieciom. Macoch - jak go lubiła nazywać- Moniki też był strażakiem i moim ulubionym wujkiem. Zabierał nas ( tzn swojego syna, mnie,moje siostry i czasem Monikę) na basen, zalew albo wycieczki do lasu. Jednak jego stosunki z Moniką i Marcinem nie były dobre. Zepsuły się jeszcze bardziej kiedy przyłapał ich na rozkręcani kradzionego motoru w piwnicy - Marcina sprał, a Monikę wysłał do szkoły prowadzonej przez zakonnice. Marcin często od niego obrywał więc nikt nie był zdziwiony że przeprowadził się do prababci. Monika była bardzo ładna od dziecka. Po matce odziedziczyła duże niebieskie oczy i ładny kształt nosa, twarzy...a po ojcu kruczoczarne włosy i rzęsy. W wieku 14 lat miała większe piersi niż ja obecnie, a zawsze była szczupła. W Wigilie oświadczyła że Macoch ją molestował w dzieciństwie i wyjechała do Norwegii. Nie wiem co o tym myśleć. Dla mnie i dla moich sióstr zawsze był miły, ale nigdy nie dotykał nas w zły sposób. Patrzył na nas kiedy się przebierałyśmy, ale ja też patrzę na moje dzieci jak przebierają się. Iśka i Bolek najchętniej zakładali by ubrania na mokre stroje kąpielowe, nogi wkładali w rękawy bluzek, a ręce w nogawki spodni. Za to Lola potrafi wyciągnąć jakiś za mały ciuch i ubrać się zbyt wyzywająco na swój wiek. Już nie raz musiałam się w jej szkole tłumaczyć dlaczego spódnica była przed kolano, spodnie miały tak niski stan etc. Na początku byłam nawet zła na Monikę że to powiedziała. Uważałam że kłamie, albo sama go prowokowała. Gdy pomyślę o tym dzisiaj to różne wydarzenia sprzed lat nabierają zupełnie innego znaczenia w tym świetle. Kiedyś Monika stała w moim pokoju i patrząc przez okno w dal powtórzyła kilka razy : gdyby mój tatuś żył to by było zupełnie inaczej, moje życie byłoby o wiele lepsze, a matka nie musiałaby być z macochem... Innym razem w ostatniej chwili oznajmiła że ma okres i nie może z nami iść na basen, ale " wy możecie iść bo nie przysparzacie macochowi tyle problemu co ja". Tylko że dlaczego powiedziała to dopiero teraz? Mieszkałyśmy razem przez dwa lata w akademiku. Wujostwo rozwiodło się pięć lat temu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja znam taką osobę. To Ximena Navarrete - Miss Universe 2010. Niedawno temu wyszła za mąż z wielkiej miłości. Oboje są w sobie bardzo zakochani o czym mówili i to widać, patrząc na ich zdjęcie. Jej mąż oprócz tego, że ją kocha, jest jeszcze przystojny i bardzo bogaty (z tego, co wiem, pełni on w Meksyku drugą rolę po prezydencie). Ximenę kocha cały świat. Jest prześliczna, inteligentna, sławna, ma dobre relacje z rodziną (zarówno swoją, jak i swojego męża) i przyjaciół. Teraz spędza miesiąc miodowy zes woim mężem Juanem Carlosem Valladaresem. Obecnie są w Bali, a wcześniej zwiedzili Australię i Nową Zelandię. Oprócz tego planują pojechać jeszcze do kilku innych krajów (w tym w Europie). Ta Ximena to ma wielkie szczęście. U niej nie ma drugiej strony medalu. Jest tylko jedna - ta dobra. Żyje jej się jak w bajce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość annnnnnnnnnnnna
Kościół zaleca poświęcić niedzielę na odpoczynek i modlitwę. Bardzo bym chciała przestrzegać tych zaleceń. Naprawdę. Chciałabym wstać rano, ubrać się, umalować i iść z dziećmi i mężem do kościoła. Wolnym krokiem, bez pośpiechu. Po mszy iść do cukierni na małe co nieco, które zjedlibyśmy w parku. Naprawdę chciałabym tak spędzić tą niedzielę. Niestety nie było takiej możliwości. Mój mąż musiał rano jechać do biura. Dzieci były kapryśne i zjedzenie śniadania zajęło im trzy godziny. Potem przyszedł Tomasz. Jak zwykle kulturalny, ale odmieniony. Bez swojego błysku w oczach i dyskretnego uśmiechu...sprawiał wrażenie złodzieja, który w niedziele postanowił ogołocić mój dom ze wszystkich kosztowności. W ogóle nie zwracał uwagi na bliźniaki mimo że zazwyczaj świetnie się razem bawili. Wszedł. Zostawił dwie duże walizki. Pożegnał się i wyszedł. Poczułam się winna. Winna mimo że nic nie zrobiłam. Tak znam dużej Ankę i zapewne gdyby w środku nocy zadzwoniła że kogoś zabiła, pojechałabym do niej z łopatą. Jednak nie zrobiłam nic za co Tomasz mógłby mnie obwiniać. Przyjęłam ja pod swój dach, ale nie jemu na złość. Ma u mnie duży minus. Zresztą Anka też. Pojawiła się u mnie w domu, zajęła łóżko mojej córki i nie tylko nie pomaga mi w moich codziennych obowiązkach, ale przysparza wiele dodatkowych. Właściwie nadal mi nie wyjaśniła co się stało. Wiem że pożyczyła pieniądze matce Piotrka, ale nie wiem na co i dlaczego. Pozostaje jeszcze kwestia książki żony Piotra. Tej przeklętej książki. Anka tego nie rozumie,bo ona od początku miała świetne relacje zarówno z matką Piotra, jak i Tomasza. Moje relacje z teściową pozastawiały wiele do życzenia. Cokolwiek bym nie zrobiło było to przez nią źle odbierane. Jakby szóstym zmysłem wyczuwała, że ją okłamujemy. Gdyby nie to że bliźniaków nie toleruje w równym stopniu jak Karoliny podejrzewałabym że mój mąż jednak się wygadał. Zabawne że kobieta tak szaleńczo zakochana w swoim synu może nienawidzić swoich własnych wnucząt.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość annnnnnnnnnnnna
Może jednak przesadzam? Bo czy ona naprawdę go kocha, czy po prostu uwielbia kontrolować. Dziwię się że on ją kocha, bo z jego opowieści wcale nie była idealna. Do dziś dzwoni do niego kilka razy w tygodniu. Gdy był młodszy kontrolowała dosłownie każdy aspekt jego życia. Wybierała mu nie tylko ubrania, przyjaciół czy dziewczyny, ale nawet hobby. Jako małe dziecko miał w szkole napisać wypracowanie o co by poprosił złotą rybkę. Napisał że chciałby: 1)mieć zdrowe stopy, żeby mama nie kazała mu chodzić w brzydkich butach; 2)mieć mniej odstające uszy, żeby mama nie zapuszczała mu dziewczyńskich włosów; 3)mieć lepsze oceny, żeby mama mu nie zabraniała bawić się z innymi dziećmi. Skandal! Sama jako matka chce dla moich dzieci jak najlepiej i stawiam im duże wymagania i wyraźne granice, ale pozwalam im być dziećmi. Dzieci powinny być szczęśliwe. A jakie dziecko może być szczęśliwe myśląc że unieszczęśliwia swoją ukochaną mamusię? To cud że mój mąż wyrósł na normalnego człowieka. Choć ostatnio życie z nim jest ciężkie. Zwalam to na stres w pracy albo kryzys wieku średniego. Na szczęście jedno i drugie mija.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość annnnnnnnnnnnna
Jak dobrze być znowu w pracy! Przynajmniej mogę trochę odpocząć. Co prawda moi koledzy i koleżanki śmieją się że skoro biorę pięćset plus to powinnam leżeć do góry brzuchem, a nie siedzieć w pracy. Ja jednak lubię moją pracą. Po za tym pięćset plus nawet nie pokrywa wydatków na opiekunkę. Nie oszukujmy się dziś nikt nie przyjdzie do trójki dzieci za mniej niż dwa tysiące. Przynajmniej nie w moich okolicach. O rzuceniu pracy nie ma mowy! Szumny program może skończyć się za miesiąc, rok, albo nawet jutro. I co wtedy? Może nie jest to duża kwota, ale ułatwia życie. A praca...jest niezbędną do życia. I nie chodzi tylko o pieniądze. Chodzi o to żeby wyjść z domu. Spotkać się z innymi ludźmi. Realizować się. Może niektórym ludziom wystarczy łóżko i telewizor do życia. Mi nie. Wolę żyć własnym życiem niż życiem serialowych bohaterów. Nie krytykuje ludzi,którzy całkowicie poświecili się wychowaniu dzieci. Jestem wdzięczna mojej mamie że nie musiałam biegać z kluczem na szyi, a ciepły obiad jadłam w domu. Jednak za jaką cenę? Dziś w wieku przedemerytalnym moja matka zamiast korzystać z życia musi pracować. Jako młoda osoba miała perspektywy pracując na kolei, a teraz po tylu latach poświęcania się dla rodziny, sprząta biura za najniższą krajową. Żadna praca nie hańbi powiesz. Tylko czy nie czułbyś się zbrukany myjąc po sto kubków dziennie po osobach - powiedzmy sobie szczerze młodszych i głupszych?Co byś sobie myślał czyszcząc sedesy zapchane podpaskami i całymi rolkami papieru czy połamanymi deskami? Skoro ja jestem przyczyna takiego stanu rzeczy to może ja powinnam ponieść finansowe konsekwencje. Zamiast zabrać dzieci na wakacje czy kupić im nowe ubrania ( z których wyrastają w zawrotnym tempie) powinnam przesłać mojej mamie swoja pensję. Może moje siostry powinny zrobić to samo? Tylko czy powinnyśmy wysyłać tyle samo? Ilona dużo więcej zarabia i nie ma dzieci, ale mama pracowała gdy była z nią w ciąży i przez pierwsze lata jej życia. Z kolej Marta była bardzo chorowitym dzieckiem to przez nią mama całkowicie zrezygnowała z pracy,ale ona pracuje na supermarketowych kasach ma męża pijaka i dwójkę dzieci. I czy to naprawdę my jesteśmy przyczyną takiego stanu rzeczy? Gdy mama kończyła liceum pracować musiał każdy czy chciał czy nie. Poszła więc na kolej gdzie pracowało dużo osób z jej okolicy. Na początku było ciekawie. Potem zamieniały się zmianami z matką Moniki (której jeszcze na świecie nie było,bo jest ode mnie młodsza) tak aby zawsze ktoś mógł się opiekować Iloną, a w kolejnych latach również innymi dziećmi. Potem Monika i jej rodzina się przeprowadzili do własnego mieszkania.Potem i my się przeprowadziliśmy no i urodziła się Marta, a moja mama została w domu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Owszem. Miałam taką koleżankę, w szkole była hmm matolem, nie uczyła się wogole, leciała na sciagach i miała najwyższą średnią. Na maturach dostała najlatwiejsze tematy i zdała najlepiej... przykre, bo ja się uczyłam dużo, ręki do ściągania nie miałam, a na maturach najgorsze tematy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość 2017.04.19 Znam, ale uważam że los daje im wszystko bo gdyby byli zdani na siebie to nic by nie zdobyli. Dla mnie to nieudacznicy------to jest najzalosniejsze i najbardziej zawistne zdanie, jakie ostatnio przeczytalam :( musisz byc niezwykle smutna osoba, jesli w taki sposob pocieszasz sie, tym, ze komus jak tobie sie wydaje, 'sle los' a nie wiesz ile pracy w to wlozyli.... nawiazujac do przykladu autorki: 'nie zdala matury, ale wyjechala za granice i zalozyla swoj biznes' wedlug ciebie zeslal jej to los, pewnie, wyjechala za granice, postawila tylko noge w UK, albo Niemczech i jeeee/b manna z nieba, pieniadze po setkach dolcow lezace na ulicy, wrocila, zalozyla jedyny w soim rodzaju biznes bez przepychania sie lokciami i walki o swoje po prostu zaczela zarabiac po 50k miesiecznie. nastepny przyklad: bruzda po ospie, ktora spedzala jej sen z powiek w wieku nastoletnim, przez ktora siebie nienawidzila i pewnie nieraz chciala umrzec, zamiast sie poddac jak slaby czlowiek wziela i zorbila z tego atut, nikt nigdy nie pozna ile ja to kosztowalo a w takim przypadku, jelsi odnosi jakiekolwiek sukcesy zwiazane z ta bruzda bo bez niej bylaby po prostu kolejna ladna twarza w modelingu, to nawet nie moze jej usunac jak ma juz kase tylko jest skazana na nia poki w modelingu z racji wieku nie pojdzie w odstawke... ale po co sie zastanowic ile ktos musial przejsc by miec to co ma, przeciez to zeslal ot tak sobie 'los' cokolwiek to jest ten los, wazne ze to nieudacznicy, zawistna mala gnido, nie? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja pier/dole owieczka wrocila na forum :O znowu lekarze w psychiatryku uznali cie za zdrowa na tyle by ograniczyc leki? cyz sama znowu przestalas je brac? :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Może warto w tej kwestii popytać znajomych? To może być naprawdę bardzo dobre źródło wiedzy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość annnnnnnnnnnnna
I tyle w kwestii pracy! Bliźniaki się rozchorowały więc musiałam wyjść wcześniej i zabrać je do lekarza. Potem wizyta w aptece, a teraz czytanie bajek. Iśka zazwyczaj dobrze znosi chorobę. Co prawda nie chce leżeć w łózko woli się bawić, ale jest spokojna. Zupełnie inaczej niż Bolek. Bolek kiedy jest chory wymaga dwudziestoczterogodzinnej opieki. Nie można go zostawić nawet na chwilkę. Jest markotny i niespokojny. Czytanie bajek go uspokaja, ale budzi się gdy tylko zostanie sam. Temperatura wzrasta mu gwałtownie. Czasem syropki i czopki przeciwgorączkowe czy chłodne okłady nie wystarczają. Niezbędna jest wizyta lekarza, każda z nich to minus osiemdziesiąt złotych na moim koncie. Nie jestem materialistką, ale nie wyobrażam sobie wychowywania dzieci tylko z zasiłków. jasne że na niektórych rzeczach można zaoszczędzić. Ubrania i zabawki można kupić w sekendhendzie albo wziąć od rodziny czy znajomych. Jest wiele darmowych atrakcji dla dzieci - jak sobotni teatrzyk w Domu Kultury czy popołudniowe zabawy w Bibliotece Miejskiej. Jednak choroba burzy cały system oszczędności. Anka w końcu zdecydowała się ze mną porozmawiać. Cóż inaczej bym ją dziś po prostu wywaliła żeby Lola mogła wrócić do swojego pokoju co by zmniejszyć ryzyko zarażenia do bliźniaków. Od dwójki chorych dzieci w domu gorsze może być tylko troje chorych dzieci w domu. Wracając do tematu. Anka nie może wrócić do Tomasza, bo on nie chce mieć z nią nic wspólnego. Nie pożyczyła matce Piotra pieniędzy tylko oddała jej dawny dług. Jednak nie to rozjuszyło Tomasza. Anka przyznała się że rozstała się z Piotrem po dziesięciu latach, bo nie mogli mieć dzieci. Piotr ma dziecko ze swoją nową żoną. Anka jednak zapomniała wspomnieć Tomaszowi że nie będą mogli nigdy mieć swojego dziecka. Mało tego przyspieszyła jego oświadczyny kłamstwem że jest w ciąży.... I tu czuję się trochę wykorzystana bo będąc już w bardzo zaawansowanej ciąży z bliźniakami nasikałam dla niej na test ciążowy, ale nie wiedziałam że zamierza go wykorzystać w tak niecnych celach. Jaka ja jestem naiwna!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość annnnnnnnnnnnna
Dziś od rana, we wszystkich wiadomościach mówią tylko o młodych rodzicach, którzy zakatowali swoje dwumiesięczne dziecko. Na portalach społecznościowych huczy! Ludzie znaleźli profile tej dwójki (i ich rodzin) więc mogą dawać upust swoim emocjom. Niewybredne, wulgarne, a wręcz brutalne komentarze mnożą się z minuty na minutę. Szkoda że przez ostatnie dwa miesiące nikt nie zauważył że to dziecko wygląda jak niedożywione...chude rączki na setkach zdjęć w nikim nie wzbudziły podejrzeń. Siniaki były ignorowane podczas wielu rodzinno-przyjacielskich imprez. Tylko czy złośliwe komentarze i wzajemne obwinianie się w czymkolwiek pomogą? Czy raczej nie trzeba było się skupić na edukacji młodzieży czym jest rodzicielstwo...zamiast uczyć się o antykoncepcji czy czynnikach zwiększających szansę zajścia w ciążę szkoła uczy dzieci o pantofelku czy bliźniakach wychowanych przez wilczycę. Kościół uczy wmawia nam że dziecko przynosi anioł, a prezenty trzej królowie. Rzeczywistość jest zupełnie inna. Zazwyczaj ciążą kończy się seks, który miał przynieść tylko przyjemność, ale bez konsekwencji. Zaś pary, które starają się o dziecko nie raz niemal stają na rzęsach by osiągnąć wymarzony cel. I tu wracamy do Piotra. Co za burak! Uważał że najlepszą metodą antykoncepcyjną jest kończenie na zewnątrz. Pewnego razu nie zdążył wyciągnąć swoich rodowych klejnotów z jaskini przed wybuchem wulkanu. Zmusił wtedy Ankę, żeby poszła do ginekologa po receptę na awaryjną antykoncepcję. I pomyśleć że ten sam facet rzucił ją kiedy nie mogła zajść w ciążę. Mało tego zdradzał ją jeszcze kiedy razem mieszkali, albo jego dziecko jest najmłodszym wcześniakiem!? A co do moich dzieciaczków. Niestety nie obeszło się bez antybiotyku. Mam nadzieje że na długi weekend wyzdrowieją bo już kupiliśmy bilety do parku rozrywki. Lola jest zachwycona. Pochwaliła się już wszystkim koleżankom i Brajanowi - jedynemu chłopakowi z klasy z którym rozmawia. Byłaby bardzo zawiedziona jeżeli zostaniemy w domu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość annnnnnnnnnnnna
Anka wreszcie zwolniła pokój Loli. Dziś rano po prostu wstała, zjadła śniadanie, umalowała się, ubrała i pożegnała. Cała ona! Przez kilka dni sprawia wrażenie jakby spadły na nią wszystkie nieszczęścia tego świata, aż do chwili w której postanowiła być najszczęśliwszą osobą na świecie. Właściwie to jest w równie złej sytuacji jak w dniu w którym wpadła do mnie zapłakana. Powiedziałabym że nawet gorszej - Tomasz zaczął załatwiać rozwód. Zamierza nawet unieważnić ich ślub cywilny. Co jest bardzo prawdopodobne biorąc pod uwagę okoliczności. Anka jednak sprawia wrażenie jakby tego nie zauważała. Dziś rano oglądała kilka mieszkań na wynajem i nawet zdecydowała się na jedno z nich. Ugłaskała swoją szefową po kilku dniach nieobecności. na wieczór umówiła się z naszym starym znajomym, który od kilku lat jest wdowcem ( to bardzo smutna historia, której nie da się streścić w kilku słowach więc póki co nie będę rozwijać tematu). Moje dzieciaki już czują się lepiej, ale dziś też odpuściłam sobie pracę. Skoro muszę jednak iść do niej drugiego maja, to poświecę im przynajmniej końcówkę kwietnia. Co do urodziny Loli ... to sprawa się skomplikowała. Jako że postanowiliśmy zostać w domu i urządzić przyjęcie w domu, musieliśmy zaprosić dzieciaki z jej klasy. I tu zaczynają się schody. Werka z jej klasy jest uczulona na większość produktów spożywczych i nie tylko. Kiedy jest pod moja opieką boję się jej podawać nawet wody mineralnej w obawie przed zakrztuszeniem albo nagłym wstrząsem anafilaktycznym na skutek reakcji alergicznej na plastikową butelkę! Na szczęście jej mama znając moje obawy zgodziła się przyjść i pilnować swojej latorośli. Przyniesie też swoje sprawdzone smakołyki. Większym problemem jest mama Dżesiki. Ta kobieta dała mi listę słodyczy konkretnych firm, które mam kupić jej córce. Robi tak zawsze. Wymusza na szkole i rodzicach innych dzieci zakup drogich produktów dla jej dziecka tłumacząc się jej alergią. Nie raz widziałam że sama dawała jej zwykłe produkty sklepowe nie zwracając uwagę na zwartość orzechów, glutenu,laktozy czy innych alergenów. Jednak innym tłumaczy że jej dziecko ma ADHD/Aspargera/inną chorobę, która właśnie wpadła jej do głowy i dlatego niezbędne jest przestrzeganie przez Dżesiczkę tej okrutnie restrykcyjnej diety. Najchętniej w ogóle nie zapraszałabym tej małej. Ja stracę mnóstwo czasu na bieganie po sklepach ze zdrową żywnością. I jeszcze więcej kasy. A moja córka dostanie od niej szyszkę szczęścia albo kasztana rozumu - w zależności co znajdzie w parku osiedlowym. Nie, nie jestem materiałem. Jednak strasznie irytują mnie tak roszczeniowi ludzie, którzy żerują na innych, nic nie dając w zamian. Kiedyś było mi szkoda tej dziewczynki. W końcu to nie jej wina że ma tak okropną matkę. Jednak to dziecko też jest koszmarne, a inne dzieci bawią się z nią tylko z obawy przed obniżonym stopniem z zachowania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość też bartek
Tak każdy z nas zna Cię Bartek . Masz fantazje chłopaku... wymyślasz historie z du/py wzięte jak w realu, tak w necie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ach te Bartki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość annnnnnnnnnnnna
Jestem naprawdę pod wrażeniem. Moje przypuszczenia się sprawdziły. Dżesika była okropna i tym razem podarowała mojej córce kamyk bogactwa. Lola nie tylko była dla niej miła, ale w bardzo kulturalny sposób powiedziała jej że ona dostała tak dużo prezentów że nie czułaby się dobrze zabierając Dżesice kamyk bogactwa więc nie może od niej przyjąć tego prezentu. Mało tego czuje się zoobowiązana odwdzięczyć się nie tylko za wspaniałą zabawę urodzinową, ale też wieloletnie koleżeństwo, dlatego chce jej podarować listek rozsądku. Wiem, wiem. Nie powinnam pochwalać takiego zachowania. Sarkazm i przebiegłość tonie są dobre cechy. Jednak tej małej i jej matce się należało! Po za tym nie może nawet się poskarżyć nauczycielce, bo moja córka nie zrobiła nic złego. Przynajmniej nic za co mogłaby stracić 10 punktów ze sprawowania - jak wtedy gdy nie chciała pożyczyć zeszytu koledze, który wielokrotnie gubił cudze zeszyty i ćwiczeniówki. Nie wiem czy to dzisiejsi rodzice są tacy okropni czy dzieci. Kiedy byłam w wieku Loli, razem z Anką pojechałyśmy do Warszawy na zakupy. Poszłyśmy wtedy na wagary. Kupiłyśmy bilety. Wsiadłyśmy do pociągu i pojechałyśmy do samego dworca Centralnego. Pokręciłyśmy się trochę po tunelach, a następnie poszłyśmy na piechotę na stadion ( nie chciałyśmy żeby nam zabrakło pieniędzy na zakupy). Oczywiście okazało się że to dużo dalej niż mogłoby się wydawać oglądając Warszawę w telewizji czy słuchając naszej polonistki,która wielokrotnie opowiadała o swoich studiach w stolicy. Najważniejsze że trafiłyśmy. Kupiłyśmy sobie podrobione adidasy od czarnoskórego sprzedawcy. Wtedy jeszcze nie wiedziałam że to zwykłe tanie podróbki (jakie mogłyśmy kupić u stojących obok Azjatów) z doszytymi metkami. Na zwiedzanie oczywiście nie miałyśmy czasu. Na szczęście jakaś starsza uprzejma kobieta powiedziała nam że tuż obok jest przystanek autobusów jeżdżących m.in. do naszego miasta. Dzięki temu zaoszczędziłyśmy sobie podróż powrotną do odległego dworca - wtedy nie wiedziałyśmy że pociągi jeżdżą też koło stadionu. Jako że zarówno ja jak i moje rodzeństwo całe dnie biegaliśmy po o osiedlu z innymi dzieciakami moich rodziców nie zmartwiło że nie wróciłam prosto po lekcjach do domu. Sprawa się rypła dopiero po paru tygodniach. Nie mogłyśmy przynieść naszych butów do domów więc używałyśmy ich jako ciapy szkolne. Nie przewidziałyśmy jednak że czarne podeszwy zrobią ślady na sali gimnastycznej i nasi rodzice zostaną wezwani do szkoły...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość annnnnnnnnnnnna
W takie dni jak dzisiaj myślimy o naszych przodkach. Nie mamie, tacie, dziadku, babci czy ciotkach. Nie o jakiś konkretnych ludziach których znamy tylko ze zdjęć czy opowieści. Myślimy o przodkach, którzy budowali nasz kraj, którzy o niego walczyli. Choć wiele z nas , jak ja czy ty nie mamy w swoim drzewie genealogicznym nikogo pokroju Piłsudskiego czy Okulickiego, a nawet jakiegoś zapomnianego przez historię wojaka. Wychowałam się po za stolicą. Chodziłam do osiedlowej podstawówki z dziećmi takimi jak ja. Rodzice większości z nas przeprowadzili się ze wsi na świeżo budowane osiedle mieszkaniowe z wielkiej płyty. Nie było wśród nas jedynaków czy obcokrajowców, a nawet jak byli to nie zauważaliśmy tego. Mulatka Ewelina czy bliźniaki z latynoamerykańskim członem nazwiska czuli się i byli traktowani jak równoprawni Polacy. Mieszkali w Polsce, mówili po polsku więc kim mieli być? Może niektórzy rodzice pracowali na czarno w Niemczech, a inni wyjeżdżali na wczasy do Bułgarii czy Egiptu, ale nasze małe osiedle było całym naszym światem. Nie byłam aż tak biedna by jeździć na kolonie sponsorowane przez kościół, ani tak bogata żeby samodzielnie zapłacić za wyjazd. Ja moje siostry,brat i kuzynostwo spędzaliśmy wakacje u prababci. Wywoływaliśmy duch w lasku koło ośrodka zdrowia, łowiliśmy ryby w stawie sąsiada, albo kradliśmy jabłka z sadu przy kościele. A wieczorami podsłuchiwaliśmy rozmowy dorosłych. Słuchaliśmy o garnkach, butach i jedzeniu wywożonym pociągami za granicę. Słuchaliśmy o kartkach i kolejkach by w sklepie kupić coś po za octem,który był zawsze. Oprócz w sezonie ogórkowym, bo wtedy octu nie było. Słuchaliśmy o zmuszaniu ludzi do pracy. Słuchaliśmy o dużym bezrobociu. Słuchaliśmy pochwał byłego rządu.Słuchaliśmy nagonki na obecny rząd. Słuchaliśmy, a później sami dołączyliśmy do tych utyskiwań na los. Moi rodzice, którzy sami nie skończyli studiów bardzo chcieli żebyśmy skończyli. Dlatego byli bardzo zawiedzeni kiedy moja siostra zaszła z ciążę w wieku piętnastu lat. Kiedy zawaliłam rok przestali się do mnie odzywać i do dziś nasze stosunki są chłodne mimo że minęło tyle lat. Kiedy mój najmłodszy został aresztowany zawalił się ich cały świat. Tylko czy sami się do tego nie przyczynili? Marta była ich oczkiem w głowie chuchali na nią i dmuchali, wychowywali pod kloszem. Nie raz za to przy niej powtarzali że oni w naszym wieku to już założyli rodzinę. Mnie zmusili do studiowania na kierunku,który zupełnie mnie nie interesował. Na dodatek wychowana w cieniu cudownej pod każdym względem siostry Ilony czułam się zawsze głupia. Obiektywnie patrząc na ludzi którzy ze mną studiowali to wcale bym się nie zdziwiła jeżeli zostaną noblistami więc jako taki głupol nie czułam się godna z nim studiować. Nie udawaj że tego nie rozumiesz! Na pewno nie raz byłeś w towarzystwie w którym twoja wiedza i światopogląd sprowadzały cie na ziemie. No i mój mały braciszek. Rodzynek. Rozpieszczany przez rodziców, starsze siostry, kuzynostwo i prababcię. Małe naiwne dziecko,które okrutny los pokarał stawiając w złym miejscu, czasie i towarzystwie. I pomyśleć że to był taki miły chłopiec. Nigdy nie torturował much przez wyrywanie im skrzydeł. Nie kradł cukierków i ciastek z supermarketu. Nie jeździł bez biletu autobusami. Nie oglądał filmów w Internecie. Baa nawet nie hejtował na forach i czatach. Jako mały chłopiec pozwalał się przebierać i udawał żywą lalkę, którą się bawiłyśmy z siostrami i koleżankami. Razem z mamą piekł ciasta. Razem z tatą naprawiał samochód. Potem zaczął ćpać. Kiedy to do nas dotarło było już za późno. Był w tym bagnie zanurzony po uszy.Nie był już tym samym chłopcem. Stał się człowiekiem o którym nie wspominamy. Antybohater,którego nikt nie chce mieć w swoim drzewie genealogiczny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×