Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

jak śmierć bliskiej osoby wpływa na związek, przestaje kochać mojego chłopaka

Polecane posty

Gość gość

Hej Pisze tu do was, bo czuję, że muszę się wygadać.... A więc zacznę od początku. Jestem z moim chłopakiem ponad rok. Ja mam 18 lat on 17. Teraz sobie pomyślicie ohhh młodzi, tego kwiatu to pół światu, będziesz miała takich chłopaków jeszcze 10. Prooosze nie piszcie mi tego typu rzeczy, one nic nie wniosą :/ A więc opisze moją sytuację... nasz związek na początku był fajny. Mój chłopak chociaż zabierał mnie na głupi spacer sam z siebie, na jakieś piwko, nad jezioro coś wymyślał, aby wspólnie spędzić czas. A teraz? Teraz to nic innego jak siedzenie w domu!! czyli 11 miesięcy nic tylko siedzenie w domu, bo normalny to był może przez 2 miesiące. Może w ciągu roku było kilka wyjść, ale dzięki mnie... gdyby nie ja to dalej wyglądałoby tak samo. Myślicie pewnie, że przesadzam, ale serio tak jest. Ja do niego przyjeżdżam na noce i nic tylko siedzę w domowych ciuchach, cały dzień leżymy w łóżku i granie na konsoli i oglądanie telewizji..... luduu... ile tak można? Ja jestem osobą, która lubi być zaskakiwana przez chłopaka. Nie każe mu wydawać na mnie, mógłby nawet wziąć koc i zabrać mnie w jakieś miejsce, ważne żeby zrobił coś od siebie dla mnie. A u nas jest monotonia jak po 10 latach małżeństwa. Lubię też czasem wybrać się na dyskotekę. Nie mówię, że co tydzień, po prostu jak wszyscy moi rówieśnicy. Ale nieee, bo będą mnie chłopacy podrywać i nie ma mowy, a on ze mną nie pojedzie bo nie lubi dyskotek. I tu jest kolejna ciężka kwestia - mega zazdrość. Akurat ona jest z obojgu stron, bo ja wpadam w szał jak on się nawet gdzieś spojrzy. Tzn tak było do czasu, ale zrozumiałam, że tak w życiu jest, każdy jest wzrokowcem i to jest normalne, trzeba się z tym pogodzić, szkoda o takie coś się kłócić... jeśli na patrzeniu się kończy to nie ma sprawy. Ogólnie to tez potraciłam wszystkich znajomych... ciągle mam być u niego u niego i u niego. On mieszka 30 km ode mnie (na wsi) więc tam nie mam żadnych znajomych, a on tam ma tylko 1 kolegę, z którym i tak się nie koleguję. Więc w ogóle nie spotykamy sie z ludzmi, jedynie w szkole. Myślę, że jak będę mieć prawo jazdy to może coś się zmieni? Tylko znów z mojej intencji.. Dobra to teraz może zacznę, od czego on taki może być. Prawie 1,5 roku temu jego siostra zgineła w wypadku samochodowym. On przeżywa to do tej pory.. I tłumaczy się, że to przez to zdarzenie jest taki a nie inny. Tylko mi sie wydaję że on na kazdym kroku sie tym tlumaczy. Jakoś świeżo po wypadku potrafił być normalny, dbał o związek itd. A teraz raptownie przez tą sytuację on nie umie dbać o związek? Jak myślicie, czy serio to moze być przyczyną, że jest dla mnie chamski, wydziera sie, nic nie robi dla mnie? Nawet jeśli mu mówie, że jest mi w tym związku smutno i czuje się w nim źle. Mówił , że kocha mnie tak samo jak jego zmarłą siostrę i jak by mnie stracił to już nie ma po co żyć, więc skoro tak jest to czemu nie robi NIC kiedy mówie mu, że może mnie stracić. Ja też jestem człowiekiem, też mam uczucia. Rozumiem jego trudną sytuację i byłam zawsze wyrozumiała, ale jeśli on w ogóle się nie stara w tym związku, jest chamski oschły i nic się w nim nie dzieje to jak ja mam być wyrozumiała? W seksie też jest tak sobie. Ja mam meeega duże potrzeby, mogłabym z 8x dziennie, a mu starczy raz na 2 dni. Wiem, że to od tego, że ma bardzo niską samoocene, on ciągle powtarza, że jego samoocena równa się 0. Nie że za mna coś jest nie tak, bo jak go tam tylko złapie to już jest trwardo :d Ale na tym się kończy.. :c nie wiem co mam robić w takiej sytuacji. Czuję jak mi życie ucieka. Życie jest jedno, szkoda mi czasu żeby je tak marnować, siedzieć ciągle w domu i to z osobą, która ma zero dystansu do siebie, jest spięta i trzyma mnie nan stop w domu. Wiem, że ma cięzką sytuację i starałam się mu jakoś pomoć, zrozumieć. Ale nie zmienia się nic, a ja też już mam dość. On obiecuje mi już tyle miesiecy, że się zmieni ale dalej jest to samo. Najgorsze jest to, że to moje uczucie mega się osłabiło. Powoli nie mam siły dawać mu kolejnej szansy bo czuję, ze i tak nic się nie zmieni i będę tkwić w tej klatce. Zero wyjść, zero czegokolwiek. Jak mogę mu pomóc? Nie chce go stracić..... kocham w nim to, że jest takim typem, że chce mieć jedną dziewczyną, nie w głowie mu imprezki koledzy i laseczki. Patrzy na związek poważnie, planuje przyszłość i jest bardzo dojrzały psychicznie jak na swój wiek. Tylko, że ma problem sam z sobą a ja już nie umiem mu pomóc i nie mam na to siły. Doradzcie coś. co robić ? :c

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Niestety może tak być. Bierze antydepresanty?ja wiem co on czuje bo sama straciłam bliskie mi osoby 3 lata temu i do tej pory nie mogę dojść do siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie nie bierze :( up up wypowiadajcie sieee

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×