Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Chciałam faceta, pojawił się chłopak

Polecane posty

Gość gość

Uprzedzam - będzie długo. Idź po przekąskę, herbatkę i zaczynamy wielki uśmiech Mam 22 lata, studentka. Od dwóch lat jestem singielką i szczerze jakoś mi to nie przeszkadza. (Chociaż myśli o zostaniu starą panną z kotem trochę mnie zaczynają gnębić.) Jestem osobą mało uczuciową, mało romantyczną. Nie szukam żadnych przesłodzonych związków, gdzie para chodzi za rączkę, przytula się i całuje na każdym kroku. Nie lubię tego. Nie oszukujmy się, ale dla mnie najważniejsze, jeśli chodzi o cielesność to seks. Owszem, wtedy gdy się jest samemu w domu, to takie zaśnięcie, czy po prostu posiedzenie w ramionach faceta jest jak najbardziej ok, ale w domu, nie na ulicy. Takie przytulanki akceptuję, jednak nie należę do zbyt słodkich osób. Historia właściwa. Żyłam sobie szczęśliwie. Studia, nauka, znajomi, imprezy, praca i tak cały czas. Niedawno na jednej z imprez poznałam chłopaka. Również student, rok młodszy, humanista, bardzo inteligentny, wysoki, przystojny, napędzona procentami postanowiłam zagadać. Niestety, niewiele zarejestrowałam z tamtej imprezy, ale przekonana opowieściami znajomych jaki to fajny chłopak wczoraj ze mną był, postanowiłam pociągnąć tę znajomość. Był to czas studenckich imprez i koncertów, więc na drugi dzień kolejne wyjście. Umówiliśmy się na miejscu, on był ze swoimi znajomymi, ja ze swoimi. Widząc, że nie przyszłam sama, co mi się wydało logiczne, skoro umawialiśmy się na takie spotkanie "przy okazji", mój nowy adorator postanowił strzelić focha, powiadamiając mnie, że nie tak chciał i on idzie do domu. No ok - nie umawialiśmy się na żadną randkę, tylko jedynie przy okazji zgadaliśmy na koncercie, na którym (no jak to?), ludzi było sporo. Potem jak się okazało Pan obrażony był wtedy po soczystej ilości alkoholu i trochę nie kojarzył, co robi. Tak się wytłumaczył na drugi dzień, przepraszając. Minęły niecałe dwa tygodnie, u mnie intensywna nauka, bo sesja, bo koniec semestru, bo projekty, u niego również. Cały czas pisaliśmy ze sobą, powoli się poznawaliśmy. Ma bardzo dziwne i denerwujące wielki uśmiech poczucie humoru, ale da się je zaakceptować z racji, że jest bardzo inteligentny. Po dwóch tygodniach znowu się spotykamy. Jakoś znalazłam chwilę czasu, przed odjazdem mojego ostatniego środka transportu na 2-godzinny spacer po mieście. Był bardzo zestresowany, to było widać, ale w końcu nasze pierwsze spotkanie na trzeźwo, nie ma co wymagać. Było dosyć miło, uścisk na pożegnanie i jesteśmy umówieni na kolejne spotkanie za dwa dni. Nastąpiło ono wczoraj. Mieliśmy już o wiele więcej czasu, poszliśmy coś zjeść, spacerowaliśmy i dużo rozmawialiśmy, a mi z godziny na godzinę, było coraz gorzej. Nie wiem, czy to kwestia tego, że sama sobie zaczęłam wmawiać, że to się nie uda, czy rzeczywiście nie było tak świetnie. Chłopak jest naprawdę w porządku. Ma swoje zasady. Niestety, jest przeciwieństwem tego, co mnie pociąga w facetach. Dowiedziałam się, że nigdy nie miał poważnej dziewczyny, tak więc zapewne jest też prawiczkiem (nie mam z tym akurat problemu, jednak trochę przeraża). Jest mało towarzyski, woli spędzać czas w domu, np. pisząc (marzy o napisaniu własnej powieści). Były siatkarz, teraz kontuzjowany, trochę go to załamało i obecnie nie podejmuje żadnych innych aktywności. Niezbyt pewny siebie. No i te przytulanie i trzymanie się za rączki... Dla niego oczywiście bardzo fajna rzecz. Przez to wszystko zaczęłam się czuć przy nim jak jego starsza siostra. Różnica wieku (1 rok), która wcześniej wydawała mi się śmieszna i nic nie znacząca, teraz okazała się ogromna. Nie wiem, co robić... Pociągają mnie faceci, nie chłopcy. Facec***ewni siebie, wiedzący czego chcą od życia, którzy potrafiliby mnie również zdominować i postawić na swoim, gdyż sama po części taka jestem. Szukam kogoś, kto nie stanie się tym przysłowiowym pantoflem, kogoś, kogo mogę zaprowadzić do znajomych i będę widzieć, że dobrze się z nimi bawi, a nie usunie w cień. Nie szukam chłopczyka do niańczenia... Wiem, że spotkaliśmy się dopiero dwa razy (nie licząc nietrzeźwych spotkań) i nie powinnam od razu wysuwać tyle wniosków. Przytoczę tu też dosyć zabawne słowa mojej koleżanki "bierz się za niego, on jest jak niezapisana kartka papieru, wszystkiego go możesz nauczyć, a początki zawsze są słodkie i nieśmiałe, potem może być inaczej'. Ma trochę racji, oczywiście. Niestety bardzo się boję w cokolwiek angażować... Moja przeszłość to 3 poważniejsze związki, które kończyły się tym, że nie potrafiłam w nich jednak odnaleźć tego czegoś i kończyłam to, ogromnie raniąc drugą stronę. Boję się powtórki, i teraz już na wstępie staję się wycofana. Co, jeżeli historia znów się powtórzy? Chłopak się wkręci, miną 2-3 miesiące, minie ten okres zauroczenia i jednak stwierdzę, że nie potrafię go pokochać? Boję się pakować w to tym bardziej, że nikogo wcześniej nie miał. Nie chcę go zrażać do kobiet i związków. Oczywiście, z drugiej strony może okazać się, że będzie świetnie, ale to takie gdybanie. Tak więc koniec paplaniny. Brawa dla każdej, która przedarła się przez ten mój wywód, a podwójne brawa dla tych, które go zrozumiały. Proszę Was o pomoc dziewczyny, jako te bezstronne, patrzące na to z boku. Co myślicie o mojej sytuacji? Co robić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Opisz nam swój cykl menstruacyjny,to pozwoli nam na dogłębną analizę twojej sytuacji

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×