Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Po poronieniu

Polecane posty

Gość gość

Cześć. Miesiąc temu poroniłam. Musiałam,że dam sobie radę, jednak jest inaczej.ciężko mi. Mój mąż jednak - zupełnie się nie sprawdza. Zostawia mnie sama, jeździ gdzie się da, ucieka...Teraz na weekend pojechał do swojej mamy - mnie zostawił...- mimo, że prosiłam go, żeby został. Zdaje sobie sprawę, że to jest dla niego ciężkie doświadczenie, ale dla mnie też, więc z kim jak z kim, ale akurat mogę chyba oczekiwać, że mąż okaże mi wsparcie,a nie, że będzie ode mnie uciekał... Myślę teraz, żeby odejść od niego, chce spróbować zajść w ciążę jeszcze raz, ale jeżeli znów poronie to ostatnie czego chce to takie zachowanie osoby , która kocham, mojego męża...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja poroniłam 3 tygodnie temu. Na początku było strasznie teraz pomału wracam do siebie. Przykro mi że Twój mąż Cię nie wspiera, ale dla niego też jest to bardzo trudny czas. Mam nadzieje że razem się uporacie z tą sytuacją i nie długo będziecie się cieżyszyć zdrowym dzieckiem. Zamierzam zacząc się starać o dziecko za 3 miesiące i wierzę, że teraz wszystko będzie w porządku. To było Twoja pierwsza ciąża ? Trzymam za Ciebie kciuki :) Bądź silna to wszystko się uda :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wyobrazam sobie co czujesz.Ja swoja pierwsza ciaze rowniez poronilam i bylo nam z mezem naprawde ciezko przejsc przez to wszystko zwlaszcza,ze sama nabawilam sie depresji.Dopiero po dluzszym czasie zdecydowalismy sie na kolejna ciaze,ale dzis jestesmy rodzicami dwojki chlopcow.Najwazniejsze to wspierac sie wzajemnie.Bedzie dobrze autorko.Trzymam za ciebie kciuki.Jezeli lekarze nie wykluczaja ponownego zajscia w ciaze to jeszcze wszystko przed toba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Powinnaś powiedzieć co czujesz i myślisz o jego zachowaniu bardzo wprost. Ludzie nie wiedza jak rozmawiać po takim doświadczeniu i niestety czesto sie rozstają. Jesli maz nie spróbuje sie przybliżyć, to rozdzieli was zal... Porozmawiajcie. Powiedz mężowi, ze rozumiesz, ze jemu tez jest cieżko i to przezywa. Akurat to on jest osoba, ktora tworzy dystans-dlatego tez Ty powinnaś byc ta, ktora ten dystans zmniejsza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja mam z kolei tak ze ciaza jest zagrozona, dzidzius moze nie przezyc lub urodzic sie chory a maz zabrania mo o tym rozmawiac z ludzmi czy soba samym bo mowi ze sie denerwuje wtedy i zle samopoczucie mi nie sluzy. Tez mi ciężko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tu autorka - mówiłam mężowi wprost, on jednak nie rozumie/nie chce zrozumieć mojego żalu. Wciąż odwozi mnie do moich rodzicow - jestem blisko z mama. Ale to nie z mama powinnam być w tym trudnym czasie, tylko z nim. Tym bardziej, że to nie pierwszy raz kiedy zostawia mnie z problemem sam. To była moja pierwsza ciąża, ale dotknęła też nas śmierć mojej adoptowanej córki - wtedy też "zostawił mnie" rodzicom i pojechał do pracy/swojej rodziny - wszędzie byle nie być ze mną. Wtedy mnie zawiodl, zawodzi mnie teraz. Zaczynam myśleć o rozstaniu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Może jest pogubiony...?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mamaponownie
Poroniłam w dzień dziecka, kiedy powinnam radować się z moim mężem i dwójką naszych żyjących dzieci. Minęły dwa dni..., ja chodzę i płaczę po kątach, już widzę, że sobie nie poradzę. Mam żal, do siebie, do niego, do losu, do otoczenia, że narażali mnie na stres w ostatnich dniach, może gdyby nie to...to może moje dziecko dalej rosłoby u mnie pod serduszkiem... Musisz go wziąć na rozmowę, może to rozładuje sytuację, może on sam nie ma sił i ucieka, nie potrafi, boi się okazać słabości przy tobie. Współczuję ci, ja bez wsparcia męża nie poradziłabym sobie. Od dnia straty mąż jest ze mną odkąd wróciłam ze szpitala, jutro wraca do pracy, starsze dziecko do szkoły, zostanę sama z młodszą pociechą, aż się boję żeby się nie rozkleić :(.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ktory to był tydzien Ciazy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorka - u mnie to był 10 tydzień - wiem,że wcześnie ale starałam się o to dziecko długo, przygotowywałam się, więc ten czas dla mnie był i tak długi. On jest cały czas "obok", nawet przed chwilą nie pomógł mi nieść ciężkich rzeczy, mimo, że nie mogę jeszcze dźwigać. Szedł obok obrażony, że mogę mieć jakiekolwiek pretensje, że wyjechał do rodziny,a mnie zostawił. Mamaponownie - bardzo mi przykro. Ja sama mimo trzech tygodni, które minęły, wciąż mam wahania nastroju. Raz wydaje mi się, że wszystko będzie dobrze, jestem spokojna, innym razem nie mogę powstrzymać łez. Dużo nas - mam aniołków - i z jednej strony dobrze czuć, że nie jest się samym, z drugiej - bardzo przeraża fakt, że zdarza się to tak często...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko. Tu Mamaponownie. U mnie to był zaczęty 8 tydzień. Dziecko bardzo planowane, kochane, chciane, wyczekiwane. To był cios straszny. Miałam tysiąc myśli począwszy od plamienia ze skrzepami, diagnozie ginekologa, diagnozie ponownie w szpitalu, przed i po zabiegu, włącznie ze strachem, że nie obudzę się z narkozy i już nigdy nie zobaczę moich dzieci i męża. To był dla mnie koszmar. Liczyłam, że wraz z wyjściem ze szpitala zostawię ten ciężar w tamtych murach. Tymczasem nadal czuję ból, niemoc, złość. Mój mąż inaczej to przeżywa, czasem łapię się na tym, że zła jestem, że nie rozpłacze się ze mną. Każdy jednak ma prawo przeżywać ten ból po swojemu. Do tej pory co pisałaś, w duchu broniłam twojego męża, bo próbowałam go zrozumirć, że on przeżywa to właśnie izolując się. Ale po tym co napisałaś, że nie martwi się nawet o dźwiganie u ciebiw no to mnie wkurzyło. To chyba nawet nie jest nieczułość tylko znieczulica, jakiś brak w edukacji w sferze macierzyństwa i jego aspektów psychicznych oraz typowo fizycznych, czysto biologicznych. Przykro mi, że on nie daje ci tego wsparcia. Może jednak nie jest dobrym kandydatem na ojca twoich dzieci...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorka - to właśnie czuje, że może to ciężkie doświadczenie miało mi pokazać, że on po prostu się nie nadaje. Boli mnie to bardzo, bo nie jest tak totalnie złym człowiekiem, aje teraz... zawodzi na całej linii. Wczoraj o 22 zadzwoniłam do niego płaczac - on był u rodziców, nie chciał gadać i się rozłaczyl - do 16 dzisiaj nie odezwał się. Kurczę, gdybym była słabsza mogłabym nawet - coś sobie zrobić...a on, by o tym nie wiedział, nie zadzwoniłby. To mnie boli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No to nieładnie się zachowuje. Albo on się w porę opamięta albo...wiesz co. Na twoim miejscu skoro rozmowy już były i jednak nic nie pomogły, spróbowałabym zaproponować terapię, jesli tego odmówi, no to wstań, walcz, pokaż, że sama sobie radzisz, że masz swój kawałek świata w którym świetnie funkcjonujesz bez niego. Idż sama na terapię, zapisz się na jakiś fitness lub zajęcia plastyczne, cokolwiek, wyjdź do ludzi, znajdź hobby, zafbaj o siebie, feyzjer, ciuchy, a przy zakupach gdy on się nie kwapi ty też mówisz "ja dźwigać nie będę, też mam to w duupie, pić i żreć chceSz? A nie wniesiesz? To nie, najwyżej nie będziesz jadł i pił, ja mam to gdzieś". Albo on to zauważy i zacznie być wreszcie troskliwy by jednak dzielić z tobą te życie, albo...wyjdzie że jemu tak pasuje być z tobą wtedy kiedy jest tylko dobrze, bo ma miche, seks i uprasowane. To wówczas wiesz, że to nie partner na życie tylko pan do obsługi darmowej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przyznam, ze facet się nie sprawdza. Ale widocznie jest z tych, którzy nie umieją sobie radzić ani wspierać. Ja chyba tez należę do takich osób, wiec po trosze go rozumiem. On przynajmniej cię nie obwinia a to najprostsza metoda radzenia sobie z bólem. Nie znam go ale może to jego mechanizm obronny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×