Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość cherry1994

Czuję się frajerką w związku

Polecane posty

Gość cherry1994

Przepraszam za tak długą wiadomość, mam nadzieję że komuś będzie chciało się to przeczytać i nie wyśmiać mnie. Dręczy mnie przeszłość. Już trzy lata próbuję wybaczyć sobie i jemu, ale cały czas czuję wielki żal, złość, mam nieprzepracowane emocje. Czuję się frajerką w tym związku mimo że on obecnie bardzo mnie kocha i robi dla mnie wszystko, wiem że jestem kobietą jego życia i gdybym odeszła, jego życie straciłoby sens. Poznaliśmy się we wrześniu 2012, ja miałam wtedy 18 lat, on 20. Spotykaliśmy się przez 3 miesiące, on mówił mi o swoich uczuciach, ja byłam bardziej wycofana, nie wiedziałam czego chcę, co go frustrowało. W końcu pokłóciliśmy się, ja podczas tej kłótni wybuchłam i kazałam mu "spie*dalać ze swojego życia". Później zrobiłam jeszcze parę głupot, chciałam się z nim spotkać i to wyjaśnić, ale on odebrał to w ten sposób że po prostu sobie z niego kpię i chcę go dalej upokarzać. Był zraniony tym że widzę go tylko jako przyjaciela. Urwał ze mną kontakt. Wtedy zaczęło się najgorsze 1,5 roku mojego życia, które najchętniej bym po prostu wycięła. Ja starałam się później, pisałam, dzwoniłam, proponowałam spotkania. Spotkaliśmy się raz, przeprosiłam go wtedy, ale nie potrafiłam powiedzieć o swoich uczuciach. Potrafiłam tylko wykazywać inicjatywę żeby się spotkać albo porozmawiać, ale uczuciowo nie potrafiłam się otworzyć mimo że wiedziałam już że go kocham i czułam że popełniłam straszny błąd. On mówił mi że nie chce się spotykać ani nawet pisać czy dzwonić, mówił że w głębi siebie cały czas ma w sobie silne uczucia i boi się że te uczucia znowu się obudzą gdy zaczniemy się spotykać. Mówił że nie chce być ze mną w relacji koleżeńskiej. Ja nie potrafiłam zrobić nic poza utrzymywaniem kontaktu. Wiem że to głupie ale taka właśnie wtedy byłam. Nie potrafiłam powiedzieć o swoich uczuciach i naprawić krzywdy jaką mu wyrządziłam. Myślałam że jeśli go przeprosiłam i jeśli teraz wykazuję inicatywę żeby nadal utrzymywać tę relację, a on tej inicjatywy nie wykazuje, to znaczy że już się odkochał. Myślałam że gdyby miał naprawdę jeszcze jakieś uczucia to by nie tylko mówił, ale również by to okazywał. W końcu on mnie zranił, mówiąc mi że cały czas coś czuje jeszcze do swojej byłej. Tego się nie spodziewałam i to był dla mnie ogromny cios. Urwałam kontakt, ale nie powiedziałam mu co czuję ani jak bardzo mnie zranił. Po paru miesiącach jednak zaczęłam się z nim spotykać przyjacielsko, z własnej inicjatywy. Najpierw po to żeby się wygadać, bo nie miałam oprócz niego żadnych innych przyjaciół, potem zaczęłam po cichu liczyć że może podczas któregoś z tych spotkań okaże się, że to co mówił o byłej to nieprawda. Tak naprawdę to po prostu kochałam go i chciałam być bliżej niego nawet jeśli wiedziałam że nie mogę z nim być (uczucia do byłej to rzecz niewybaczalna dla mnie). On mówił mi podczas tych spotkań, że cały czas coś czuje do mnie, jednak nie poruszał już tematu uczuć do byłej. Poza tym, że jak się dowiedziałam, zaczął się z nią wtedy "przyjaźnić". Czułam się żałośnie, a i tak utrzymywałam z nim wtedy kontakt i powoli zaczęłam okazywać, że coś czuję. Zapraszałam go do siebie na jedzenie, leżałam koło niego na łóżku, pozwoliłam mu się nawet pocałować. Cały czas miałam w sobie jednak uczucie, że nie szanuję się robiąc to wszystko z chłopakiem, który czuje coś do swojej byłej i który sam nie wykazuje inicatywy w moją stronę. Co prawda mówił różne czułe rzeczy, ale tylko wtedy gdy się spotykaliśmy z mojej inicjatywy, po spotkaniu nie odzywał się już dopóki ja się nie odezwałam. W końcu, po długim czasie inicjatywy z mojej strony, otworzył całkowicie, powiedział mi że mnie kocha, zaczęliśmy ze sobą być. Gdy zaczęłam pytać o byłą, powiedział, że mówił to wszystko tylko po to, żeby wzbudzić moją zazdrość, a teraz to tylko koleżanka. Jego brak zaangażowania - jak ręką odjął, zaczęliśmy spędzać ze sobą dzień w dzień. Tak już jest od trzech lat. Od roku jako małżeństwo. Mogłoby się więc wydawać, że w czym problem, wszystko się poukładało. Wiem że tak powinno być, ale nie jest, moje uczucia nie są zależne ode mnie. Czuję że całe jego uczucie, zaangażowanie i inicatywę musiałam sobie wywalczyć. Czuję się z tym źle, po prostu. Czuję się frajerką. Czuję że cały ten związek został zbudowany na moim braku szacunku do samej siebie. Wiem, że zraniłam go na samym początku i nie umniejszam znaczenia tego. Wiem, że mógł być po tym wycofany. Ale ja nie wycofałam się, nawet gdy złamał mi serce odnośnie swojej byłej i tak z tym zostawił. Wiem, można powiedzieć, że jakie teraz ma to znaczenie, kto co kiedy robił, ważne że teraz jesteśmy ze sobą. Jednak te 1,5 roku jednostronnego zaangażowania, w tym czas, gdy sama byłam mocno zraniona, odcisnęły na mnie jakieś piętno. Czuję się po prostu mniej warta od niego w tym związku. Nawet jeśli teraz jest najlepszym mężem, cały czas nie mogę pozbyć się tego uczucia, że to wszystko jest tylko dlatego, że musiałam sobie o to wywalczyć. Że o wszystko i wszystkich przez całe swoje życie muszę walczyć, a o mnie nie walczył nikt. Mam 23 lata, własną firmę, studiuję na prestiżowym ścisłym kierunku, zarabiam takie pieniądze jakich nie zarabia 99,9% ludzi w moim wieku. Nie jestem życiową pierdołą, po prostu w relacjach międzyludzkich mam spore problemy i jestem tak bardzo wrażliwa. Mam nadzieję że ktoś coś doradzi - tylko nie psycholog, byłam już u dwóch i czułam się jeszcze gorzej. Z dzieciństwa doświadczenia z psychologami mam traumatyczne. Nie chcę niszczyć życia sobie ani mężowi. Myślałam o tym żeby odejść, uciec, zabić się... nie mogę wybaczyć sobie, że byłam jaka byłam, ani jemu, tego braku inicjatywy przez tak długi czas. Może ktoś pomoże mi spojrzeć na tą sytuację jakoś inaczej, żeby nie czuć się ostatnią, nic nie wartą frajerką.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mam 23 lata, własna firmę, studiuje na prestiżowym ścisłym kierunku i 99,9% ludzi w moim wieku nie zarabia tyle co ja - to moim zdaniem zdradza, ze to PROWO, choć zgrabnie napisane.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cherry1994
Nie, nie jest to żadna prowokacja... Do czego niby miałabym chcieć kogoś sprowokować? Napisałam o mojej sytuacji życiowej tylko dlatego żeby ktoś nie pomyślał, że jestem ostatnią życiową pierdołą. Choć jestem, ale tylko w sferze uczuciowej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość yeez
Mam 23 lata, własną firmę, studiuję na prestiżowym ścisłym kierunku, zarabiam takie pieniądze jakich nie zarabia 99,9% ludzi w moim wieku Czyli w swerze praca nauka pieniadze walka przynosi ci zadowalające rezultaty czemu wiec w swerze uczuc chcesz to zmienic ? Moze warto by bylo gdybys zauwazyla, ze to ty nadejesz interpretacje temu zdarzeniu a skoro to ty robisz ....mozesz tez nie robic. to ty siebie potepiasz obwiniasz sama sobie umniejszasz. to proste przestan to robic bo to ci szkodzi a rob dokladnie to , i mow dokladnie sobie to co sobie mowisz gdy odnsisz sukces :))\Pozdrawiam ciepło

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćina
yeez, jeeezu! jakieś nowe słowo w j. polskim?:-o sfera a nie swera:D sfera-w sferze.. Autorko, powinnaś być dumna że potrafiłaś wywalczyć sobie ten związek. U innych byłby to życiowy wielki zawód miłosny nie do odkręcenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Czyli w swerze praca nauka pieniadze walka przynosi ci zadowalające rezultaty czemu wiec w swerze uczuc chcesz to zmienic ?" x co to jest swera? xx zaś co do autorki - niektórzy chyba zawsze muszą sobie znaleźć jakiś problem. jesteś młoda, bezpieczna materialnie, mąż nie daje ci powodów do podejrzeń, dlaczego nie cieszysz się życiem? po co ci to rozpamiętywanie? jak się czujesz frajerka, przestań. No chyba że masz bardzo głęboko zakorzeniony kompleks niższości i mimo "prestiżu" o którym piszesz tak naprawdę niską samoocenę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przeczytaj początek swojego wpisu, to będziesz miała odpowiedz na pytanie. Chłopak chciał, okazywał i mówił o uczuciach otwarcie, starał sie. A Ty? Byłaś zimna i kazałaś mu s*******ac, w dodatku zrobiłaś pare głupot - czyżby inny facet? Nic dziwnego, ze potem, gdy chciałaś to naprawić musiałaś sie nastarać, a on był zdystansowany. Zrobiłaś go, jego męskość, bo mowi sie, ze to faceci maja problem z okazywaniem uczuć, to i nic dziwnego, ze on był z boku do tego wszystkiego. Teraz on robi dla Ciebie wszystko, mniemasz, ze nie miałby po co żyć bez Ciebie-przez ten czas, gdy Ty walczylas, potrzebował, żebyś udowodniła czy wiesz co zrobiłaś i czy potrafisz przeprosić, postarać sie. Pogadaj z jakimś kumplem, on Ci to lepiej wyjaśni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cherry1994
gościu z 19:03: Nie, te "parę głupot" to nie był żaden inny facet. TŻ jest moim pierwszym i ostatnim. Dziękuję wszystkim za te opinie, bardzo dużo dla mnie znaczą. Nawet te krytyczne, a zwłaszcza one. Nie mam niestety żadnych kolegów ani koleżanek, ani jednego. Nie mam z kim porozmawiać w normalnym życiu, a co dopiero się tak zwierzać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość yeez
:D No to zawsze podziała i budzi z leniwego piątkowego letargu :)))) problem przestaje byc problemem :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×