Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

zabka

TERMIN W GRUDNIU

Polecane posty

Kuk, myślę, że powiennaś z nimi porozmawiać. Może one pamiętaja jakieś wydarzenie, po ktróym nastąpiła taka zmiana? Może stało się coś istotnego tamtego dnia? A może mogłabyś wziąć jeden wolny dzień z pracy i posiedzieć z Franiem w żłobku, zobaczyć na własne oczy co on faktycznie robi i w razie potrzeby zareagować - a tym samym pokazać Paniom, jak mają reagować w takich sytuacjach. Myślę, że jeśli są rozsądne to docenią Twoje porady, zamiast się naburmuszać. Bo przecież kto zna dziecko lepiej, niż matka? Szczególnie, że Twoje metody już się sprawdziły i przyniosły oczekiwany rezultat! A na pociechę opowiem Ci jedną historię. Ja podobno zawsze byłam bardzo spokojnym i cierpliwym dzieckiem. Dawałam sobie wszystko zabierać, a nawet bić się, gryźć i szczypać. do czasu.... Miałam taką kuzyneczkę ( w moim wieku ), która wręcz lubowała się w gryzieniu wszystkich. Pewnego dnia - a miałyśmy wówczas po ok 2,5 roku - przyjechała w odwiedziny. Oczywiście na wstępie przytuliła mnie bardzo mocno i... DZIAB! w szyję! Aż mi wszystkie zęby odznaczyła na skórze. No i to był TEN dzień, kiedy coś we mnie pękło :) Kuzynka miała sukieneczkę na szelki, za które w tym momencie ja stanowczo złapałam i tak gwizdnęłam dzieciakiem o ścianę, że cała rodzina zamarła. Dziewczynka trafiła głową w kant i omal nie skończyło się tragicznie. Ale chcę przez to pokazać, że nawet najspokojniejsze dziecko, można kiedyś wyprowadzić z równowagi. Nie ma się więc co dziwić, że małe lwiątko któregoś dnia uświadamia sobie, że jest przecież LWEM :) Franio też może pewnego dnia zdał sobie sprawę, że jest silniejszy i że może się bronić? u nas śnieżyca... Anastazja zachwycona....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk może u Frania nastał w koncu czas rewanżu? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moje Drogie! Co to sie porobilo: od wczoraj przestalam za Wami nadazac! Nie zdazylam ustosunkowac sie do tylu kwestii, a tu przybyly nowe i juz zupelnie nie wiem do czego warto wracac, do czego nie... eh... Do jednej \"starej\" sprawy wrocic po prostu musze: Kuk, chyle czola przed Twoja mama i podziwiam szczerze za lwia odwage. Podobne wyrazy podziwiu dla tych wszystkich, ktorzy walcza ze zlem na tym swiecie. Moj tata tez zdecydwoanie do nich nalezy, moze nie na tak wysokim szczeblu jak kukowa Mama (mam na mysli jej porachunki z mafia pruszkowka), ale na pozimie mafii osiedlowej na pewno :) Ja sama staram sie pomagac ludziom, nosic zbyt ciezkie zakupy czy odprowadzac zagubione psy, ale konfrontacja z bandziorem przeraza moje mysie serduszko... Tak, tak, nie moge sie pochwalic zadna bohaterska akcja, wrecz przeciwnie... nigdy nie zapomne mojej reakcji na lape, ktora zanurzyla sie w mojej torbie w zapchanym do granic mozliwosci autobusie wiozacym mnie sama samusienka na Okecie. Dziewczyny, bylam sparalizowana, lapa sie wycofala, jej wlasciciel wyskoczyl na najblizszym przystanku, a ja bylam jak skamieniala. Kiedy niedoszly zlodziej wysiadl odechnelam z ulga, choc spokojna bylam chyba dopiero za bramkami odprawy czyli wewnatrz lotniska. Skad takie tchorzoswto? To nic innego jak instynkt samozachowawczy... W miescie, w ktorym sie urodzilam, kieszonkowcy autobusowi to od lat powazny problem, bardzo powazny. Znacie te historie, kiedy ktos, kto zlapal zlodzieja na goracym uczynku, wszczal raban, po czym wysiadal i odbieral kare w postaci pocietej zyletka calej twarzy? W moim rodzinnym miescie takich historii zdarzylo sie wiele - kieszonkowcy juz od wielu lat dzialaja w kilku i sa dobrze zorganizowani... I tego sie przestraszylam, tam, w Warszawie, w drodze na Okecie... A ja przeciez chcialam jak najszybciej znalezc sie znowu w domu, we Francji, w ramionach Myszonia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wodny Psikulcu, gratuluje! Choc glupio sie czuje jak to pisze, no bo przeciez niezaleznie od tych wszystkich papierzyskow, Twoje dziecko zawsze mialo ojca, i to wlasnie nie papiery od tym decyduja.. Ale coz, zyjemy w spolecznswtie dzialajacym na konkretnych zasadach i czasami trzeba je przyjac... Nawet jednostki najbardziej niezalezne czasami sie \"poddaja\" :) Stad i ja znalazlam sie na slubnym kobiercu, kiedys dawno temu, ale poszlam tam w sztruksach i welnianym swetrze i to jest taka moja malenka satysfakcja :p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk, z tym lataniem to nie zgadlam oczywiscie, tylko napisalas o tym, w mailu chyba... chyba... chyba... a mnie to strasznie zapadlo w pamiec, bo jak to przeczytalam, to zadzwonil mi jakis dzwoneczek pamieci w lepetynie... Dziewczyny, a jesli chodzi o podejscie do przemijania, to moje stanowisko jest bardzo bliskie kukowemu... bardzo... I ja tez nie jestem ta sama osoba co 10 lat temu... To znaczy pestka zostala ta sama, ale tylko pestka... Dynia, pieknie dziekuje za bajke o gesim jaju :) Uff, troszeczke nadrobilam pozdrawiam Was cieplutko, zycze milego dnia Mysh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Myshko - widzisz, moja Mama to naprawde specyficzna osoba - ona zyje tak jak mysli i w ogole nie zastanawia sie nad konsekwencjami - i stad chyba ta jej ulanska odwaga... Ja czasami tez tak mam, a czasami nie - bo jednak czasy sie zmieniaja i kodeks etyczny opryszkow niestety takze. Dlatego rozumiem doskonale lek, ktory opanowal Cie w autobusie linii 175 znanej z atakow kieszonkowcow... Shalla- dzieki za rade - porozmawiam na pewno. Co do wolnego dnia - jesli bede z Franiem w przedszkolu, on przesiedzi u mnie na kolanach caly dzien... Tak jest zawsze, gdy zostane z nim dluzej. Co do teorii \"rewanzu\" moja Mama jest tego samego zdania. Ja nie wiem, co o tym wszystkim myslec. Mam nadzieje, ze to tylko przejsciowe klopoty zwlaszcza, ze wyraznie widze, ze zachowanie Frania w domu uleglo znacznej poprawie. Nie pisalam Wam o tym, ale od ostatniego pobytu u dziadkow jego zachowanie przy stole uragalo wszelkim normom spolecznym. O jedzeniu nie bylo juz praktycznie mowy. Po pieciu minutach siedzenia przed talerzem Franio dostawal \"malpiego rozumu\" - nie tylko nie tykal posilku, odwracajac glowe i plujac ale zaczynal rozrzucac jedzenie po calym swiecie, tluc talezem o stol, rzucac widelcem - koszmar po prostu. Po tygodniu postanowilam nie dawac za wygrana ale zrezygnowac z namawiania go do jedzenia. Przez cztery dni Franek siadal z nami do kolacji, dostawal swoja porcje jedzenia i widelec oraz kubeczek z piciem i... rozrabial. Reagowalam komentujac jego zachowanie krotkimi slowami, tlumaczac co i dlaczego robi zle i pytajac o przyczyne. Jesli przesadzal, prowadzilam go \"na skrzynie w korytarzu\", gdzie dawalam mu czas na przemyslenie swego zachowania. Przez czale cztery dni nie podetknelam mu pod nos ani jednego widelca z jedzeniem. Rezultat - moj syn przez cztery dni zjadal wylacznie czarne oliwki plus butelke mleka z kaszka lub biszkoptami na dobranoc. Piatego dnia, ku mojej dzikiej satysfakcji, Franio wzial do reki widelec i jak gdyby nigdy nic zjadl prawie caly talez pasty, kilka plasterkow szynki i miseczke pokrojonych owocow. To samo zdarzylo sie dnia szostego czyli wczoraj. Cala porcja ryby z oliwkami i miseczka owocow wyladowala w zoladku Frania odprowadzona tam wlasnorecznie przez mojego syna. DZIEWCZYNY, METODY OPISYWANE W KSIAZKACH NAPRAWDE DZIALAJA!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny mam do Was ogromna prosbe,czy mozecie mi wypisac tak pi razy oko co dziennie zjadaja Wasze dzieci. Jak przeczytalm ostanie zdanie Kuk o kolacji to troche sie zmartwiłam ,bo Jaga tyle zjeada przez caly dzien co Franio skonsumowł wieczorem Dzisiaj własnie jestem w \'\'otchlani rozpaczy\'. Strasznie chude to moje dziecie,niby je cos tam ale moze ja jej za mało urozmaicam.Owszem jest zwawa i pogodna ale ma straszne since pod oczami(i to nie od robaków)Martwie sie tym brdziej,ze teraz wszelkie kulinarne ekscesy sa dla mnie nie lada wyzwaniem :O Zazwyczaj zjadacie ciepla kolację? Chciałam wprowdzic ten model u nas ale jakos nie nadążam. Podłamałąm sie dzisiaj troche :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk, gratulacje! Najważniejsze to nie tracić zimnej krwi i nie poddawać się. Ja niestety, nie należę do tych cierpliwych i nie raz już zdażało mi się powiedzieć do Nastusi ( ku rozbawieniu postronnych słuchaczy ) : \"bardzo Cię proszę kochanie, odsuń się na bezpieczną odległość, bo mamusię zaraz krew zaleje\" :) Co ciekawe, wybuch furii zdarzył mi się może góra jeden raz, a zapadł dziecku w pamięć na tyle, że jak już przesadzi ze skandalicznym zachowaniem, to sama się ewakuuje ( na poduchę!!! ) i jeszcze zamyka za sobą drzwi. Wraca po jakiejś minucie delikatnie sprawdzając, czy już mi przeszedł \"zły humor\" :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dynia, nie podlamuj sie! Zaraz! Spokojnie! My jadamy raczej cieple kolacje, ale co z tego, skoro Jasiek rzadko w ogole do stolu zasiada. Juz stalam u progu wielkiego dola z tego powodu, kiedy postanowilam popytac kolezanek-mam. Okazalo sie ze wiekszosc dzieci nie jada, badz nie jadala kolacji. Postanowilam nie pchac sie jeszcze do dolka i przeczekac. mysle ze za pare, moze za rok, to zmieni sie samo. Jasiek wazy gdzies pomiedzy 11 a 12 kilo, dokladnie nie wiem, bo wlasnie jeszcze nie bylismy na bilansie dwulatka, ale latwo z tego wywnioskowac ze grubaskiem nie jest. Ale ja sie tym nie martwie, bo najwazniejsze dla mnie ze jest zdrowy! Jaga tez jest raczej okazem zdrowia, prawda? Dynia, powtarzam, nie zamartwiaj, Jasiek tez je tyle przez caly dzien, co Franio na kolacje :) Jasiek generalnie je strasznie nieregularnie, to znaczy np. w Pn. wcina jakis potwornie ogromny obiad, ale nie dotyka kolacji, we Wt. nie twknie obiadu, a zjada kolacje, w srode, je po troszku wszystkie, w Czw je kawal schabu, w Pt, nie chce schabu dotknac i tak dalej. Zglupiec mozna, ale ja chyba jeszcze nie dojrzalam do usystematyzowania tego jakos... Ale, ale, ale, co by sie nie dzialo, na sniadanie i na podwieczorek zjada mi musowo dwa serki, o ktore sie sam doprasza :) Moze dlatego jestem spokojna o bilans ogolny... Aha, a o owocach to moge sobie tylko pomarzyc, Jasiek je tylko jablka. Zalecam spokoj :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dynia, spieszę z relacją co u nas, choć chyba zbyt budujące to nie będzie.... Śniadanie: pół miseczki kaszy mleczno-ryżowej + łyżeczka tranu + 1-2 biszkopty II Śniadanie ( godzinę później ) - kromka chleba, lub ciasta drożdżowego, ewentualnie trochę sera żółtego lub jajka na twardo III Śniadanie ( po spacerze ok 12 w południe ) - deresek gerbera, albo jabłko, albo serek wiejski - taki w granulkach spanie Obiad: zupa ( najczęściej rosół, barszcz ukraiński, pomidorowa, bądź krupnik - innych nie tknie nawet ) - albo zje, albo ucieknie od stołu. 2-3 razy w tygodniu jest ryba ( zamiast zupy ) podwieczorek: serek wiejski w granulkach, albo kanapka z cebulą ( ! ), albo pomidor ze szczypiorkiem, albo jajecznica kąpiel kolacja: pół miseczki kaszy mleczno-ryżowej. koniec. Do picia przez cały dzień woda, lub własnoręcznie produkowane przeze mnie soki. Acha, to jest zestaw zimowy, bop latem to wygląda zupełnie inaczej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk, no wlasnie to jest najtrudniejsze do przeskoczenia, ten zmieniony kodeks etyczny bandziorow, zmieniony tak, ze wlasniwie o etyce jakiejkolwiek czy honorze, nie moze byc mowy... A podobno jeszcze dwadziescia lat temu mozna bylo mowic o honorze zlodzieja np. Polowa moich bliskich, znajomych i przyjaciol to nauczyciele, wszyscy z powolania... Ci starszej daty z lezka w oku opowiadaja przerozne historie ludzkie, ze szkolnymi opryszkami odmienionymi w prawych obywateli w roli glownej, albo chociaz wstydzacymi sie swych wybrykow i przyjmujacymi kare z nalezyta pokora. Kto dzisiaj w ogole mowi o wstydzie? O pokorze? Co to w ogole jest? No wlasnie, to bylo dawno, w innych warunkach, w innym swiecie, w innym spoleczenstwie. Panowala inna skala wartosci. Dzisiaj wyobrazcie sobie taka sytuacje: bohaterka: nauczycielka, osoba odwazna i nieobojetna, a z lobuzerstwem walczaca rowniez niejako z urzedu. Ktoregos dnia osoba ta zostaje mama, jej dziecko rosnie, zaczyna samo wychodzic przed blok, wreszcie idzie do osiedlowej podstawowki. Nauczycielka-mama reagujac na huliganskie wybryki mlodocianych, nie boi sie juz tylko o siebie czy o wlasny samochod saparkowany pod blokiem, ona zaczyna sie bac o dziecko. Pewnego dnia kilku opryszkow (znanych juz na osiedlu jako taka powiedzmy szajka) maluje sprayem wulgarny napis na podworkowej zjezdzalni, w bialy dzien, popalajac i klnac przy tym w sposob przeokropny, chlopcy w wieku szkolnym, a to co robia, robia JAWNIE, bezczelnie jawnie. Nasza mama w tym momencie znajduje sie na lawce, doslownie kilka metrow od opryszkow w towarzystwie swojego dziecka. Pierwszy impuls: zareagowac, zabronic im niszczyc zjezdzalnie, rozgonic! Drugi impuls: przeciez jestem z dzieckiem, jak je jutro puszcze samo do szkoly? zemszcza sie na nim! STOP KLATKA. Czy Wy potraficie sobie wyobrazic jak byscie zareagowaly w takiej sytuacji ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dynia - Kochana, ty mnie chyba niedoczytalas... Przeciez jak byk napisalam, ze te dwa ostatnie \"cudowne wydarzenia\" nastaly po czterech dniach, w czasie ktorych Franek nawet nie tknal kolacji... Ja tez zamartwiam sie nieustannie - bo z pulpeta, jakim Franek byl majac rok zostal szkieletor... Jedyne, co moje dziecko jada chetnie to czarne oliwki i mleko (z reguly wypija butle z rana i jedna wieczorem. Kituje do tego mleka co mi fantazja podpowie, zeby przemycic troche kalorii - a to zoltko utarte z miodem, a to biszkopty a to kaszke ryzowa - bywa, ze te dwie butle plus soczek to calodzienny posilek mojego dziecka. Co do zlobka - wszystkie dzieci jedza tam rano tzw. frullate - czyli cos w rodzaju gestego koktajlu mlecznego z owocmi. Wszystkie, z wyjatkiem Frania, ktory przychodzi do zlobka z resztka swego mleka w butelce i pije tylko to ...:( Na obiad dzieci zjadaja zwykle paste z pomidorami, warzywami lub oliwa i parmezanem. Na \"drugie\" gotowane warzywa pod roznymi postaciami - Z tego co wiem - Franek czasem zjada paste i podziubie kurczaka, jesli jest. Warzyw w zlobku nie tyka. Na podwieczorek dzieci jadaja biszkopty i owoce - biszkoptami na sucho moje dziecko gardzi - owoce jada wylacznie w domu. Zwazywszy powyzsze staram sie, by wieczorem zjadl z nami cos pozywnego i cieplego. Ponizej podaje kila pomyslow na szybkie dania, ktore serwujemy w domu - moze cos z tego przypadnie do gustu JAdze i Wam. Poniewaz rzecza najlatwiejsza i najszybsza do przygotowania jest pasta - bardzo czesto mamy ja na kolacje. Franek jada (badz jadal :p) chetnie paste ugotowana al dente, wymieszana z oliwa z oliwek i startym parmezanem (\"al bianco\"). Lubi tez bardzo carbonare, ktora piorunem robi sie podsmazajac male kosteczki boczku na patelni i mieszajac je ze swiezo odcedzona, goraca pasta i rozbitym jajkiem (jedno na glowe). Jesli pasta jest sucha mozna dolac oliwy lub dolozyc swiezego masla. Wiedzac, ze Franio lubi rybe, kupuje mu od czasu do czasu swieza rybe bez osci na targu, zamrazam male kawalki (porcje dla Frania) i wrzucam je na patelnie z odrobina wody i czegos do smaku - maselko i sok z pomaranczy, poszatkowana cukinia, garsc oliwek czarnych, pomidory, etc. Nie probuje juz nawet gotowac rzeczy typu ryz czy kartofle, bo i tak zostaja one na talezu. Jesli gotuje warzywa - robie to na parze w szybkowarze - trwa to wtedy tylko 15 minut albo kupuje puszki (\"Bunduell\", czy cos w tym rodzaju) mieszanki - groszku, marchewki, fasolki, etc. Co do owocow - staram sie kupowac te, ktore Franek lubi (borowka amerykanska i maliny w sezonie letnim oraz jablka, gruszki i mandarynki w zimie. Wyciskam mu tez sok ze swierzych pomaranczy. To moze brzmiec skomplikowanie, ale przygotowanie kolacji nigdy nie zajmuje nam wiecej niz 15-20 minut. Ostatnim moim odkryciem jest tez gotowy kurczak z rozna - Franek zjada mieso z ludek i gotowane parowki (choc kiedys zarzekalam sie, ze nie bede tym karmic mojego dziecka... Przepraszam, ze wpis jest nieco chaotyczny, ale moze cos z tego zdolacie wykorzystac? Po moich ostatnich doswiadczeniach z Franiem dochodze do wniosku, ze grunt, to wyrobic w dziecku przekonanie, ze jedzenie jest przyjemnoscia, i ze je ono dla siebie, a nie dla Mamy czy Taty..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziewczyny - wtorny analabetyzm to malo powiedziane - poziom mojej ortografii siegnal dna... te \"ludka kurczaka\" dobily mnie calkiem... przepraszam! Myshko - rozumiem doskonale. Tylko, ze z drugiej strony jawna bezkarnosc i brak reakcji na takie wybryki doprowadzic moze tyllko i wylacznie do nasilenia sie zla. Jechalam kilka lat temu poznym wieczorem (bylo juz calkiem ciemno) tramwajem w Warszawie. Kto zna Mokotow wie jak wyglada wieczorami zakatek kolo SGGW, gdzie tramwaj z Chalubinskiego skreca w Rakowiecka - ciemno i krzaki krotko mowiac. Tramwaj byl prawie pusty, ale na ktoryms z przystankow wsiadla do niego grupka zlozona z dwoch na oko 18-20 latkow i kilku malolatow (na oko 12 lat). Nasunelo mi sie skojarzenie z...zastepem harcerskim. Wszyscy chlopcy mieli w rekach puszki z piwem, z ktorych pili. Starsi byli lekko podchmieleni. Zdumiona tym widokiem zapytalam jednego z nich ile ma lat. Zrobilam to tak spontanicznie i normalnym glose, ze chlopak najpierw zakrztusil sie piwem, potem zarumienil jak piwonia, a w koncu odpowiedzial - A co to Pania obchodzi? Odpowiedzialam, ze pytam, bo zdumiewa mnie, ze osoby w ich wieku pija piwo, w dodatku robiac to w miejscu publicznym i najwyrazniej znajdujac sie pod opieka \"doroslych\". Mlodsi chlopcy najwyrazniej zawstydzenijeden po drugim pochowali puszki i wdali sie ze mna w rozmowe - gadajac jeden przez drugiego i wyjasniajac, ze to tak wyjatkowo, bo celebruja zwyciestwo w meczu miedzyszkolnym... Gawedzilismy tak przez pare chwil do czasu, kiedy tramwaj nie skrecil w Rakowiecka. W tym momencie jeden ze starszych zagadnal do mnie tak - \"a z Pani to odwazna osoba, ze nie boi sie Pani tak zagadywac malolatow w tramwaju, noca\". Wymieklam. Wiecie, poczulam sie jak stary, naiwny pryk - wychowany na ksiazkach Makuszynskiego. Ci chlopcy byli sympatyczni - i ...byli po prostu chlopcami a nie bandziorami, a mimo to, jednemu z nich przyszlo do glowy powiedziec cos podobnego. Chwile pozniej pozegnalismy sie w przyjazni a ja wciaz pamietam to, co powiedzial i zastanawiam sie czy z takich milych malolatow moglo wyrosnac cos zlego...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oj cos mi komputerek szwankuje. :( :( Kuk uznanie dla Twojej mamy. Chcialabym miec jej odwage, ale sama boje sie konfrontacji z takimi osiedlowymi mafiami. Wiem ze jesli wszyscy bedziemy chowac glowe w piasek to sytuacja sie nie poprawi, a pomimo tej wiedzy ryzyko powrotu do domu z pocieta twarza skutecznie mnie paralizuje i odbiera inicjatywe. Chociaz musze przyznac ze tutaj we Wloszech jakos latwiej mi zwrocic uwage mlodym ludziom niz w Polsce. Dziwne jest to moje odczucie, ale pomimo tego ze sa bardziej rozpieszczeni sa gdzies tam w srodku grzeczniejsi. Tzn u tutejszej mlodziezy widze taki szpanerski bunt na pokaz ale nie idzie za tym ten ladunek agresji charakterystyczny dla osiedlowych grupek z mojego krakowskiego osiedla. Mowie tylko o wlasnych doswiadczeniach. Tam prawdopodobienstwo ze uslysze jakas wiazanke jest tak duze ze odechciewa mi sie reagowac. Kuk moglabys mi podac tyt Twoich madrych ksiazek? Niedawno kupilam ksiazke Superniani, ale jak dla mnie jest zbyt ogolnikowa. Nie cierpie takich tekstow: „problem spowodowany jest najprawdopodobniej poplenionym wczesniej bledami wychowawczymi” A jakimi konkretnie to sie juz rodzic musi domyslec. Od jakiegos czasu Olek rzuca sie na mnie z piesciami i czuje sie bezradna bo naprawde spokojne tlumaczenie nic nie daje. :( :( :( On nadal robi swoje. Czuje ze to jakas moja porazka, bo trwa to juz od kilku tygodni i tlumaczenie oraz spokojne, stanowcze : nie wolno- nic nie daje. Moja tesciowa stwierdzila ze to bedzie takie zabawne nauczyc go walenia innych po twarzy, no i teraz mam popisy jego umiejetnosci przyswajania babcinej wiedzy. Dziewczyny a Wy opowiesciami o jedzeniu Waszych dzieci zalamalyscie mnie ale w druga strone. Olek gdybym go nie rozpraszala zabawa to pewnie caly dzien cos by wcinal. U nas dzien zaczyna sie od wypicia mleka 250 mlplus 4 biszkopty do srodka. Po ok pol godzinie ja jem sniadanie i zeby moc zjesc spokojnie Olek tez musi jesc a rano najbardziej lubi szynke. Zreszta szynke kocha najbardziej ze wszytskiego i kiedys sie zastanawialam gdyby mu ja dac bez ograniczen na to ktorym kilogramie by sie zatrzymal? Zjada wiec 2-3 plastry szynki. Daje mu ja na raty a on co chwilke przybiega ze swoja miseczka i blagajaco mowi: mniam mniam? Wiec co chwile cos dokladam. A to chlebek a to troszke serka. Ok 10 owoce. Banan to za malo wiec czasami jeszcze pol jablka. Na obiad talerz zupy z makaronem. Na podwieczorek znow owoce i biszkopty lub chleb. Na kolacje pasta z parmezanem, lub sosem pomidorowym. A potem zaczyna sie najafjniejszy punkt dnia czyli kolacja rodzicow no i wtedy gdyby mogl to ukradlby nam wszystko z talerza. Czy to normalne? To co musimy przed nim chowac najbardziej to cytryny. Kiedys sie dorwal do polowki i zanim sie zorientowalam zjadlo polowe... razem ze skorka. I chyba nigdy tak nie plakal jak wtedy gdy mu ja zabralam. To byla najczarniejsza rozpacz!!! W naszym supermarkecie jest stoisko wedlin i pieczywa za jednym konturem. Jak tylko stane w kolejce (nawet jesli jest to pol godz po obiedzie) Olek wyciaga rece w strone wiszacych szynek jak modlacy sie do cudownego obrazu i krzyczy desperacko: mniam mniam mniam!!!! Wszyscy go juz znaja i gdy przychodzimy to panie z pieczywa daj mu kawalek bialej pizzy w reke i jest spokoj. Ja juz sama nie wiem. Nie chce go przekarmiac. Moze on ma cos nie tak z osrodkiem sytosci w mozgu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk, ja oczywiscie zgadzam sie w pelni. Trzeba reagowac - to nie ulega watpliwosci. Jednoczesnie mysle ze sa takie sytuacje, kiedy trzeba miec pewnosc, ze zostaniemy poparci przez innych ludzi, sasiadow, wspolpasazerow, tudziez dyrekcje szkoly badz policje. Tylko tyle :) Karenko, no przecudny jest Twoj Olek, kiedy tak domaga sie jedzenia :) Ja z kolei zawsze marzylam, zeby Jasiek sam dopraszal sie o jedzenie z naszego talerza... eh... jednak musze sie zadowolic tym, ze prosi choc o kilka rzeczy, np. o sucha kielbase i o korniszony! Dziewczyny, musze odnotowac dwa jaskowe \"pierwsze razy\". Pierwsze kolko na rowerze (martwilam sie juz, ze Jasiek nie chce, co mu proponowalam to on ze nie i juz, az tu pewnego dnia, zanim zdazylam sie ubrac, Jasiek byl juz na tarasie i po wsiadl na rower i tak ruszylismy - rower ma kij do pchania) Pierwsze prawdziwe podskoki - Jasiek nauczyl sie podskakiwac, to znaczy odrywac sie od ziemi i opadac, odrywac i opadac. Byc moze Wasze dzieci umieja to juz od wielu miesiecy :) Jasiek od pol roku chyba probuje i probuje i dopiero teraz skacze naprawde. A jaka z tego radosc !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wybaczcie ten potworny styl chyba nikt Wam jeszcze nigdy nie tlumaczyl, ze podskakiwac to znaczy odrywac sie od ziemi - no to jestem pierwsza :D:D:D:D:D:D:D pisanie w pospiechu ma swoje zle strony, eh...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Ja tylko na minutke. Karenko! Dziekuje za przesliczny post dotyczacy upodoban zywieniowych Olka. Mniam, mniam, mniam! :) :) :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Myshko! Bardzo trafna definicja podskakiwania ;) I wielkie brawa dla Jaska za pierwsze kolko na rowerze!! Karenko - podejrzewam, ze Twoja opowiesc o Olku nie tylko we mnie wzbudza uczucie zadrosci!! :) Ciesz sie, ciesz kobieto, bo masz z czego! Spisze w domu wszystkie tytuly - choc musze przyznac, ze moje ksiazki sa po polsku lub po angielsku - nie mam cierpliwosci czytac tych rzeczy po wlosku... Tracy Hogg ma rzeczywiscie dosc irytujacy sposob pisania, ale mimo wszystko wiekszosc jej rad oceniam jako bardzo przydatne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ANASTAZJA ZA WYJĄTKIEM MIĘSA ZJADŁABY CAŁY ŚWIAT. Chrzn, czosnek, cebula, poziomki, maca, ryżowe placki, nie ma znaczenia. Byle tylko nie mięso. Acha! I gardzi kanapkami z dżemem! Pierwszy raz w życiu widze takieedziecko! Mysh - skakanie wytłumaczyłaś PIĘKNIE! Ten opis mógłby się śmiało znaleźć w multimedialnej encyklopedii :) Co do reagowania na bandytów w nocnej Warszawie - moja odwaga ma swoje granice. Nie jestem samobójcą :( A teraz napisze Wam coś o paradoksach, choć pewnie Kuk będzie mogła o tym powiedzieć znacznie więcej... a więc... Jak wiadomo do obrony może służyć dobrze wyszkolony pies obronny. Żeby pies był dobrze wyszkolony, należy z nim zaliczyć kilka poważnych kursów. Zaczynając od podstawowych egzaminów na PT1, PT2 itd ( pies Towarzysz stopień pierwszy, drugi itd ) a kończąc na już bardzo trudnych egzaminach na psa obronnego ( też kilkustopniowy ). Kursy sa kosztowne, egzaminy też, nawet bardzo. No, ale to sie powiedzmy opłaca, bo oto mamy psa przyjaciela, z którym możemy się czuć bezpiecznie: wytrąci pistolet z ręki napastnika, unieszkodliwi, przypilnuje, a nawet sprowadzi pomoc. Brzmi nieźle, co? NIC Z TEGO Pies po kursie obronnym MUSI chodzi w kagańcu i na smyczy. Tak więc, jeśli zostaniem napadnięci w parku, z nienacka, od tyłu, to o ile w porę pies nie znokautuje napastnika ciężkim metalowym kagańcem, to jest przydatny jak... umarłemu kadzidło. Ale nie dość na tym. Załużmy, ze w ferworze walki uda nam się psu ściągnąć kaganiec i wydać komende do obrony. Acha! BO ważne, że pies NIE MOŻE samowolnie zaatakować bez komendy. Zakładając, że dostajemy od tyłu w głowę ciężkim narzędziem, raczej nie należy się spodziewać, że wydamy jakąś komendę.... Ale i to nie koniec. Może być i taki scenariusz, że nie zostajemy niczym uderzeni, tylko zaczepieni agresywnie słownie i napastnik grozi nam np. pobiciem, okaleczeniem, czy inną przyjemnością, jak nie wyskoczymy z portfela. Jeżeli wówczas wydamy komendę psu do obrony... to już po nas. Zoczyńca oskarża nas o poszczucie psem ( niebezpiecznym! ), urazy ciała, koszty leczenia, odszkodowania, oczywiście długi proces w sądzie, w najlepszym razie kolegium. Bo przecież on chciał tylko o godzinę zapytać, a my jacyś nerwowi tacy... i zaraz psem szczujemy! Słuszny scenariusz zakładany przez prawo: Idziemy sobie, napastnik nas zaczepia. Pies siada grzecznie i czeka na komendę. Napastnik nas atakuje, przsparza nam ran wszelkiego typu, najlepiej jeszcze gwałci. ( pies cały czas czeka! siedząc grzecznie obok ). Napastnik robi swoje, ograbia nas ze wszystkiego i oddala się. Wtedy my resztką sił ściągamy psu kaganiec i każemy dopaść łobuza. I wtedy jest ok. Sąd ma obdukcję, nasze pokiereszowane ciało jest dowodem zaistniałego przestępstwa, a nasz pies zostaje odznaczony medalem za poświęcenie i niespotykaną odwagę w obronie właściciela... bez komentarza...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk piszac o supernani mialam na mysli ksiazke \"I ty mozesz miec super dziecko\" Doroty Zawadzkiej, czyli Supernani z programu TVN. Przypomnialas mi ze ja przeciez tez mam T.Hogg \"Jezyk dwulatka\" Musze tam zajrzec. A co do zazdrosci.... ja naprawde obwaim sie czy Olke nie jest przekarmiany. W koncu wazy juz prawie 14 kg.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pisalam wlasnie o jezyku dwulatka ;) Mam tez inna sympatyczan ksiazke - 100 bledow popelnianych przez idealnych rodzicow, czy cos w tym stylu. I swoja ulubiona- Jak mowic, zeby dzieci nas sluchaly, Jak sluchac, zeby dzieci do nas mowily. Zeby bylo zabawniej - uwazam, ze ta ostatnia ksiazka, to podrecznik bardzo przydatny we wszelkich kontaktach miedzyludzkich - od stosunkow z mezem poczynajac a na tesciowej konczac ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiecie, tak jeszcze a propos\' karmienia i jedzenia - prawie wszystkie znane mi mamy mowia to samo -ze dzieci, nawet te, ktore wczesniej jadly dobrze, okolo drugiego roku zycia przechodza okres buntu zywieniowego i marudza przy jedzeniu. Przeczytalam tez gdzies, chyba wlasnie u T.Hogg, ze wbrew pozorom dwie czy trzy butelki mleka dziennie calkowicie pokrywaja dzienne zapotrzebowanie 2-latka na kalorie i wiekszosc skladnikow niezbednych do normalnego funkcjonowania. Ta wlasnie wiadomosc uspokoila mnie na tyle, by zaakceptowac Franiowy czterodniowy strajk glodowy przy kolacji... Dynia - podkrazone oczy Jagi to moze tez byc poprostu rezultat przebytej niedawno choroby (Franek tez mial pod oczami since). Mysle, ze jak tylko za oknem pojawia sie pierwsze oznaki wiosny, nasze maluchy stana na nogi, rusza w teren i od razu odzyskaja apetyty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziekuje Kochane za wszystkie porady i przepisiki ❤️ Może faktycznie troche za bardzo tragizuje.Dzis byl udany dzien pod wzgledem zywieniowym.Całe popołudnie bylismy u babci i Jadzia jadła tam koncertowo(jak zwykle).Najbardziej smakował jej zurek :) Ja nie chce jej zmuszac do jedzenia i dlatego czesto jej odpuszczam,bo zauwazylam ,ze jesli posiada nawet jakis minimalny apetyt a ja nad nia slęczę to jego resztki ulatniaja sie błyskawicznie ;) Wikszy problem mam zta jej alergia na mleko,teraz jest tym gorzej ,ze o ironio ,uwielbia mleko i podchodzi do mnie przymila sie i prosi\'\'mamusiu zrob mi kakałko ;)\'\'czasem nie mam serca jej odmówic a potem skutki sa opłkane :( Karenko ,opsi apetyciku Twojego Olka to chyba wymarzony scenariusz dla każdej mamy :) Jak ma chłopak apetycik to nie ma co sie martwic,wkrótce przyblizajac sie do 2 urodzin mu przejdzie pewnie ;) Co do reagowania na jawne bandyckie zachowanie,to ja jestem osoba ,która raczej reaguje .Pisze raczej bo zdarzyło i sie parę razy doswiadczyć nieprzyjemnych sytuacji i w konsekwencji uciekałam do domu z dusza na ramieniu :O nie moge stac bezczynnie jak widze takie obrazy,ale teraz z perspektywy matki mój instynkt samozachowawczy zmienia sie czesto w instyknt przetrwania ;) Tym bardziej chylę czoła naszej topikowej bohaterce-Mamie Kuka :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jagoda tez pieknie podskakuje,przyszło jej to jakos samostnie byc moze zanspirowala ja postac konika polnego-Filipa :) Chciała Wam napisac nasz krótki poranny dialog\" Ja-Jagusiuskonczproszejeszcz,etąowsiankę Jaga-Nie ma mowy!!!! W tym momencie juz bez słow mamuska zrobiła niezłego karpia :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🌼 DYNIA....Kuba też dużo nie jada.Ma 90cm i wazy koło 12kg. Jego jadłospis to na śniadanie: serek,parowka lub kanapka.Na obiad łyżka wazowa zupki i na kolacje kanapka.W międzyczasie danonek,jablko i chrupki lub inne jego słodycze :) Pozdrawiam chora na zapalenie krtani :( 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kolejne(tym razem dzisiejsze) rewealcje z ust Jagi: Ja-jedyne co moge ci zaproponowac na obecną chwile to Teletubisie! Jaga- nie,absolutnie !!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oj Katrin biedactwo,tez to niedawno przechodzilam .Zdrówka ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie! Katrin - trzymaj się! Dynia, Jaga jest nie do pobicia z tymi tekstami :) Dziewczyny, ZASYPAŁO NAS!!!!!!! Biało po horyzont. Normalnie obudziłam się w innym świecie! Idziemy na sanki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×