Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

zabka

TERMIN W GRUDNIU

Polecane posty

Dzień dobry. Zdjęcia dostałam, pooglądałam, ale potrzebuję przewodnika:) Czy ten chłopiec w czapce pilotce to Jaś? Bo widzialam Franka na zdjęciach z babcią (notabene, babcia wystrzałowa:) ) i próbowalam ich dopasować, ale nie umiem:( A przy tych kutrach-łodziach, to stoi Kuk z rodziną?;) Ja jestem cały czas wyszydzana, ale mi moja pediatra, znajoma i chrzestna Tobiasza, powiedziala, ze nie ma zadnych dowodów naukowych na to, ze długotrwale stosowanie diety eliminacyjnej przy alergii daje rezultaty. Ufam jej, bo widze, że ona cały czas jest na bieżąco w prasie fachowej (niesponsorowanej) i to ona mi np. odradziła stosowanie lakcidu/lacidofilu przy antybiotykoterapii, jako środka, który nie szkodzi, ale tez i nie pomaga. Ogolne tendencje sa takie, żeby ten lakcid przepisywac, ale kiedy ona poszla pewnego razu do ordynatorki oddzialu, na którym pracowala, i pokazala jej artykul donoszący o bezcelowości podawania tegoż preparatu, ordynator wzruszyła ramionami i powiedziala \"wiem, ale cos podawac musze, zeby uspokoic matki, a lakcid nie szkodzi\". Moje dziecko nie mialo i nie ma jakiejś tragicznej alergii, choć na bialko mleka krowiego wciąz reaguje wysypką, a mimo to ja zastosowalam sie do jej rady i po 3 tygodniach takiej ostrej diety dałam sobie spokój. nie wiem, kto ma racje-orędownicy diet, czy jej przeciwnicy, nie wiem też, co doradzac innym, wiem tylko, ze u nas nie było różnicy między stanem skóry małego podczas diety, a w czasie jej niestosowania. Smarowałam go tylko jakąs maścią, której nazwy nie pamiętam, wymieszaną z maścią robiona, była świetna-do dzis mam ją pod ręką na wypadek wypadku;) Mysh, ja tez chce zdjęcia z konmi, my mamy stajnię pod nosem, ale ja rzadko chodze, bo tęsknię za swoimi bestiami wtedy okrutnie-chociaz wczoraj bylismy i Tobiasz po raz pierwszy wykazal zainteresowanie koniem, wołając głośno \"iaaaaa\":)Dziadek, który bankrutuje obecnie, traci cały dorobek życia, ale konie cudem udaje mu sie zachowac-zapowiedzial się, że zanim mały podorśnie, odbuduje stajnie i będzie mial gdzie uczyć sie jeździc:) Choc wyznam Wam, ze cudze dzieci uczyła jeździć nawet na mniej spokojnych koniach, ale o swoje drżę bardzo-i tym mocniej doceniam mądrosć moich rodziców, którzy pozwalali mnie i rodzeństwu na niezliczone szaleństwa, choć pewnie często mieli serce w gardle, zwlaszcza gdy odbierali nas na pogotowiu-a i tak nigdy nie nałożyli nam bana:)Ja widzę, że będzie mi cięzko wypuszczać Tobiasza samego na plac zabaw, upiornie metalowy, gdzie na kazdym kroku czyha nań widmo utarty zębów czy wstrząsu mózgu; do tego Truteń, wychowany w bardzo toksycznych warunkach, gdzie matka nie puszczała go z ojcem nad jezioro, bo sie utopi(!), nie bedzie mi chyba pomocą:O Psikulcu, Tobiasz jest mlodszy od dzieci grudnia, a już uwielbia książki. Czytanie Stefka Burczymuchy, Pana Słowika, czy AAA Kotków dwóch, jest obowiązkowym zajęciem każdego dnia, i to kilkukrotnie! Oczywiscie czytanie dłuższych bajek nie wchodzi w gre, ale opowiadanie rysunków, jak najbardziej:) Ja natomiast, kontynuując wątek książek w domu, mam ich sama niewiele, czekam zawsze z utęsknieniem, aż mam mi cos podrzuci, wtedy znikam na parę tygodni (mam najczęsciej daje mi kilka opasłych tomisk). I to jest moja zmora. Uwielbiam czytac, i kiedy książka mnie wciągnie, nie mam ochoty na romantyczny wieczór z mężem, dziecko zapycham suchym chlebem, świat dla mnie nie istnieje. Dlatego musze się hamowac w tych zapędach-i choc mam niedaleko biblioteke, to dzieki bogu trzeba po schodzkach sie do niej dobijać, co z Tobiaszem przez myśl mi nie przechodzi-nie zaglądam więc tam często, nigdy spontanicznie, podczas spaceru, zawsze jest to przemyślana wyprawa:) Kuk, ja rozumiem Twoje obawy zw. z ospą. Pociesz się, ze jestes już dośc wysoko w ciąży, to nie pierwszy trymestr, gdzie każda pierdołka decyduje o zdrowiu i zyciu malucha. No i fakt, ze przechodzilas ospę, niech tez Ci doda odwagi, póki co nic nie pozostaje, jak byc dobrej mysli (choc wiem, jakie to trudne, je nie chorowalam na różyczkę i juz 3 razy zamierałam ze strachu widząc drobne krostki na skórze Tobiasza). Jeszcze 2 tygodnie i odetchniesz mam nadzieje z ulgą:) Zmykam, obiadek mi juz pachnie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk, ja przyznam sie ze znalazlam tutaj cos w rodzaju second hand na tutejszym targu (przy okazji dodam, ze i w Rzymie widzialam targowe stoiska z uzywanymi ciuchami), ale po pierwsze nie sa to stoiska stale, a po drugie na wiekszosci z nich znajduje sie rzeczy z dolnej polki, ktore tak naprawde mozna kupic nowe za dwa euro wiecej..... Ja akurat myszkowanie w sklepach z uzywanymi rzeczami traktuje jak polowanie na cos wyjatkowego, a to udaje mi sie glownie w Polsce, a najlepiej to udawalo sie za czasow studenckich kiedy (dostepne dla mnie) polskie szmateksy byly pelne markowych ciuchow. Wedlug mnie kupowanie uzywanych ciuchow ma sens tylko wtedy kiedy sie trafia na \"perelki\" (perelki cenowe, perelki markowe, perelki oryginale=niepowtarzalne) Psikulcu, ksiazki bardzo mocno trzymaja swoja pozycje i rowno dotrzymuja kroku wszelkich maszynkow grajacym. W podroz do Wloch zabralismy dla Jaska ksiazke spiewajaca, grajaco-gadajacy komputer oraz kilka prawdziwych ksiazeczek i Jasiek potrafil spedzic pol godziny ogladajac ksiazeczke (malenka) ilustrujaca \"Biedronke i Zuka\" Brzechwy :) Ja mysle ze dzieciaki generalnie uwielbiaja ksiazeczki i ze tylko czasami rodzice zaniedbuja dzieciece potrzeby w tej materii :) Z tymi ubrankami \"jak nowe\" po jednym dziecku to jest nie do konca prawda... No moze tak jest do szostego, moze dziesiatego miesiaca zycia, pozniej dzieci naprawde zdzieraja ubranka...... Jasiek zdarl kilka par spodni, nowiusienkich, i daje wam slowo, ze juz nikt po nim nie moglby ich wlozyc. To samo z butami! Chociaz oczywiscie jesli dziecko ma ubranek tak duzo, ze niektore nosi tylko kilka razy, to faktycznie ich nie zuzyje... moja M dostala dla swojej Malej ubranka chyba po trzech dziewczynkach, w szafie jej sie to nie miesci i faktycznie niektore te rzeczy jeszcze po Sarze beda jak nowe :) Kuk, nie martw sie! wszystko bedzie ok. musze leciec milego dnia !!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pszczola u nas dieta elliminacyjna przyniosla nieoczekiwanie dobry efekt.Dzieki niej uchronilismysie odmasci ssterydowycch i podobnego typu rewelacji,dopoki byl cyc przez rok, przez pol roku Nutramigen i rygorystyczne podejscie ,skora byla cudna,schody zaczely sie jak Jaga zaczela jesc nabial .Na dzien dzisiejszy mamy to pod kontrola ;) Co do ksiazek ,to Jaga tez uwialbia czytanie .Czasami jest tak natretna, ze nie wchodzi nic innego w gre tylko :pocitaj mi i pocitaj mi :) Ksiazeczki obrazkowe to u nas powoli juz przezytek owszem wbudzaja krotkotrwale zainteresowanie ale hitem sa ksiazki z duza trescia.Ostatnio czytamy sobie \'\'Kubusia Puchatka\'\' nie ksiazeczki w wersji Disneyowskiej tylko oryginal A.Milnego .Jag potrafi spokojnie przesiedziec z rozdziawiona buzka przez cale 2 rozdzialy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
eh... konczylam w pospiechy pisanie poprzedniego posta, bo czekala na mnie na Skypie moja babcia ! Jasiek nie czesto ma okazje zobaczenia swojej prababci \"w komuterze\" :) Dynia, brawa za spostrzegawczosc :) Jasiek faktycznie siedzi na \"duzym\" rowerku, ale pedaluje glownie do tylu. Nie umie na nim jeszcze jezdzic... Pisze ze rowerek \"duzy\" w cudzyslowiu, bo on jest wlasnie wielkosci idealnej dla Jaska, nieidealne jest natomiast to, ze jego dzialanie jest odpowiednie dla dzieci od 3 lat :( [Podobno okolo trzeciego roku zycia dziecko zaczyna \"pojmowac\" istote pedalowania i laczyc ja z faktem ze rower jedzie.] Rowerek kupilismy w przyplywie naglej potrzeby w ten piatek, po tym jak Jasiek bardzo chcial jezdzic na \"malym\" rowerku, \"malym\" czyli odpowiednim do wieku, a jednoczesnie tak MALYM, ze jaskowe piety zaczepialy sie bez przerwy pod zainstalowanym z tylu \"koszyczkiem\". Eh! Ciesze sie jednak z tego wczesnego zakupu, bo Jasiek siada sobie na nim i pedaluje (do tylu), kleka obok i kreci pedalami, oglada hamulce i generalnie wydaje sie zafascynowany mechanizmem. Czasami prosi, zeby pojechac na rowerze do koni, a poniewaz to tylko kilka metrow, pcham go po prostu :) Mysle o zainstalowaniu kija

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pszczola, poszlo! A czy moge liczyc na jakies zdjecia od Ciebie ???????????? Aha, ten w pilotce, to faktycznie moj Jasiek :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dynia, toteż nie smiem juz doradzac nikomu nic w temacie azs:) Kuk, pokój Frania natchnął mnie do refleksji nad łózkiem. Myślę sobie tak przyszlosciowo, bo tak już mam, i zastanawiam się, czy pozyczenie kołyski od znajomych, na pierwsze pół roku drugiego maluszka, a potem przerzucenie go do łózeczka Tobiasza, jemu zaś zakupienie tapczaniku (będzie wtedy miał ok. 32 miesiące, a więc ponad dwa i pół roku)jest dobrym rozwiązaniem? Córka znajomych, ta w wieku waszych pociech, śpi na dorosłym tapczanie-parę razy spadła, ale zabezpieczyli ją (jak i Franka) od spodu materacem i spi:) Co myslicie?Kuk, jak u Was sie to sprawdza?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Myshko, wysyłam Ci zdjęcie jedno, sprzed prawie roku, tak dla zapoznania się z naszymi buziami. Więcej póki co nie mam, bo wszytsko pozgrywane na płytach, na których i truteń nie umie nic odnaleźć. Na szczęście niedługo kupujemy własny komputer i powinien byc porządek. Wtedy zasypie zdjęciami wszystkich-kto chce:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pszczola - na zdjeciach z domu i Cornigli jest Babcia Franka - a moja Mama, natomiast na tych ze Sieny, jest Babcia Jaska - czyli Mama Myshki ;) Ja sie dopraszam zdjec jak tylko beda :) A swoja droga to ciekawe co piszesz o lekach i diecie. Od czasu do czasu moja Mama (takze uwaznie studiujaca prase fachowa) zaskakuje mnie podobna rewelacja... Zwykle brzmi to w stylu: Najnowsze badania wykazaly, ze nieprawda jest jakoby - i nastepuje tu zaprzeczenie jakiejs powszechnie akceptowanej w medycynie prawdy. Zawsze po takiej rewelacji zastanawiam sie - co na to osoby, ktore stosuja tego rodzaju terapie, diete, etc... od lat? Wracajac jeszcze do tematu ciuszkow - na tutejszy bazar, gdzie robimy zakupy warzywno-owocowe, przybywa czasem malzenstwo z czyms w rodzaju outletu dzieciecego na ciezarowce. Maja tam markowe ciuszki (czasem z malenkimi wadami, a czasem bez) za ok. 50% cen sklepowych. Dotad kupilam tam dla Frania jedynie czapke uszatke i rekawiczki, bo gdy docieramy na bazar (ok. 11) rzeczy sa juz bardzo przebrane, ale moze powinnam zmobiliziwac sie by wstac nieco wczesniej... :p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pszczola, na razie nic nie dostalam Czy na pewno wyslalas na adres, z ktorego otrzymalas zdjecia ode mnie? czy na jakis stary, juz nieaktualny?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Prawdopodobnie w ogóle nie wysłałam, bo nawet chcialam Cie zapytac, czy cos masz:) jestem tak roztrzepana, ze szkoda słów. jak za 15 min. nic nie bedzie, pogoń mnie znów, bo pisanie przeplatam zabawą z małym i moge się znów pogubic;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja tez czesto tak tu wlasnie wpadam: w miedzyczasie :) dzieki, juz sie laduje :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość logosm
Witam, pewnie nie dopislam oczywiscie kapiel jak najbardziej w wannie- i to jest ilosc na wannę. Kuk nie martw się, na pewno nic zlego Cie nie spotka, uważam podobnie jak dziewczyny to paskudztwo można mieć tylko raz. A Stachu z czytaniem jest bardzo nierówny tzn są dni że uwielbia, a są dni kiedy nie ma mowy żeby mu coś poczytać. Ma też taki rowerek i nawet potrafi na nim pojechać tzn kilka razy poruszac pedałąmi ale bardzo szybko się męczy. Wczoraj pierwszy dzień byliśmy na działce i było cudnie- może trochę zimno ale Stachu nie chciał wracać do domu milego popołudnia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mam dzisiaj \"dobry dzien\". Wlasnie moj tesc (moj ksiegowy zarazem) napisal do mnie, ze przez doliczenie przez moja firme kosztu biletow samolotowych za zeszly rok (pamietacie - latalam sluzbowo do Polski srednio dwa razy w miesiacu) moje \"dochody na papierze\" wzrosly o astronomiczna kwote ...15.000. Euro, dzieki czemu...stracilam mozliwosc korzystania z niskiej stawki opodatkowania (\"dla ubogich\") i musze zaplacic koszmarnie wysoki podatek. Ksiegowy naszej kancelarii skwitowal to mniej wiecej tak - no coz - przykro mi ale to juz twoj problem a nie moj. Z naszego punktu widzenia jestesmy ok, bo powinnas moc sobie odliczyc koszty, a ze nie moge (ograniczenie wynikajace wlasnie z mozliwosci korzystania z opodatkowania \"dla ubogich\") to juz - MOJ PRYWATNY problem.:( Szkoda slow. Trzeba zwijac manatki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja tez Jaska nie moge do domu sciagnac... Wiecie co, te konie to maja dodatkowa zalete, ze sciagaja mamy i nianie z malysmi dziecmi z calej dzielnicy i Jasiek dzieki temu ma towarzystwo do zabawy. Mysle ze polubil sie z dwoma dziewczynkami (obie sa w wieku Sary, moze dlatego tak dobrze sie z nimi rozumie?) Wczoraj przyszla, ze swoja mama, jedna z nich. Dzieciaki zlapaly kontakt natychmiast i zaczely biegac, gonic sie i bawic w chowanego, zapominajac o koniach. Dzisiaj ta sama Mala wrocila ze swoja niania i bylo to samo. Moze Wam sie to wyda dziwne, ze pisze o tym, jakby bylo w tym cos szczegolnego, ale ja sie ciagle troche martwie, zeby mi Jasiek nie wyrosl na odludka, bo on ciagle tylko ze mna w domu siedzi :) I dlatego tak sie ciesze jak widze, ze lgnie do dzieci i ze sie z nimi rozumie. Ale sa tez dzieci, ktore wzbudzaja w nim niepokoj.........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk, troche sie pogubilam, ale i tak jasno widze, ze cos jest nie tak... Jak mozna traktowac koszt biletow w charakterze dochodu? Dlaczego Twoja firma to dolicza i dlaczego nie mozesz powiedziec \"nie\"? Jesli zadaje glupie pytania, to z gory przepraszam: jestem noga z ksiegowosci..........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Myshko - ja z poczatku tez tego nie rozumialam. Oni kupuja mi bilety na wyjazdy sluzbowe, albo zwracaja pieniadze, ktore na nie wydalam, ale jednoczesnie koszt biletu dodaja do mojego wynagrodzenia mowiac, ze jest to koszt poniesiony przeze mnie, ktory ja moge sobie odliczyc od przychodu. Zupelnie natomiast pomijaja fakt, ze od kazdej takiej doliczonej kwoty place z wlasnej kieszeni 2% jakiejs porabanej oplaty od uslug osiadczonych przez adwokatow oraz, ze podwyzszony dochod w moim wypadku pozbawil mnie mozliwosci korzystania ze szczegolnej formy opodatkowania (dostepnej tu dla osob, ktore niedawno zaczely dzialalnosc i zarabiaja niewiele). Szkoda slow i nerwow - naprawde. Osobom zarzadzajacym tym biurem wystaje sloma z butow i nie ma sensu z tym walczyc. Inny przyklad- przed piecioma minutami zadzwonila do mnie jedna z pan partnerek, ktora zamiast \"dziendobry\" powitala mnie tekstem \"Umiesz czytac?\" Okazalo sie, ze jeden z dwoch maili wyslanych przeze mnie dzisiaj do klienta z jakichs powodow nie dotarl do niej, pomimo, ze umiescilam ja w kopii (a jej adres zostal wpisany prawidlowo, co sama naocznie zweryfikowala). Pani ta wywnioskowala \"zaocznie\", ze mail nie zostal wyslany i nie zadajac sobie trudu sprawdzenia lub zapytania mnie o to zareagowala w sobie wlasciwy sposob. Wiecie, tak jak lubie swoja prace, tak naprawde zaczynam nieznosic tego srodowiska. Przepracowalam w tego typu kancelariach 10 lat w Polsce, ale ludzi zachowujacych sie w taki sposob nie spotkalam jeszcze nigdy dotad...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk, powyższe Twoje wypowiedzi skomentuję tak: @!$@%%$^%&^*&*^@@!!!!!!!!!!!!!!!! A co do kozy - poszła w depozyt do właścicieli na czas zimy, bo ja nie miałam gdzie jej trzymać przez ten okres. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny, na dobranoc opowiem Wam coś z dnia obecnego: Opis sytuacji: Południe, po spacerze, czas na spanie. Ale ja bardzo zajęta, zagapiona w komputer oczywiście nie mogę się oderwać, żeby pójść i położyć dziecko spać. Dziecko siedzi na fotelu plecami do mnie, a ja plecami do niej na jrześle przy komputerze. Ponieważ nie mogę się oderwać od teg co robię, zaczynam gadać głośno: - Nastusiu, jesteś baaaaardzo zmęczona, chce Ci się straaaasznie spać, twoje powieki są ciężki, a oczka zamykają się. Ziiiiiiiiieeew, oj jak bardzo chce się Nastusi spać ( klepie jak automat i nieprzerwanie gapię się w monitor ). W pewnym momencie zagapiłam się na tyle, że umilkłam w połowie zdania. I wtedy nagle słyszę za plecami taki tekst: - taaaa, moje powiechi są baaajdzo ciezkie...! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla - probujesz hipnotyzowac Nastke? :);) Kilka lat temu przetestowalam z powodzeniem cwiczenia relaksacyjne jogi na moim siostrzencu, ktory mial potezne problemy z zasypianiem. W cwiczeniach efekt mial byc wprawdzie nieco inny - calkowity relaks ale bez zapadania w sen, ale Kubusiowi jakos to nie przeszkadzalo. Moze powinnam sprobowac z Frankiem? (wczoraj i przedwczoraj usnal po polnocy...) Fajnie, ze wczorajszy dzien minal, bo mialam go juz serdecznie dosc. Na koniec jeszcze poklociolam sie z mezem bez sensu :O Postanowilam, ze dzis wszystko bedzie lepiej!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk,idzie ku lepszemu,zobaczysz :) Ja od dwoch dni pod rzad nie spie z powodu pelni :O Masakra wygladam jak zombi,doslownie wczoraj z roztragnienia przywalilam samym srodkiem gornej wargi w ,sam rog szuflady,co za precyzja :D W efekcie wygladam jak skrzyzowanie zombi z Mickiem Jaggerem :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Kuk, a to czarna seria... Oby juz zakonczona. Ja mialam naprawde czarna serie na przelomie 2005/6. Wlasciwie to nie wiem czy mowic tu o przelomie tych dwoch lat bo trwala dobre pol roku... Przez ten okres przynajmniej raz w tygodniu musialo sie cos wydarzyc. I to od spraw niewielkiej wagi jak awaria samochodu (zaliczylam z 10 w tym czasie a moj ze 2-ie) do powaznych jak moja choroba i leczenie (wszystko niestety mocno platne i powiazane z zakazem zajscia w ciaze przez pewien okres), strata pracy przez Mojego na dzien po tym jak zdecydowalismy o sprzedazy mojego mieszkania, wybraniu nowego i decyzji o kredycie (musielismy sprawe przesunac o ponad pol roku tym samym wybrac calkiem cos innego i gdzie indziej), nie wspomne juz o awariach wszystkich sprzetow domowych jakie sa tylko mozliwe, perypetiach rodzinnych, stratach finansowych. W pracy patrzyli juz na mnie dosyc podejrzliwie tym bardziej, ze reagowalam z duzym spokojem powtarzajac, ze ludziom zdarzaja sie gorsze rzeczy i ciesze sie, ze bardziej nie ucierpielismy. Musze jednak przyznac, ze nie obylo sie bez korzysci zwiazanych z ta sytuacja, naprawde wszystkie te kataklizmy jeszcze bardziej zblizyly nas do siebie. Moze to wszystko bylo jednak potrzebne...? Dynia, tez od dwoch dni mam problemy ze snem ale nie pomyslalam, ze to pelnia... Wydawalo mi sie, ze to raczej problem mojego stanu, jakos mi tak niewygodnie, krece sie i "wszystko jest zle". Biedaku, jak wygladasz to jedno a drugie, ze pewnie boli jak jasna cholera. Pare lat temu bylam przez kilka dni pytania "czy aby zupa nie byla za slona" bo przyszlam do pracy z podbitym okiem co bylo wynikiem energicznego przewracania sie Mojego na drugi bok, podczas snu. Jego wielki lokiec wspaniale trafil w moje oko a on nawet sie na chwile nie przebudzil...:) Shalla, lepiej uwazaj bo widze, ze Anastazja szybko zalapala o co chodzi.:) Jeszcze skonczy sie tak, ze Ciebie uspi a sama bedzie lobuzowac przez cala noc :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk nic nie wiem na temat ospy i odpornosci na nia, ale trzymam kciuki. Myshko o jakich zdjeciach z rowerkiem mowa? Ja nic nie dostalam. Dopraszam sie. Logosm dzieki za wyjasnienie dot kapieli. Wodny psikulcu szczegoly w @ Co do ciuszkow, to u nas na targu tez sa stragany z uzywana odzieza i jest tam calkiem spory wybor. Z cenami jest roznie od 3-5 euro za sztuke, ale zaplacic 5 euro za np dzinsowe ocieplane ogrodniczki GAPa wydaje sie byc calkiem sensowne. Poza tym ja kocham Olka w koszulach a tam maja duzy wybor takich jakich w sklepach juz teraz nie moge dostac bo obecna moda przypomina mi slup reklamowy czyli ponaklejane i ponaszywane co sie da gdzie sie da. A co do zuzywania ubran to tak jak pisala Mysh, jesli jest tego duzo to trudno zeby sie dalo to zniszczyc. Olek na ten przedzial wiekowo-wzrostowy ma 13 par spodni (dzisny i sztruksy) i ok 10 dresow do biegania po domu. I ani jedna z tych rzeczy nie zostala przeze mnie zakupiona za pelna cene. 3 pary to zakupy w zeszlym roku na 70 % wyprzedazach, 2 z second handu, a reszta to prezenty. Dlatego w tym roku na wyprzedaze nie poszlam bo jesli ta tendencja prezentowa bedzie sie utrzymywac to naprawde szkoda wydawac pieniadze. Kuk a z tych toreb z pracy to ja tez sie bardzo ciesze. Jednak... za kazdym razem gdy moj maz cos przynosi przypomina mi sie pewna sprawa. Otoz jedno z biur w pracy mojego meza zostalo ochrzczone jako „blizniacze”. W tym pokoju w ciagu ostatnich 7 lat pracowaly 3 osoby i kazdej z nich urodzily sie blizniaki. Blagam meza zeby tam nawet nie wchodzil, bo a nuz przyniesie do domu te energie urodzaju. (to wlasnie po ostatnio urodzonych blizniakach Olek dostaje ciuchy) Ksiazki mowicie..... Eh... Dziewczyny kiedy Wy znajdujecie na to czas????????????? Ja wczoraj mialam calkiem spory kryzys. Po prostu uswiadomilam sobie ze biegam ostatnio z wywieszonym jezykiem jak jakas szkapa na Wielkiej Pardubickiej. Wczoraj bylam tak zmeczona ze padlam po poludniu razem z Olkiem i okazalo sie ze te 1,5 godz snu rozwalily mi pol dnia. Na wszystko brakowalo czasu. Zywotnosc Olka po prostu mnie rozklada momentami na lopatki. Np wczoraj rano Olek mial wizyte u dermatologa. Pomimo tego ze bylismy umowieni na konkretna godzine wizyta opoznila sie o 50 min. Ta godzina czekania to bylo ponad moje sily. Wszystkie matki z dziecmi patrzyly na mnie z wyrazem wspolczucia a ja na nie z zazdroscia jak to robia ze ich dzieci spokojnie siedza na krzeselkach podczas gdy Olek biega po calym szpitalu. On jest zupelnie gluchy na to co do niego mowie, o co go prosze. Wystarczy ze widzi przed soba korytarz dluzszy niz metr w oczach zapala sie podniecenie, nozka jak kopytko przygotowuje sie do staru i ... tyle go widzieli. Jakakolwiek proba wsadzenia go wtedy do wozka lub wziecia na rece konczy sie wrzaskiem, wiciem, kopaniem. Jedyne co bylam w stanie zrobic to pilnowac zeby w tym bieganiu nie otwieral drzwi gabinetow i nie wspianal sie ludziom na kolana. To co potrafilo go na chwile zatrzymac to inne dzieci. Wzajemne kontemplowanie swoich twarzy trwalo ok 5 min i dalej w swiat. Los mnie chyba karze za moja pyche, bo zawsze gdy patrzylam na taka zdesperowana matke biegajaca za swoja pociecha to wspolczulam jej nieudolnosci wychowawczej. Co ja robie zle??????????????????????????????????????? Jak zapanowac na takim wulkanem energii? Owszem staram sie po prostu unikac takich miejsc i sytuacji. Gdy umawiam wizyty to zawsze biore pod uwage godziny drzemek i posilkow. Wiec to nie jest ani pora snu, ani zdenerwowanie wynikajace z glodu. No wczoraj Olek zachowywal sie jak kliniczny przpadek ADHD. Podczas spaceru potrafi siedziec spokojnie dwie godziny w wozku, ale wystarczy ze sie zatrzymamy a Olek zachowuje sie jakby go wozek parzyl. Tak naprawde to chyba pisze zmartwiona tym jak bedzie wygladal nasz lot w sobote. Dwie godziny z wulkanem w stanie erupcji na kolanach. Co dziwne 6 godzin w samochodzie w foteliku znosi spokojnie /zaliczyl juz chyba ok 15 takich podrozy/ale 2 godz na kolanach to za duzo. eh Dobra, znikam, juz nie marudze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mój wspaniały pies kolejny raz w życiu udowodnił sobie, że jeszcze póki dycha póty nie spocznie i zaczepiony przez wielkiego owczarka przybłędę wyżył na nim całą swoją życiową frustrację :( Nienawidzę widoku gryzących się psów, a nasza cudowna gmina olewa problem totalnie i po wsi chodzą całe stada - a nie pojedyńcze sztuki (! ) wyrzuconych z samochodów, czy porzuconych w lesie psów. Ech :( Żal mi tych wszystkich psiaków, ale one po prostu są niebezpieczne - również dla ludzi. Nastusia się tak wystraszyła, że teraz boi się naszego własnego psa :( Dobra, chciałam na inny temat. dziewczyny, ciągle toczę boje z moją mamą na temat pasienia dziecka słodyczami. Rodzice uszanowali moją decyzję i nie podkarmiają małej niczym, ale wiecznie mi suszą głowę, że idiotyczne jest te moje trzymanie jej z dala od czekolady. Zdania nie zmienię, ale wiecie... ostatnio zastanawia mnie jednak taka rzecz: Mówi się, że cukier bardzo szkodzi na zęby, bo na cukrze mają pożywkę bakterie próchnicy, bo cukier wytrąca wapń z zębów, a oprócz cukru fatalny stan na zęby mają wpływ konserwanty ( również hurtowo zawarte w słodyczach ), ale także w chipsach, fast-foodach, chrupkach no i oczywiście syfy zawarte w napojach gazowanych. ( któe oprócz tego, że gazowane, to jeszcze nafaszerowane EEEEEEE wszelkiej maści oraz potwirnie słodzone ). No ok, więc teraz.... skoro to wszystko ma tak fatalny wpływ na zęby, to dlaczego do cholery ludzie ( dzieci szczególnie ) w USA i Kanadzie mają tak piękne białe zęby???? Czym innym one się obżerają jak nie tym, co do nas dopiero po czasie przychodzi na rynek, zapijając to hektolitrami coca-coli i Dr Pepera? Czy mają inne pasty do zębów? Nie! Czy inne szczoteczki? Nie! Więc co? Co sprawia, że ich zęby są białe i bez próchnicy, a nasze.... Może jednak faktycznie słodycze wpływają jedynie na otyłość, a z ębami mają nie wiele wspólnego - prócz sianej propagandy? Powiedzcie, co Wy o tym sądzicie, bo ja się czuję po tych wnioskach trochę \"wysadzona z siodła\" i sama już nie wiem co myśleć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dynia, Psikulec, oswiecilyscie mnie!! A konkretnie Psikulec, bo o pelni i problemach ze spaniem Dyni czytam po raz drugi, ale dopiero twój psikulcu komentarz uświadomil mi, ze je tez od dwóch nocy budze sie i nie mogę zasnąc, mam jakies koszmary..Wczoraj balam sie isc spac normalnie. Nigdy bym tego nie powiązala z księzycem;) Karenko, rozumiem doskonale Twoje problemy z czekaniem u lekarza. to jest moja zmora, tez mam wrażenie, ze wszytskie dzieci siedza ładnie ew. grzecznie spaceruja, a moje postanawia za każdym razem pobic wlasny rekord przemierzenia calej poczekalni wzdłuż i wszerz:) Zawsze sie pocieszam wtedy (bo coż innego pozostaje?), ze lepszy taki, niż siedzący godzinę i patrzący się w jeden punkt-wtedy mozna by sie obawiac jakichs problemów:) Kuk, domek jest fantastyczny!!!Zachorowałam na niego:) Czy on zawieral cale wyposazenie, czy to sie dokupuje? Bomba!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla, troche niedokładnie odpowiem Ci na pytanie, ale u mnie temat słodyczy ostatnio jest na topie:) wkleję Ci swoją wypowiedź sprzed paru dni z innego topiku: Ale czytalam bardzo mądrą opinie na temat słodyczy, że jest to pokarm naładowany emocjonalnie, bo czekoladkami sie obdarowuje z jakichś okazji, kupuje sie słodycze dziecku w nagrode, a odmawia ich za kare...I dlatego tak ich pożądają. Dzieci uwielbiaja truskawki i w sezonie mogłyby zjadac je kilogramami, ale czy którekolwiek się rzuca z płaczem, gdy zimą mu ich nie kupimy? Bardzo mnie to przekonalo-najwazniejsze, zeby nie psuc zębów, ale słodycze psują je tak samo, jak cukier np. w sokach owocowych, wiec z rozwaga. Lepszy jest kawałek ciasta zjedzony w kilka minut niz lizany całe popołudnie lizak, a jak ma kilka cukierków, niech zje wszystkie od razu, a nie po jednym co pół godziny. Takich mądrości naczytalam się w \"Twoim dziecku\" Penelope Leach, którą zresztą polecam wszystkim, to chyba najlepsza książka o dzieciach! No i wracajac do Twojego pytania-może Amerykanie posiedli tajemną wiedzę jak jeść słodycze, i zachować zdrowe zęby?Bo nie chce mi sie wierzyc, ze cukier zębom nie szkodzi. Cholera, przypaliłam makaron:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pszczólko- genialnie napisałaś o swojej pasji czytania książek - jakbym o sobie czytała. Dla mnie również świat przestaje istnieć i też zapycham dziecko chlebem :) Na ratunek przychodzi wówczas babcia \"sprowadzając mnie na ziemię\" w jakiś okrutny sposób :) Karen ka - nic się nie przejmuj. Ja też zauważyłam że los jest podle złośliwy. Anastazja prezentuje cały wachlarz cech, któe kategorycznie potępiałam u innych dzieci nie będąc jeszcze wówczas matką :) Oliwa sprawiedliwa, jak to mówią. A z wulkanem na kolanach może wcale nie byc tak źle :) Pamiętacie jak ja się strasznie bałam pierwszej podróży samolotem z moim \"wulkanem\" ? A okazało się, że podróże z Nastusią sa fantastyczne i bałam się na zapas zupełnie niepotrzebnie. Czego i Tobie życzę!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny – fantastyczne zdjęcia! Karenka – znam to z autopsji. My też za Stasiem ganiamy po całej przychodni i wszyscy nas tam znają. Podobnie się rzecz ma w każdym innym miejscu. Odnośnie zakupów dla dziecka i dla siebie – jestem bardzo oszczędna. W przypadku Stasia korzystam często i chętnie z darowanych, pożyczonych rzeczy. A gdy kupuję to na wyrost. Kupuję dosyć rzadko i Staś ma stosunkowo mało ubranek. Lubię mieć kilka par ubrań, które częściej piorę i w związku z tym Stasiek może je wynosić. A i tak chowam je dla następnego potomka. Dzięki takiemu podejściu od czasu do czasu stać mnie na jakiś luksus lub po prostu fanaberię. Shalla – a skąd te dane, że Amerykanie mają zdrowe zęby? Czekolada jest na bazie kakao i mleka, a kakao jest bogate w magnez i inne cenne substancje, mleko w wapń itp. Ja bym się czekolady tak bardzo nie czepiała. Myślę, że to mit. W kwestii żywieniowej najlepsza jest zasada: co za dużo to nie zdrowo. Wszystko w umiarze i właściwych proporcjach jest potrzebne naszemu organizmowi. I druga zasada: im żywność bardziej przetworzona (i bardziej nafaszerowana EEEE), tym gożej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
A to i ja sie odniose do kwestii slodyczy. Nie wiem czy mam pelne prawo jako, ze ze mnie dopiero pol-matka ale zaryzykuje. Ustalilismy, ze Zuza nie bedzie dostawala slodyczy. Czekoladek, cukierkow, tortow z kremem i polewa czekoladowa. Nic z tego. Dlatego, ze po pierwsze cukier lub syrop glukozowo-fruktozowy jest teraz wszedzie (namietnie czytam etykiety na produktach) co prowadzi do przyzwyczajenia i wiekszego zapotrzebowania na cukier, prowadzi rowniez do pewnych nawykow zywieniowych, ktore uwazam za niewlasciwe (nigdy nie mialam tego typu problemow ale podejrzewam, ze ciezko walczyc z nadwaga i to juz od dziecinstwa) i poprostu dlatego, ze co za duzo to niezdrowo. Po drugie wlasnie kwestia zebow. Jestem fanatyczna wrecz "dbaczka" o zeby i dziasla i podejrzewam, ze z moimi problemami w tym wzgledzie dawno nie mialabym i jednych i drugich (a mam wszystkie). Nie wiem jak sprawa bedzie wygladala w praktyce gdyz po poinformowaniu rodzicielki (wole na takie ewentualnosci przygotowywac wczesniej) spotkalam sie ze spojrzeniem pelnym politowania i wspolczucia (takie wspolczucie dla chorej psychicznie osoby, ktora jeszcze "wydziwia"). Tlumaczylam, ze do dopajania dziecka moim zdaniem wystarczy herbatka z kopru i woda a nie woda z cukrem (czym bylam pojona ja i moje siostry). Probowalam tlumaczyc, ze czym innym jest slodka drozdzowa buleczka a czym innym opychanie sie czekolada. Probowalam przykladow obrazowych - cukier to trucizna dla dziecka, zmiany na poziomie komorkowym, dlaczego nie daje sie dzieciom papierosow - w koncu to taka sama trucizna jak slodycze, ktorymi dzieci sa "futrowane" bez jakichkolwiek wyrzutow sumienia. Spojrzenie wciaz takie samo. Bede musiala miec piecze nad egzekwowaniem diety, chociaz mysle, ze z drugimi dziadkami bedzie gorzej. Zastanawiam sie dlaczego nie wystarczy wytlumaczenie, ze jako rodzice mamy prawo wychowywac dzieci zgodnie z naszymi przekonaniami i nie musimy tlumaczyc sie "dlaczego". Juz to przerobilam po poinformowaniu, ze nasze dziecko nie bedzie chrzczone (mimo, ze nasza rodzina nie nalezy do specjalnie religijnych). Czytalam kiedys taki topik o tym, jak to dziadkowe nie respektuja zakazow rodzicow w kwestiach zywieniowych i kazdych innych. Dziewczyny podawaly takie przyklady, ze rece opadaly do kostek... Wydawaloby sie, ze dziadkowie wrecz czekaja na jakies "prosze, absolutnie nigdy nie dawaj dziecku..." zeby natychmiast zrobic na odwrot. Nawet w przypadku dzieci uczulonych na dane produkty (cytrusy, czekolada, niektore z owocow) po ogloszeniu zakazu dziadzio natychmiast w tajemnicy dawal niedozwolony produkt. Jak to jest? Przeciez dzisiejsi dziadkowie byli rodzicami i tez musieli przez to przechodzic, czy my tez bedziemy takimi babciami? Shalla - moje zdanie na temat "amerykanskiego usmiechu": - Amerykanie, ktorych widzimy w tv - licowki (ogladalam nawet kiedys taka strone www gdzie aktorzy byli pokazani z poczatkow swojej kariery ze "starymi" zebami) - Amerykanie z klasy sredniej - przez pokolenia wyrobiony nawyk dbania o higiene jamy ustnej (regularne wizyty u stomatologa, aparaty ortodontyczne, chemiczne i laserowe wybielanie zebow dostepne juz u nas) - dzielnice biedoty - hmmm... jezeli w ogole maja zeby to pogratulowac Poza tym wydaje mi sie (znajac paru Amerykanow mieszkajacych w Polsce), ze nawet troche nie do konca piekne zeby lepiej wygladaja przy pogodnej twarzy i czestym usmiechu niz przy wiecznie naburmuszonym obliczu co mieszkancom naszego pieknego kraju czesto dolega.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Psikulcu zgadzam sie z Toba w kwestii slodyczy.Mam swiadomosc zagrozenia ale niestety czasem ciezko jest mi nad tym zapanowac,juz wzgledem Jagi jestem bardziej rygorystyczna ;) Mam bratowa ,bardzo dobrego stomatologa i uczulala mnie na to od Jagi malenkosci.Historie mrozzace krew w zylacch o trzylatkach,ktore musialy miec usuniete wiekszosc zebow z powodu prochnicy ropnej i inne przyjemnosci :O To nie bierze sie z niczego,gl powod to jedzenie przez smoka niestety i nadmierne futrowanie cukierami itp :( Co do amerykanskiego usmiechu ,to to co napisala Psikulec jest szczera prawda,juz nawet u nas moda na licowki jest potezna i przy kosztach ok 200 zl za zab calkiem dostepna nawet klasie sredniej.Wszyscy Ci smiejacy sie szeroko Amerykanie przy wiekszych finansch inwestuja w rozwiazanie dlugotrwalsze tzw .implanty.Ot i caly sekret ;) Moze chodzilo tez o afroamerykanski usmiech,czarnoskorzy maja o wiele mocniejsze i bielsze( co swietnie kontrastuje z kolorem skory) zabki :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×