Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Gotowe danie obiadowe. Czy naprawdę są takie niezdrowe?

Polecane posty

Gość gość
tu autorka no niestety mieszkamy pod dużym miastem i obiadów domowych u nas w okolicy nie ma, za to aż 3 budy z kebabami i innymi zapiekankami. Czasem im co prawda zamówię obiad z domowej restauracji, ale wtedy sam dojazd jest droższy od obiadu dwudaniowego na dwie osoby,więc codziennie mnie na to nie stać(koszt obiadu 30zł, dojazd 35zł).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kurde kobito jak ty sama jesteś taka rozlazła i nie widzisz wyjścia to jak my ci mamy pomoc? Widocznie musicie jeść ten syf i tyle

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko, te rzeczy, ktore napisalas, ze im kupujesz - pierogi, pizze, krokiety, zapiekanki itp - to sa wszystko potrawy maczne. Slabo jesli tak jedza. Jesli nie masz rozwiazania to go nie znajdziesz, ale te rzeczy to jedno i to samo, maka, plus jakis miesny wklad zapewne. I samo to juz zdrowe nie jest niestety.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wydaje mi się, że 11-letnie dzieci są już na tyle rozumne, że można je nauczyć odgrzania sobie obiadu. Jeśli boisz się gazu, kup kuchenkę na palnik elektryczny, taką przenośną. Z tym, że to też zagrożenie, bo prąd itp., no ale to jak mikrofala... W tym wieku można już sobie zrobić proste danie typu jajecznica na kolację. Swoją drogą, trudno mi uwierzyć, że po szkole przez ok. 7 godzin dzieci siedzą same i nie są w stanie nic sobie przyrządzić w domu, choćby sałatki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
tu autorka dzieci po szkole są w domu 4-5 godziny same, a nie 7. Jak nie ma szkoły to są same. Nie stać mnie na kuchenki elektryczne. Jestem sama z dwójką dzieci i kredytem, a nie zarabiam kokosów, alimentów mam raptem 400 do 600zł na dwójkę jak się szanownemu ex zażyczy, a póki płaci to i doczepić się nie mogę:O.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Fundujesz dzieciom insulinoopornosc albo cukrzyce w przyszłości. Ten temat założyłaś chyba tylko po to żeby sie usprawiedliwić. Wszystko to kwestia organizacji. Można nagotować na cały tydzień i pomrozić jedzenie. można gotować na 2 3 dni. Można nauczyc dzieci organizować sobie zdrowe jedzenie z półproduktów. Rusz głową i nie uzalaj sie, albo zostaw tą kwestię nierozwiązaną jeśli ważniejsza jest dla Ciebie wygoda. Wszystkiego dobrego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
piszesz,ze im nie zdarzysz ugotowac makaronu z truskawkami. makaron kazdy ugotuje ( ja jako dzicko gotowalam, ale jak sie boisz, to przeciez mozesz rano ugotowac, dzieci wsadza do mikrofali, poloza na to truskawki czy jagody, smietane albo jogurt i maja.wszytsko lepsze niz stare fryty i hot dogi. Co do gotowcow, sprobuj znalezc w sklepach takie, ktore maja jak najmniej sztucznych dodatkow. Sa tez w biedronce zupy- kremy bez koserwantow, ja do nich dodaje jogurtu albo smietany i ok, jedna starczy na dwoje. Teraz powinnas miec zawsze w domu owoce i jazryny do pogryzania - marchewke, rzodkiewke, kapuste

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moim zdaniem trochę przesadzasz z tym gazem. Jedenastolatki spokojnie mogą sobie odgrzać zupę czy inne rzeczy. Porozmawiaj z nimi o zasadach bezpieczeństwa, konsekwencjach nieostrożnego obchodzenia się z gazem. Do pełnoletności będziesz im zabraniać? Mówisz, że dzieci spokojnie wychodzą do koleżanek, kolegów, chodzą po osiedlu. Nie chcę cię martwić, ale statystycznie o wiele więcej dziec***ada ofiarą np. wypadków samochodowych, niż nieostrożnego obchodzenia się z gazem... Myślę, że w twojej sytuacji najlepszym rozwiązaniem są zupy. Są szybkie w przygotowaniu - wrzucasz mięso, warzywa i się gotuje. Rosół, pomidorowa, szczawiowa z jajkiem, żurek z kiełbasą, krupnik, itp. - dzieci zjedzą coś zdrowego, łatwo dającego się odgrzać (ostatecznie nawet w mikrofali), a ty się nie naharujesz. Staraj się tylko, żeby te zupy były możliwie zdrowe, na dobrym mięsie (np. z indyka), z wieloma warzywami, dodatkiem kasz, itp. Gotuj większe porcje, będzie na 2-3 dni, a resztę możesz zamrozić i wtedy co jakiś czas będziesz miała wolne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
bezpieczna jest mala[plyta indykcyjna, byly kiedys tanie do kupienia w Lidlu, ale jesli zainwestujesz w drozsza i tak co sie zwroci , jak zaoszczedzisz na tych wszytkich kebabach. Gotuje sie na niej blyskawicznie, musisz miec odpowiedni garnek, ale takie tez spzredają. Nawet poparzcyc sie taka plytka nie mozna. Jakz dejmujesz garnek, to nie gzreje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Rób zupy z mięsem, zawekuj dzieciom bigos gołąbki mięsko w sosie itp do tego wieczorem gotujesz kasze albo ryż i jest obiad. Dzieci same sobie dorobią surówkę albo skroją pomidory. Ucz i angażuj je do pracy, przecież możecie wieczorami robić razem jedzenie. Taki wspólny czas na pewno Wam sie przyda. Trochę chęci i będzie dobrze :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
tu autorka dziękuję za pomysły:) te, które nie krytykowały podały dużo rozwiązań i jestem bardzo wdzięczna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
21:51 nie zarabiasz kokosów, ale na kebsy i kupne fryty cię stać. Temat założony po to, aby usprawiedliwić takie, a nie inne żywienie dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Są gotowe dania które mają przyzwoity skład, ew. zagęszczane mąką ziemniaczaną, ale ogólnie nic strasznego i niejedna babcia bardziej "truje" zupą na kostkach i sosem z maggi... zupy-kremy z marketów, są też takie typu "Pan Pomidor", "Pani Marchewka"- nie znam nazwy, zaraz się tu zacznie ujadanie- ale Biedronkowe (a właściwie Jędrusiowe) pierogi też są w miarę przyzwoite, zwłaszcza z kapustą, byłam niedawno częstowana lasagne z Biedronki właśnie, czytałam potem skład i naprawdę jest ok. Podobnie jak sosy Łowicz do makaronów czy zupy Profi w saszetkach. Nie łudziłabym się że w barach i tanich restauracjach dają same świeże składniki dobrej jakości i nie dodają syfu. Wiem że najlepiej własne, domowe i jeszcze jeździć w wolny weekend po zaprzyjaźnionych rolnikach, ale jeśli alternatywą ma być jedzenie dzieciaków po byle jakich fast foodach, to na pewno lepiej coś kupić właśnie z takich gotowców, wystarczy popatrzeć na skład, żeby cukier nie poganiał oleju palmowego doprawionego barwnikami. Natomiast przeraża mnie trochę stwierdzenie że 11-letnim dzieciom nie ma kto ugotować ziemniaków! Dzieciom które są na tyle rozgarnięte że same wracają do domu, zapewne w tym domu jedzą, przebierają się, wychodzą na podwórko pamiętając o zamknięciu mieszkania, zasadach ruchu drogowego i bezpieczeństwa przy obcych, same pilnują się z lekcjami, kąpielą itd... a ty się boisz że wysadzą w powietrze mieszkanie bo zapomną o odkręconym gazie? Po pierwsze- można faktycznie kupić jakiś palnik elektryczny, po drugie- równie dobrze mogą zrobić spięcie elektryczne, wsadzić coś przez przypadek nawet do mikrofali, czy zostawić toster włączony i wyjść, po trzecie- można używać piekarnika elektrycznego już skoro tak histeryzujesz... bo to jest histeria, zakładanie że dzieciak w tym wieku nie będzie w stanie ogarnąć makaronu czy ziemniaków właśnie. I ja w dzieciństwie, i większość moich koleżanek wtedy ogarniałyśmy w tym wieku właśnie proste prace przy obiedzie typu ugotowanie ziemniaków, posiekanie warzyw, smażenie kotletów itd. Mój ma 6 lat i właśnie uczy się korzystania z kuchenki, podgrzewa sobie mleko albo robi tosty francuskie na patelni bez tłuszczu, fakt że mam zabezpieczenie i sam gaz się wyłącza jeśli zaleje palnik, ale do tej pory- a siedzę przy stole i się nie wtrącam- nic takiego mu się nie przydarzyło. Nie rób z dzieci oferm z dwiema lewymi rękami, z konieczności są samodzielne a ty demonizujesz tą kuchenkę gazową jakby co dzień dziecki prowokowały wybuchy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
23:53 sam temat masz pod krytykę, to o co ci chodzi? Tak nawiasem ciągnięcie tylu nadgodzin nie jest czasem niezgodne z prawem? Bo raczej dojazd ci nie zajmuje 6 godzin. X Dziewczyny myślę, że autorka zmyśla odnośnie swojego czasu pracy. Nikt nie jest w stanie ciągnąć tak na dłuższą metę. Chyba, że w tej swojej robocie się mało, bardzo mało robi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Rób w niedziele dania jednogarnkowe, takie które łatwo mrozić w woreczkach. Potem tylko rano wyjmij z zamrażarki i dzieci niech sobie po szkole odgrzeją w mikrofali. Takie dania to np: gulasz już z kaszą, risotto, kurczak z ryżem i warzywami, leczo, bigos, no wszystko to, co da się zamrozić w jednym woreczku :) Ja na studiach mroziłam makaron z sosem bolońskim, a potem po wykładach tylko hyc do mikrofali i wcinać :P Ogólnie wszelkie dania kasza/ryż/makaron z czymś, do woreczka, zamrozić i już. No i wszelkie pierogi, krokiety, kotlety. Tak samo gęste zupy jak grochowa czy fasolowa, można je wekować i potem łatwo odgrzać. Ja nawet mroziłam naleśniki!:P Odgrzewałam je później na patelni, do tego dżem i już. Jak z mikrofali by smakowały to nie wiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Płyta indukcyjna nie kosztuje dużo i to może być rozwiązanie. Mrożenie i wekowanie to też sposób. Ja bym do tego dodała zupy i sałatki. Sałatki na jogurcie, ale takie które muszą przeleżeć (z ryżem, albo z brokułami, z pora, jarzynowa). Ewentualnie naczynie do gotowania na parze. Włączasz do prądu i gotujesz co chcesz. Warzywka na przykład z pary z mięsem. Mięso dajesz do marynaty na noc a dzieciaki szykują następnego dnia. Wierz mu, żadna robota. A jak zrobisz sosik czosnkowy albo z czubryca i szczypiorkiem to będą łykać jak pelikany :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie lepiej przeprowadzic sie tam gdzie pracuhesz jak tyle na dojazd achodzi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A mi się jednak wydaje ze autorka nie zmieni swojego podejścia do żywienia własnych dZieci. Przyszła tu po to by uzyskać jakaś aprobatę bo jednak czuła ze coś nie gra. Może ktoś w pracy mówił ze gotuje albo szykuje dzieciom i poczuła się gorsza i stad problem? Nie wiem ale moim zdaniem na nic te rady, bo chyba jest na tyle rozgarnięta żeby wiedzieć co można ugotować do odgrzania?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Odnośnie tego co pisze autorka, że zgodnie z prawem 11 letnie dziecko może zostać samo w domu. Nie. Polskie prawo tego nie precyzuje. Nie ma jasnego przepisu, który mówi o wieku dziecka. Jest tylko wzmianka o 7 latku, że za pozostawienie takiego dziecka można iść siedzieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja nie lubie kilka dni pod rzad jesc tego samego obiadu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie wierze ze sa takie ofermy zyciowe jak autorka. I to jej piertolenie : nie stac mnie na to , nie stac mnie na tamto ani na sramto Moze zmien miejsce zamieszkania ? Blizej pracy, blizej jakiegos baru mlecznego, dogadacie sie z sasiadka, moze oczywiscie za oplata moglaby dzieciom obiad robic chociazby co drugi dzien

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko nie wiem czy znasz Kimmy z YouTube z kanału She's in her apron, ale zobacz jej filmy jak się mrozi gotowe posiłki na tackach i w torebkach ze zgrzewem. Ustal sobie 1 dzień w miesiącu i poproś starsze dzieci i męża o pomoc. Poróbcie jakieś rzeczy w wielkich ilościach do pomrożenia, a przynajmniej sosy warzywno mięsne, żeby potem np tylko ryż albo makaron albo kaszę ugotować w 15-30 min. Możesz kupić udek, pałek albo skrzydełek w większych ilościach, albo dowolnego mięsa, ponacierać je albo pomarnować i też pomrozić (potem wystarczy wyjąć dzień wcześniej do lodówki, a po powrocie z pracy wstawić do piekarnika na 40-50 min. i już nic z nimi nie robić). Zieleninę staraj się kupować pokrojoną w torebkach z jak największą ilością dodatków, w ten sposób szybko zrobisz sałatkę (wystarczy majonez albo jogurt i sól/pieprz, ewentualnie coś z puszki czyli kukurydza, fasolka czy coś tam).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
o Chryste 1 To gdzie ty pracujesz skoro wstajesz o 5.30 a wracasz o 21 :( k*****a! zaharujesz sie kobieto? pewnie masz kredyt :( nikt mnie nie przekona ze praca na etat jest taka super.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Niekoniecznie diety, ale bardziej to by juz w weekend sobie zrobić jeden dzień pichcenia i zrobic jedzenia na cały tydzień i zamrozić. Tak codziennie kupować jakieś sklepowe obiady to średnio raczej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×