Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gasnący płomień

Samotny prawiczek do końca życia

Polecane posty

Gość gasnący płomień

Taki los mnie czeka. Mam już 33 lata. Strasznie doskwiera mi nie tyle prawictwo co samotność. Niestety z wielu różnych powodów na które nie mam wpływu pozostanę sam do śmierci. Nie miałem komu się wyżalić, dlatego napisałem tu na forum. Zapewne dla większości z Was jestem śmieciem. Cóż, rozsiekajcie mnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A co jest z tobą nie tak?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tulę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
no właśnie, co z Tobą nie tak? miałeś kiedyś jakąś "bliższą koleżankę"?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość24
Mój mąż był strasznie nie śmiały w stosunku do kobiet. Ale jak poznał mnie to wszystko się zmieniło. To jest kwestia odpowiedniej osoby ;) Być może, masz jeszcze jakieś inne problemy? Kompleksy albo po prostu za duże wymagania? Pomyśl nad tym. Rozwiązanie tego problemu trzeba zacząć od siebie ;) trzymam kciuki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gasnący płomień
Dziękuję wszystkim, którzy zainteresowali się moim tematem. Jestem mile zaskoczony. gość Wszystko jest ze mną nie tak. Porażka pod każdym względem, aż szkoda pisać :-( gość W wieku 20 lat miałem dziewczynę, bardzo krótko bo trzy miesiące. To była pierwsza i zarazem ostatnia dziewczyna z którą mnie coś łączyło. Najpierw sama mnie poderwała, potem rozkochała w sobie, chwilę się mną pobawiła, a na końcu zerwała przez smsa. Przez rok nie mogłem się po tym pozbierać. Całe szczęście nie doszło między nami do niczego więcej poza przytulaniem. Od tamtej pory jestem sam. gość24 Być może, ale pamiętaj, każdy facet jest inny. Zresztą jeśli chodziłoby tylko o nieśmiałość, nie żaliłbym się tutaj na forum. Znam kilka nieśmiałych fajtłap o wiele młodszych ode mnie, którzy już od dawna są w związkach. Tak, mam kilka innych problemów, głównie defektów które sprawiają, że nie mam szans na dziewczynę. Żadne duże wymagania z mojej strony nie wchodzą w grę. Większości moich problemów nie da się zlikwidować, jest to niewykonalne. Ta bezsilność mnie frustruje i niesamowicie przygnębia. Teraz, po tylu latach w samotności już chyba nawet nie byłbym w stanie funkcjonować z drugą osobą w związku. Tylko co zrobić z pragnieniem akceptacji, miłości, bycia dla kogoś ważnym? Jak mam nauczyć się żyć obok szczęśliwych ludzi samemu będąc samotnym wyrzutkiem? Na te pytania nie ma odpowiedzi. Czarno widzę resztę swojego życia. Mimo wszystko dziękuję :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pewnie uroiłeś sobie te defekty, jak większość ludzi :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Stary nic z tobą nie jest nie tak i nie daj tego sobie wmawiać. Idź na psychoterapię ze wszystkiego da się wyjść i nie mówię Ci tego aby Cię dołować tylko aby Ci szczerze pomóc. Problemy w głowie się przepracuje i stają się trampoliną do szczęśliwego życia! 33 lata.... ? Gdyby takie narzekanie zobaczyła jakaś 40, 50 latka złapałaby się za głowę. Jesteś jeszcze tak młody, prawdopodobnie to nawet nie jest połowa Twojego życia! Głowa do góry i zacznij działać, Twoje życie może być lepsze,ale musisz sam sobie pomóc a nie czekać aż coś się zmieni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gasnący płomień
gość 2017.07.17 Bardzo chciałbym, aby te defekty były jedynie urojone. Niestety te defekty widać gołym okiem, stwierdzili je też oczywiście odpowiedni lekarze. Niczego sobie nie ubzdurałem, na moje nieszczęście :-( gość 2017.07.17 Niczego sobie nie muszę dawać wmawiać, takie są po prostu fakty i tyle. Mam cechy (zarówno fizyczne jak i psychiczne), które skreślają mnie jako potencjalnego partnera. Są następstwem bagażu doświadczeń, zafundowanego mi przez życie, a to nie rozpieszczało mnie od najmłodszych lat. Jestem DDA - ojciec pijak kryminalista, więc w domu nie było wesoło. Na szczęście matka wzięła rozwód. Sytuacja rodzinna była powodem pierwszych kompleksów, niskiego poczucia własnej wartości. O 40, 50 latkach lepiej nie wspominaj, bo to głównie przez nie odczuwam lęk przed kobietami. Pomijając ojca, to właśnie kobiety sprawiły mi w życiu najwięcej kłopotów i przykrości. Matka dewotka trzymała mnie krótko wychowując na grzecznego chłoptasia bez własnego zdania. Gdy osiągnąłem pełnoletność chyba zauważyła, że przesadziła, bo byłem zbyt spokojny i nigdzie nie wychodziłem z domu. Niestety ta refleksja przyszła za późno. W szkole, nie koledzy a właśnie koleżanki (zarówno w podstawówce jak i liceum) znęcały się nade mną psychicznie. Jeśli miałem jakieś ekscesy z chłopakami, prawie zawsze były one prowokowane przez dziewczyny. Później też nie było lepiej. Nauczycielki również upatrzyły sobie mnie na "chłopca do bicia", z nauczycielami nie miałem żadnych problemów. Na pierwszym roku studiów przeżyłem zawód miłosny o którym pisałem. W czasie praktyk licealnych i studenckich także doświadczyłem wrogości ze strony kobiet, które przeważnie były moimi przełożonymi. W życiu miałem mnóstwo nieprzyjemnych sytuacji głównie ze starszymi kobietami, czy to w urzędach, czy w rodzinie. Nie potrafię wyjaśnić tej irracjonalnej agresji z ich strony nakierowanej na moją osobę, przecież zawsze jestem kulturalny i miły. To daje do myślenia. Tak czy inaczej przez to wszystko boję się kobiet. Jednocześnie chciałbym mieć miłą i kochającą dziewczynę, chociaż wiem, że nie mam na to szans. Wiesz, myślałem o psychoterapii bo uzmysłowiłem sobie że cierpię na fobię społeczną od liceum. Nie będę się rozpisywał, w moim przypadku ma ona przebieg podręcznikowy - małomówność, problemy w kontaktach z ludźmi, lęk w sytuacjach społecznych, kulejące życie zawodowe, brak uczuciowego, towarzyskiego itd. Ale czy jest sens w ogóle się za to zabierać? Z tego co wiem, efekty takiej terapii przeważnie są marne a do tego kosztowne. Nie wyobrażam sobie też abym miał się otworzyć przed kimś obcym. Nawet gdyby jakimś cudem udało się komuś naprawić spustoszenia w mojej psychice, to i tak na nic. Moje defekty fizyczne skreślają mnie w oczach każdej kobiety. W wieku 22 lat zdiagnozowano u mnie schorzenie o charakterze onkologicznym, uwarunkowane genetycznie, a więc nie nadające się do leczenia :-( Co prawda nie zagraża ono mojemu życiu, ale za to bardzo szpeci ciało. To było dla mnie jak wyrok, uświadomiłem sobie, że żadna dziewczyna mnie już nie zechce :-( W ubraniu wyglądam całkiem normalnie, ponieważ zakrywa ono skutki choroby. Jednak nigdy nie odważyłbym się przed kimś rozebrać. Sam odczuwam obrzydzenie wobec swego ciała. Gdyby potencjalna partnerka dowiedziała się o mojej gorzkiej tajemnicy, zapewne uciekłaby z krzykiem. Również posiadanie potomstwa nie wchodzi w grę, nie chciałbym zafundować swoim dzieciom tego cholerstwa. Tak więc ze swoimi wadami nic nie mogę zrobić. Nie mogę też urosnąć (jestem niski - 170 cm), i mam inne drobne mankamenty urody, ale to już szczegół. Doceniam to, że chcesz mi pomóc. Jak widać istnieją jeszcze ludzie służący innym dobrą radą, mają chęć niesienia bezinteresownej pomocy :-) Niestety, mi nie da się pomóc. Nie jest też tak, że czekam aż coś się samo zmieni. Już na nic nie czekam. Nie mam siły do działania, bo i po co podejmować daremny trud? Chciałbym po prostu zasnąć i już się nie obudzić. Szczęśliwe życie o którym wspominasz nie jest mi pisane i nigdy nie będzie moim udziałem. Będzie narastało tylko to, czego doświadczyłem do tej pory: smutek, samotność, wstyd, odrzucenie, poczucie bezsilności. Co to za życie? To wegetacja. Choroba, kompleksy, fobia i wygląd uniemożliwiły mi bycie normalnym mężczyzną. Odczuwam wielki żal, że nie miałem nawet szansy na odrobinę szczęścia w swoim życiu, nigdy nikt mnie nie kochał. Jedynym ratunkiem dla mnie byłoby całkowite pranie mózgu, trwałe pozbawienie mnie wszelkich uczuć, potrzeb emocjonalnych, których niemożność zaspokojenia powoduje u mnie obecnie cierpienie. Będąc nieczułym robotem nie miałbym żadnych problemów. Jeśli znajdzie się specjalista który mi w ten sposób pomoże, oddam mu wszystko co mam. Przepraszam za tak długi post. Chyba więcej już nic nie napiszę, bo znów załapałem doła. Chciałbym jeszcze prosić, by niektórzy czytający i udzielający się na tym forum nie odnosili się do ludzi mojego pokroju z pogardą tylko dlatego, że nie mają partnerek i nie prowadzą życia seksualnego. Często bowiem za wszystkim stoją osobiste dramaty i problemy, o których większość nie ma zielonego pojęcia. Pozdrawiam i życzę wszystkim szczęścia :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No to długo wytrzymałeś ja w wieku 20 lat byłem u prostytutki bo chciałem spróbować z ciekawości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Na d***** idź, na roksie są super d**eczki. Paradosksalnie jest to bardziej ekonomiczne niż stały związek, bo w stałym związku więcej kasy wydajesz na kobietę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ruchanie z roksy jest beznadziejne. Nie warto, zeby dostać dobry seks to musiałbyś znaleźć amatorke i sypnac jej kilka tysięcy, profesjonalne kvrvy są profesjonalne ale w ten sposób by się nie narobić a zarobić, prostytutki dobrze nie poorvchasz, chyba ze starczy ci 10 minut posuwania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×