Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Romans małżonki, przestroga

Polecane posty

Gość gość

Witam, Chciałbym się z Wami podzielić moją historią.Moja opowieść jest dość schematyczna, standardowa i wręcz książkowa. Zacznę od początku; otóż jesteśmy z żoną parą od 8 lat a od 4 lat małżeństwem, mamy 3 letniego synka. Od dwóch lat mieszkaliśmy z moimi teściami w domu jednorodzinnym. My mieliśmy 2/3 domu na wyłączność, teściowie pozostałą część. Włożyliśmy wspólnie z małżonką bardzo dużo pieniędzy na remont kapitalny, zarówno wewnątrz jak i zewnątrz w sumie ok 200 tyś złotych, ja dodatkowo włożyłem mnóstwo swojego czasu, wysiłku i serca,mieliśmy w zasadzie wszystko, ale do rzeczy: Byliśmy raczej zgodnym małżeństwem, oczywiście zdarzały się kłótnie jak to w małżeństwach bywa a po nich niejednokrotnie ciche dni, ale zawsze udawało się nam znaleźć wspólną drogę do zgody. Małżonka ma bardzo wybuchowy temperament więc często w czasie kłótni po prostu wychodziłem i wracałem dopiero kiedy opadły emocje. Faktem jest, że często te niedomówienia nie były rozwiązywane na bieżąco tylko zamiatane pod dywan. Kiedy na świat przyszło nasze oczekiwane dzieciątko razem się nim opiekowaliśmy, kąpaliśmy, bawiliśmy się itd. Zacząłem zauważać, że moja żona zaczyna co raz mniej mnie zauważać i całą swoją miłość przerzuca na dziecko. Wówczas nie miałem z tego tytułu do małżonki żadnych pretensji mimo mojego dyskomfortu. Po prostu uznałem, że to normalne, że tak musi być,że na tym polega miłość, rodzina - zagryzłem żeby i jakoś przetrzymałem ten ciężki dla mnie okres. W późniejszym czasie gdy syn miał ok 1 roku nasze relacje znacznie się poprawiły tzn żona znów zaczęła we mnie zauważać mężczyznę. Jakoś nam się układało raz lepiej raz gorzej, poczynialiśmy kolejne inwestycje w dom, były plany na przyszłość itd, ale a końcem poprzedniego roku zauważyłem, że zaczynamy się co raz częściej kłócić o byle pierdoły, postanowiłem że zacznę się trochę bardziej starać aby nie dochodziło do takich sytuacji, zauważać jej potrzeby, rozmawiać z nią, częściej okazywać jej uczucia, mimo, że jestem człowiekiem, który nie jest bardzo wylewny w tych kwestiach. Jednocześnie zacząłem wymagać od żony również większego zaangażowania gdyż tłumaczyłem jej, że aby osiągnąć sukces obydwie strony muszą włożyć w to tyle samo serducha i chęci. Jako, że moje prośby na mało się zdały zaproponowałem mojej żonie terapię małżeńską,żona się zgodziła od razu, powiedziała, że to dobry pomysł. Byliśmy na dwóch spotkaniach, które odbywały się co tydzień. Dwa dni po drugim spotkaniu zacząłem zauważać, że żona jakoś dziwnie się zachowuje, bywa zamyślona i unika kontaktu. Z każdym kolejnym dniem co raz bardziej się ode mnie odsuwała, unikała kontaktu, dbała przesadnie o swój wygląd, wychodziła z domu pod byle pretekstem, komórki pilnowała jak oka w głowie. Po dwóch dniach wiedziałem, że coś jest nie tak, już wtedy przypuszczałem, że w jej życiu pojawił się ktoś trzeci. Gdy próbowałem z nią rozmawiać, zawsze kończyło się tak samo - kłótnią i oczywiście zaprzeczaniem, że nikogo nie ma , że tylko się pogubiła i potrzebuje czasu do namysłu - książkowo. Już wtedy jej nie wierzyłem, ale nie wykonywałem gwałtownych ruchów, tylko czekałem na dalszy rozwój sytuacji. W końcu gdy zdobyłem pewne dowody, że mnie oszukuje, nie były to dowody jeszcze zdrady, ale kłamstw, wówczas poinformowałem ją w spokojnej rozmowie, iż wiem, że mnie okłamuje, że spotyka się z innym facetem, mało tego przypuszczałem kto to jest i te przypuszczenia się potwierdziły, również ją o tym poinformowałem w tej rozmowie. Oczywiście śpiewka ta sama klasyk, że mam urojenia, że nikogo nie ma itd. Powiedziałem jej tylko jedno zdanie; rozejrzyj się dookoła, (i wcale nie miałem wówczas kwestii materialnych na myśli) ile masz do stracenia, spójrz w oczy naszemu dziecku i w końcu się opamiętaj bo za chwilę będzie za późno. Oczywiście na nic te rozmowy, jak to ma się w standardzie emocje wygrały nad rozsądkiem. Postanowiłem, że zacznę zbierać dowody, udało mi się je zdobyć już po tygodniu. Usiadłem jeszcze raz z żoną poinformowałem ją czym dysponuje i zapytałem czy chce mi coś powiedzieć, jeszcze wtedy byłbym w stanie spróbować jej wybaczyć gdyby tylko okazał skruchę, wyraziła żal za grzechy i wyraziła chęć naprawy tego, odbudowy. Byłem głupi i naiwny bo mimo twardych dowodów w postaci wymiany wiadomości tekstowych i zdjęć ona dalej szła w zaparte, że nic jej z nim nie łączy, że to tylko kolega itd. Dodam że to kolega z pracy o 7 lat młodszy, zresztą od znajomych mam informację, że koleś jest kretynem, durniem,półgłówkiem. Dziś już wiem, tzn jestem przekonany, że miała taki plan aby mnie zatruć i żebym odszedł sam i zaproponował jej rozwód bez orzekania o winie wówczas mogłaby wszystkim sprzedawać już wcześniej ułożoną bajkę w głowie o tym jak mąż ją zostawił na pastwę losu z dzieckiem. Niestety nie spodziewała się,że ja okażę się sprytniejszy od niej i zdobędę dowody. Całe jej zachowanie sprawiło, że dokonałem ostrego cięcia - złożyłem pozew o rozwód z orzekaniem o winie, mimo, że tak naprawdę jest cholernie ciężko, na początku miałem jeszcze jakieś obiekcje, ale z każdym dniem czuje się lepiej i cieszę się, że to zrobiłem. Tym bardziej, że ona oczywiście nie zmienia dalej swojego postępowania i utrzymuje, że nic jej z tym kolesiem nie łączy, że to tylko kolega mimo że dostała już pozew z dowodami czarno na białym. Odwrócili się od niej dosłownie wszyscy łącznie z jej rodziną, a ona dalej twierdzi wszystkim, że każdy robi z niej wariatkę a ona nie jest niczemu winna. Jestem bardzo zły na siebie, że przez te 4 lata przed ślubem nie dostrzegłem, jaki to jest człowiek...zły człowiek... bez żadnych zasad moralnych i wartości. Tylko czy przez tak długi okres można udawać kogoś kim się nie jest? Dostałem naukę życia, szybki kurs dojrzałości. Wszystkim, którzy znaleźli się w sytuacji podobnej lub jeśli się znajdą, czego oczywiście nikomu nie życzę dam jedną radę - jeśli Wasza małżonka, kobieta przerzuci emocje na kogoś innego, należy dokonać szybkiego cięcia - z tego już nic nie będzie...Wiem, że jest to bardzo trudne, ale uwierzcie, to jedyne rozwiązanie aby wyjść z tego wszystkiego jeszcze żywym, pokiereszowanym, ale żywym, w przeciwnym razie zatrułaby mnie na śmierć, nie mówiąc już o poczuciu własnej wartości o godności, które straciłbym do reszty. Z każdym dniem jestem co raz bardziej przekonany, że dobrze zrobiłem, jest ciężko to fakt, ale z dnia na dzień barwy życia stają się coraz żywsze. Życzę wszystkim, którzy znajdą się w podobnej sytuacji, wytrwałości, zdecydowania i konsekwencji a wiarołomne niech żyją sobie swą iluzoryczną romantyczną miłością...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mam kolezanke ktora sie rozwodzi ale ona nie miala nikogo maz ja potraktowal jak smiecia alkoholik !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wersja skrócona: Silna temperamentna babka wyszła za ciepłe kluchy. Dała sobie zrobić dziecko, przynajmniej do tego ten gość się nadal. Ponieważ był ciotą zajęła się tylko dzieckiem, czyli tym co dla kobiety najważniejsze. On był pipą, irytował ją. Pojawił się inny, lepszy samiec: młodszy, wg autora pipy półgłówek, ale pewnie po prostu silniejszy. kobieta wiedząc że już nic lepszego jej w życiu nie czeka, zdecydowała się na romans by choć trochę uczuć i emocji przed emeryturą zaznać. Mąż czyli autor nadal nie był fajny i jeszcze nie dał dziewczynie pożyć. Miał ugotowane i ogarnięte, dziecko zaopiekowane, obowiązki żony spełnione więc powinien się cieszyć że z nim jest jeśli on jej nie pociąga. A ten nie, czepił się że znalazł się jakiś kolega. Który był tylko odskocznią, chwila przyjemności, bez znaczenia dla trwałości małżeństwa. To jak dziecko które w piaskownicy rozwala babki innych dzieci tylko dlatego że samo robi gorsze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nigdy nie zachęcaj nikogo do rozwodu, to nie jest wyjście...tym bardziej, że jest dziecko... Przed ślubem mogła być inną osobą. Co ją tak zmieniło? czy był ślub kościelny?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
14.43... To mogla odejsc jak jej nie pasowało. Autorze trzymaj sie.Moja eks zadzialala troche szybciej wiec to ode mnie odwrocili sie co niektorzy.Probowala mnie zniszczyc a byla jeszcze bardziej wyrachowana.Tez mialem pewne dowody.Ale przyjdzie jeszcze czas ze i reszta pozna prawde.Klamstwo ma krotkie nogi,Zycze Ci najlepszego; )

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
15.29 przypadek przypadkowi nierówny a dzieci cierpią najwięcej...dziecko chce mieć i matkę i ojca, ono głupoty rodziców nie rozumie....ale rodzice są głuspi niż dzieci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
rozwód to czasem najlepsze wyjście. a co z dzieckiem?godzisz sie na to ze będzie z matką a ty będziesz miał ustalone wizyty, tak?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jeśli macie śluby kościelne, to proszę zapamiętajcie: w Kościele nie ma rozwodów!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dziś Niezłe. On wszystkiemu winny. Kobieta zawsze się wybieli. Autorze, dobrze zrobiłeś, że kopnąłeś ją w tyłek. Trzeba mieć szacunek do siebie. Po co gnić, jeśli widzisz że masz pod dachem kogoś kto cię nie szanuję i ma cię gdzieś. Człowieka może szlag trafić. Widzisz autorze, że kobiety myślą gadzim mózgiem. Nieważne, że byłeś uczciwy i pewnie porządny z ciebie gość...lepiej by było jakbyś czasami ją opierdolił z góry do dołu, nie wrócił na noc i poszedł balować z kolegami, bo wywołujesz wtedy w niej emocje i nieważne jakie one są.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ehh kolejny temat będący pretekstem dla schorowanych i nieszczęśliwych osób w oczernianiu płci przeciwnej :) Hasło przewodnie "wszystkie kobiety sa ble", "wszyscy męzczyźni sa ble" a prawda taka że swą wiedzę budują albo na pojedynczym przypadku albo nawet na samym negatywnym nastawieniu. Omijać szerokim łukiem takich doradców :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Baby są po prostu jak duże dzieci. Można się z nimi (I nimi) dobrze bawić ale nie można ich traktować poważnie. Ot, jak glupiutkie dziecko któremu dziś podoba się to, jutro tamto, dziś koleguje się z Heńkuem, jutro leci do Kuby bo ma lepsze zabawki... Naprawdę, życie z kobietami może być fajne jeśli tylko nie jesteś na tyle piertolnięty żeby się z jakąś ożenić

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
15:51 zgadzam się. Co autor postanowił, to jego sprawa...i niech nikogo nie zachęca do rozwodu, bo to wina przed Bogiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A autor oczywiscie od samego początku był wzorowym męzem i ojcem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czyli jak kobieta ma męza alkoholika albo przemocowca i zakocha sie w kims innym a boi sie odejsc to tez jest winna i trzeba Ją potępić i powinna trwac w tym związku do konca zycia bo małzenstwo sakramentalne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nigdy nie słucham tylko jednej strony, bo wiem, że ta druga ma dużo do powiedzenia... Ja jestem przykładem skrzywdzonej żony. Już 3 miesiące po ślubie wyjechał pod pretekstem pracy...Gdy przyjeżdża są tylko awantury o głupotę, wszystko mu przeszkadza. Zrobił ze mnie winną, podłą, nic niewartą. Dziś mija prawie 14 lat w takim trybie. Nikt mnie już do małżeństwa nie przekona...Sama wychowałam dziecko...powinnam lecieć po rozwód, ale nie dam łąjzie ani żadnego rozwodu ani żadnego unieważnienia...niech do końca życia dźwiga konsekwencje zawarcia małżeństwa...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To od początku była jego wina. W końcu to on ożenił się z pyskatą doopodajką. Ale niech się nie łudzi że mógłby trafić lepiej. Powiedzenie "w każdej kobiecie coorfy dwie trzecie" nie wzięło się z nikąd :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Apropos, ci, ktorzy przedstawiają się tak nieskazitelnie...nie mówię, że wszyascy...ale w większości to dranie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
16:06 jak już nie będzie mógł, to znajdzie pracę blizej i zacznie się interesować rodziną

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jesli facet jest dobrym i wiernym męzem i ojcem kobieta nie powinna go zdradzac..jesli jest draniem powinna myslec o sobie i dziecku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja bym chciała wysłuchać racji Twojej żony autorze..znam takich którzy z najlepszych żon potrafią zrobic k***y przed ludzmi a sami święci bez winy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorze, bardzo dobrze zrobiles opisując swoje doświadczenia. W pełni się z Toba zgadzam, mimo ze jestem kobieta przezylam podobny koszmar z tym ze moje małżeństwo było idealne i miało 10 letni staż. Wszystko co zrobił mi maz było w białych rekawiczkach zawsze zrobił ze mnie idiotke która ma urojenia. Wydawało mi się ze miłość zwycięży, g****o prawda. Nie rozwiodlam się, probowalsm wybaczyć. Nie da się. Człowiek się wykonczy. Trzeba uciekac od razu jak tylko potwierdza się jakieś przypuszczenia. Trzeba ratować przede wszystkim siebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
16:18 właśnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorze, wnioski dla ciebie: - nie wiadomo, czy twoja relacja jest prawdziwa, więc nie agituj! - ty radzej szukasz potwierdzenia swojej dycyzji w decyzji tych, którzy podobnie postanowili, bo sam odczuwasz dyskomfort i czujesz, że nie dokońca robisz dobrze - wczuj się w to, co czuje twoje dziecko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćtiwe
Gość 16:06 - a jakie to konsekwencje ponosi twoj maz? Bo ja nie widzę żadnych. Od 14 lat jestes Sama, potem z dzieckiem; on gdzieś tam, na pewno korzysta z uciech zycia. Mozesz tkwić w tym papierowym małzeństwie, ale głupio robisz, myśląc, ze ukarasz w ten sposób męża. On na pewno nie jest wiernym, a moze nawet ma druga rodzine w świecie... Właściwe to Ty straciłaś czas i kawał zycia. Jemu jest dobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A co do autora i ogólnie ludzi w związkach - znowu potwierdza sie reguła, ze ROZMOWA to podstawa relacji. Żona czuła sie zaniedbana, Ty czułeś sie zaniedbany, bo nikt nie dbał o to, zeby porozmawiać o oczekiwaniach. Czekałeś, żona tez - az w koncu doczekaloscie rozwodu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ciepłe kluchy...wolne żarty. Oczywiście że ślub był kościelny również tzn konkordatowy. Nikogo nie namawiam do tego żeby się rozwiódł, każdy ma swój rozum, granice wytrzymałości psychicznej i poczucie własnej wartości. Chciałem tylko zwrócić uwagę na to, że jeśli kobieta odpłynie emocjonalnie do innego to nie ma czego ratować, w 99% i tak kończy się tak samo tzn rozstaniem po kilku miesiącach lub latach jak w większości opisywanych na różnych forach przypadków, tylko, że wówczas człowiek już jest wrakiem... Pytasz jak dziecko to odczuwa...A czy ona myślała o tym jak się czuje i jak będzie się czuło dziecko i ja gdy pójdzie w bok? oczywiście, że nie bo uniesienia i motylki w brzuchu były najważniejsze niczym nastolatka w liceum.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziecko zostawiam jej, bo co jak co, ale matką to raczej będzie dobrą. Mimo ogromnego jadu, póki co w tej kwestii jesteśmy się w stanie dogadać tzn nie utrudnia widzeń.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gośc oczywiście, że rozmowa, której fakt zabrakło, ale za to ponosimy winę po połowie, z tym , że ja mimo wszystko robiłem wszystko, żeby zmienić to, o czym świadczy propozycja terapii.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wkurzaja mnie wypowiedzi typu "jest dziecko", "dla dziecka". Ludzie czy w waszych domach podczas gdy byliscie dziećmi nie zdarzały się sprzeczki waszych starych? Na pewno tak. Przypomnijcie sobie jak się wtedy czuliscie, a co dopiero ma czuć dzieciak których rodzice się tna bo matka to szmata?? Odpuscie temat dzieci bo dla dzieci trzeba stworzyć albo wspaniały dom albo szybko w miarę się rozstać i dac im dorastać w normalnej atmosferze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Doczytałem do połowy. Facet to ciepła klucha i tyle. Trzeba było krótko trzymać żonę, wp******ic jak już podskakiwala i dać prosty wybór a przede wszystkim nigdy ale to nigdy nie mieszkać u teściów czy żony. Zawsze facet bierze kobietę do siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×