Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Szkoła i brak dobrego kontaktu z rodzicami

Polecane posty

Gość gość

Sytuacja wygląda tak: We wakacje okazało się, że nie dostałam się do liceum, z którego moja mama byłaby zadowolona, dlatego pojechałam z nią do sekretariatu i pomimo braku 0.4 punkta dyrektor mnie jakimś cudem przyjął. Chodzę do klasy która miała najniższy w całej szkole próg punktowy czyli 135 punktów. Jest to "elitarna szkoła średnia" w moim mieście. Szczerze mówiąc ja nie czuję się jak jakaś elita, ale jak debilka wśród moich rówieśników. Nie chodzi mi o to, że w szkole źle uczą. Niektórzy nauczyciele naprawdę dobrze tłumaczą tematy lekcji i potrafią zainteresować swoim przedmiotem, ale niektórych po prostu nie rozumiem. Poza tym tak jak wcześniej mówiłam w klasie czuję się jak idiotka, bo na przykład praktycznie wszyscy na większości lekcji zgłaszają się i opowiadają rzeczy o których ja nie miałam do tej pory pojęcia. Jedyny przedmiot z którego jestem w stanie "zabłysnąć" to biologia. Wcześniej powiedziałabym jeszcze, że polski, ale nie mam już stuprocentowej pewności co do tego. Słyszałam też jak przewodniczący mówi, że mamy w klasie osobę której zabrakło odrobinę punktów, a na te słowa reszta klasy zrobiła kwaśne miny. Inna sytuacja to na przykład pomysły na różne uroczystości.  Cokolwiek proponowałam od razu to odrzucano. A, bo to głupie, a to im się nie chce...  Zawsze znalazła się jakaś wymówka. Co do nauki, ja naprawdę staram się jak mogę, ale wiadomo, że nie można być najlepszym z wszystkiego. Od rozpoczęcia roku szkolnego, było naprawdę mało dni których nie przepłakałam w poduszkę po powrocie do domu. Jest jeszcze jeden problem. Rodzice. Nawet nie mam odwagi porozmawiać z nimi o tym, że wolałabym chodzić do innej szkoły, bo od razu zrównaliby mnie z błotem. I nie. Nie wyolbrzymiam sytuacji. Chodzę do TEJ szkoły (chodzi mi o tę do której aktualnie chodzę, a nie ogólnie szkołę) dlatego, żeby nie patrzyli na mnie z wyrzutami. Żeby spełnić ich oczekiwania. Od gimnazjum mówiono mi, że zostanę lekarzem. Co więc się stało z przekonaniami rodziców gdy wylądowałam na humanie? Już nie będę lekarzem... Tylko prawnikiem. To nie jest tak, że ja nie liczę się z ich zdaniem. Wiem, że chcą dla mnie dobrze, ale mam wrażenie, że gdyby mieli wybierać między mną, a tą szkołą wybraliby właśnie szkołę. Wychowałam się w rygorze od czwartej klasy podstawówki. W sumie to dobrze, że ktoś mnie pilnował z nauką, bo dzięki temu nie wyrosłam na pustaka, ale też ile można decydować za swoje dziecko. Chciałabym móc podjąć samodzielną decyzję w wyborze szkoły średniej, a nie kierowaną oczekiwaniami rodziców. Przy wyborze gimnazjum na początku mówili: " Tak, tak, to dobre gimnazjum, możesz tam iść, bla, bla, bla..." ale gdy okazało się, że trafiłam na niezbyt bystrą nauczycielkę, a średnia mojej klasy nie była niewiadomo jaka, zaczęło się: "Mogłaś zostać, tam gdzie chodziłaś! Tam też było gimnazjum! Źle ci tam nie było!" Od tego czasu mam wrażenie, że każda podjęta przeze mnie decyzja, w oczach rodziców jest zła. Odchodząc od tematu, to nawet w błahych sprawach nie mam racji. Cokolwiek chcę zrobić nawet ze swoim wyglądem jest złe. Mowa tu o na przykład ścięciu włosów do ramion. Podczas gdy wszyscy mówią, że wyglądam w aktualnej fryzurze ładnie, mama zawsze musi coś skrytykować. "Niepotrzebnie ścinałaś, źle wyglądasz". To oczywiście nie jest jedyną taka sytuacja. Gdybym miała opisywać dokładnie kilka z nich powstałby tu esey. Wracając do teraźniejszości ostatnio miałam sytuację, gdy dostałam czwórkę, dwójkę i zgłosilam NP z kilku przedmiotów. Normalne było to, że dostałam niezłą zjebę za dwóję, ale żeby za NP i czwórkę? Bo przecież co ja sobie wyobrażam zgłaszając NP! Nie po to chodzę do TAKIEJ szkoły! A gdy dostawałam solidny ochrzan za czwórkę i powiedziałam, że przecież cztery to dobra ocena, mama odpowiedziała z sarkazmem "Tak ku*wa, z******ta". Naprawdę już nie mam siły. Nie wiem co robić. Nijak nie mogę dogadać się z rodzicami. Chciałabym zmienić szkołę, ale wiem, że w moim przypadku to nie jest możliwe, bo chyba wykopaliby mnie z domu. Uprzedzając komentarze typu "pogadaj z kimś starszym", temat tego, że codziennie noszę "maskę" i nigdy nie mogę jej ściągnąć oraz na temat zmiany szkoły rozmawiałam już z babcią, która powiedziała, że najpóźniej po wakacjach powinnam się przepisać, bo nie ma sensu żebym była najgorszym uczniem w tej szkole, skoro mogłabym być najlepszym w innej. Ona też doskonale wie, że nie będzie mi łatwo, bo wie jaka jest mama. Co ja mam zrobić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Poniekąd jakbym czytała o swojej przeszłości. I dobór szkoły i tamtejsze problemy i ambicje rodziców i negowanie wszystkiego co wychodziło ode mnie. Skutek robiłam to co chcieli, ale to nie było moje zycie, nigdy w tym dobrze się nie czułam i to mnie niszczyło. Tak jak napisałaś, na zewnątrz była maska. Nie potrafiłam się wtedy postawić, im dalej to szło, tym było gorzej, jakbym była zniewolona, aż w końcu nawet nie miałam sił i szłam w tym biernie. Co bym teraz zrobiła, postawiła na swoim, nawet jakby to miało się skończyć dla nich (!) trzęsieniem ziemi, że ich (!) plany i świat runie. A dla mnie zrobiła bym to co ja (!) chce. Masz na tyle determinacji i odwagi? Bo tak jak mówie, pewnie i ty z czasem zaczniesz się poddawać biernie i już nie będzie czego zmieniać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Spróbuj poprosić babcię o pomoc. Możesz też dosadnie pogadac z mamą. Powiedz jej, i nie pozwól sobie przerwać, że jej docinki i ambicje nie zmienią Twoich możliwości, nie spełnisz jej oczekiwań i nie będziesz lepszą wersją jej samej. Jak będzie nieprzyjemna możesz zwrócić uwagę, że potencjał akademicki ma tendencję bycia dziedzicznym. Powiedz jej, że krytykowanie wszystkiego od Twojego wyboru szkoły do Twojej fryzury nie zmieni ani tego, że sobie nie radzisz ani tego, że wolisz włosy do ramion. I tak nie spełnisz jej oczekiwań więc niech pogodzi się z tym teraz żebyś TY mogła być szczęśliwa, a ona nie zawiodła się w przyszłości. Bo teraz TY się stresujesz i marnujesz młodość, a ona i tak będzie niezadowolona. Skup się na sobie i wbij jej do głowy, że Twoim głównym zainteresowaniem jesteś TY, a nie jej ambicje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja z nauki zawsze byłam przeciętna ale mama mnie wspierała,jak bałam się że w danej szkole(chodzi o profil) że sobie nie poradzę to ona mówiła,spróbuj zrób to dla mnie i udało się. Mówiła,że jest ze mnie dumna. Mimo,że nie byłam prymusem. Starała się jak mogła. Nie zawsze we wszystkim się zgadzalysmy ale w średniej szkole mnie wspierała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Chciałabym się jakoś przeciwstawić, ale nawet teraz w sobotę, gdy sprawdzałam sobie czy nie ma tu jakiejś odpowiedzi, zaczęła na mnie krzyczeć, że już telefon do ręki a nie nauka. Nie mam pojecia jak zacząć z nią rozmowę na temat szkoły. Naprawdę bardzo bym chciała z nią porozmawiać, ale wiem jaki będzie efekt końcowy. Moje starania pójdą na marne. A mi naprawdę zależy na zmianie szkoły.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś A wiesz dlaczego tak jest i ona się zachowuje? Bo to są rodzice, którzy tak naprawdę nigdy nie mieli problemów ze swoimi dziećmi, bo ich dzieci działały pod ich dyktando. Jakby mieli dzieciaka, co wagaruje, ucieka z domu, pyskuje, przeklina, kradnie, piję, ćpa, puszcza się i robi co mu się podoba, to by cicho-sza siedzieli i byli szczęśliwi jak zwykłą zawodówkę w ogóle skończy. A mając poukładane, grzeczne i ciche dziecko sterują nim wedle swoich widzi-misie (czytaj ambicji).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dlatego proszę, niech mi ktoś doradzi jak powinnam zacząć/przeprowadzić rozmowę. To wydaje się być niewiarygodne, ale ja po prostu boję się z nimi rozmawiać. Prędzej potrafię powiedzieć o swoich problemach obcym osobom, aniżeli rodzicom. Gdybym miała możliwość, poszłabym do psychologa, ale przecież to kosztuje, a raczej nie powiem rodzicom, żeby dali mi pieniądze na to

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Psycholog/psychiatra z NFZtu nie jest płatny, możesz iść się sama zarejestrować, nie potrzebujesz ani ich zgody, ani obecności na wizycie. Postaw sie im, póki masz jeszcze na to siłę, weź tą swoją babcie do tej rozmowy, żebyś miała wsparcie. Jak ma być draka i gr****ie, to będzie, trudno, chociaz im powiesz co myślisz i może to im da do myslenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ocenzurowało mi to "Jak ma być draka i gr****ie..." ... gr()chnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Spróbuję się zgłosić do tego psychologa jak najszybciej. Mam nadzieję że się o tym nie dowiedzą, bo będzie niezła afera

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×