Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Brak slubu po 6 latach zwiazku mysle o rozstaniu

Polecane posty

Gość gość
Do 22.57, pisałam o 22.50 i zgadzam się z twoim pierwszym zdaniem, bo doskonale oddaje moją własną sytuację.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
23.17 No przecież na Kafe KAŻDA kobieta chce ślubu, tylko udaje, że nie, nie wiedziałaś o tym? No jak to? Ty po nocach w poduszkę nie płaczesz? Naaapraawdęęę? Jak to jest w ogóle możliwe, no jak? Sorry za sarkazm, ale jestem konkubiną, wkrótce żoną dla paru ułatwień urzędowych i czasami poglądy z Kafe mnie rozbrajają. "Konkubina pierze gacie gachowi, żona dba o ognisko domowe. Jak jesteś konkubiną to dajesz za darmo (czyli mam rozumieć, że małżeństwo to transakcja handlowa, a seks to zapłata i obowiązek, bo przecież facet zapłacił łaskawie żeniąc się z kobietą?)" I uprzedzam, że absolutnie nie piszę tego dla wywołania gownoburzy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ślubu nie chce, bo papierek jej nie potrzebny, a pierścionek przyjęła i nosi, no no taki kawałek blachy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ślub kościelny to coś więcej niż papierek i wesele tez jest ważne. Bez zobowiązań to mieszkałam z kolezanka. Mąż to jest rodzina, a konkubent to obcy człowiek. Dziecko z konkubentem= bękart. W konkubinacie albo matka albo ojciec ma inne nazwisko niż pozostali, to jest wstyd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gdyby konkubinat był „tylko papierkiem” to nie byłoby tylu żali konkubin. Ponadto w kochającym maleństwie żona ani mąż nie żałują, ze ślub wzięli i nikt żali nie wylewa, a w konkubinacie niby kochają, a złe się czuja bez tego papierka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mój mąż ożenił się ze mną właśnie po 6 latach związku, ale trzeba przyznać że wcześniej nie miał warunków materialnych na to by mieć żonę nie mówiąc o dzieciach. Ja również ich nie miałam, więc tak sie późno trafiło. Poza tym wcale się tak znów nie palił do tematu ślubu. Moja matka postanowiła niespodziewanie zrobić mi trochę obciachu i wzięła go na rozmowę. Chyba zadziałało, bo zaczął to planować i to planować skutecznie. Mój mąż nie miał złych intencji typu czekanie po cichu na kogoś lepszego tylko był po prostu taki mocno praktyczny. Myślę że par żyjących w konkubinacie jest pomimo lansowania nowoczesności wciąż bardzo, bardzo mało. Ja osobiście nawet nie znam żadnej takiej pary. Wszyscy dookoła są w małżeństwach. Można się na takim tle czuć trochę samotnie. Ale nie będę pisać że małżenstwo to sielanka. Oj nie. Taki konkubinat mógłby też mieć swoje wcale nie głupie zalety, choć wady tez ma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś Kuźwa, mamy ślub, a ja mam inne nazwisko niż mąż, a dziecko ma nazwisko męża, czyli inne niż ja. No wstyd jak cholera :D :D :D A tak nawiasem mówiąc to mnie niesamowicie śmieszy, jak "ślubne" próbują tu przekonywać, że ich wybór jest jedyny słuszny. Mnie wisi, jak kto żyje, byleby to była wola obu stron i obie były szczęśliwe. Jak nie są to się rozstają jednakowo, czy ze ślubem, czy bez...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ta ostatnia z tymi nazwiskami to tak wyglada jak byście nie byli rodzina, a ty jakbyś była konkubina. Ślub po to się bierze, aby była jedność. Głupota to ślub i różne nazwiska.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja znajoma tak właśnie mieszkała z chłopakiem bez ślubu i sama kiedyś przyznała że jak go z kimś zapoznawała to celo go przedstawiała: "to jest Tomek - mój konkubent" z takim uroczym uśmiechem :). A wszystko po to, ażeby on poczuł się niekomfortowo na to słowo kojarzące z bohaterami kronik policyjnych. Zadziałało. Jakiś czas później zaprosili nas na ślub.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś No cóż, mąż nie chciał przyjąć mojego nazwiska, a ja nie chciałam jego. Podwójne byłoby za długie. Więc poszliśmy na kompromis. Na tym polega związek - na kompromisach. Nie na jednakowych nazwiskach :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja mam pytanie do ludzi żyjących w konkubinacie. Skoro tak się niby kochacie to co was przeraża w ślubie ? Przecież dla szczerze kochających się osób nie powinno to być nic strasznego. Tylko błagam nie piszcie że tego nie potrzebujecie, bo to już słyszałyśmy setki razy. Ja bym chciała wiedzieć co was odpycha w temacie ślubu, a raczej co odpycha któreś z was, bo rzadko się zdarza żeby oboje naraz nie chciało slubu. Temat kasy czy kiczowatości wesela odpada, bo wiadomo że można ślub wziąć cywilny w 45 minut bez całej tej maskarady i bez żadnych kosztów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość wczoraj Po prostu nie widzimy takiej potrzeby.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja nie chce wielkiej uroczystosci. tylko ja przyszly maz i swiadkowie.tylko tyle. zadnych gosci zadnego wesela.moze niechce bo nie bedzie to dla mnie miły dzien bo w tym dniu nie bedzie ze mna moich rodzicow- od lat nie zyja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mkonji
Widzę, że według opinii niektórych z tu piszących, to ja mam dziecko-bękarta :D i pewnie żałuję, że je mam !!! Mianowicie: Związek nasz trwał blisko 3 lata, jak wyjechalismy do Wielkiej Brytanii (Liverpool, Anglia). tuż po studiach. Po troche ponad roku od przyjazdu ups, wpadka -pękła guma, ale uznalismy że "chyba raczej nie będzie ciąży. :P moglam usunąć legalnie, nie chcieliśmy. dziecko mimo że nieplanowane - chciane, kochane. ma teraz 5 lat. była teraz przeprowadzka z Anglii do Szkocji. My od 3 lat małżeństwo, ale NIE W KOŚCIELE :p grzeszny ślub cywilny (aha, a dziecko nieochrzczone). na dodatek ślub nie zawartyw Polsce, ale w Wielkiej Brytanii właśnie, to pewnie jakiś nieważy :P A teraz oczekuję drugiego potomka. dobrej nocy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
00.08 no i kogo to obchodzi? że też ci się chciało pisać pół życiorysu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Chciala sie pochwalic ze sie z nia ozenil!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
00:08 chwalisz się czy żalisz? Myślisz, ze jestes lepsza, bo nie masz kościelnego ślubu i nie chrzcisz dziecka?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stara kobieta
Dziewczyny, wg mnie macie zupełnie nietrafione spojrzenie na temat. Bycie z drugą osoba - wspólne zycie-to inwestycja w przyszłość. Inwestycja polega na tym by dwie osoby o siebie nawzajem dbały i zabezpieczyły siebie nawzajem i swoje dzieci. I teraz uwaga: dlatego własnie bardzo uważnie nalezy sobie wybierać partnera, bo nie kazdy partner się nadaje do stworzenia szczęśliwego związku. Klucz doboru: -dojrzałosc emocjonalna -brak nałogów - dobry charakter (pozytywny, osiagający cele, posiadający dobre wzorce) -pasja/ talent/ umiejętności Na tym własnie polega nieuczciowsc konkubinatu, że tu każdy sobie rzepke skrobie na własne konto. Rozróżniłabym też dwie sytuacje: konkubinat bezdzietny i konkubinat z dziećmi przykład: facet w konkubinacie spłaca swój kredyt hipoteczny na mieszkanie angażując wszystkie swoje środki finansowe, a kobieta po 10 latach konkubinatu zarabiania na dom i 2 dzieci zostaje bez dachu nad głową i z niczym. Przy czym te powiedzmy ostatnie 7 lat spędzają na kłótniach o pieniądze. Ona ma szczęscie jesli cieszy się dobrym zdrowie i nadal może pracować i zarabiać, Bo gdyby zachorowała to jej sytuacja jest tragiczna. przykład 2: facet z krtedytem hipotecznym rozszerza swoją własność mieszkania na nową żonę po slubie i przez 10 lat mają WSZYSTKO WSPÓLNE oraz 2 dzieci. oboje pracują, nie kłóca sie o pieniądze bo maja wspólne. Jesli postanowią się rozstać z jakichś powodów- oboje sa zabezpieczeni oraz prawnie zabezpieczone są ich dzieci. Oboje maja kapitał na rozpoczęcie nowego osobnego życia. Kapitał wypracowany wspólnie. Dziewczyny myślcie!!!! nic nie zwalnia z myślenia. Żadna, nawet największa MIŁOŚĆ.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
stara kobieta dziś I właśnie dlatego powinno istnieć coś takiego, jak związki partnerskie, jak np. we Francji: kwestie prawne uregulowane, ale nie jest to żadna uroczystość, żaden ślub, po prostu "umowa cywilna", której warunki dodatkowo się dostosowuje do siebie (czego ślub nie daje)... i w razie (odpukać) czegoś, można łatwo ją rozwiązać, bez sądzenia się o rozwód...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dalsze komentarze są zbędne
stara kobieta - „pięknie” ujęłaś clou problemu i od razu wyszło, o co w tym wszystkim chodzi. Małżeństwo wedlug tego to nie miłość, szacunek i współpraca, tylko środek do tego, aby wejść w nie z niczym i wyjść z czymś - tutaj akurat opisałaś małżeństwo jako sposób na dobranie się do mieszkania (albo kasy za część mieszkania) przyszłego męża.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
23.56 Mogę ci odpowiedzieć. Żyję w konkubinacie 8 lat, niedługo biorę szybki ślub. Odpycha mnie ten cały cyrk. Ślub bierzemy skromny, w usc. Jestem osobą bardzo introwertyczną, mam mało znajomych, taka wizyta nawet tylko w usc to dla mnie wielki stres. Do tego nie jestem wierząca, więc te bajeczki o przysiędze przed Bogiem jako czymś wyjątkowym to nie do mnie. Ślub bierzemy dla paru ułatwień formalnych. Bycie konkubiną mi nie przeszkadzało, bardziej mojemu przyszłemu mężowi zależy na ślubie, bo nie lubi jak go nazywają moim nazwiskiem, a w urzędach czy przychodniach tak bywa. Nigdy ani ja ani on nie czekaliśmy na lepszą partię. Ślub niewiele zmieni, wrócimy do domu jak zawsze i zajmiemy się naszym wyczekanym i w pełni planowanych dzieckiem. Dla mnie ślub to właśnie "papier", a wstyd to kraść. Ze słowem konkubina nie mam złych skojarzeń, wesela nie robię, bo nie chcę szopki, kiedyś miałam taką racę, że miałam dużo do czynienia z pannami młodymi, naoglądałam się ślubnej gorączki i postanowiłam, że dziękuję, postoję, nie chcę cyrku,a że ktoś mi tyłek obrobi to mnie zwisa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
3:54 I właśnie o to chodzi kobietom, facet ma dom warty powiedzmy 400tys, ma też 200tys kredytu, zarabia 6000 mieszka sobie i żyje spokojnie, sam sprząta gotuje imprezuje, sam wszystko spłaca, ma też dobre auto żyje sobie ok. Poznaje kobietę która się do niego wprowadza, ona zarabia około 2000. Jak to z kobietami bywa wiemy, niby coś zarabia ale 80% wydaje na siebie. Żyją tak 3 lata, zachodzi w ciążę chce ślubu, po roku się rozchodzą. Kobieta rząda połowy majątku i alimentów 800zl. I gdzie tu sprawiedliwość? Przez 4 lata zarobiła 96 tys a mąż zarobił 288tys! Dlaczego mają mieć połowę majątku? Bo sprzątają w domu? Mąż z założenia leży, on też wykonuje wszelkie prace w domu, ale to się nie liczy. Gdyby ona wynajęła taki dom bardzo tanio za 1000zl/ miesiąc , ledwie by przeżyła , nic by nie odłożyła też by sprzątała i prała po 4 latach najmu nie miała by nic. Dlatego tak chcą malzenstwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Właśnie problem polega na tym, że konkubinom zarzuca się, że "dają za darmo seksik/piorą gacie gachowi i dlatego facet nie chce się niby żenić, bo to wszystko co w małżeństwie ma za darmo. Czyli małżeństwo to dla wielu kobiet tylko sposób na dobranie się do portfela faceta, traktują osobę, którą niby kochają jak bankomat i wtedy "seksik" jest już ok, bo przecież "mąż zapłacił i mu się należy, zęby trzeba zacisnąć". No pięknie... A konkubina jest porównywana z panią lekkich obyczajów i "daje za darmo" (nikt nie pomyśli, że daje bo lubi albo, że on daje także jej i spoko)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Daje bo lubi - co za prymityw! Widze ze na kafe opcja jest tylko jedna -ta co chce wyjsc za maz to zlodzejska zdzira ktora nigdy nie kocha,seks uprawia tylko dla zysju i ktora tylko patrzy jak okrasc biednego faceta a czysta i prawdziwa milosc prezentuje tylko konkubina bo niczego nie chce, "daje bo lubi", placi rachunki po polowie i rozlicza kazda paczke pieluch co do zlotowki co by czasem nie narazic ukochanego na bezprawne wydanie na nia lub na dziecko paru zlotych. Czyli zona to zlodziejka i szmata a konkubina to krystaliczna uczciwosc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Konkubina też kładzie łapę na kasie faceta, i on się na to zgadza. Jak konkubiną idzie zrobić loda innemu jest koniec każdy idzie w swoją stronę. Jak żona da szpary innemu odchodzi do kochanka z kasą męża.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stara kobieta
Mnóstwo dziewczyn popełnia ten sam błąd: nie rozmawia na początku związku o najwazniejszych kwestiach- czy mezczyzna wogóle chce mieć dzieci i załozyć rodzinę czy mysli o małżeństwie. Kochają, wprowadzają się lub pozwalają się wprowadzać i czekają az on się zdecyduje ,bojąc się zapytać wprost, bo czują intuicyjnie, że robi się nerwowo. Potem po kilku latach dowiadują się, że plany są całkiem inne. Uwaga! czas biologiczny kobiety biegnie szybciej. Jeśli chcesz mieć rodzinę nie marnuj czasu na kogoś kto wyliczy każdą swoją złotówkę jako oddzielną własność. Ktoś kto ma pieniądze i nie chce sie nimi dzielić nie jest dobrym materiałem na ojca twoich dzieci. Rodzina to full obowiązków i cieżka praca ,która dla kobiety nie ma końca. Rodzina to coś dla ludzi o dużej wytrzymałosci psychicznej i fizycznej. Nie każdy się nadaje do tej roboty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dalsze komentarze są zbędne
Akurat zdarzają się bardzo różne przypadki i generalizowanie ma tutaj średni sens. Jednak z wypowiedzi w tym temacie dość jasno wyłoniła się postawa, wg której małżeństwo leży w interesie kobiety, która niczego od siebie nie wnosi, ale planuje wiele wynieść. Są jednak przypadki inne, niż te nad którymi się tu rozwodzimy. Może być odwrotnie - to kobieta jest dobrze sytuowana, pochodzi z bogatej rodziny, ma dobrą pracę albo własną firmę i żyje z mężczyzną, któremu w życiu się nie bardzo powiodło. Albo żyje z mężczyzną, któremu powiodło się równie dobrze. Czy w takich sytuacjach małżeństwo da coś więcej takiej kobiecie? Nie sądzę - skoro radzi sobie przed związkiem, to i w trakcie związku i po nim poradzi sobie równie dobrze. Oczywiście nie uwzględniam w tych rozważaniach kwestii wiary, religii i przysięgania przed bogiem - żyjemy w XIX wieku i chyba dla każdego jest jasne, że żaden mityczny bóg dorosłego człowieka do niczego nie zmusi. Druga sprawa chętnie tu podchwytywana - podział obowiązków domowych. W głowie mi się nie mieści obarczanie wspólnymi obowiązkami tylko jednej strony. Oboje mieszkają, oboje jedzą, oboje brudzą - to że wkład obojga w obowiązki domowe powinien być mniej więcej równy jest bardziej niż oczywiste. Kobiety, które godzą się na przejmowanie wszystkich obowiązków domowych za siebie i partnera (zakładając sytuację, kiedy oboje pracują zawodowo) dają się zwyczajnie wykorzystywać - niezależnie od tego, czy robią to w konkubinacie czy w małżeństwie. Małżeństwo też niczego nie gwarantuje - jeśli mężczyzna będzie chciał odejść do innej po 10 czy 20 latach, to to zrobi - niezależnie od tego, czy odejdzie z konkubinatu czy z małżeństwa. Cała ta argumentacja popierająca zawieranie małżeństw jest zwyczajnie miałka i de facto sprowadza się do chęci czerpania zysku z małżeństwa a raczej nieudanego małżeństwa w relacji, gdzie kobieta nie ma nic a mężczyzna ma coś a ślub i rozwód mają być sposobem na dobranie się do tego czegoś. To smutne :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Z jaka kasa meza??? Odchodzic moze najwyzej z polowa tego czego sie wspolnie dorobili i musi to jeszcze udowodnic w procesie o podzial majatku!!! Nie macie najmniejszego pojecia o przepisach prawnych w Polsce i pieprzycie takie bzdury ze az sie slabo robi! Byke tylko dopieprzyc obiecie i zrobic z niej prostytutke!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kobiety tutaj zakładają że jak coś pójdzie nie tak to wyjdą z niczym. Więc chodzi im tylko o własne tylko by zabezpieczyć swoją przyszłość. Co do obowiązków domowych brana są tylko pranie, sprzątanie, gotowanie - nikt nigdy nie pisze o rąbaniu drewna, wnoszeniu węgla, naprawie samochodu, kranu, o tynkowaniu malowaniu kladzeniu paneli itd. To się w domu robi samo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
9:22 Dokładnie z kasą męża. Pisałem mąż zarabia 6000 żona 2000. Samochód kupiony po roku za 60tys jest wspólny. Przecież ona nie jedząc nie odłożyła by na połowę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×