Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

pinapple_girl

Nieogarnięty facet

Polecane posty

Piszę już z niemałej bezradności... Jesteśmy razem od ponad 2 lat i im dłużej się znamy tym bardziej boję się przyszłości u boku mojego chłopaka. Zeszliśmy się w trudnym dla niego momencie - pomogłam mu wyjść z depresji. Oboje skończyliśmy dobre studia na politechnice (architekturę), ale mimo to dosłownie wybrał biedę, aby szukać siebie w innych dziedzinach. Była grafika, rysunek, projektowanie gier, a teraz tatuaż. Wspieram go we wszystkim, łącznie z oddaniem mu swojego laptopa, aby mógł pracować (zarabia jedynie wybiórczymi zleceniami), pomocą finansową itp. Dość często muszę go pocieszać, wysłuchiwać narzekania i łagodzić jego narastającą frustrację. Niby utrzymuje się sam (z moją małą pomocą), ale doprowadza do momentów gdzie np. muszę nam nagle opłacić wyjazd 3 dniowy bo po wyjechaniu okazuje się, że jest bez grosza. Albo towarzysząc mu na zakupach spożywczych muszę zapłacić bo przy kasie okazuje się, że nie ma pieniędzy (w domu również ich nie ma). Nawet na umówiony od ponad 3 miesięcy studencki wyjazd musiał pożyczać pieniądze od mamy bo obudził się tydzień przed z pustym portfelem. Dodam, że to były wakacje i spokojnie mógł iść do pracy, aby zarobić na wymarzony wyjazd. Mój tato proponował mu pracę i było jeszcze kilka innych fajnych ofert w przeszłości i żadnej nie przyjął "bo to nie jego wymarzona praca". Ciągle wysłuchuję narzekania, że nie ma na czym pracować przez co się nie rozwija, że pokój jaki wynajmuje jest obskurny itp, a gdy doradziłam mu wzięcie dotacji na sprzęt i własną działalność to już go zwyczajnie przerosło i nie ogarnął tematu pomimo roku przymierzania się do tego... Jednocześnie jest we mnie wpatrzony jak w obrazek. Jestem jego najpiękniejszym 8-smym cudem świata i ciągle powtarza, że jestem jego życiem, tlenem itp. Jest najkochańszym człowiekiem jakiego poznałam, ale w połączeniu z brakiem perspektyw na cokolwiek (wspólne mieszkanie, poczucie bezpieczeństwa i stabilności) i brakiem partnerstwa nie wiem czy ma to dalej sens. W jego poszukiwaniach "własnego ja" zgubiłam samą siebie. Zgubiłam wspólne perspektywy i nadzieję na to, że ten człowiek się ogarnie. Uprawiam swoje zwyczajne życie, pracę i nie wybrzydzam wszystkim jak on. Co o tym myślicie? Dałybyście kolejny rok poszukiwaczowi? Bo jeśli uprawiamy takie niezobowiązujące życie to całkiem się nam układa. Niestety to nie może trwać wiecznie... nie tak wygląda dorosłe życie. Może nie powinnam chcieć niczego więcej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pasożytuje na Tobie, a Ty się dajesz jebać w ten niewłaściwy sposób. Jeśli przestaniesz mu pomagać finansowo to prędzej, czy później weźmie się za siebie (albo i nie co też będzie znaczące), a Ty przy okazji zobaczysz jakim jest człowiekiem po reakcji na ukrócenie wsparcia Twoim własnym kosztem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Następnym razem jak cię zaprosić do restauracji lub na wyjazd zapłać tylko za siebie, zostaw go niech sobie radzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie tak wyglada nawet studenckie zycie, bo fart z praca na sfinansowanie wyjazdu zostal przez niego zwyczajnie olany. On ci prawi slodkie slowka a czyny mowia za siebie. Mam znajoma, jest w bardzo trudnej pracy jako wiezienny psycholog a jej maz ma glowe w oblokach, swiat go nie docenia jak twojego faceta, tylko ze tamta para ma juz 2 dzieci i zgadnij na czyjej glowie jest wszystko, dzieci i dom. To nawet zly przyklad dla dzieci. Zostaw go, on Cie oklamuje, jest leniwy i arogancki, nieodpowiedzialny bo Ty jak dobra mamusia zaplacisz za zakupy, z doskoku zrobisz za niego wszystko. Odejdz od niego bo zmarnujesz sobie z tym duzym dzieckiem zycie, to nie jest partner.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Facet ma skłonności do depresjii ciagle narzeka? Znam Podobny przypadek. Powiem tyle - on szuka swojej drogi przy pomocy innych, to taki bluszcz. Albo ty mu pomagasz albo mama. Pokoj mu sie nie podoba? Sprzętu nie ma? To niech zacznie z********ac i sobie kupi, a nie jęczy jak c**a.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Z opisu wyłania się inteligentna, fajna dziewczyna...zaradna,ogarnięta,super. Kogo widzię przy jej boku? Kogoś kto dotrzymuje jej kroku, jest partnerem a nie maleństwem, którym trzeba się opiekować. Oczywiście, Powinnaś być dla niego oparciem ale czy on jest nim dla Ciebie? To są Twoje najlepsze lata, zapytaj samą siebie czy Chcesz je tak spędzić...na strachu, niepewności, życiu z dnia na dzień i nadzieją...która nic nie wniesie. On się nie zmieni. Znam ten typ artystyczny ''Pana nie wiem'' aż za dobrze. Jeśli bardzo Chcesz i Czujesz,że Może to coś odmieni to daj mu ten rok, przeprowadź poważną rozmowę ,aby wiedział że nie żartujesz, odetnij od możliwości żerowania na Tobie i obserwuj... Ja Zasadziłabym solidnego kopa Sama Wiesz w co.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie zaprosi mnie na żaden wyjazd ani do restauracji... Wszystko do tej pory organizowałam sama. Najtańszym kosztem... Auto, miejsce (spanie na dziko) itp. Aby było go stać... Niestety po fakcie okazywało się, że nie ma za co jechać, a już pojechał. Ja jakoś potrafiłam zarobić na wakacje. Chciałam pokazać mu, że można i że wcale nie jest to takie trudne. Stąd też moje wrażenie, że ciągnę go ze sobą jak manekina. Po tym wszystkim nie pamięta nawet gdzie był bo skupia się na "doznawaniu" i nie jest ważne gdzie i co to było. Chodzi o to by chociaż wiedział w jakim mieście czy kraju spędził wakacje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A Ty tak ogólnie się żalisz, czy chcesz coś zrobić ze swoim żałosnym życiem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×