Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Mama Aniki

ślęczenie nad zadaniami domowymi z dziećmi

Polecane posty

Gość gość
Ja mam 4-latka w przedszkolu. Zanim poszedl do przedszkola, nauczylismy go wraz z mezem liczyc do 10 (po angielsku i polsku), nazywac kolory, rowniez po angielsku i polsku. Zna literki i potrafi je napisac. Potrafi rowniez sie podpisac, bez zadnego podpowiadania. Czy bede pomagac dziecku w lekcjach? I tak i nie. Zalezy, z ktorej strony spojrzec. Jestem zwolenniczka tego, by dziecko samo dochodzilo do rozwiazania zadania. Rodzic moze tylko nakierowac dziecko, wytlumaczyc. Rozwiazanie dziecko musi zanlezc samo. Na pewno w pierwszych klasach bede z dzieckiem siadac do lekcji, chocby z ciekawosci, jak moje dziecko sobie radzi. Nie bede jednak dawac mu rozwiazan na tacy. Rowniez uwazam, ze dobrym sposobem jest uczenie dziecka korzystania z roznych zrodel. Gdy maly mial 3 lata, to robilam z nim rozne edukacyjne zadania. Wcale nie kupowalam specjalnych ksiazeczek. Bralam kartke i dlugopis/kredki i rysowalam mu kilka par roznych rzeczy, maly musial wskazac takie same pary. Albo rysowalam malpke i banana oraz ''pokrecona'' droge. Maly musial po linii wskazac droge, jaka musi przejsc malpka do owocu. Rysowalam tez rozne ksztalty i uczylismy sie, to trojkat, a to kolo, a tamto gwiazda. Bralam zeszyt i na kartce rysowala trzy rzeczy: np. but, kubek, slonce. Pokazywalam przez chwile dziecku, potem zakrywalam i pytalam sie, co zapamietal z tych rysunkow. To fajnie cwiczy pamiec i wcale nie wymaga od nad duzego naklady pienieznego. Nie trzeba od razu kupowac edukacyjnych ksiazeczek. Wiec mysle, ze nad lekcjami rowniez usiade z dzieckiem, gdy przyjdzie pora. I naucze go czytac. Duzo czytac. Ja, w podstawowce i w szkole sredniej wygrywalam konkursy ortograficzne. Wlasnie dzieki czytaniu. Tak, wiem, wiem, teraz mi sie nie chce pisac dokladnie i zapewne niejednego byla gramatycznego walnelam po drodze, ale to z pospiechu bardziej niz z braku wiedzy.:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
10:02. Też myślałam tak jak ty, ale życie zweryfikowało :-p Twoje dziecko może nie wpisać się w starannie zaplanowany scenariusz. Również nie rozumiałam zjawiska pomagania w lekcjach dopóki sama nie weszłam w ten etap szkoły. Zresztą to tak jak z wszystkim co dotyczy dzieci- nie ma co gdybać ale w każdym razie powodzenia;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Masz racje, ale ja nie mam dla swojego dziecka starannie zaplanowanego senariusza. Jestem mama, ktora popelnia mnostwo bledow. Nie mam recepty na wychowanie dziecka. To, ze nauczylam go wielu rzeczy nie oznacza, ze chce z dziecka zrobic malego geniusza, ze nadrabiam synem swoje niespelnione ambicje. Absolutnie nie. Nauczylam go, bo chcialam i mialam czas, by poswiecic go dziecku. Moj syn jest bardzo nieramowy. Z jednej strony inteligentny, z drugiej niezly lobuziak. I czesto nie potrafie do niego dotrzec. Czesto musze uzyc krzyku, by mnie posluchal. Jako matka mam wady i o tym wiem. Nigdy nie mialam zamiaru robic z dziecka maszynki do spelniania moich ambicji. A ze mam zamiar posiedziec z nim nad ksiazkami w przyszlosci? Co w tym zlego? Skoro nie bede podawac rozwiazan na tacy? Byc moze popelnie jeszcze niejden blad, jesli chodzi o edukacje dziecka, ale czy da sie ich w zyciu nie popelniac?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gość 8.48 Nie wiem jakim programem idzie twoje dziecko, bo w programie kl.4 nie ma dzielenia z resztą i liczb ujemnych...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
10.35 Nie jestem tamta mama, ale mam córkę też w klasie 4 i o ile nie miała jeszcze liczb ujemnych, to dzielenie z resztą już tak miala. Do tego potęgi i działania w nawiasach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gość 8.48 Nie wiem jakim programem idzie twoje dziecko, bo w programie kl.4 nie ma dzielenia z resztą i liczb ujemnych... x polska szkoła państwowa, miasto Kraków dzielenie z resztą było już w październiku. Akurat córka jest w szkole, ale potem mogę ci napisać tytuł i autorka książki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Corka jest w 3 klasie Sp.Raz w miesiacu maja lekture do przeczytania.POtem musza zrobic krotki opis zachecajacy do jej przeczytania.+rysunek.Wczoraj zrobila sama.Masło maślane.Sprawdzilam tylko czy błedow nie zrobila ortograficznych.I tyle.Nie bede za nia pisać. A mam znajoma ktora ciagle pisze za corke. x a ja bym usiadła z nią i zasugerowała poprawki nie posać z nią ale powiedzieć że tak i tak by zdanie lepiej brzmiało, albo jak można by to było napisać inaczej. Wskazać które zdania i dlaczego są pozbawione sensu. Jak ona ma się nauczyć poprawnego budowania opowiadania, jak jej nie pomożesz TY? wciąż bedzie pisać masło maślane.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
do autorki twoje dziecko chodzi do pierwszej klasy, na zadanie (jeśli w ogóle ma) ma do napisania trzy słowa, namalować szlaczek lub jakis rysunek.... więc w czym niby takiemu dziecku masz pomagać? wróć na ten topic jak twoje dziecko pójdzie do 4 klasy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak dziecko ma się nauczyć poprawnego pisania? Dziecko samo się tego uczy, czytając książki, słuchając jak koledzy czytają swoje opowiadania, słuchając uwag nauczyciela. Edukacja jest działką tylko i wyłącznie szkoły i to nauczyciel ma doprowadzić do tego żeby dziecko przyswoiło podstawę programową. Szkoła nie ma prawa wymagać czy oczekiwać od rodziców pomocy przy zadaniach domowych dziecka, co najwyżej należy dopilnować żeby dziecko do tego zadania usiadło i zapewnić mu warunki do nauki. Nie rozumiem tej histerii- co się stanie jak zadanie będzie źle zrobione? Dziecko dostanie złą ocenę, czyli informację o tym że poziom jego wiedzy czy umiejętności jest niewystarczający, a zakładając że to dziecko w normie intelektualnej- to dla nauczyciela ma być sygnał że należy dziecku coś ponownie wytłumaczyć, dla dziecka zaś że należy poćwiczyć. Moje dziecko przychodzi czasem o coś zapytać, ale na zasadzie- czy dobrze to zrobiłem, bo dobrze wie że nawet nie pokażę mu błędu, a jedynie krok po kroku dochodzę z nim do tego gdzie on może tkwić. Też korzysta z internetu, słownika, encyklopedii- nie dlatego że nie chcę czy nie potrafię udzielić odpowiedzi, rozmawiamy bardzo dużo na mnóstwo tematów, a od długiego czasu sama się podszkalałam w tematach które go interesowały, ale jego nauka to jego sprawa, ma nie tylko bezmyślnie wpisywać odpowiedź, ale też potrafić znaleźć i ocenić potrzebne informacje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Edukacja jest działką tylko i wyłącznie szkoły i to nauczyciel ma doprowadzić do tego żeby dziecko przyswoiło podstawę programową. x ładnie to brzmi ale w praktyce wygląda inaczej. u nas nauczyciele w większości wymagają, poćwicz w domu, , napisz w domu, nawet poszukaj informacji na damy temat w domu. Z tego co piszesz to bardzo dużo uwagi poświęcasz dziecku, tłumaczysz, opowiadasz, wskazujesz błędy, sama czytasz tematykę, którą interesuje się dziecku aby ono mogło się lepiej rozwijać.... i o to chodzi. Nie mówimy o pisaniu zadań za dziecko, o trwaniu u jego boku w każdej minucie odrabiania zadania ale jednak jak chcemy dziecku pomóc trezba być w temacie, pokazywać i uczyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak, ale moje dziecko naprawdę rzadko obecnie przychodzi po pomoc- bo nauczyłam je że nie dostaje gotowej odpowiedzi, tylko dochodzi do niej przy mnie, ale sam. I coraz częściej próbuje sam analizować zadania jak widzi że coś nie wyszło. Tak samo z błędami ortograficznymi- ok, wypowiem swoją opinię ogólnie, jak przeczytam wypracowanie i on o nią prosi (chociaż mówię że to jemu się ma podobać, a nie mi), ale błędów ortograficznych nie pokazuję i nie poprawiam. Po co, w jakim celu? Oceniając zadanie domowe nauczyciel patrzy m.in. na to czy pisze poprawnie i czy nie robi błędów, więc jaką wartość miałaby mieć ocena gdybym to ja te błędy poprawiała (albo pokazała i poleciła poprawić)? Oddaje zadanie z błędami, nauczyciel je ocenia, i wtedy- i tylko wtedy- ta ocena cokolwiek znaczy. Dobra ocena nie jest nagrodą, zła- nie jest karą, ocena jest tylko i wyłącznie informacją i tak do tego podchodzimy. Wychodzę z założenia że minimum może opanować każde dziecko, a jak ma ochotę poukładać kolejne 2 godz lego zamiast powtórzyć materiał z historii, to jego sprawa, być może będzie w przyszłości projektantem w Lego albo inżynierem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A to co pisałam o moim "dokształcaniu się" przy dziecku- dotyczyło raczej jego zainteresowań, zwłaszcza z okresu kiedy był mniejszy. Przez całe życie nie nauczyłam się tyle o dinozaurach co przy przedszkolaku :D Jak coś zwiedzamy to też staram się wcześniej doczytać żeby móc mu o czymś opowiedzieć. Rzadko to co robimy i o czym mówimy ma cokolwiek wspólnego z programem szkolnym, nie przyszłoby mi do głowy np. odświeżać gramatyki niemieckiej bo akurat mały tego potrzebuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziecko dostanie złą ocenę, czyli informację o tym że poziom jego wiedzy czy umiejętności jest niewystarczający, a zakładając że to dziecko w normie intelektualnej- to dla nauczyciela ma być sygnał że należy dziecku coś ponownie wytłumaczyć, dla dziecka zaś że należy poćwiczyć. Xxxxxxxxxxz I tutaj leży twoje rozumowanie. Jeżeli dany temat z matematyki nie zrozumie nawet połowa klasy, nauczyciel zrobi sprawdzian z działu, połowa klasy dostanie po ocenie 1 nie będzie tłumaczył, tylko idą z materiałem dalej. No niestety takie mamy realia w naszej Polskiej szkole. Możesz mówić inaczej, ale taka prawda. Mam syna w 3 gimnazjum. Różne już rzeczy widziałam. Mój syn zrozumie jeden dział, następny już słabiej, kolega syna albo tak samo albo odwrotnie, zależy jakie umiejętności dziecko ma. Czasem rozumieją obaj dany dział, czasem rozumie cześć, czasem żaden nie kuma o co chodzi. Nauczyciel ma do zrealizowania materiał i nie będzie tracił lekcji na cofanie i tłumaczenie po raz enty materialu, bo dziecko nie zrozumiało.Polskie realia. Więc albo rodzic posiedzi z dzieckiem jak nie rozumie i wytłumaczy, albo robią się zaległości. Wolę wytłumaczy dziecku lekcje niż liczyć że sam zrozumie, bo nauczyciele nie patrzą jaki procent klasy dany materiał ogarnie. Nie mówię, że robię za niego zadania, ale pisanie że tylko szkoła ma uczyć, nie rodzice, to w realiach Polski nieporozumienie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
16.51 mądra z Ciebie kobieta

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja mama ZAWSZE nam pomagała w odrabianiu lekcji . JA tez będę pomagać mojej córce . Nie widzę w tym nic złego ,wręcz przeciwnie więcej plusów niż minusów .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mam syna w 2kl i codziennie pomagam mu w odrabianiu lekcji i z tego co wiem to wszyscy rodzice w kl syna pomagaja. Nie wiem co w tym takiego dziwnego? Ale wiedze , ze na kafe to same matki geniuszow siedza. :D z reszta czemu się dziwie od zawsze tak było. Pamietam tematy w stylu mój 5-miesieczniak zaczyna chodzic :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie, moje dziecko nie jest geniuszem- zdarzało mu się, chociaż bardzo rzadko, oberwać jedynkę, z niektórych przedmiotów widzę że leci na minimum i zwykle "wychodzi" na 3, a są takie z których z własnej inicjatywy robi ponad program. Bo nad tym pracuje- to mu dałam, narzędzia z których może korzystać i dobre nawyki, a nie prowadzenie za rączkę. I mam w nosie że 80% klasy ma np. lepsze oceny z tej przykładowej historii bo rodzice siedzą, pilnują powtarzania, tłumaczą, przepytują, robią z nimi zadania domowe... Szkoła nie jest całym życiem dziecka a oceny nie są kwestią zycia i śmierci. Za 10 lat będzie na studiach i nikogo nie będzie interesowała wygrana w konkursie plastycznym i ocena z dyktanda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pracuję w klasach I - III. Nie zgodzę się z wami, że materiał jest okrojony. Teraz np. w I klasie wg nowej reformy weszło programowanie. Kto kiedyś o tym słyszał. Pytałam ostatanio rodziców na zebraniu ile trwa odrabianie zadań domowych ich dzieci (2 klasa) i mamy odpowiadały różnie: część, że 15 min, niektóre że godzinę... Każde pracuje w innym tempie, obserwuję to rówież na lekcji. Bardzo krytycznie podchodzę do odrabiania zadań za dzieci. Zdarzyło się, że mama pisała zdania w domowniczku za dziecko. Po co - ja się pytam? Czemu ma to służyć? Jedna z mam tu mądrze napisała, że naprowadza dziecko jeśli popełni błąd. Bardzo mądre. Błedy trzeba korygować, ale nie na zasadzie"Tu masz błąd!". Na lekcji tak samo podchodzę do ucznia i mówię, że popełniło błąd, niech się zastanowi w którym miejscu. Występuje REFLEKSJA :-) Wiem mamy jak wam ciężko czasami przy tych pracach domowych, ale to wszystko procentuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przychodząc po dziecko do szkoły często słyszę takie pytanie od innych rodziców skierowane do swojego dziecka: czy dostałaś dzisiaj jakaś ocenę? CZy to jest naprawdę dla was najważniejsze? Same wprowadzacie jakiś wyścig w tych szkołach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale żeby dziecko dostało się na dobre studia musi mieć właśnie dobre oceny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Niektóre dzieci nie beda potrzebować pomocy, inne owszem - mniej lub wiecej. Ale warto sie interesować i uczyć systematyczności. Jesli dziecko bedzie łapało słabe oceny, to i jak oberwie sie rodzicom i wychowawca wezwie na rozmowę, bądź dołączy liścik, zeby poświecić dziecku wiecej uwagi. Wszystko, co dziecko zrobi w życiu i jak je ułoży, to wynik jaki miało dom i rodzine. Ile Pracy włożysz, taki plon zbierzesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Ile Pracy włożysz, taki plon zbierzesz"- i tego właśnie trzeba nauczyć dziecko. To ono ma "zbierać plony" własnej pracy- nie nauczymy go tego ślęcząc z nim nad zadaniem, poprawiając ortografię i znajdując błędy w obliczeniach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
22:21 dlatego trzeba pomagać dziecku, nakierowując je. Bo inaczej zostawi to, z czym ma problem i na wywiadówce okaże sie, jakie marne ma oceny. Niby mowi sie, ze uczy sie dla siebie, nie dla ocen, ale to stopnie sa wynikiem tej nauki. To lepiej olewać i niech dziecko sie stresuje, ze ma poprawkę, albo, co gorsza, nie zda, czy usiąść porządnie nad tym i pomoc? A jesli sami nie umiemy, to zostaje korepetytor.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×