Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

wolontariat w domu dziecka dla starszych dzieci

Polecane posty

Gość gość

Właśnie rozpocząłem wolontariat w domu dziecka. Sam wolontariat nie jest mi nowością,bo 8 lat cośtam działałem,w formie świetlicy,ale różnica główa polega na tym że uczestniczyły tam dzieci które miały dom,rodzinę.Nie było więc żadnych uczuc,przywiązania emocjonalnego i nic co wykracza poza normalne prowadzenie zajęć,czy zwykłej przyjaźni. W domu dziecka natomiast pierwsze co zauważam to ogromne deficyty tak w edukacji ,jak ogólnej wiedzy z różnych dziedzin,niewiele własnych zainteresowań i kiepska motywacja. Zdążyłem poczytać trochę na temat doświadczeń innych osób i co dom dziecka to inny klimat,inne dzieci,wspólna cecha to otwartość dzieci na odwiedzających i potrzeba rozmowy.Tu gdzie jestem akurat jest w miarę spokojnie,to znaczy nie dzieją się sceny typu poszukiwania bliskości,rozmowy,usilne angażowanie emocjonalne .Tego nie ma i dobrze,bo po pierwsze dzieci nie służą do przytulania,to nie maskotka,po drugie to mam konkretną misję do wykonania. I tu jest moja refleksja,jak to wszystko pogodzić czasowo i organizacyjnie,bo zależy mi na kilku rzeczach: -aby pomagać w lekcjach i uczyć je co mi dobrze wychodzi,coraz więcej chętnych przychodzi -aby rozwijać ich zainteresowania-grupowe pogadanki na różne tematy,coś jak lekcja wychowawcza -aby od czasu do czasu się po prostu pobawić w jakieś gry zabawy,bo dzieci są cudne i niezależnie ile lat,z jakich rodzin,wszystkie są po prostu wspaniałe A na to wszystko czasu nie ma,po prostu,bo nauki jest tyle,że 2 godziny na kilkunastu uczniów no to za mało i 4 godziny też i sa braki z innych przedmiotów i nie wiem co zrobić. Już pomijam fakt że decydując się na dom dziecka coprawda pracę mogę nadal wykonywać,ale inne prywatne sprawy odpadają(coś za coś),bo tam trzeba być regularnie,dobra opcja dla osób samotnych jak ja.I jest to męczące zajęcie,bo one naprawdę zabierają dużo energii,5 godzin rozmów i zajęć ,to ci co pracują z dziećmi wiedza o czym mówię. I tak własnie nie wiem,bo albo się uczymy albo bawimy.Ustalić jakiś plan tygodnia,godzin czy coś? Przy założeniu że byłbym codziennie(to już o wyjazdach mogę zapomnieć) to dałoby się to załatwić. Tylko czy starczy sił na codzień? A może jakoś tak,że 3 godziny nauki,1 zabawy żeby jakoś to zmęczenie przeszło? Bo gdybym myślał tylko o sobie,to idąc na łatwizne można by w sumie pójść i sobie pograć w piłkarzyki,karty czy gry planszowe,pobawić się i wrócić zadowolonym.Przy takim założeniu,to przynajmniej mógłbym zagwarantowac codzienne wizyty,bo nie byłoby to wcale męczące. Sam nie wiem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ustal plan, np. Tak jak mówisz, 3 h nauki godzina oddechu alko np. piątki są tylko dniem zabawy itd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tylko dochodzi jeszcze taki problem że dzieci (dorośli zresztą też to mają) będą miały problem z dystansem wobec osoby która uczy aby tę samą osobę widziec drugiego dnia jako towarzysza zabaw.Dla mnie to normalne,dla nich nie. Nawet wychowawcy się pytali że jak to jednocześnie uczy fizyki,angielskiego,chemii,naprawia komputery ,prowadzi pogadanki o wiedzy o społeczeństwie i uczy gotowania i gra w piłkę i przebiera się za klowna. Dużo ról jak na jedną osobę ,a ja tak mam i sam muszę wybierać jedną rzecz,bo oni na raz nie przyjmą wszystkiego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziś kolejny dzień,każdy przynosi nową wiedzę,nowe umiejętności. Dziś miałem okazję poznać profesjonalną panią wychowawczyni,taką z pasją,wiedzą. Sporo sie dowiedziałem,także poznałem swoje słabe strony.Ale jestem mile zaskoczony,gdyż jej ocena była pozytywna i ocena dzieci też dobra. W przeciwieństwie do ocen jakie dostałem na tym forum jeszcze kilka miesięcy temu. Fachowcem może nie jestem ,ale staram się pocieszyć te dzieci ,dać im poczucie że jest kto się nimi interesuje,dla kogo są ważne i bliskie,kto zapewni im poczucie bezpieczeństwa.To chciałbym umieć lepiej robić. Tak czuję że jestem trochę podobny do nich,bo całe życie po różnych domach,nigdzie nie miałem tego jedynego miejsca,gdzie miałbym wszystko,tylko czego mi brak,tylko w każdym była jakaś część ważnych rzeczy. Moje dzieciństwo może było lepsze od ich,bo ja miałem dom,mamę. Ale nie miałem ani kolegów,ani podwórka,ani rodzeństwa o którym tak marzyłem.Ani dziś nie mam żony ani własnych dzieci o czym również marzę,a jest nieosiągalne. Chciałbym umieć z każdym z nich poprowadzić taką motywująca rozmowę,ale za każdym razem czuję że nie mam energii by to poprowadzić.Dziś dzięki pani wychowawczyni,odzyskałem siły,udało mi się trochę,bo niestety dzieci dziś smutne ,bo piątek,nie wyjechały do rodzin,zostało ich tylko kilkoro.A jeszcze wczoraj takie radosne ,pełne energii. Muszę sobie to jakoś tak zaplanować ,plan na konkretne sytuacje.Jakieś teksty,jakieś pogadanki,pytania? Co byście polecali aby odciągnąć dzieci od telewizora,jak je pocieszyć jak są smutne?Umiejętnie,nie naruszając ich prywatności?One są takie kochane ,ale nie wiem od czego zacząć w takiej sytuacji,jakbym sam miał tam z nimi zostać,to chyba zapanowała totalna nuda ,co zresztą ma miejsce gdy są inne wychowawczynie,one też są bez energii i jedyne co robią,to doglądają planu dnia i porządku. A wystarczyłoby się przełamać i zacząć animować te grupkę.W sumie to przeciez proste,wystarczy je rozbawić czymśtam i potem idzie z górki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Co zyskuję dzięki wolontariatowi? Bardzo wiele. Niektórzy ludzie liczą tylko kasę ,tylko zysk.Jednak w moim przypadku nie ma to sensu. Jak wspominałem ,od 3 miesięcy zmagałem się z zawrotami głowy,stanami depresji,zmęczenia aż do połowy listopada gdy rozpocząłem ten wolontariat ,pracę umysłową wymagającą kreatywności,dobrej pamięci,ciągłego wysiłku umysłu ,ogarniając natłok zadań,zdarzeń. Przeszło mi wszystkie objawy. Co jednak nie znaczy że miejsce to spełnia moje ambicje,daje pełną satysfakcje. Tak nie jest.Przede wszystkim specyfika jest podobna jak w całym moim mieście ,czyli brak zaangażowania emocjonalnego tak ze strony wychowawców jak i wychowanków,brak przywiązania między nimi i z tego brak motywacji ze strony wychowanków do inwestycji we własną przyszłośc ,poczynając od nauki,zainteresowań czymkolwiek,ten bezsensowny,ciągły dystans ,który blokuje pracę wychowawczą. Po 2 tygodniach chłód emocjonalny ze strony wychowawców odczułem również ja,tak jakby po prostu było im wszystko jedno czy ktokolwiek z zewnątrz przychodzi czy nie. .Jestem jedynym wolontariuszem w tej placówce,to trochę przypomina kraje trzeciego świata. Najsmutniejsze jest jednak że wszystkie dzieci mają rodziców,a jednak tylko 1 z kilkunastu jest odwiedzane przez ojca i tylko to jedno ma motywację do nauki i ma własne zainteresowania.Reszta bez przyszłości,bez niczego. Bardzo ciekawy pogląd usłyszałem od jednej wychowawczyni pracującej 11 lat i uważającej się za doswiadczoną.W tym domu dziecka jest system 3 zmianowy, ta sama kobieta jest na tej samej zmianie co 8 dni przez 2 dni.Twierdzi ona że dzięki temu dzieci nie ulegaja przywiązaniu emocjonalnemu do wychowawców,i ten sam wolontariusz również nie powinien przebywać codziennie o tej samej godzinie ,a najwyżej 4 dni w tygodniu i tylko w celach edukacyjnych(co oczywiście nie działa ,gdyż dzieci nie mają motywacji do nauki a ich podstawowe problemy nie są zaspokojone). W takiej perspektywie zaczynam rozumieć dlaczego ludzie zrezygnowali z wolontariatu,nie dającego ani możliwości nauki ani nawet zabawy,ani też wspomagania wychowawców,gdyż dzieci nie są generalnie niczym zainteresowane ,ani nie pokładają nadziei w wychowawcach,własciwie to żyją własnym życiem ,wychodzą gdzie chcą i nikomu nic do tego,byle by wróciły przed 20 -tą. Jednym słowem BEZNADZIEJA. I mam nadzieję że ten dom dziecka zostanie jak najszybciej rozwiązny a w jego miejsce powstanie rodzinny dom dziecka,bo w takiej formie nie ma to żadnego sensu. Biorę w tym udział tylko dlatego że nie mam żadnej alternatywy,chcę prowadzić zajęcia i dobrze sobie z tym radzę,ale nie wiem czy dam radę w szkole,bo jest róznica ilościowa 12 a 100 dzieci. No cóż,dzięki wieloletniemu doświadczeniu w pracy z dziećmi jestem w stanie zaakceptować tak dziwne warunki pracy i wynosić coś pozytywnego z tego miejsca. Cały czas mam w pamięci rozdźwięk między zachowaniem normalnych dzieci z rodzin a tych z tego dość nietypowego domu dziecka i jakoś to składam w całość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Serio to znowu ty? Tylko teraz już bez nicku, jakie to kochane

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
szkoda że nikt nie ma nic do powiedzenia w tym temacie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Znowu ten zboczeniec****edofil Host.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja jako nastolatka chodzilam do domu dziecka i pomagalam,bawilam sie,odrabialam lekcje... Co mnie poruszylo najbardziej..Te biedne dzieci,te biedne malenstwa,ktore potrzebuja milosci,ktore zabiegaja o kazde spojrzenie... I nie pozwalali mi przychodzic czesto,zeby dzieci nie przyzwyczaiły się. Do dzis płaczę gdy przypomnę sobie te dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Byłam wolontariuszem w domu dziecka, miałam pod opieką starsze dzieci. Dom był wielki, nowoczesny, dzieci tam miały wszystko z punktu widzenia materialnego. Jestem osobą otwartą, potrafię słuchać i organizować czas. Nie traktowałam te dzieci jak "sieroty" czy "biedulki"... Bardziej poszłam w kierunku pomocnej cioci, która wysłucha, pogra w bilard, pośmieje się, odrobinę lekcje, ale też krzyknie kiedy potrzeba i wytłumaczy kiedy dziecko robi coś źle. Dzieci były w wiekszej części wyrachowane, cwane i... pogubione, życie w domu dziecka to jak wieczny internat, wyobraźcie to sobie, to chyba było najgorsze! Z czasem najważniejszymi punktami dnia była rozmowa i odrabianie lekcji. Szczególny nacisk kładlam na pasje, ciągle im powtarzałam, że oni też mogą je mieć i co najważniejsze mogą mieć fajną pracę, bo kto im zabroni... Dzisiaj pracuję z niepełnosprawnymi dziećmi, jestem w tym dobra, umiem podobno świetnie motywować, ale moje Marzenie to pomagac samotnym matkom, ofiarom przemocy,tu gdzie mieszkam w promieniu 50 km nie ma takich ośrodków, ale może kiedyś...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A z czego żyjesz drogi wolontariuszu? Masz prace? Swoją własna rodzine?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No właśnie,może z obawy o przywiązanie?I to zrozumiałe.Ale gdzie tu strategia,gdzie konsekwencja?Skoro ograniczamy czas i ilość godzin,to pozwólmy lepiej organizować wolny czas?Jeśli wychowawcy nie mają pomysłu i planu ,ani regulaminu,niczego,nie mają nic do zaoferowania wolontariuszom,poza ograniczaniem ich roli do minimum,bez żadnych perspektyw,to gdzie tu sens? Mój dylemat polega na tym że aby ogarnąć ten ogrom problemów każdego z wychowanków,musiałbym tam być 24/24 bo jestem w stanie wypisac dokładną listę każdego z nich i program terapii dla poszczególnych ,potrafię się wczuć w ich sytuację,w odróżnieniu od wychowawców którzy chyba tego wszystkiego nie ogarniają,coś robią,ale jednocześnie narzucają takie ograniczenia że sami też nic nie mogą. Najgorsze jest to że NIE MA Z KIM tego omówić i stworzyć sensownego programu ,bo brak dobrej woli i jest ta znieczulica odgórna i w przeciwieństwie do gość 2017.12.25 ,to nawet ta przysłowiowa gra w bilarda jest niemożliwa,bo zabawki zostały powynoszone przez wychowawców do magazynu a potem się dziwią że dzieci sa apatyczne i nic nie chcą robić. gość 2017.12.25 tak,tego typu domy dziecka już odchodzą do lamusa,zostały w większości zastąpione przez rodzinne domy dziecka,właśnie dlatego że nie zaspokajały tej podstawowej sfery emocjonalnej,uczuciowej która jest niezbędna w wychowaniu,nie da się tego wyeliminować ,ale ludzie wydawało by się po studiach,wykształceni nie rozumieją tego i tworzą bezsensowny system opieki.Do niedawna tak było,dziś się to na szczęście zmienia. . Obecnie zostały w większości tylko te dla starszych ,odpornych emocjonalnie i przygotowanych życiowo do szybkich zmian. gość 2017.12.25 z pracy jak każdy człowiek

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Większość ludzi gdy myśli o domach dziecka ma jakiś fantazyjny, nierealny obraz dzieci które tam się znajdują...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Te dzieci mają ciekawą właściwość.Gdy tylko dostaną coś miłego,np jakiś prezent,czy jakieś słodycze,to zaraz się zmieniają ,są chętne do nauki ,zabawy,stają się miłe,biorą udział w zajęciach.Tak niewiele trzeba by na chwile sie odmieniły. Tak sobie myślę,że jesli ktoś ma z góry założony program do realizacji w domu dziecka to powinien po prostu go robić i nie przejmować się reakcją dzieci,czy są ,czy nie są zainteresowane,nie zrażać się tym,robić swoje i już.Może one tego oczekują,że ludzie będą koło nich chodzić,a one będą tylko biernie sie przyglądać i potem powiedzą czy im się podobało,tak jak widz telewizji.I to chyba tak działa.Ale nigdy nie mogę z góry liczyć na ciepły odbiór już za samą deklarację że coś zrobię,bo one nie mają tej energii ,za samo to że ktoś coś obieca ,bo nie mają skąd jej wziąć,gdyz brak im oparcia rodzinnego,nie mają nic odłożonego,nic uzbieranego na potem.Wszystko co dostają (rzeczy materialne,emocje,przyjaźnie,dobro) to od razu to zużywają w codziennym życiu i ciągle mają tego deficyt.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
i oczywiście cisza.No ja już wiem dlaczego nikt się nie wypowiada,bo na tym forum siedzą same specjalistki od opieki nad rocznymi dziećmi.A jeśli chodzi o starsze,to już za wysoki poziom,już nie mają nic do powiedzenia. To te same co mają pozakładane profile na niania.pl ,emama.pl i podobnych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Host ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To miejsce jest cudowne,każdy kolejny dzień jest coraz fajniejszy,coraz więcej się dzieje,coraz więcej potrzeb i pomysłów się pojawia.Nie wyobrażam sobie żeby mogło mnie tam nie być.Są jednak problemy które wymagają pilnej naprawy,a których wychowawcy nie mogą lub nie umieją naprawić i to jest do zrobienia w tym roku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I tak oto nadchodzi kres miłego pobytu,pozostaną tylko wspomnienia i tęsknota za tym miejscem ,za tymi dziećmi.Szkoda,że wszystko jest takie ulotne,przemija i nie ma się na to wpływu,nic nie można zrobić,a potem znów szara beznadzieja i nowe poszukiwania...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Po dwóch i pół miesiąca pojawia się coraz więcej głosów znudzenia i rośnie jakaś bariera w kontaktach między nami. Czuję że tracę pewność siebie,grunt nogami,czuję się coraz bardziej niepotrzebny w tym miejscu.Jednocześnie najstarszy z wychowanków zaczyna mi stawiać jakieś urojone zarzuty o różne bzdury ,przy tym buntując pozostałych wychowanków. Tak się zastanawiam czy w tym popieprzonym mieście nawet dom dziecka musi być taki sam jak cała reszta instytucji i nie da się jakoś tam normalnie ze sobą rozmawiać ,utrzymać kontaktu,przyjaźni,pełnić powierzonych obowiązków i zadań ,stabilnie,czy wszystko musi się rozwalać po niedługim czasie? Nie rozumiem tego,po prostu jest jakiś taki mur ,który powoduje że to wszystko nie trzyma się kupy i mimo najszczerszych starań moich i zapewne wielu poprzedników to się kupy nie trzyma. Przeciez gdyby wychowawcom zależało na wolontariacie,to ustalilibyśmy zadania dla mnie i to by było systematycznie realizowane i możnaby to utrzymać długo,nie byłoby takich sytuacji. A jeśli ja mam robić co chce,jednocześnie nie mogąc robić nic ,oni też robią co chcą,chociaż nie mogą nic,to po prostu nie ma sensu.Ja nie mam zamiaru odejść,ale tak czy inaczej jestem ofiarą nagonki i zapewne zostanę wyrzucony za nic,bo nie czuję się winny tej sytuacji.To trzeba przejść jakoś i czekać na ciąg dalszy i nie ma tu rozwiązania.Ja alternatywy na tę chwilę nie mam i nikt mi nie załatwi,papierów nigdzie więcej nie składałem,bo angażuję się tylko w jeden projekt,po to by jak najlepiej go robić,a nie kilka na raz. Na radę na forum nie oczekuję,bo i tak nic nie doradzicie jak zwykle

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dzień dobry HOST .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A wiecie jakie jest moje przewinienie i za co to wszystko? Dzieci uznały mnie za donosiciela,gdy po zdarzeniu poinformowałem wprost o zdarzeniu.Takie dostałem polecenie,ale powinienem to zrobić po cichu.Sytuacja powtórzyła się 3 razy.Skarga poszła do najstarszego wychowanka,a ten postawił sprawę jasno,chociaż przez 2 miesiące siedział cicho,jakby go nie było. Nie miałem pojęcia że wychowawcy są znienawidzeni,ale nietykalni z racji swojej funkcji.Wolontariusz żadnej ochrony nie posiada i jeśli przejmuje obowiązki wychowawcy w otwarty sposób to taki jest skutek.Czy ktoś ostrzegał,czy ktoś doradził? Oczywiście że nie,ani tam ani żaden znajomy ,ani nigdzie,nikt,zero doradców,bo jak zwykle zostaje z każdym pytaniem,problemem sam. Żałuję że nie założyłem konta na forum domów dziecka,nie poczytałem porad ,nie popytałem,takiej głupoty bym nie zrobił.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale fajny dzisiaj dzień.Przyszedłem taki jakiś naładowany pozytywną energią,co natychmiast udzieliło się dzieciom. Mówiłem w sposób wesoły i na luzie,chociaż z dystansem i należyta formą,a i tak cała ekipa popadła w rozbawienie i zadowolenie. Rzadko tak mam. Ale głównym powodem było to że dostałem zadanie do zrobienia-czytanie lektury z jedną osobą a ja uwielbiam uczyć dzieci,robić zajęcia,to bardzo poprawia mi nastrój ,a dzieci chętnie się uczą jak widzą że ktoś jest pozytywnie nastawiony i wesoły(chociaż nie wprost,ale ukrywa fakt że jest wesoły) to i one to dostrzegają jakoś intuicyjnie.Setki razy zauwazyłem ten fakt. Szkoda że niestety ja mam te wachania nastroju,czyli dziś mam dobry,jutro już tego nie będzie,albo sytuacja będzie jakaś nieciekawa.Wczoraj musiałem wyjść wcześniej ,bo miałem totalną depresję i nawet nie wiem po czym,ale podejrzewam że zatrucie toksyną z jedzenia (stara wędlina na oleju) i to daje taki efekt że są dni że mimo że w pełni dyspozycyjny,to jednak nie mam podejścia do trudnych dzieci ,a one są pozbawione energii i nie zechcą współpracować z kimś kto nie przekazuje pozytywnych emocji. Nie da się efektywnie pracowac w domu dziecka mając depresje .W szkole już tak,bo normalne dzieci nie zwrócą większej uwagi podczas lekcji na emocje nauczyciela,tylko na wykładaną wiedzę,materiał i jakoś to leci,nikt nawet nie zauważy nastroju. Tak więc winę biore na siebie,za dotychczasowe porażki i bynajmniej nie wynika to z braku studiów ,czy szkoleń itd,tylko po prostu źle się czuję i tracę kontakt z dziećmi,intuicje. Najważniejsze że mam pozytywną opinię u wychowawców i chętnie mnie widzą na dyżurach.Staram sie dawać z siebie jak najwięcej,unikać błędów, dawać pozytywne wzorce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×