Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Urodziłam nareszcie moje dziecko i zamiast fali radości

Polecane posty

Gość gość

Pierwsze co poczułam to wielką ulgę że ten ból się już skończył, że już po wszystkim. A teraz czuje się z tym źle, przecież powinna zalać mnie fala miłości do synka, wiem że nigdy go nie skrzywdzę, będę się nim opiekować najlepiej jak potrafię ale dlaczego nic nie czuję? Tylko ulgę że już po bólu mieszaną z poczuciem winy, czy jestem wyrodną matka? Dlaczego wciąż chce mi się płakać. Co jest że mną nie tak? Gdzie ten instynkt macierzyński? Czy to się zmieni?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ile jesteś po porodzie? ten cały wizerunek cudu narodzin wykreowały media w rzeczywistości zazwyczaj jest tak jak piszesz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jestem juz kilka dni przed terminem i tez sie boje ze bede miec takie odczucia :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Urodziłam o 3:37

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
i już zakładasz tematy na kafe?:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
bo czegoś takiego jak cud narodzin nie ma! to wmawiają chore mamuśki opetane odpieluszkowym zapaleniem mózgu. każda normalna kobieta cieszy się, że ból się skończył i męczarnia ciąży też. tylko głośno o tym nie mówi. Miłość do synka przyjdzie z czasem, jak przywiązanie. A terqaz kochana szaleją ci hormony stąd taka huśtawka nastrojów. Jesteś normalna. Daj SOBIE czas dojść do siebie po porodzie, po tym szoku, ogromnym bólu. Masz PRAWO do takich uczuć, zaakaceptuj je i nową sytuację, wszytsko będzie dobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
O kurcze gratuluję :) i ty masz siłę pisać na kafe :) to znak że świetnie się czujesz. Psychicznie Będzie lepiej poczekaj daj sobie czas. Jak synuś się nazywa?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
hej, ja po porodzie mialam tyle uczuc w sobie ze przez cala noc nie moglam zasnac - poprostu burza hormonow i jeszcze przez tydzien po kiedy wszyscy mnie odwiedzali mialam taki baby blues ze w pewnym momencie pękłam poryczalam sie męzowi i od tego momentu wzielam sie w garść i powiem ci ze do 4 miesiaca bylo super :D pozniej znowu jak zaczely się ząbki i nieprzespane noce emocje sie podniosly;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To normalne. Ja też tak miałam. Córkę kocham nad życie ale jak ją urodziłam nie obchodziło mnie nic innego jak tylko uczucie ulgi że już przestało tak strasznie boleć. Mam wrażenie że te tekst typu ,,urodziwa i będziesz płakać z miłości" jest trochę przesadzone. Chwilę po porodzie ,,kocha się" ten brak bólu a nie tego małego stworka którego właśnie wydałyśmy na świat.:) Nie obwiniaj się na pewno będziesz bardzo dobrą mamą. Pozdrawiam ciebie i twojego synka. :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziękuję, mój synek ma na imię Aleksander. Fizycznie czuję się dobrze tylko ciężko usiąść przez nacięcie, jestem przeziębiona i podczas kaszlu te szwy bolą ale ogólnie nie jest źle tylko psychicznie siadam. Dziękuję za miłe słowa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiecie co a ja mialam zupelnie inaczej. Mnie ogarneła taka euforia,ze czulam ,ze moge przebiec maraton. Zawsze bylam otyla a tchnela mnie moja córka do zmian,schudlam 40 kg,byłam szczesliwa,jakas taka inna,pozytywnie nastawiona.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja owszem cieszylam sie ze juz przestalo bolec ( mialam dwie cc, pierwsza po 12 a druga po 6 godz boli) ale tylko czekalam az zobacze swojego maluszka. Przy pierwszym byla to ciekawosc tez, ale sie poplakalam jak mi ja do policzka przystawili. Przy drugim dzieclu tylko czekalam, kiedy w koncu mi go dadza utulic przez chwile. I za pierwszym i za drugim razem milosc byla od poczatku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witaj kochana. Ja również w pierwszym odruchu czułam jedynie ulgę. Uważam że to ludzkie i normalną. Dopiero z czasem dzień po dniu zaczynasz zakochiwać się w dziecku. Z dnia na dzień miłość rośnie. Masz teraz burze hormonów. Zaufaj mi za rok o tej porze twoje uczucia urosną do takich jakie myślałaś że powinnaś m8ec od razu. Dla mnie to mit. Miłość przychodzi systrmatycznie tydzień po tygodniu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Spokojnie autorko, miałam identycznie miłość do dziecka z każdym dniem będzie rosnąć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Oj juz nie jecz. Nauki pobierasz z PnŚ czy z DDTVN ? :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Współczuję. Urodzenie i posiadanie bachora to najgorsza rzecz jaka może się przytrafić kobiecie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Też nie kochałam swojego dziecka po urodzeniu. Nawet nie pamiętam jak wyglądał, bo wcale mnie to nie interesowało. Miałam nadzieję, że ktoś go zabierze i da mi spokój. Zajmowałam się nim z konieczności i dziś wiem, że to przez to nie miałam pokarmu, bo zamknęłam sie na to dziecko. Za drugie dziecko bardzo dziękuję. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mam nadzieję, że przeczyta ten wątek ta histeryczka, która przeżywa, że nie udało jej się urodzić sn, tylko zrobili jej cc. Miała tak wyidealizowaną wizję porodu sn, fala miłości, która zaleje ją po porodzie, że dziecko to ósmy cud świata, że zemdleje wręcz z tej miłości, a tu ma historie, które mówią coś innego. Brawo dziewczyny, że piszecie, jak to wygląda naprawdę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja miałam autorko podobnie . Cieszyłam się że ból w końcu się skończył.. synka też nie kochałam bezgranicznie od 1 wejrzenia. Nie pamiętam kilku fragmentów z tego porodu tylko tyle że jak dziecko mi położyli na piersi to sama zachwalalam jakie śliczne dziecko , dosłownie jak obce. Czułam tylko wewnetrzna silna potrzebe opieki nad tym dzieckiem . Jak zabrali mi go na ważenie to z 5 razy pytałam gdzie jest i kiedy mi go przyniosą a potem prawie nie spałam, przez pierwsze 3 dni może z 5 godzin. Matką poczułam się jak synek miał jakoś 7 miesięcy jak jakąś Pani powiedziała że mam bardzo ładne dziecko , może to śmieszne ale to był moment przełomowy. Tak to przez pierwsze kilka mies plakalam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko, to co opisujesz przeżywało wiele z nas, tak to wygląda. Pocieszę Cię po jakimś czasie to się zmieni, ale po jakim? To będzie zależało jak szybko przystosujesz się do nowych warunków życia. U mnie przez pierwsze kilka tygodni był horror, nieprzespane noce, bo osesek ciągle wisiał na cycu, wieczne zmęczenie, rozgardiasz w domu, kłótnie z mężem. Dzisiaj wiem, że byłam w tym czasie upierdliwym, wściekłym babsztylem, a dziecko widziałam jako kula u mojej nogi. Na szczęście nie trwało to długo, po prostu musiałam przestawić się na inny tryb życia. Skończyły się kłótnie, pretensje, niesnaski. A dziecko? Trudno mi było choć na chwilę spuścić go z oka. Chciałam go mieć przy sobie 24 godziny na dobę i jeszcze 2 godz. po fajerancie:D Po urodzeniu drugiego dziecka już nie miałam takich problemów, wiedziałam jakie "spustoszenie" powoduje przyjście na świat dziecka. Od razu weszłam w rytm, dziecko od początku było tylko radością domowników.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Hmm zaraz po porodzie nie jest lekko.Potem zalezy czy kolki czy nie:)ja jak wzielam synka na rece i przytulilam to tak jakos ogarnelo mnie takie uczucie ze to super rozczulilam sie bylo mi milo patrzec na synka przytulac go i niedowierzanie ze oto moj syn:)I do tej pory pamietam jak leżał spal sobie u mnie na przedramieniu.Co nie zmienia faktu ze czuc sie czulam przez pierwsze pare dni fizycznie pomietam wstawanie etc mlody jeszcze kolki mial i to bylo przykre dla niego i dla mnie.No ale potem juz spokojnie zeby wychodzily otp historie a teraz to juz duzy przedszkolak,1,5roku i szkola:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I ja dołączam- czytałam, jeszcze będąc w ciąży, o tym jak to kobiety płakały z radości biorąc dziecko po raz pierwszy w ramiona, na porodówce, o tym jak nie spały wpatrując się w malucha z uśmiechem na twarzy... Sama czułam się wyrodną matką, potworem zgoła, bo tak planowałam, czekaliśmy, cieszylismy się, zagrożona ciąża to był wielki strach, mały urodził się szczęśliwie- a ja, mimo że poród nie był jakiś traumatyczny, marzyłam o tym żeby odpocząć. Personel nie był jakiś rewelacyjny i wspierający, nie czułam się dobrze w szpitalu, ale i w domu nie było lepiej. A dodam że nie miałam tłumaczenia że mam dość, jestem wykończona- mały regularnie jadł, dużo spał, mąż raz w nocy dawał moje odciągnięte mleko, a mimo to jeżyłam się jak non stop słyszałam od mojej mamy czy siostry: "o, mamusia cię weźmie, mamusia da mleko, idziemy do mamusi"- miałam ochotę wrzeszczeć że dla nich nie jestem żadną "mamusią". Nie miałam też jakiś wybuchów czułości w stosunku do małego, bardziej hopla na punkcie jego zdrowia i bezpieczeństwa. Dodatkowo wszędzie czytałam że matka zawsze czuwa, usłyszy każdy kaszelek i obrócenie się na bok, a ja spałam jak kamień, jak przed ciążą, myślałam że coś ze mną jest nie tak. Chyba potrzebowałam się odnaleźć... A miłość przyszła sama, z pierwszym świadomym uśmiechem, z pierwszym tuleniem się do mnie- takim aktywnym, tym jak mały patrząc mi w oczy chichotał, jak widząc rano że podchodzę do łóżeczka szczerzył się, kwiczał i machał rączkami jakby z radości miał odlecieć... Teraz, po latach, z radością mówię mu że jest spełnieniem naszych marzeń, że to właśnie na niego tak czekaliśmy i że dzień jego urodzin dał nam największe szczęście, ale tuż po porodzie, pierwsze 2-3 miesiące, niewiele mi brakowało do depresji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Po pierwsze po porodzie na leb na szyję leca hormony(bopotzrebne byly do tego wielkiego wysilku, teraz już nie) spada adrenalina , wiec i samopoczucie.Chce sie plakac, jest dół. Normalne. Po drugie, trudno od razu kochac kogos, kogo sie wcale nie zna. Wg badan( nie podam żrodla bo nie pamietam, w kazdy razie naukowych) kobiecie "daje sie" pol roku do roku, zeby sie oswoila i zapoznala z wlasnym dzieckiem, wtedy na ogol zaczyna sie więź, uczucie - i to jest jak najbardziej normalne. Wiec spokojnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No i masz rację, ja potrzebowałam takiego czasu aby powitać już bezwarunkowo swoje dziecię.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mialam podobnie ;) 2 razy urodziłam i dwukrotnie w szpitalu ogarnęło mnie uczucie co to za mały kosmita. Silne poczucie odpowiedzialności i opieki plus doslownie zero więzi i miłości. To przyszlo z czasem po paru mcach

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja mam dwoje dziec*****erwsza córka, zakochałam się na maxa, miliony zdjęć, po prostu najcudowniejsza, potem urodziłam synka, i tu miałam zlosc na niego , ze wogole się pojawil, nie chciało mi się go wogole karmic w szpitalu, przychodzila poozna bo długo plakal, tlumaczyla mi zebym go przystawiala, a ja zwyczajnie go nie chciałam, milosc do niego przyszla po jakichś 5 miesiącach ale nie jest tak wielka jak do corki. jedno wiem na pewno i napisze tu nie na temat, nie ma co kochac ponad zycie dzieci, moja corka już 2 letnia ma mnie teraz zupełnie w dooopie, a synek zaczyna plakac gdy znikam z pola widzenia mimo, ze mniej go nosiłam, zaczepiałam, glownie przez ten czas przygladal się jak bawie się z corka. dzieci pojda w swoja strone a ja zostane sama w doopie z tym wszystkim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U mnie poród zakończył się cc. Dziecko otrzymało w pierwszej minucie tylko 5 punktów, w kolejnych już 9. Byłam załamana. Jak wróciłam do domu to chciało mi się tylko płakać. Do tego dziecko nie chciało spać, problemy z karmieniem. Wspominam ten czas jako bardzo stresujący w moim życiu. I myślę, że prawdziwa miłość przyszła później. Na początku jest się bardzo zmęczonym. U koleżanek z sali nie widziałam też wielkiej miłości do dzieci, chociaż też były planowane. Po prostu każdy musi się nauczyć funkcjonować w nowej sytuacji i początek jest trudny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
09:12 Ja pierwsze co poczułam po porodzie to ulga że ból sie skończył a zaraz potem miłość do dziecka. Ty nie poczułaś miłości i jeszcze długo długo potem. Czy to z automatu oznacza że należy obrażać kobiety które tą miłość poczuły i wmawiać że tego nie ma ? Zastanów się nad sobą. Miałaś takie przeżycia a nie inne ale to nie znaczy że cały świat ma być taki jak ty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×