Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Żona żąda rozszerzenia wspólnoty

Polecane posty

Gość gość
Nie ma w tobie uczucia żadnego ego ego ego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Rozumiem macie dziecko czy dzieci ale inaczej to chce byś skończył pod mostem! Dopiszesz ja a ona przyprowadzi karka jakiegos dupcyngiera i będziesz spadał ze swego mieszkania! !!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Velvet irz
Bzdura. Przeczytaj te wszystkie komentarze jeszcze raz i przyrownaj je do żony. Czy taką ją znasz? Materialistkę? Zimną i wyrachowaną? Bo z tego co piszesz, to śmiem twierdzić, że nie. Z jednej strony Cię rozumiem, a z drugiej trochę sam napędziłeś ten korowód. Ona otwarcie powiedziała Ci co ją "boli", jak się czuje, a Ty uparcie musiałeś dopiąć swego. Po co? Widziałeś w jakim kierunku to zmierza...o ona czuję się teraz przez Ciebie oszukana. Powiedziałeś jedno, a robisz drugie. Rzuciles słowa na wiatr. I dziwisz się, że nie chce z Tobą sypiać? Że żyjecie "obok siebie"? Przemyśl to wszystko jeszcze raz. Wiesz...opowiem Ci jak to bylo z "nami". Sytuacja podobna, ale odwrotna. To mąż wprowadził się do mnie, do mojego domu. Tylko on wcześniej wyraził to, jak jest mu z tym, że jest "u mnie", a skoro jesteśmy małżeństwem, to chciałby czuć się pełnoprawnym mieszkańcem tego domu. Tzn zaraz po ślubie. I przyznam, że miałam różne myśli, również podobne do Twoich. Zastanawiałam się, czy jemu nie chodzi o tO by się zabezpieczyć w razie "w". Ale przecież wiedziałam za jakiego człowieka wyszłam za mąż. Wiedziałam, że mnie kocha, że jestem dla niego wazna. I podjęłam decyzję szybko, że nie ma po co zwlekać, sformalizowalismy dom jako wspólną własność. I co? I jest mi z tym dobrze. jesteśmy 11 lat po ślubie, nie zawsze było kolorowo, wręcz przeszliśmy przez poważny kryzys. Takbpowazny, że prawie doszło do rozwodu. Ale mąż wówczas po prostu się spakował i wyprowadził. Nie szantazowal mnie tym domem, nie próbował z niego wyrzucić. A przecież mógł-idąc tokiem myślenia wszystkich, którzy tak zawzięcie komentują Twoją żonę jako materialistke-mój mąż powinien przecież też taki być, powinien się ze mną szarpać o majątek...Ale nie. Owszem wróciliśmy do siebie po dość długim czasie, ale ja wiem, że to nie dom był jego celem, że nigdy nic nie było dla niego ważniejsze niż ja. on chcac, by był również jego właścicielem, chciał po prostu czuć, że mu ufam, że jest dla mnie ważny, że wiąże z nim plany na całe życie, że nie zostawiam sobie furtki... Nie wiem autorze, czy dla Twojego związku nie jest już za późno...myślę, że ona straciła do ciebie zaufanie i poczucie bezpieczeństwa. I po co to było? Żeby udowodnić, że "moje to moje"? Nie życzę ci źle, ale obawiam się, że sprawy poszły o kilka kroków za daleko. Takie siłowanie się tylko ciągnie w dół. A nie zWsze mnozna odbić się od dna...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zawsze kasuj historię. Nie skasowałeś i teraz Twoja żona tu wlazła i pisze głupoty. To ten poprzedni post. Nie daj się człowieku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Velvet irz: dziękuję za szczerą wiadomość. Dokładnie z takich samych założeń wychodzi moja żona. Nie uważam i nie czuję, że chodzi jej o to żeby kiedykolwiek móc mnie tego mieszkania pozbawić. Wręcz sama od początku zapewnia, że zachowałaby się honorowo. I ja jej wierzę. Naprawdę. Rozumiem też że może mieć taką potrzebę. To czego jednak nie potrafię zrozumieć to reakcja jej i jej rodziny, która potraktowała mnie jak ostatniego materialistę, złego męża i bóg wie co jeszcze. Przez 5 miesięcy znosiłem wbijanie mi szpilek - a to żona za każdym razem podkreślała, że to nie jest jej mieszkanie i że jedzie do mnie, że jest lokatorką w domu męża, na mojej łasce itp. W pewnym momencie nawet wyprowadziła się rzucając obrączką. Na szczęście po tygodniu wróciliśmy razem do domu. Powiedz... czy gdybyś wtedy odmówiła mężowi to on zacząłby Cię szantażować w ten sposób? Obraziłby się, przestałby Cię traktować jak żonę? Stanął murem ze swoimi rodzicami który zaczęliby wieszać na Tobie psy... I czy wtedy byłabyś z tym Ok? Rozumiem że to reakcja na moje „nie” i skoro ją tym zraniłem to mnie za to obwinia. Ale wciąż nie potrafię pojąć skali problemu i tego jak bardzo to mogło eskalować. Tak jak napisałaś... tez boję się czy nie sięgnęliśmy dna. Pewnych słów i zdarzeń nie da się odkręcić. Zycie rodzinne nigdy nie będzie już wyglądało jak przedtem. A ja mam ponieść tego wyłączne konsekwencje jako sprawca. I z tym rozwiązaniem i traktowaniem nie jestem OK. Założyłem ten wątek aby poznać różne punkty widzenia. Bo być może rzeczywiście zachowałem się jak skończony d**ek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
szczerze? może ktoś jej coś mi opowiadał, potem Cię obserwowała i dała się zmanipulować w teksty w stylu "mąż, dziecko zrobił a do domu nie podpisze i w ogóle gier durr będziesz stara to Cię w dupa kopnie" l. potem jej odmówiła i zaczęła się utwierdza w przekonaniu. usiądź i porozmawiaj z nią i zapewnij ze jej nie zostawisz ale mocno przesadza. postaw ja w sytuacji jak byś ty się zachował jak ona tak z dnia na dzień i czy ona jest poważna. Przecież jak coś Ci się stanie to i tak wszystko idzie na dziecko i pośrednio na nią jako opiekuna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"To czego jednak nie potrafię zrozumieć to reakcja jej i jej rodziny, która potraktowała mnie jak ostatniego materialistę, złego męża i bóg wie co jeszcze. Przez 5 miesięcy znosiłem wbijanie mi szpilek - a to żona za każdym razem podkreślała, że to nie jest jej mieszkanie i że jedzie do mnie, że jest lokatorką w domu męża, na mojej łasce itp. W pewnym momencie nawet wyprowadziła się rzucając obrączką." x Teraz żonka szantażuje du.pą. A ten dalej nie widzi, o co babie i jej rodzince chodzi. Nie ma chłopie dla ciebie ratunku, ale barany są po to, by je golić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Velvet irz
Gdybym odmówiła...hmmm myślę, że wiembjakby to wyglądało. Na dzień dzisiejszy wiem, że. Ie byłoby to problemem, ale wtedy...moglabm fax sobie rękę uciąć, że byłoby jak u Ciebie. Mój mąż ma swój charakterek i dumę, i wiem, że nie skonczyloby się na spokojnych rozmowach. Ja zresztą również nie należę do uleglych i zgadzajacych się na wszystko kobiet. I może dlatego, że wiedziałam jak mogłoby się to skończyć, podjęłam decyzję taką, a nie inną...tak teraz gdybam, ale jednego jestem pewna-gdyby jego matka (ojciec nie żyje) zaczęła ingerować, to byłby koniec (ale to dlatego, że ona nigdy mnie nie zaakceptowała, więc i ja nie pozwolę sobie na wtracanie się w takie sprawy). Wiesz...ja nie uważam, ze zachowales się jak d**ek. Absolutnie! Ja myślę, że wy-i Ty i ona, po prostu noe postawiliscie się w sytuacji drugiej strony. Tak się zamotaliscie w swoich stacjach i przekonaniach, że nie dostrzegaliscie, jak wygląda to z drugiej strony. Jesteście dopiero 2 lata po ślubie, jesteście jeszcze "niedotarci"-tak wiem, jak banalnie to brzmi, ale cos w tym jest. Przez pierwsze lata trochę się ze sobą walczy, dopiero z czasem dochodzi się do wniosku, że czasem naprawdę warto odpuścić. I myślę, że to jestbglowny powód. Bo po tym co piszesz i w jaki sposób, myślę, że jesteś fajnym mężczyzną, potrzebujesz tylko, żeby Ci otworzyć oczy na pewne sprawy z innej perspektywy :-) No i wydaje mi sie, że ktoś wyżej może mieć również rację-ktoś mógł nagadac Twojej żonie różnych rzeczy, a ona mogła to sobie wbić do głowy. wtedy Twoja odmowa mogła ja jedynie utwierdzic w tych bzdurach. Ja też miałam super doradców, takich jak ci komentujący tutaj, że on mnie wykorzystać, przepisze Don i wtedy mnie zostawi itp...ktoś rzucił kilka przykładów i mętlik w głowie gotowy. I jeszcze jedno przychodzi mi do głowy-myślę, że ja byłam po prostu jeszcze bardzo młoda, miałam znacznie mniej doświadczeń i byłam bardziej urna. być może teraz nie podjelabym decyzji tak szybko...I podejrzewam, że Ty jesteś teraz w wieku nie takim jak ja wówczas, a raczej jesteśmy rówieśnikami, a jak wiadomo...na każdym etapie do godzą pewne rozterki, doświadczenia-zwyczajnie myśli się inaczej. Po prostu porozmawiaj z żoną, powiedz co czujesz teraz, co czules wówczas i ze nie wiesz, jak to się stało, że tak się zapetliliscie w tym wszystkim. Jeśli poczujesz, że jest szczera i ze warto walczyć o to małżeństwo, to zwyczajnie sformalizujcie sprawę mieszkania-bo bez tego raczej wasze relacje się nie poprawią. Zastanów się co jest dla Ciebie ważne i czy wciąż ja kochasz :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Uważam, że ten temat to prowokacja ( rozumiem i uważam, że potrzebna) mająca na celu okazanie hipokryzji, materializmu kobiet, odpowiadający to bardzo mądre osóbki :) a jak wszystkie kobiety to już w ogóle trzeba pochwalić :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pozbądź się problemu i przepisz mieszkanie na swoich rodziców. I wszystko będzie ok. Mieszkanie nie będzie ani jej ani Twoje i nie będzie mogła mieć do Ciebie pretensji. chyba wtedy przestanie się do Ciebie czepiać? ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia - na miejscu tej żony tez chciałabym dopisania do mieszkania, natomiast odwrotnie nigdy !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Rozumiem e zona nie partycypuje w kosztach i nie pomaga ci w twoim domu.nie kupuje nic do domu i nie sprzata.no to rozumiem.i myslexze analificzna sytuacja gdy ty mieszkalbys w domu zony to tez nie robisz nic skoro nie jestes wspolwlascicielem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Niewątpliwie ma frajera, który nie może się doczekać, aby się wprowadzić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś Aha, czyli jak nie jesteś właścicielką mieszkania, a tylko np. wynajmujesz, to nie sprzątasz? I nic do mieszkania nie kupujesz? Gratuluję logiki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
@gość dziś Nie musi mieć nawet frajera, ale widać, że jego mieszkanie spędza sen powiek całej rodzince, a stanie się współwłaścicielką stało się sensem małżeństwa jego żony.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Do gościa - Velvet irz- to piękne , co piszesz, i gratuluję, że tak ci się to wszystko ułożyło. Pamiętaj jednak, że doradzając Autorowi bierzesz za to troche odpowiedzialność, bo z jego reakcji wnioskuję, że on chyba właśnie na taki wpis czekał, że jego żona nie jest zła, nie jest materialistką, że go kocha, że powinien przemyśleć, porozmawiać, spróbować. Ja uważam, że jego żona- podjęła już decyzję,i i każda rozmowa może prowadzić tylko do jednego konsensusu-ona ma zrobić to, czego ona chce, a ona chce aby uczynił ją współwłaścielką swojego mieszkania, bo ona chce zabezpieczenia materialnego, bo nie chce inwestować w coś , co do niej nie należy, ma być tak, jak ona chce i tyle. Honorowy człowiek takich żądań nie wysuwa!!!.Poza tym dla mnie jest w tym jakaś dziecinada, trochę tak "jak dowód miłości" w postaci dziewictwa, którego żądają nastolatkowie od swoich nastoletnich dziewczyn, co prowadzi do problemów. Nie znam Żony Autora, ale mnie nie pokoi to , jak bardzo ulega swoim rodzicom, do jakiego stopnia jest nim podporządkowana, oni chca dla niej dobrze , a mąż nie,to nie wróży tej relacji dobrze, za dużo w niej osób trzecich. Moim zdaniem żona Autora nie jest osobą dojrzałą odpowiedzialną , "ja" jest ważniejsze od my, i ten szantaż, jak po czyms takim komus dalej ufac!A Autor, no rzeczywiście, obiecuje coś wbrew własnym przekonaniom, że coś zrobi, to zrobienia czegoś wcale nie jest przekonany, nie ma własnego zdania, nie potrafi zachować się jak facet , jeżeli się czegos nie chce robić, to się tego nie robi, mówiąc wyraźnie NIE. Żona zażadała, więc powinna otrzymać wyraźną odpowiedz. Autor próbował pertraktacji , no to otrzymał odpowiedż jak te petraktacje mają wyglądać i jaki ma byc ich skutek- ma przeprosić, że ośmielił się byc innego zdania i nie chcieć oddać częsci czegoś, co stanowi jego własność i oczywiście to zrobić, innej opcji do podjęcia próby pogodzenia się nie ma. Nie ma też pewności, że gdy Autor to zrobi, to wróci do łask. Ja mam akurat inne doświadczenia, mój mąz był bardzo bogaty z domu, teściowie na mnie biedna patrzyli, no tak sobie, syn zasłuzył na kogos lepszego, on sam złozył mi taka ofertę że wszytsko, co dostał od rodziców będzie nasze wspólne, i ja-odmówiłam, no byłam młoda niematerialistka.Mi ten majątek męza trochę ciązył. I co to spowodowało -teściowie pokochali mnie jak córkę,zobaczyli coś, czego do tej pory nie widzieli. Uważam, że w tym małżeństwie Autora coś jest nie tak, kobieta która kocha tak się nie zachowuje, to wszystko nie wiem, czy wyrachowane, ale na pewno nie dojrzałe i jakieś takie dzienne, a Autor, sorry, ale nie ma jaj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
miało być dziecinne, nie dzienne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Rozumiem, ze mieszkacie z zona w twoim mieszkaniu tak? Wiec opcja kolejna, kupcie kolejne mieszkanie i bedzie wspolne, a to wynajmij, czesciowo sfinansuje sie rata kredytu. Ja i maz tez mamy odrebne nieruchomosci, ktore nie wchodza do wspolnoty i drugiej stronie nic do tego, z tym ze mieszkamy w mieszkaniu zakupionym wspolnie. Ja jako kobieta uwazam, ze nie powinienes jej wlaczac do wspolnoty, a pomyslec o wspolnym lokum.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość zza miedzy
Ja bym zrobił tak.Powiedział żonie: "Kochana żono przemyślałem całą sytuację. Nie wiem jak mogłem tak poniżyć Ciebie i Twoich wspaniałych rodziców, którzy mi tak ufają, a ja im nie ufam. Oczywiście, że przepiszę, na Ciebie połowę swojego mieszkania, tak jak Twoi rodzice z chęcią przepiszą na mnie połowę swojego domu/mieszkania. Już umówiłem notariusza, wszystko będzie na jednym wspólnym akcie - przecież tak się kochamy i sobie ufamy."

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Awantury, ciche dni, kupczenie doopą... Ładnie cię urabia. Poprzedni wpis w punkt - najpierw niech teście dopiszą ciebie do swojego majątku :D. Generalnie współczuję bo trafiłeś na wyjątkowo wyrachowaną sucz. Jak to zrobisz to za parę miesięcy wylądujesz na bruku. Wystarczy że wrobi cię w dzieciaka i powie że go molestujesz. Wylatujesz z SWOJEGO mieszkania, dostajesz zakaz zbliżania i lądujesz pod mostem a żona uwłaszcza się na twoim. Weźcie barany odklejcie cipę z oczu czytajcie trochę co się dzieje dookoła bo wasze "ukochane" wydymają was tak że zapomnijcie jak się nazywacie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorze a mnie się wydaje że to ty nie ufasz zonie. Bo gdybyś ufał nie było by tej dyskusji. Moim zdaniem w małżeństwie powinno być wszystko wspólne . Ty miałeś to mieszkanie przed ślubem ale przecież teraz chyba wspólnie o nie dbacie,urządzacie,kupujecie nowe meble ,sprzęty itp. Wartość tego mieszkania też jest chyba inna niż w dniu zakupu. Jeśli tak jest to chyba powinieneś ją dopisać. Jeśli tego nie chcesz to znaczy że z góry zakładasz że jest nieuczciwa, materialistka. Tez bym była wściekła i poważnie zastanawiała się nad sensem takiego związku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Poorzedniczko, nie gadaj bzdur. Jestem kobieta i popieram autora, a zaufanie tu raczej nie na nic do rzeczy. Nie po to sa regulacje prawne o wspolnocie po slubie, zeby wymuszac takie decyzje czy deklaracje na odrebnym majatku. Niech kupia inne mieszkanie wspolnie i argument o byciu nie u siebie zniknie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak rodzice twojej małżonki tak chcą jej zabezpieczenia majątkowego, to jak ktoś już napisał, niech jej kupią mieszkanie/dom, i niech nie zapomną dopisać cię do aktu własności ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
@Velvet irz dziś A ty masz faceta bez krzty honoru. I jeszcze nie wiesz, jak to się skończy. Jak ludzie się rozstają, to często gęsto w złości i pretensjach, a wtedy robią się nieobliczalni i pazerni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie rozumiem o jakim zabezpieczeniu mowa , na wypadek śmierci autora ? ( czego rzecz jasna mu nie życzę :) ) , przecież wtedy jako żona dziedziczy po nim . Więc o jakim zabezpieczeniu do cholery mowa ?? Na wypadek rozstania się ? coś to bardzo ale to bardzo dziwnie wygląda .....z tego co autor piszę to wygląda jakby żona i jej rodzina za cel nadzrzędny przyjeli sobie to dopisanie , i robią co mogą aby dopiąć swego . W pełni podpisuję się pod tym że autor nie powinien tego robić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość zza miedzy
Kobiety to materialistki. Niemal bez wyjątku. Zawsze chcą, żeby ich wybranek miała jakąś pozycję materialną. Żeby miał mieszkanie, ładny samochód itp. Jak mężczyzna chce mieć jakąś pozycję, to zostawia mieszkanie dla siebie, sobie kupuje lepsze auto, wtedy suki go podziwiają i są gotowe rozkładać. Nawet własna żona jak widzi, że mąż się podoba innym, to chętnie nogi przed mężem rozkłada profilaktycznie, żeby nie wylecieć na aut, przez jakąś inną zaradną sunię. Nie rób z siebie śmiecia. Dbaj o swoją pozycję. A jak masz dzieci to już w ogóle jest to bardzo ważne. To oczywiste, że Twoja żona wraz z rodzicami przygotowuje się do oskubania Ciebie i kopnięcia w dupę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A swoją drogą trochę dziwne, że własność mieszkania zaczęła jej przeszkadzać dopiero 2 lata po ślubie ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie gadam bzdur tylko tak myślę. On jej nie ufa i to on jest materialistą. Ja wychodząc za mąż nie miałam ani pieniędzy ani majątku. Teściowie kupili nam pierwsze mieszkanie. Nam nie synowi na dwoje . Oboje byliśmy właścicielami mimo ze ani ja ani moi rodzice nie dołożyli złotówki! Jesteśmy razem ponad 20 lat i nadal mamy wspólne samochody ,dom ,konta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Nie uważam i nie czuję, że chodzi jej o to żeby kiedykolwiek móc mnie tego mieszkania pozbawić. Wręcz sama od początku zapewnia, że zachowałaby się honorowo. I ja jej wierzę. Naprawdę." x Przecież ona już teraz zachowuje się "niehonorowo", wyciągając przy użyciu szantażu łapy po coś, na co nie zarobiła i co nie jest jej. A ty jej wierzysz, że w razie konfliktu zachowa się "honorowo"? Brak słów. Jesteś pantoflarz, a baba manipuluje i kręci tobą jak szmatą. x Już samo to, że jej rodzice bredzą coś o "zabezpieczeniu", które de facto będzie miało prawo się ziścić, gdy się rozstaniecie, powinno ci uzmysłowić, o co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×