Gość gość Napisano Styczeń 5, 2018 Witam Drogie Panie i Panów niektórych pewnie także... Posiadam świadomość tego, iż temat poruszany tutaj przeze mnie, nie jest niczym nowym na łamach Waszego Portalu, jednakże każdy formuowicz, chciałby poznać zdanie innych na okoliczność swojego konkretnego przypadku... Poznałem Żonę, gdy miała 23 lata. Ja jestem pięć lat starszy i będę miał niebawem 37. Nie była chuda, była "przy kości". Świetnie się Nam rozmawiało, była wesoła i żartobliwa. Stąd informacja, że nie jestem z Nią że względu brzydko mówiąc, "dupę". Na początku związku podobało mi się, że Żona ma czym oddychać i na czym siedzieć, bo lubię jak Kobieta nie jest za szczupła. Na początku związku myślałem, że będzie stagnacja, z wagą, po tym jak przytyła łudziłem się. Mamy 5-cio letnią córkę... Powiem tak... Ona nie chcę i już. Jest wzrostu 165cm i waży między 100, a 110 kg, tak szacuję, bo i tak to TAJEMNICA! Jak Ją namawiałem na jakieś ćwiczenia, to płacz, że nie akceptuję. Prób było wiele, kupiłem sztangielki, rower miejski, na urodziny, masażer z pasami, karnet na fitness, Naturhouse (tych sama mówiła, że chcę). Kupowała sobie jakieś saszetki, były diety, pas neoprenowy, ale chwilowo wszystko. Jest pielęgniarką, więc powinna być świadoma zagrożenia. Sama kiedyś przed Naszym poznaniem schudła, bo miała widocznie motywację, widocznie dla mnie jej nie ma. Teściowa też do chudych nie należy ale schudła, bo miała problemy z biodrami i dała radę. Zawsze usprawiedliwiała córkę: "Ona już taka będzie i trzeba się z tym pogodzić". Moja Żona z kolei, powiedziała kiedyś, że ciało człowieka do pewnego wieku programuje się na wagę, więc potem się już nic nie da zrobić. Przyznam, że gorszej głupoty w życiu nie słyszałem. Teściowa lepiej od córki wygląda, jak zeszczuplała... W domu czarny dres, a jak wychodzi z domu, a jest ciepło, to bluzki zwiewne, aby się nie opinały. Pieniędzy Nam nie brakuje, choć człowiek chciałby i tak więcej. jestem w pracy, a Ona jedzie z córką samochodem na miasto, gdzie są fastfudy. Pamiętam sytuację jak wróciłem do domu i widziałem w śmietniku karton po ptasim mleczku, a nikogo u nas nie było (gościa). Moja reakcja była taka, że rozdeptałem na miazgę jakieś herbatniki w paczce w kuchni i wyszedłem z domu. Dodam, że byłem tylko sam, ale nie wytrzymałem. Szafka w kuchni pełna jest słodyczy, bo mamy córkę. Było by normalnym, jak każdy korzystał by, z jej zawartości w normalny sposób. Są batony i to nie małe, które córka lubi, ale po cztery. Ostatnio córka mówi do Żony w mojej obecności: "Dwa są twoje, zjemy razem", po czym Żona ogląda się kątem oka nerwowo na moją reakcję. Oczywiście udaję, że tego nie słyszę, bo byłoby źle. Podczas zabawy na placu zabaw byliśmy we troje. Mając córkę na oku, wsiedliśmy na bujaczkę taką z rury 3" z siedzeniami na przeciw siebie zupełnie bezmyślnie, gdyż ławki zajęte. Oczywiście zmieszanie i foch, bo poszedłem w górę. Takich sytuacji, gdzie trzeba analizować, myślami wybiegać wprzód, aby nie urazić jest multum, to męczy, bo człowiek nie czuje się swobodnie. Wstyd mi przed kumplami "kontrahentami", jak mają mi coś do domu przywieźć, czy mamy coś omówić, to lecę do piwnicy na dół, bo tam nie ma Żony. Kiedyś siedział jeden kolega ze mną w samochodzie, a Żona podeszła do samochodu. On mówi tak: To jest Twoja Żona? No..., no myślałem, że jest szczuplejsza. Dalej ugryzł się w język. Widział, że człowiek oczy spuścił, bo co miałem zrobić. Jemu głupio jak cholera, ale nie mam mu tego za złe, po prostu reakcja konsternacja i tyle. Budujemy dom, ale większej radości nie mam z tego powodu, bo uciekam w pracę, by na Żonę mniej patrzeć. Kiedyś mówiłem, było źle, teraz muszę kontrolować, gdzie patrzę, bo jak nie daj Boże spojrzę na brzuch, to oceniam Ją, a nie wie co myślę. Ma kompleksy. Żyć się odechciewa, bo mnie nie kręci. Człowiek nawet wstydzi się z Nią z samochodu iść, bo sąsiedzi. Lepiej siatę czapnąć i lecieć. Nie wiem co robić, nie chcę innej, ale też chciałbym być szczęśliwszy w życiu. Piszę, bo chciałbym się wygadać, a nie mam z Kim, bo przed znajomymi udaję, że wszystko ok. Coraz ciężej karmić się miłością, która wszystko przetrzyma. Interesuje mnie Wasze zdanie drogie Panie, jak zasugerować, by nie urazić. Powiem tak, ktoś kto nie był w tej sytuacji nigdy nie zrozumie o czym traktuje mój post. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach