Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Zgodzić się na nawet nie prośbę tylko żądnie rodziców?

Polecane posty

Gość gość
Gościu widać że z Ciebie jelop szukajacy wymówek. Jak mnie drażnią tacy ludzie. Tak wichury majowe są u nas znane :O i broń Boże wtedy wypuścić dziecko z domu przez tydzien bo je zawieje... Szybkim tempem to się idzie kilometr w 5-6 minut, a w 10 to spacer. Mój 1,5 roczny syn przechodził codziennie bez problemu dystans 2,5 km w jedną stronę do parku miejskiego gdzie byl super plac zabaw dla dzieci. Nie wiem ile mam to zajmowało ale w okresie od połowy kwietnia do połowy października prawie codziennie byliśmy w parku. Z domu wymarsz o 9, o 14 powrót. 2 razy w tygodniu basen po 16-tej. Młody ma teraz 7 lat, świetnie pływa, antybiotyk brał raz na wysiekowe zapalenie ucha. Nie choruje, jest sprawny fizycznie, w szkole na same 5. Do szkoły ma 1,5 km. Wybraliśmy tą szkołę a nie taka 200metrow od nas bo tam w ramach wf u dzieci chodzą na basen lub lodowisko. Jest też wyższy poziom nauczania niż w pobliskiej szkole... Także nie mówcie że to jakiś wyczyn przejść się 1,5 km. Autorka może tez iść jak zaprowadzi dziecko do przedszkola, skoro to taaaaki wysiłek dla 5 latka. A że zamawiają rodzice coś na twój adres? Nie dziwię się, chcą żeby ktoś sprawdził czy przesyłka zgodna z zamówieniem a starszego człowieka łatwo oszukać. Jak placilas coś czego nie oplacili w terminie-chyba potem Ci oddawali pieniądze?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Coście się tak dziewczyny czepiły? Według mnie postępuje prawidłowo. Ciekawe jest to, że zdołałyście tyle informacji z jej postu wyczytać: że dziecko źle traktuje, że nie chce spełnić prośby rodziców, że podła, że suka, że jest samolubna. Ja wyczytałam z goła co innego. Każda z Was świadomie i konsekwentnie pomija bardzo ważny aspekt, który został tutaj poruszony. Mianowicie chodzi o to, że autorka już nie raz została przez swoich rodziców wykorzystana. Na innych wątkach aż się unosicie nad klawiaturą, jesteście mistrzyniami w doradzaniu, jeśli chodzi o asertywność, a teraz co? Jak autorka odmówiła, to zmieszałyście ją z błotem. Bardzo dobrze zrobiła. Pies nie jest jej, ani nie jest jej obowiązkiem zajęcie się nim. Zwłaszcza w sytuacji, gdzie pies mógłby już na stałe zostać na głowie autorki, bo sama zainteresowana nie wyklucza takiej sytuacji. To rodzice są nieodpowiedzialni i to oni oraz dziadek są właścicielami psa. Trudno, by autorka była w jakiś sposób właścicielką tego psa, skoro nawet tam nie mieszka. Owszem, gdyby to był tydzień, w porywach do dwu, to można by się było zastanowić, ale dwa miesiące to już jest sporo. Pies nie może jeść bez przerwy suchej karmy, a autorka tez nie musi tej karmy mu fundować z własnej kieszeni. Po co ojcu pies, skoro mieszka 500 km dalej? Przecież wiedział, jak się sprawy mają. Teraz piesek jest kłopotem i ten kłopot próbuje zrzucić na autorkę. A co, jeśli dziadek zostanie dłużej u ojca autorki? Ja bym tak surowo autorki nie osądzała, bo dziewczyna widocznie wie, co robi, odmawiając. Kto z Was chciałby przez 2 miesiące (a może dłużej) biegać do czyjegoś psa? Takie przysługi się spełnia, gdy trwają tydzień-dwa nie dłużej. Poza tym pies zjada kury- to również jest problem, bo kto poniesie odpowiedzialność, gdy pies np. zje kurę, albo kogoś pogryzie? Wszak już uciekał? Dlaczego autorka ma ponosić konsekwencje decyzji swoich nieodpowiedzialnych rodziców? Zwłaszcza, że już nieraz musiała przejmować za nich odpowiedzialność. Nie pytali jej o zdanie, gdy podawali jej nr telefonu przy zakupie dekodera, czy jak coś zamawiają na jej adres. Dlaczego autorka ma się godzić być ciągle traktowaną jak niepełnoletni dzieciak? Ach, i jeszcze jedno: jeśli ktoś tu jest w jakimkolwiek sensie patologią, Karyną i nie powinien mieć dzieci, to panie z 11:34 i 12:04. Żal, gdy się coś takiego czyta. Jestem anonimowa, tak jak Wy, a jestem mega zawstydzona Waszym poziomem. Mam nadzieję, że nie czytają tego mężczyźni, bo wstyd, jakie mamy niektóre ''panie'' w tym kraju.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ChlopPoCzterdziestce
No i stalo sie:( wszystko wasza wina!! Wlasnie wzielam psa do siebie i nie dosyc ze po drodze zjadł gołebia,ugryzł przechodnia i obsikał słup telegraficzny to zmolestowal moje dziecko uprawiając nierząd na nodze mojej kochanej coreczki:( wiązalam nadzieje z moją coreczką ze wyjdzie za mąż za jakiegos przystojnego szejka (nie o bogactwo chodzi) a teraz ktory ją zechce skoro zostala skalana przez nasienie nieczystosci psa niewiernego:( wasza pomoc i porady sa do du/py!! Czułam podswiadomie ze rady powinnam od początku zasięgnąć u starszyzny wioskowej ktorej przewodniczy Sołtys Pan Emil. W skład starszyzny wchodzą też dwie szeptuchy i jeden wróżbita Pan Zenobiusz wróżący z fusów po kawie oraz córka wróżbity Panna Migotka która zmodyfikowała metode ojca i wróży z torebek ekspresowych po cherbacie. Teraz musze spakowac mężowi tobołek i wyslac w świat bo podobno za siedmioma górami i siedmioma morzami żyje potężny mag o imieniu Torrab Addahi Sadduhi Ramirez Quadaluppa ktory za dwadziescia trzy srebrniaki przywroci czarami mojej córeczce Jessice wianuszek utraconej cnoty:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Hehe, komedia. Zaraz się dowiemy, że dziecko autorki choruje, bo do psa z karmą nie latało. 12:22 masz rację, ale z jednym się nie zgodzę. Mianowicie dlaczego to autorka ma opłacać kogos do psa? Skoro się nie zgodzi, to nie w jej gestii leży, by kogoś opłacić, tylko w gestii jej ojca. To on to powinien załatwić. Wszak to on chce zabrać dziadka i to w jego planach przeszkadza mu pies. JEGO PIES. Autorka nie ma w tym żadnego interesu. Obowiązku tym bardziej. To tak, jakby do ciebie ktoś przyszedł i pytał, czy zaopiekujesz się psem przez miesiąc. Ty byś odmówiła, ale jednocześnie opłaciła innego opiekuna. Pies nie jest autorki. To nie jej sprawa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bydlaki na wsi. Glupi pies. Jaasnee. Dla psa trzeba miec czas a nie zamknac go w kojcu by grajdola pilnowal. Moj tesc taki sam. 2 psy. Jeden owczarek to na rozmnazanie i handel szczenietami potrzebny, oczywiscoe zamkniety w kojcu. A drugi stary kundelek na krotkim lancuchu. Sama go zabralam do weta leczyc bo cierpial strasznie. A tesciowi zagrozilam ze jeszcze raz zobacze zaniedbane psy, to dzwonie to zglosic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
straszny z ciebie czlowiek. kupilabys dla psa sucha karme, zawiozla z mezem raz na tydzien, czy rzadziej i przeszla sie na spacer z dzieckiem nakarmic psa i zobaczyc czy wszystko z nim w porzadku. po co ci garnki. mam nadzieje, ze kiedys ciebie twoje dziecko tak potraktuje, jak zostaniesz sama i bedziesz potrzebowala pomocy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To autorka ma ponosić odpowiedzialność za pomysły ojca i skakać jak jej zagrają? Dlaczego? To nie była prośba tylko nakaz i to poprzedzony wieloma przykładami olewania i totalnego lekceważenia autorki przez ojca. A teraz jeszcze jej wina i w ogóle bo psa nie chce?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wy naprawę tak żyjecie ze swoją rodzina? Nie mój pies nie mój problem? Nie o psa tu chodzi a o relacje międzyludzkie :( My chcąc zapewnić dziecku przestrzeń i fajne dzieciństwo zamiast poczekać rok wprowadziliśmy się do niewyszykowanego w pełni domu. Przez pierwsze 2 miesiące pranie robiłam u kuzynki. Nie było z tym problemu. Gdy jej córka była chora, mój mąż nie raz brał wolne w pracy i wiózł kuzynke z mała 150km do specjalisty. Nikt nie robił problemu, wizyty były średnio co 3 miesiące przez 7 lat. Nigdy nie chcieliśmy za to złotówki, wszyscy plakalismy jak dzieci ze szczęścia gdy mała przeszła operacje i lekarz powiedział, że jest zdrowa, wystarczą kontrole co ok 2 lata. Gdy teściowa złamała noge, to ja wzięłam do siebie na 1.5 miesiąca i jej pomagalam we wszystkim. Jak mój mąż miał wypadek samochodowy i chodził codziennie na rehabilitację to teściowa prowadzala syna do szkoły. I takich sytuacji są setki kiedy my komuś pomagamy lub ktoś nam. Nikt nie robi tego bo liczy na coś w zamian. Po prostu jesteśmy rodzina, pomagamy sobie, wspieramy się. Jesteśmy razem jak jest dobrze i jak jest źle. U nas na święta jest wesoło, wszyscy się cieszą. Spotykamy się u dziadka lub wujka (brata dziadka). Przyjezdzamy rano, ubieram y choinkę, przywozimy większość potraw a na miejscu tylko szykujemy. Ani wujek ani dziadek nie mają willi z basenem, oba domy są nieduże, ale w obu jest spory salon z ogromnym stołem, przy którym tradycyjnie zasiada cala rodzina. Zamiast nietrafionych sztucznie wymyślonych prezentów każdy daje coś od siebie-ciocia robi pyszne konfitury którymi nas obdarowuje, kuzynka robi cuda na szydełku lub na drutach, na zawsze robię zdjęcia a mąż potem przygotowuje foto książki lub kalendarze-jest grafikiem. Córka innej kuzynki zawsze robi piękne rzeczy z gliny-garnyszki, kubeczki itp. Każdy daje coś pięknego od siebie. Spotykamy się w ok 35 osób i jest naprawdę cudownie. W ciągu roku też się widujemy, wtedy to już raz u jednych, raz u drugich. Gdy jednej kuzynce spalilo się mieszkanie to bez problemu znalazła kat dla siebie i męża u ciotki która mieszkała najbliżej nich. Reszta rodziny szybko zrobiła zbiórkę i w ciągu tygodnia mieli większość potrzebnych rzeczy. A nikt nie wydawał na to majątku, po prostu każdy dał to co mógł i przede wszystkim CHCIAL dac od siebie. Mieszkamy od siebie w różnych odległościach-od 10 do ponad 200km. A mimo to kochamy i szanujemy się wszyscy. Tobie autorko też życzę trochę innego podejścia do rodziny. Jeśli nie masz takich relacji to może postaraj się by w kolejnych pokoleniach takie były.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale śmieszne jesteście. Ciągle tylko: autorko KUPIŁABYŚ, autorko POSZŁABYŚ, autorko ZAJĘŁABYŚ SIĘ. Jak łatwo dyrygować cudzym życiem. Autorko, nic nie musisz. Tym bardziej jeśli nie chcesz. Piszą, że życzą Ci takiego samego traktowania na starość, czyli JAKIEGO? Co takiego strasznego autorka zrobiła temu psu??? Bo ja chyba nie potrafię czytać. Pies to nie stary schorowany człowiek, więc porównanie marne. Mieszkam na wsi i psy, zwłaszcza duże, powinny być na zewnątrz. Od tego są kojce. Kojce są zalecane, by trzymać w nich psy. To nie jest ani niezgodne z prawem ani nie niehumanitarne, więc co się czepiacie? Ma bernardyna w pokoju trzymać? Na głowę już całkiem upadłyście. Tam, gdzie są dzieci, nie ma miejsca dla psiej sierści- jestem tego zdania. Właśnie, że autorka zdaje sobie sprawę, że ten pies to kłopot i nie chce go. Co w tym złego? Rodzice lubią ją wykorzystywać, więc nie zdziwię sie, gdy dziadek zostanie na całe lato u syna, a autorka z psem na głowie. Autorka też to chyba czuje, dlatego woli nie podejmować się opieki. W ogóle co to za pomysł, by autorka się zajęła tym karmieniem? Tylko dlatego, że jest córką? Ale na miejscu nie jest, nie mieszka tam. To chyba logiczne, że w takiej sytuacji prosi się o pomoc osoby najbliżej mieszkające, dla których będzie to NAJMNIEJSZY kłopot (ale jednak kłopot, nie oszukujmy się). W tym wypadku będzie to sąsiad. Ale coś mi się zdaje, że ten pobyt dziadka pewnie się przedłuży, dlatego chcą obarczyć psem autorkę, bo jednak sąsiada to nieładnie robić w bambuko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak to normalne co opisalas ale u wielu osób jest tak jak u autorki - rodzina wykorzystuje dana osobę wciąż coś chcąc ale w zamian nie dajac nic poza pretensjami i żalami. Człowiek pomaga ale w końcu ma dosc bycia jeleniem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
13:09, no właśnie pomagacie sobie. Nawzajem. Autorka jednak przez swoich rodziców została nieraz wykorzystana. Pewnie tych sytuacji przytoczyłaby o wiele więcej. Dziwisz się, że w końcu powiedziała: dość!? Bo ja nie. Ja nie widzę tu winy autorki, tylko ojca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
O właśnie! Autorka mieszka niedaleko dziadka, pewnie nieraz musiała coś pomóc, podwieźć. Rodzice mieszkają daleko, więc pewnie nie zawsze byli, gdy byli potrzebni. Pamiętacie tę dziewczynę od babci i prababci? Tam tez rodzice zrzucili niemal wszystko na autorkę. Tylko że ona dopiero miała przekichane. Nie pamiętam tytułu, ale był taki wątek. Ciekawy dosyć. Tu jest podobnie. Straszne, jak rodzina potrafi wykorzystywać i jeszcze obrażać się, jak coś się w końcu odmówi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie wiem co ona uważa za wykorzystanie bo dla mnie odebranie dla kogoś paczki to żaden problem. I napisałam pomagamy sobie nie licząc na nic w zamian. Przy okazji tej zbiórki po pożarze. Pewna dalsza ciotka dała swoją "starą" lodówkę-taką 4-5 letnią w bardzo dobrym stanie. Ta ciotka nie bywa u nas na swieta, ogólnie rzadko się widujemy bo to już taka dalsza rodzina-zarówno w kwestii pokrewieństwa jak i odległości-my mieszkamy 5 km od Warszawy a ona w Kołobrzegu. Wynajela też kuriera żeby przywiózł lodówkę i kilka innych rzeczy. A nie jest żadna milionerka. Nie liczyła na nic w zamian bo mieszkamy daleko-mieszkanie które spłonęło było w Łodzi. Traf chciał że teść kuzynki będąc w Świnoujściu potem tej ciotce pomógł jak wracał do domu, ale ona pomagając nie liczyła na nic w zamian. Po prostu dobro wróciło. A w rodzinie autorki są relacje a co ja będę z tego mieć? I stąd problem. Co będziesz mieć? Satysfakcję ze robisz coś dobrego....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale ty wciąż nie rozumiesz że problem nie jest w tym że autorka nie chce pomagać ale w fakcie stawiania pod sciana, przed faktem dokonanym. Bez uzgodnienia, bez pytania czy to nie problem. No a potem obraza bo jak tak można odmówić bo np. ma się inne plany a tu ojciec zamówił paczkę i ty masz być w domu i już. Nie widzisz że tu autorka ma być do dyspozycji i robić co chce rodzina a oni mają na nią wywalone. Wszystko działa w jedną stronę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tu autorka. Widzę, że temat żyje, więc wyjaśnię. Dla mnie odebranie paczki to też nie problem, ale jak rodzice robią to kilka razy w miesiącu (ojciec jest gadżeciarzem, wszystko zamawia przez internet) i informują Cię o tym po fakcie i mówią: bądż w domu, bo dziś lub jutro przyjdzie paczka, to jest juz to trochę frustrujące. Nieraz było tak, że zamówił coś drogiego i mówił, żebyśmy zapłacili, a że nie było gotówki w domu to specjalnie trzeba było jechać do bankomatu. Macie racje, że nie jest to problem, ale wszystko stanie się problemem, jeśli ktoś nadużywa naszej chęci pomocy. Już raz tak było- miałam zostać z psem i dawać mu jeść w tamtym roku. Dziadek miał wrócić po tygodniu, wrócił po trzech. Dlatego wiem, że tym razem byłoby podobnie, tylko dłużej. Albo taka sytuacja: ojciec kupił sobie camping, przyprowadził do dziadka. Mąż pomógł mu go ciągnikiem zaciągnąć, ustawić, itd. Ojciec podłączył prąd- od dziadka, zainstalował butlę z gazem i... zostawił to wszystko rozpieprzone, jak jechał do domu. Stwierdził, że my to wszystko poodłączamy i posprzątamy. Akurat to było na jesieni, więc trzeba było jednak to porozłączać, bo jakby mróz przyszedł to wszystko by rozpierniczył. Innym przykładem była buda dla psa, tego co ojciec przyprowadził. Najpierw wziął tego psa i na koniec stwierdził, że my z mężem budę mu zrobimy i kojec, bo on już musi jechać do domu, bo mu urlop się kończy. Budę jakąś prowizoryczną mu sklecili na szybkiego, ale mój mąż się wkurzył i powiedział, że nie będzie sam tej budy robił (trzeba było zrobić inną, cieplejszą). Dopiero jak ojciec przyjechał na drugi urlop, to wielce zdziwiony, że budy nie ma i kojca. Więc już mu mój mąż pomógł zrobić tę budę i kojec. A z tym kojcem to było tak, że mój mąż go spawał, a mój ojciec siedział obok i pił piwo. Potem mojemu mężowi zaczęła schodzić skóra z twarzy. Pytała, czemu nie spawał w masce, a on na to, że jedną ręką trzymał, a drugą spawał. Gdy zapytałam, czemu ojciec mu nie przytrzymał tego żelastwa, to mąż powiedział, że był zajęty piciem piwa. Więc nie wyzywajcie mnie tu od bezdusznych suk, które nie chcą pomagać, bo nic nie wiecie, ale do oceniania jesteście pierwsze. Żadne tłumaczenia i argumenty do Was nie docierają, tylko jak już siądziecie na człowieka to byście zagnębiły psychicznie. A drugiej kobiecie wypominacie, że ma czelność mieć dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Widzę, że ich relacje ogólnie są chore. Rodzice autorki lubią decydować za innych-zamawiają rzeczy dla dziadka, sprowadzają psa. Nie pytają o zgodę obdarowanego. A zwierzę to nie zabawka. Autorka powinna z nimi porozmawiać o ogóle zachowań i ich relacjach. Ale argumenty jakie podaje dla mnie są śmieszne. Problemy jakie ma z rodzicami trochę dziwne i wyolbrzymione, bo w normalnej rodzinie ludzie potrafią się dogadać. My mamy dużego psa, trochę jest na podwórku, trochę w części gospodarczej domu-warsztat lub garaż. Nie zawsze bierzemy go ze sobą na wakacje-bo jak lecimy samolotem to pies zostaje w domu. Wtedy karmi i doglada go na ogół sąsiadka, podlewa mi kwiaty w domu i w ogrodzie, podlewać maliny czy poziomki zbiera też sobie owoce które dojrzewaja jak nas nie ma itp. Jak sąsiadka chce jechać w niedzielę do kościoła czy na cmentarz ( akurat ten gdzie jeździ jest 7km od nas) to mąż ja wiezie nie czekając na nic w zamian. Sąsiadka mieszka z synem i synowa... Ehhhh... Synowa jej kiedyś wykrzyczala ze stara ma fanaberie a ich auto nie jeździ na wodę , ze może iść do kościoła który jest 700metrow od nas. Ale starsza Pani zawsze przy okazji chce iść "porozmawiać" z mężem, a jego grób jest właśnie na cmentarzu przy tym drugim kościele . ja rozumiem jej potrzebę i nie widzę problemu w tym że ja lub mąż gdy jesteśmy w domu wsiadziemy w samochód i pojedziemy do innego kościoła. U autorki ewidentnie relacje są dziwne-jak np u mojej sąsiadki i jej syna i synowej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja znam ten problem z autopsji. Moi rodzice 3 lata temu kupili sobie nowofunlanda. Ale chyba nie pomyśleli, że to obowiązek, a nie tylko misiu futrzany. Psa kupili w lutym, w lipcu mieli zarezerwowany wyjazd wakacyjny. Poprosili mnie żeby zajęła się psem. Zgodziłam się. Ale.. Sytuacja powtórzyła się za pół roku, bo wyjeżdżali na tydzień w góry. Odmówiłam. I rodzice zaczęli mieć pretensje, że nie ma się kto psem zająć, że muszą odwołać wyjazd z tego powodu. Zaproponowałam im, żeby na czas wyjazdu dali psa do hotelu dla zwierząt prowadzonego przez mojego znajomego,ktory ma w tym temacie ogromne doświadczenie. Oburzyli się, że jak oni mają płacić skoro ja nigdzie nie wyjeżdżam i powinnam im pomóc. A guzik. Ich pies i ich odpowiedzialność. Sama mam psa i wiedząc, że mam coś zaplanowane po prostu place za opiekę nad psem właśnie znajomemu i nie zrzucam odpowiedzialności na rodzinę. W zeszłym roku rodzice znowu chcieli żebym zajęła się psem i odmowilam. Trzeba się nauczyć odpowiedzialności, a nie zrzucać ja na innych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dziś zaraz zlecą się pomstujące ujadaczki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
13:47, ja nie widzę nic chorego w postępowaniu autorki. Odmówiła, wyłożyła kawę na ławę i dobrze. Ma do tego prawo. Ty ciągle piszesz o czymś w zamian. Autorka nie chce nic w zamian. Chce trochę spokoju od fanaberii rodziców. Do tej pory pomagała i nie dostawała nic w zamian, ale ile można?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A Ty nigdy nie prosiła rodziców o pomoc np w opiece nad dzieckiem w czasie choroby? Urlop to tydzien, dwa czy 3 w ciągu taki. Czy to wielka filozofia komuś pomóc? Asertywność asertywności a a egoizm jaki z Was bije. Autorki tematy już teraz kojarzę, ten nie jest pierwszy a poprzednie spotykały się z różnym odbiorem bo im dalej w Las tym się okazywało że autorka też ma swoje za uszami. A jak relacje z teściową autorko, też rewelacji nie ma?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ziemia na której stoi dom dziadka została na autorkę przepisana, a skoro pies jest na jej ziemi to za niego odpowiada.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tu autorka. Radzę Wam, byście zwróciły uwagę na sam temat wątku, bo wiele można z niego wyczytać. Rodzice dzwonili dziś i nie pytali, czy zostanę, tylko stwierdzili. Ojciec mówi do mnie: zabieram dziadka na wiosnę na dwa miesiące, a Ty będziesz musiała chodzić psu jeść przez ten czas dawać. Zero zapytania, czy chcę, czy mogę... Ot, fakt dokonany. Poiwedziałam, żeby wymyślił coś innego, bo ja nie będę codziennie biegać do psa a drugą wieś, bo już mnie to wkurzyło wszystko. Wszystko inne jakoś znosiłam, ale tego psa naprawdę nie chcę sobie brać na głowę.No to oczywiście był foch i zaraz ojciec stwierdził, że musi jechać coś załatwić na miasto i się rozłączył.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gość 14:00 a skąd ta informacja?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jaka ziemia? Nie wiem, o co ci chodzi. Dziadek żadnej ziemi nie ma, bo już dawno jest na emeryturze. Tym bardziej nic na mnie nie przepisywał. A relacje z moją teściową mam dobre.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie, moi rodzice nie opiekują się moim dzieckiem, bo ich nie ma na miejscu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak czytam tą dyskusję to po prostu żal mi tego psa. Zostanie sam na parę miesięcy, bez właściciela. To dziadek powinien zapewnić opiekę psu. Ja bym się spytała dziadka jak to widzi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziadek to mówi, że to pies mojego ojca. Tym bardziej nie będzie szukał mu opiekuna na ten czas, tylko żeby mu ojciec szukał. Ja też w sumie jestem tego zdania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gdybym była na twoim miejscu strzeliłabym ojcu wykład że głupotą było wymyślić pomysł z psem. Powiedz że nie mieszkasz u siebie i nie ma miejsca. Jak chcą to niech ktoś z innej rodziny lub znajomych weźmie psa na te pare miesięcy albo w ogóle psa oddać na zawsze jak dziadek być może w przyszłości będzie nadal wyjeżdżał. Koniec

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko gubisz się już w tej swojej opowieści, najpierw piszesz ze opieka nad psem od lutego do maja, teraz ze na 2 miechy, prowo jak nic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To ja z 14:09: wiesz, tu pomóc trzeba bez dwóch zdań, ALE nie w takim zakresie, jak widzi to twój ojciec. Zastanów się jaka firma opieki, była by dla ciebie do zaakceptowania i taką zaprezentuj ojcu, uświadamiając go tak jak radziła ci ta dziewczyna wyżej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×