Pigułki czy warto?

Rozważam opcję pigułek antykoncepcyjnych. Zawsze byłam im przeciwna. Miałam z nimi styczność swojego czasu i niedobrze to wspominam. Miały być magicznym rozwiązaniem moich problemów z nieregularnością cykli, bolesną miesiączką i trądzikiem. Wcześniej miałam robione badania hormonalne i teoretycznie tabletki były dobrze dobrane. Przytyłam po nich, zatrzymywała mi się woda w organizmie, byłam sucha, libido mi spadło i seks jakoś był nijaki, bo moje odczucia były znacznie mniejsze. Po odstawieniu tabletek nie miałam okresu w ogóle przez 5-6 miesięcy, a lekarz znów dał mi te same tabletki "by przywrócić naturalny cykl" bo stwierdził, że brałam je za krótko i mój organizm się "nie nauczył". Oczywiście historia się powtórzyła i kolejny lekarz i ta sama śpiewka, ale powiedziałam, że się nie zgadzam i poradziłam sobie z problemem pijąc herbatki ziołowe. Obecnie znów mam problemy z regulacją cyklu. Najczęściej mam co 31, ale zdarza się, że 40 kilka, a innym razem nawet 55 dni było. Czas wrócić do ziółek. Musi pomóc. W każdym razie chcę bezpiecznie uprawiać seks, a mój facet nie może używać prezerwatyw, bo wystarczy założyć i natychmiast traci erekcję. Po kilkunastu próbach daliśmy sobie spokój z gumkami. Zrezygnowaliśmy z seksu, ale nie chcemy żyć w abstynencji. Z drugiej strony boję się, że sobie zaszkodzę pigułkami biorąc pod uwagę wcześniejsze doświadczenia. Jest jeszcze jakaś inna alternatywa, by się kochać bezpiecznie? Czy warto w tej sytuacji decydować się na pigułki? Co robić?