Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość DDA2018

Czy jestem DDA? Gdzie szukać pomocy? Czy wogole szukać..?

Polecane posty

Gość DDA2018

Witam, jestem dorosłym dzieckiem alkoholika. Mam 32 lata, rodzine. Mój ojciec jest aktualnie na leczeniu odwykowym. Wciąż wracają do mnie koszmary z dzieciństwa, ale jednocześnie jest we mnie gigantyczna nadzieja, ze mój ojciec poradzi sobie i wyjdzie z odwyku "czysty". Wg mnie mam problem. Problem, ponieważ w jednej sekundzie byłabym w stanie mu wybaczyć wszystko. Są dni, kiedy łzy cisną mi się same do oczu, wtedy kiedy jestem sama. Nie obarczam nikogo swoim żalem. Ale tęsknie za ojcem który by mnie przytulił, wciąż chyba jestem ta mała dziewczynka która pragnie akceptacji. Gdzie się udać, gdzie szukać dla siebie pomocy? Czy wogole szukać czy po prostu to chwilowe i minie..? Może ktoś z Was miał taka sytuacje? Pozdrawiam Was

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Najlepiej w ośrodkach prowadzących terapię dla osób współuzależnionych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W necie znajdziesz info o terapiach w Twoim miescie. Ja rowniez wybieram sie. Mam 27 lat,jestem wrakiem. Ojciec katował nas,czesto w srodku nocy wyrzucal z domu ot tak. Matka,zamiast cos z tym zrobic-rozpiła sie. Czyli pozostawila mnie i siostry na pastwe losu,na pastwe ojca tyrana. Jak mialam 7 lat to sasiad molestowal mnie,nie mialam komu wyzalic sie,matka dowiedziala sie i nic z tym nie zrobila. W wieku 17 lat ucieklam z domu. I wiecej tam nie wrocilam. Wyszlam za maz... Ale wiedzialam ze wisi nade mna jakies fatum. Maz okazal sie byc damskim bokserem i alkoholikiem. A ja co? Zamiast uciekac siedzialam z nim,ale nigdy z domu z dziecmi nie uciekalam. Minelo wiele czasu zanim doszlam do tego ze krzywdze dzieci tak jak matka skrzywdzila mnie zostajac przy ojcu. Teraz jestem wrakiem. Zyje bo zyje,nawet nie dla dzieci,brak mi odwagi by sie zabic. Dlatego chce pojsc na terapie. Mam 27 lat!! Chce odzyskac swoje zycie. Ojciec i matka dalej pija. A ja jestem sama na tym swiecie. I co gorsza kiedys zaczelam pic,zauwazylam ze sprawia mi to przyjemnosc,wiec przestalam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bardzo wam wspolczuje ja jestem DDD u nas nie bylo alkoholu i przemocy bo sie rozeszli. Nie mialam ojca, ale to co przezywam to nic w porownaniu z tym co Wy. Js mam prawie 40 lat Wy jestescie mlode jeszcze duzo dobrego przed Wami. Dajcie sobie szanse. Zadbajcie o siebie, odnajdzcie sile do walki o swoje zdrowie psychiczne w terapii i duchowe w Bogu. Spowiedz tez duzo mi daje. Szukajcie przyjazni. Chocby tu. Pozdrawiam Was i przytulam wirtuslnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jestescie dziewczyny?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość DDA2018
Jestem. To ja autorka. Staram się żyć normalnie, mam dwoje cudownych dzieci, wspaniałego męża i życie, którego wiele osób mi zazdrości. Ale jest ta rysa, drobny element który co jakis czas burzy moja stabilnośc emocjonalna :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Poszukaj Poradni Leczenia Uzależnień i tam najcześciej są też terapie dla osób współuzależnionych. Ewentualnie jeszcze jakaś grupa samopomocowa Al-Anon.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko mam podobnie z tym, że alkoholu nadużywala mama. Poradziłam z tym sobie już dawno. Miałam syna, ale On mega lobuz, nie potrzebujący przytulanka, całowania. Kocham go nad życie, mówię mu to codziennie, ale On (7lat) wyciera się po każdym buziaku ;) No i urodziła się córka. Teraz ma 3latka. Taka jak ja w dzieciństwie. Potrzebująca uczucia. Daje jej wszystko to czego ja nie miałam, a potrzebowałam. Ona szczęśliwa, ja zadowolona i spełniam się bardzo. Zapomniałam o tym co było. Ja dzieciom nigdy takiego losu nie zafunduje. Nie powielam błędów. Żyje radośnie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
DDA2018 - zobacz mogłaś powielić los Twoich rodziców, a nie stało się tak - jak piszesz masz dobrego męża i dwoje dzieci - ciesz się tym, skup się na tym, rozumiem z tą rysą, bo we mnie to też jest, ale po urodzeniu trzeciego dziecka coś jakby pękło - mam zdecydowanie dla kogo żyć, komu poświęcać swój czas, kogo obdarzać miłością. Głowa do góry. Przeszłość przeszłością, liczy się przyszłość. Małe kroki. Dziś uśmiech do siebie w lustrze. Jutro głośny śmiech. Pojutrze wiara, że tak - mogę i jestem szczęśliwa mimo przeszłości. To tylko przeszłość. Jesteś wartościową osobą, a to że wiedziesz życie jakie wiedziesz świadczy, że szczęśliwa być musisz! :*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko. Twój ojciec... Założę się, że genialny manipulant emocjonalny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość DDA2018
Dziękuje Wam za wpisy wsparcia! 00.05 - bardzo dbam o dzieci, o ich rozwój emocjonalny, wiem jakie to ważne i ile pracy w dorosłym życiu trzeba w to włożyć, by nadrobić zaległości własnych rodziców. Mam takie wrażenie, ze ten "ogon" będzie się za mną ciągnął w nieskończoność, ze nigdy nie będę tak naprawdę dorosła. To przewrotne, ze w życiu uchodzę za osobę sukcesu, a w duszy wciąż jestem dzieckiem, które stoi na środku drogi i czeka aż pijany ojciec wróci.. co zrobię, jeśli on po tych kilku tygodniach przestanie pic i stanie w moich drzwiach? Wciąż marze, ze mnie przytuli, ze powie jaka jestem dla niego ważna.. I właśnie ta wizualizacja przyszłości skłania mnie ku szukaniu pomocy. Bo co ja właściwie sobie myśle? Ze on nagle stanie się kochającym ojcem, ze wymarze te 32 lata z mojego życia? Dużo kosztowało mnie odbudowanie poczucia własnej wartości, byłam nikim, nastolatka na dnie, skrzywdzona i szukająca uwagi. Popełniłam wiele błędów i dziś mogę to powiedzieć - to on i moja mama są temu winni. Mama, bo ukrywała i kryła ojca. Bo życie podporządkowała jego piciu. 00.48 - zastanawiam się, czy możesz mieć racje.. na pewno tak, bo jak bardzo trzeba być zdesperowanym albo walniętym (przepraszam za słownictwo, ale to dobitnie oddaje mój stan dzisiaj), zeby moc myśleć o natychmiastowym wybaczeniu krzywd z dzieciństwa? Ile osób cierpi przez jednego alkoholika i co siedzi w jego głowie.. pytania bez odpowiedzi :-( manipulowal całe życie mama, mną do tego stopnia ze świadomość jego choroby dotarła do mnie.. niedawno !!! Od 12 lat nie mieszkam w domu, sporadyczne kontakty, nie zastanawiałam się dlaczego tak jest... ale pewnego dnia w trakcie rozmowy z mężem popłynęły wspomnienia, potem mama z płaczem ze ojciec pije.. ze musi mu pomoc.. lawina..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak ja Was dziewczyny rozumiem, aż postanowiłam przed pierwszą zmianą skreślić kilka słów. Rodzice są rozwiedzeni, ale to co przeżyłam w domu rodzinnym do tej pory staje mi przed oczami. Ojciec bijący matke po alkoholu, ona mu oddająca i babka broniaca swego synka. Awantury bardzo częste. Wychodziłam na klatkę schodową i jako kilkuletnie dziecko wołałam o pomoc, "bo tata bił mame" nie wiedziałam dlaczego sąsiedzi nie reagowali, dziś wiem, że to znieczulica, obojętność. Matka kilka razy odchodziła do dziadków z nami, ojciec przyjeżdżał i przepraszał, chodził na terapie, ona wracała i znów odchodziła. Wreszcie - do tej pory nie rozumiem dlaczego - wysłała mnie na stałe do dziadków gdy miałam 3 albo 4 lata, myślałam, że to przeze mnie, bo chorowałam w przedszkolu, nie potrafiłam znieść ich awantur. Sama została u ojca wraz ze starszą siostrą, do mnie przyjeżdżały raz na tydzień. W końcu przyszedł czas zerówki i wróciłam do fasady domu rodzinnego, awantury nie ustały, matka ostatecznie odeszła od bydlaka, gdy miałam 8 lat. Moje dzieciństwo upłynęło w totalnym rozkroku. Dalej już nie mam siły pisać o tym co zdarzyło się przez kolejne 20 lat. Powiem tylko tyle, że matka sama nabawiła się przy nim nerwicy - chyba. Nawet nie starała się być dla nas partnerką w dorosłym życiu, wpędzała w poczucie winy z byle powodu, manipulowała, że wpierw alkoholik a teraz my pragniemy ją wpędzić do grobu, chociaż nadzbyt wielkich problemów wychowawczych nie sprawiałyśmy. Przez to brakuje mi inicjatywy, boje się podejmować ryzykowne decyzje, gdyż już od nastoletnich lat zamiast usłyszeć z ust matki podsumowanie "masz lekcje, uczysz się życia na własnych błędach" otrzymywałam garść zarzutów, bo ona przeżyła już wiele z ojcem alkoholikiem i chce mieć spokój. Podobnie jak nie mam siły szarpać się w życiu, mam dystymie bez myśli samobójczych. Totalny brak motywacji, brak bezpieczeństwa, nerwowość, problemy ze snem, czuje się taka wyeksploatowana. Ehhh... zobacze jak się wątek rozwinie, może zajrze tu po zmianie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość DDA2018
4.20 - bardzo trudne są Twoje wspomnienia. I jak czytam one ciagle rzutują na Twoje życie? Czy potrafisz/będziesz potrafiła zepchnąć wspomnienia i żyć tym co "tu i teraz" ? Ja chyba wstydzę się prosić o pomoc.. i słynne słowa mojej mamy "co ludzie powiedzą". Nie mogliśmy zbyt wiele mówić na zewnątrz, w domu awantury, unikaliśmy coraz bardziej ludzi, aż w końcu zostaliśmy sami w swoim piekielku. I tak jest jak piszesz - mama chciała mieć spokój, krzyczała na mnie i brata ( mam starszego brata ) z byle powodu, obrażała się na nas na kilka dni, musieliśmy prosić na kolanach o wybaczenie (?), wszystko mieliśmy zakazane. Brat się podporządkował, stworzył z mama "związek", oni byli murem przeciw ojcu, a ja zostałam sama, bo całe życie kochałam ojca. Nadal go kocham miłością chora aż do bólu. Nadal z tego powodu płacze. Myśle o nim każdego dnia, chociaż on zapomniał o mnie, o swoich wnukach, jego miłością stał się alkohol.. dziękuje za wpisy, życzę Wam udanego dnia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Hej, to ja napisałam wiadomość po godzinie 4:00. Pytanie czy potrafie zepchnąć wspomnienia? To skomplikowane. Wydawało mi się przecież, że to przeszłość, to daleko w tyle, za mną a jednocześnie dziś brakuje mi przebojowości, inicjatywy, mam fobie społeczne, jestem zalękniona. Dopiero psychoterapeutka uświadomiła mi jakie piętno odcisnęło na mnie piekło domu rodzinnego, jakie toksyczne mechanizmy obronne wypracowałam przez co nie radzę sobie w sytuacjach stresogennych. Dużo tu rozwijać, ale okazało się, że matka była nie tylko ofiarą przemocowca - tak ją postrzegałam zawsze jako skrzywdzoną przez ojca - ale jednocześnie naszym oprawcą. Tak, bo czym jest pragnienie "świętego spokoju" uskuteczniane za pomocą manipulacji, typowe "rób co chcesz" bez wskazania drogi życiowej przy jednoczesnych pretensjach, że coś poszło nieprawidłowo połączone z lamentami jakby niemalże doszło do aktu ludobójstwa? Oczywiście karanie milczeniem też miało miejsce, dla mnie jako nastoletniej był to dramat. A szczególnie jak miałam lat 8-9 to pożądane zachowanie - według jej widzimisie - mamusia nagradzała czułościami, przytulaniem, drobnostkami materialnymi, no istny miesiąc miodowy jak w patologicznym małżeństwie, gdzie w tym toksycznym układzie jedno podporządkowuje się drugiemu wbrew sobie by pozostać nagrodzonym. Im stawałam się bardziej niezależna i samodzielna finansowo to miesięczne milczenie obrażalskiej matki było dla mnie momentami wybawieniem, bo i tak w sumie niewiele interesującego miała do przekazania. To straszne, gdy już na starcie życia nie można liczyć na dwa podstawowe autorytety - rodziców. Rozumiem to dopiero dziś. Ogólnie kilka lat wstecz, względnie szybko wyprowadziłam się z domu... i co zrobiłam? Kompensowałam sobie brak zrozumienia próbą ciepła ze strony chłopaków, popadłam w alkoholizm, zdarzało się, że z czwartku na niedziele właściwie nie spałam, bo poza alkoholem na otrzeźwienie zdarzała się i amfa żeby iść do pracy w piątek, a już piątkowym popołudniem do rana w niedziele już totalny ogień. Niedziela rano? Zjazd więc ganja na ukojenie skołatanych przez życie nerwów, jedzenie na zapas i sen do poniedziałku póki budzik nie zadzwonił do pracy. To mam już jednak za sobą, na całe szczęście. Gdyby jednak w domu rodzinnym ojciec się sprawdził, matka miała rozum na miejscu nie miałabym tego dramatycznego epizodu w swoim życiu. Jak wspominałam ogólnie mam mało energii życiowej co jest skutkiem toksycznego dzieciństwa, braku oparcia, bezpieczeństwa, odpowiedniego kapitału rodzinnego a amfetamina stymulowała do życia. Nawet do pracy fizycznej po przepitej nocce szłam z uśmiechem na ustach i jeżeli towar był dobry, działał długotrwale to i byłam w stanie nadgodziny wyrobić. Dziś wiem, że to droga donikąd, ale ten środek mnie mobilizował na jakiś czas, a dziś? ehhh... Rozpisałam się niepotrzebnie, pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Aha, dodam jeszcze od siebie. Często dziewczyny piszą, że na ukojenie doraźne nerwów na tyle by móc zasnąć pomagają im różnorakie tabletki ziołowe popijane melisą. Ze swojej strony pragnę zarekomendować inny zestaw, co prawda rozwalający wątrobę, no ale co zrobić... Normą jest u mnie stan, gdy skołatane nerwy powodują migrenę, więc eksperymentowałam ze środkami przeciwbólowymi, nie zawsze skutecznymi. W końcu gripex noc okazał się skuteczny, musze wziąć ze 2 tabletki minimum i dla smaku zapijam melisą i ów zestaw jest przynajmniej gwarancją przespanej nocy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Może warto skorzystać z pomocy psychiatry? Ja chodziłam do dr Kołodziej - Kowalskiej w MedArt, bo też miałem takie problemy. Ona na pewno pomoże CI się pozbierać. Zaufaj mi i udaj sie do psychiatry. Może to brzmi strasznie, ale na pewno nie pożałujesz wizyty. Polecam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×