czy Ktos z was sie przyzna ze jest ateistą i chodzi do koscioła???

wychowałam sie w domu gdzie nie było zbytniej religi.Ojciec ateista,mama agnostyk? ale chodizlam do kociola bo kolezanki chodzily i mnie wołaly. Z religi mialam same 6 tki...nawet lubiałam czytac Biblię. (przeczytalam jak jedyna z klasy). Rodzice nigdy w zyciu mnie do religi nie namawiali,raczej byli obojteni.Bylam zmuszana jedynie chodzic do kosciola na pogrzeby ,wesela i komunie.:) Po maturze sie usmaodzielniłam i wyjechałam...totalnie nie myslalam wowczas o religi i kociele. Po 30 stce jakos poczulam sie za zyciowym zakrecie.Brak jakies drogi,drogowskazu.Jakas taka pustka. Zaczełam chodzic do kociola.I jest mi smutno ze nie potrafię sie wczuc...siedze na koncu obserwuje wiernych,ich modly ich mocną wiarę.Mieszkam w wielkim miesice,sa tu dziesiatki kosciolow.co niedziela jestem w innym...zakonnicy,ojcowie,mnisi,ale nudzi mnie to,męczy.Nie natchneło mnie. Nie czuje radosci z tego.Nie odczuwam tego tak jak inni. Nie mam nawet potrzby zeby geby otworzyc,powiedziec amen a juz zeby cos zaspiewac...:D Nie bylam u spowiedzi 10 lt bo sie boję...nie przyjełam dawno komuni... Czasami slucham kazania i sobie mysle-ze ten czlowiek jest dwulicowy,ze jezdzi drogim porsze,ze pieprzy za duzo o polityce...ze pewnie ma kochankę itp. Irytuje mnie czesto jego slaby zasub slow,tego ze czyta z kartki...tego ze uzywa slow zbyt populistycznych ,prostackich. Ze jakis emeryt moherowy sie rozpycha w ławce.Irytuje mnie to ze idzie zaraz taca i kazdy bedzie patrzyl ile dałam :( Czy ktos z was ma podobnie...??? JA chcę byc katolikiem...ale chyba nie potrafię.