Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Czy to się powtórzy?

Polecane posty

Gość maczu piczu
Gdyby czlowiek wiedzial, ze sie przewroci to by sie polozyl. Dlatego nie pisz, ze gdybys wczesniej cos zauwazyla, ze on klamie albo jak bys wczesniej znala prawde, ze jest jeszcze ta druga (czy raczej pierwsza) to bys inaczej postapila. Bylas w nim bardzo zakochana i dlatego niczego nie zauwazylas albo nie chcialas zauwazyc. To powinno ci wystarczyc jako alibi. Mnie interesuje cos innego. Czy pomyslalas chociaz raz, ze moze on sam nie wiedzial, ktora z was chce miec. I stad jego skakanie raz w ta strone, raz w druga. Moze byl niepewny co powinien zrobic bo byl wewnetrznie rozerwany. Dopiero po jakims czasie wykrystalizowal sie u niego priorytet. I wygrala ta druga. Moze on wcale nie celowo i z premedytacja ciebie oszukiwal i zwodzil? On moze przez jakis czas sam nie wiedzial czego chce. Jest to dla mnie bardzo prawdopodobne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Załóż majtki i żyj dalej!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dziś wiem, rozpisuję się za bardzo, przepraszam. Chciałabym nowego życia, nowej miłości. Ale wewnętrznie jakoś czuję, że to już nigdy nie będzie to samo, że nigdy nie będę się tak cieszyć jak wtedy na początku, że nie poczuję, że to "to". Czasem nie mam już nawet ochoty szukać i poznawać nowych osób, po prostu umarło coś we mnie po tym wszystkim. Próbuję z tym walczyć (spotykając się z facetami) bo lata lecą, nie chcę być do końca życia samotna i dlatego, że rodzina mnie naciska w tej kwestii. Nie jest to jakaś wewnętrzna gotowość serca, ale boję się, że takowej nigdy nie będę mieć. A też nie chcę zmarnować życia w samotności. Wiem, że niby nie warto go żałować, ale rozum swoje, a serce swoje. x maczu piczu - fakt, byłam bardzo zakochana i zaślepiona, to tłumaczy może moją naiwność i to, że dawałam się oszukiwać, że miałam nadzieję potem długo itd. No ale jak on nie był we mnie zakochany, do tego starszy ode mnie kilka lat, więc bardziej dojrzały, to powinien jasno dać do zrozumienia, jak się sprawy mają i zniknąć z mojego życia. Czasem słyszy się, że ktoś zrywa, mówiąc, że odchodzi do innej lub szybko wychodzi to na jaw. A ja długo, bardzo długo nic nie wiedziałam, a w tym czasie on ciągle był obecny w moim życiu i robił mi nadzieję (doskonale wiedział, co czuję do niego, mówiłam mu). Nie wiem, czy on się "wahał". Prawda taka, że po fakcie dowiedziałam się już, że przed poznaniem mnie był już z nią co najmniej 2 lata w związku. To ona poznała całą rodzinę, przyjaciół. Zawoził ją w rodzinne strony (choć mnie zawsze wypytywał, kiedy też tam będę, żebyśmy się nie spotkały...)... To do niej wrócił, szybko, po kilku miesiącach.. to ona go wtedy zostawiła, nie on ją. To z nią chodził na wesela, wyjeżdżał na wycieczki, planował zaręczyny, a później się zaręczył.. nie był w małżeństwie ani po zaręczynach, jakby chciał być ze mną, to by był. Ale zawsze to mnie skazywał tylko na cierpienie - za 1 razem urwaniem kontaktu, potem rozstaniem, potem złudną nadzieją - ją nigdy. Nie wiem, po co mu byłam, niby twierdził, że się zakochał od 1 wejrzenia, ale wtedy za 1 razem i tak nie dał mi szansy na spróbowanie, a za drugim to już 1,5 roku minęło, był tuż po rozstaniu i wiadomo, jak to jest. Dlaczego uważam, że nie był biedakiem, który nie mógł się zdecydować? Dlatego, że zdecydował szybko, poza tym poznaliśmy się tak, że to on do mnie zagadywał (do obcej osoby), potem 1,5 roku później znów i potem po rozstaniu też sam się odezwał za jakiś czas.. inaczej nasze drogi nie przecięłyby się, nie mieliśmy styczności na co dzień, nie nagabywałam go, nie uwodziłam itd. Jak nawet spodobałam mu się zewnętrznie, z wyglądu i było kilka spojrzeń.. to po co podchodził? Skoro i tak nie zamierzał jej zostawiać? Nie chciał wtedy sprawdzić za 1 razem nawet, jaka jestem, nie chciał mnie poznać. Od razu się odciął i był z nią- czyli już wtedy wybrał. Spoko, rozumiem. Tylko nie wiem, po co w takim razie fundował mi potem to, co było.. wydaje mi się, że dowartościowywał się mną, że cieszyło go, że po takim czasie wciąż o nim myślę, że dałam mu szansę, a potem że chciałam dalej kontaktu... po prostu sam sobie układał życie, a ze mną spotkał się od czasu do czasu, żeby połechtać ego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Beznadziejny przypadek. Tobie nie da sie pomoc. Ty chcesz wszystko zrozumiec...ale nie na tym polega zycie. Tak to wlasnie jest jak jedna strona kocha, a druga sie bawi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
wiem, że jestem beznadziejnym przypadkiem, inaczej bym tu nie pisała o tym wszystkim. Myślę, że wiele osób na świecie przeżywa coś podobnego - gdy szczerze zakochało się w kimś, kto się tylko bawił, traktował jak klina, odskocznię itd. Bardzo ciężko jest potem wrócić do normalnego życia, zacząć z kimś innym od nowa. Bo nie chodzi o typowe rozstanie, gdy po latach uczucie wygasło i rozeszli się ludzie. Myślę, że wtedy jest łatwiej, najgorszy jest ten fakt oszukiwania, kłamania, manipulowania - chce się czegoś nowego, ale jednocześnie jest lęk przed tym, poza tym zazwyczaj kłamią i manipulują tak osoby toksyczne, które doskonale wiedzą, jak uzależnić kogoś od siebie. Ja wiem, że mi się to przytrafiło, że on ciągłym przyciąganiem-odpychaniem uzależnił mnie kompletnie. Szkoda tylko, że takie osoby zazwyczaj się tylko bawią i jednocześnie szczęśliwie układają sobie życie, bo mają kompletnie w d***e uczucia osób, którymi się bawiły, patrzą tylko na siebie, a komuś mogą w ten sposób zniszczyć życie, emocje, uczucia. Mam ochotę schować się w domu i już nie męczyć się w poznawanie kogoś, kto pewnie też okaże się kłamcą, zostawi dla byłej lub inne takie -no ale jednocześnie bez poznania kogoś będę samotna, poza tym brak nowych wspomnień i nowego uczucia powoduje, że myślami wracam do ostatniej sytuacji, gdy coś czułam- czyli do niego. I błędne koło się zaczyna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nieuniknione, że może. Ja polecam Ci wybrać się do psychiatry jeśli masz taki problem. Ja poszłam z podobnym do Dr Zybert-Wijatkowskiej. Teraz jestem bardzo szczęśliwa, że mogłam uczęszczać na terapię do niej. Polecam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×