Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Do osób, których rodzice się wiecznie kłócili, ale nie rozwiedli

Polecane posty

Gość gość

Czy z perspektywy czasu wolelibyście jednak mieszkać z jednym z rodziców, przeżyć nawet ich rozwód, czy też jednak doceniacie, że wychowaliście się w pełnej rodzinie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
tak, ja bym wolała żeby się rozwiedli i mieszkać z mamą (tata jest furiatem)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Fajnie, ze zostali razem, bo chociaż sie kłócili to nigdy nie były karczemne awantury. Mama po prostu jest furiatką, ale są nadal razem i bardzo się kochają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No właśnie, najważniejsze żeby było widać wzajemne uczucie i troskę. Jeśli jest lód i jeszcze kłótnie, to fatalna sprawa dla dziecka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U nas awantury urządzała mama, taty nie lubiłam i dziwiłam się mamie, że się nie rozwodzi. Z czasem dopiero nabrałam dystansu do sprawy. W każdym razie rodzice przeżyli ze sobą całe życie a jeśli chodzi o mnie, to dobrze że się nie rozwiedli. Stałość ich związku dała mi ogromne poczucie bezpieczeństwa. Nie boję się rozpadu swojego związku, nie boję się samotności. Może dlatego mój związek też jest stabilny i trwa względnie długo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja miałam 12 lat temu poważny kryzys w małzenstwie , mąż się wyprowadził ( zreszta w złosc wykrzyczałam mu ze ma sie wynosic ). po chyba trzech dniach zadzwonił zapytac o list polecony czy przysłano i wtedy podszedł do mnie wowczas 4 letni syn przytulił sie do mnie by jak najblizej posłuchac głosu swojego taty . Byłam w takim szoku , że łzy płynęły mi ... po jakims czasie napisałam do męża bardzo długiego smsa i prosiłam by wrócił . Przegadalismy cały wieczor a dwa dni pozniej mąż wrócił do domu . Syn nie wiedział , że mąz wyprowadziłs sie na stałe ale czuł to bardzo , może coś usłyszał podczas kłotni . Ale tego widoku tęskonty nigdy nie zapomnę . Czlowiek o pierdoły sie kłoci rozpada sie małzenstwo a najbardziej pokrzywdzone sa dzieci . Od tego czasu minęło 12 lat a my zupełnie inaczej patrzymy o małzenstwo i przez tem czas nie było ani jednego cichego dnia czy kłotni .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
7:33 Dobrze, że mąż zrozumiał... Ja mówię, mówię, grożę rozstaniem a nic się nie dzieje. Mąż jest cudownym ojcem, dobrym, pracowitym człowiekiem, ale nie czuję się przy nim kobietą. Nie zaczepia, nie adoruje, czasami wręcz odrzuca moje gesty, nie interesuje się mną jakbym chciała wyjeżdżam na 3 dni szkolenia , a on dzwoni 2 razy w konkretnej sprawie, im więcej mówię tym on bardziej zawzięcie, celowo (?) robi dalej po swojemu. W sobotę się wyniosłam z synem. Dzwonił 3 razy wczoraj rano (miałam rozładowany tel) i więcej nic... Za młoda jestem na taką stagnację. Dbam o siebie, mam powodzenie jakiego nigdy nie miałam..a on mnie nie zauważa. Tylko dziecka (5l) szkoda, bo są bardzo zżyci...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Żałuję, że się nie rozwiedli. Całe dzieciństwo patrzyłam, jak się żrą, a właściwie ojciec do mamy. Były wyzwiska i wieczne wyrzuty, czepianie się, pretensje. Nigdy nie było wiadomo, kiedy i dlaczego ojcu odpali. Mama to znosiła, była nieszczęśliwa. Już jej nie ma niestety. A dla mnie skutek był taki, że za długo trwałam we własnym toksycznym związku. Dopiero jak sobie uświadomiłam, że powielam zachowanie mamy odeszłam, ale grubo za późno, niepotrzebne zmarnowałam kupę lat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wolałabym, żeby się rozwiedli. Sto razy bardziej bym wolała... Całe życie patrzyłam na ich walkę ze sobą, opluwanie się nawzajem jadem i pretensjami. W domu było niespokojnie, chociaż nie było przemocy i alkoholu. Bardzo mnie to niszczylo. Będąc nastolatką nie raz mówiłam im, że lepiej się rozejsc i żyć normalnie. Ale nie, bo nieruchomości... I żylami w tym chorym układzie moich starych. Patrzyłam na taką "rodzinę" i zastanawiałam się, czy moja też będzie taka do dupy :-( zawdzięczam rodzicom to, że jestem taka nerwowa. Jak nie być nerwowa jak od maleńkiego słuchałam tych awantur, wzajemnych oskarżeń, życie jak na bombie, talerze latały po ścianie. Całe dzieciństwo smutne. Nie wiedziałam co to dziecięca beztroska, bardzo mi zależało by nie było kłótni, bardzo smucilo i swoim dziecięcym serduszku bardzo to przeżywałam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wolałabym żeby moi rodzice się rozwiedli. Z dzieciństwa pamiętam ciągłe awantury urządzane przez matkę. Wyzywała wszystkich od najgorszych kiedy coś było nie po jej myśli. Ojciec starał się bardzo, a matce było zawsze źle. 2 etaty ojca? Za mało. Ojciec chciał odpocząć po pracy? Źle, bo w domu trzeba zrobić to i tamto. A tato to znosił. W pewnym momencie poważnie zachorował, nie mógł pracować, miał rentę. Matka non stop wpadała w szał i obrywało się wszystkim wkoło. Tato zmarł kiedy miałam 15 lat. A ja wyprowadziłam się do babci, bo nie dało się wytrzymać z matką furiatką.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To zależy jakie to sprzeczki. Moja mama, to włoskie geny. Tatę jakbym miała porównać, to raczej Skandynawia. Czasem mama wyrzuciła emocje, atmosfera się oczyściła i do przodu. Ale są też ludzie, którzy po prostu się nie lubią, albo jedna drugiej i wtedy te kłótnie są jakieś lodowate, złowrogie, bezduszne i toksyczne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moi pili bili sie,przezylam piekło. Teraz mam to samo z mezem z tym że ja nie pije

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wyzwiska, awantury, przemoc. Jedno i drugie było siebie warte. Żałuję, że się nie rozwiedli. Dziś leczę się psychiatrycznie przez nich.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bardzo ciekawy temat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mama 2 plus 2
Ja bym wolała żeby się rozwiedli. Dorastałam nie mając dobrych wzorców a i oni tylko cale życie niszczą się nawzajem. Ojciec jest alkoholikiem ale nie jest agresywny, nie wyzywa, nie bije, po prostu pije. Matka ani nie potrafi mu pomóc ani się z tym pogodzić. Ojciec wracał pijany to leciały wyzwiska, ty chuju, skurwysynie, całe dzieciństwo kojarzy mi się z darciem matki. Pamiętam jak byłam mała siedziałam płakałam w pokoju bo bałam się jej krzykow. Wtedy myślałam że tak się drze bo ojciec pije ale teraz widzę że to ona wpedzila go w ten alkoholizm. Jest osobą wiecznie nie zadowolona, nie potrafi okazywać uczuć, nigdy nie przytulala, nie mówiła że kocha, nie pochwaliła. Co by człowiek nie zrobił to i tak jest źle. Ojciec nawet jak jest trzeźwy a coś zrobi nie po jej myśli to jest wyzywany od najgorszych. Zero szacunku, traktuje go jak gówno. Jest najmadrzejsza, nikt się w życiu tak nie napracowal jak ona, traktuje ludzi z góry, jak ktoś ma inne zdanie to jest głupi. Uważa że jak dzieciom pomogła na starcie to powinny ja po nogach całować, wtrąca się w wychowanie wnuków a już nie pamięta jak swoje własne dzieci traktowała. Był czas ze bardzo przejmowałam się jej zdaniem, chciałam się przypodobać, miałam wewnętrzna potrzebę akceptacji z jej strony. Na szczęście w końcu dorosłam do tego żeby mieć ja po prostu w dupie. Współczuję ojcu że całe życie z nią zmarnował.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Chyba wolałabym by się rozwiedli. Odkąd tylko pamiętam w domu był alkohol,awantury i bijatyki. Na początku tylko w soboty, po latach już to nie miało znaczenia. Wstydziłam się matki, wiecznie pijana, śmierdząca brudem i papierochami z bełkotliwym głosem. Niewiele było chwil kiedy o siebie zadbała. Z perspektywy czasu mam wrażenie, że tatę cieszyło gdy mama tak się poniżała. Nie raz widziałam, jak nalewał jej do kieliszka i namawiał by piła. Mama już nie żyje, a z tatą nie utrzymuję kontaktu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ciężko jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, bo życie nie jest białe ani czarne. Jako dziecko chciałam aby rodzice się rozwiedli. Ojciec mój nie był jakimś złym ojcem dopóki sobie nie wypił, bo ojciec był alkoholikiem i jak sobie wypił to sie na matce wyżywał i szukał awantury, przez co nie mogliśmy normalnie żyć. W pewnym sensie wyszłam z domu skrzywiona. Lecz z drugiej strony kiedy jestem dorosła to dobrze jest pojechać na niedzielny obiad gdzie jest matka i ojciec. Teraz jak już jestem dorosła to oboje bardzo się pochylają nade mną, w sensie starają, wyjeżdżamy razem na wycieczki nad rzekę. Ojciec teraz jest w 95% w roku trzeźwy, a jak nietrzeźwy to wchodzi akcja "niebieska karta" i często ma wypad domu. Jednak teraz jest to incydentalne już. Ogólnie jak przyjeżdżam to atmosfera jest miła, dla wnuków ojciec sie bardzo stara, aby być fajnym dzIadkiem i ja to bardzo doceniam, więc w dalszym rozrachunku to nie żałuję, że się nie rozeszli. Aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że tu też działa to, że sie mieszka osobno. Z większościa ludzi jest tak, że jak sie mieszka z kimkolwiek pod jednym dachem to prędzej czy później coś niefajnego wyłazi i się ciągnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
10:11 Co dziś z matką ? Utrzymujesz kontakty ? Odbyłaś z nią chociaż jedną rozmowę taką szczerą w późniejszych latach życia ? czy to może taki typ, że przez całe życie sie nic nie da, nawet na starość ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"To zależy jakie to sprzeczki. Moja mama, to włoskie geny. Tatę jakbym miała porównać, to raczej Skandynawia." Denerwuje mnie określenie o charakterze danej kobiety, że to typ "włoskiej żony" czy inne tego typu frazesy. Piszcie wprost, że jest choleryczką, furiatką. Nie dodajcie stylowości do ponurych spraw, które są krzyżem dla otoczenia, czesto krzyżem na całe życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Boże ile sie tu ludzi na kafe z patologii sie wywodzi. To już wiem skad tutaj tak obsesyjna pogoń za pieniądzem i przechwałki do czego to, żeście nie doszły. Obsesja z dzieciństwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A Ty z rodzinki krystalicznie czystej? Znamy takie :)))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mama2 plus 2 jak bym o swoim dzieciństwie czytała. Cały okres dorastania to marzenia by tata odszedł od niej i zabrał mnie ze sobą... Niestety nie miał szans na opiekę nademna wiec tkwił w tym chorym układzie. Najwspanialsze wspomnienia to wyjazdy z tata, wycieczki rowerowe, „ucieczki” na Mazury.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Piszcie wprost, że jest choleryczką, furiatką x Nie jest i nigdy nie była. Ale nie kryła emocji i nie było niedomówień i cichych dni. I owszem włoska rodzina na ogół różni się bardzo od takiej skandynawskiej. Inne obyczaje i reakcje na nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mama 2 plus 2
Tylko że mój ojciec jest bierny, z nim nie mam ani złych wspomnień ani dobrych, po prostu był. Czasem jak coś matka krzyczała to rzucił - czego się drzesz - i tyle. Ona jest taka że jak poszła na wywiadówke a coś miałam przeskrobane to darla się i wyzywala od nieukow i debili a jak było wszystko cacy i nauczyciel pochwalil to było przemilczane. Nawet teraz w dorosłym życiu we wszystkim mnie krytykuje, nie może zrozumieć że ktoś chce żyć inaczej jak ona. Męża mam złego, jestem rozrzutna, dzieci mają za dużo ubrań, w w głowie jej się nie mieści jak można pojechać na wakacje bo kasę to trzeba trzymać. Prawie 30 lat życia zajęło mi nim się postawiłam. Powiedziałam kobieto zejdź że mnie, za twoje nie żyje i nie jeżdżę a męża swojego się czepiasz całe życie a mój jest mój i nic ci do niego. Kiedyś nawet rzuciła mi że powinnam swojego kopnąc w d**e, mówię taaak? Taka jesteś mądra, to czemu swojego nie kopnelas tylko całe życie się mordujesz z tym chujem? Po paru takich odzywkach całkiem nie przestała ale bardzo ograniczyła czepianie. Ona jest toksyczna, zatruwa swoich bliskich od środka, jest też nieszczęśliwym człowiekiem i to już się nie zmieni. Pomagam jej, robię zakupy czy woze do lekarza i ciągle tylko słyszę narzekanie. Zero jakiejkolwiek radości z życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×