Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Smutnazona

Czy to koniec małżeństwa?

Polecane posty

Gość Smutnazona

Zawsze uważałam nas za szczęśliwą rodzinę. Razem z M jesteśmy 7 lat po ślubie, w sumie 9 lat razem. Mamy 4 letnie dziecko i obecnie jestem w piątym miesiącu ciąży. Od dawna nie ma między nami chemii... Nie wychodzimy nigdzie sami od lat, nie mamy wspólnych zainteresowań, praktycznie łączą nas wyłącznie dzieci i przeszłość. Kiedyś byliśmy szaleńczo zakochani, nie mogliśmy godziny wytrzymać bez choćby SMS, ciągle rozmawialiśmy o bzdurach, poprostu było tak jak być powinno... Nawet nie wiem kiedy to się zmieniło. Malo kiedy się klocimy, ogólnie żyjemy w zgodzie. Nie robimy sobie na złość, nie ma nikogo" trzeciego " między nami, a mimo to oboje wiemy że już do siebie nic nie czujemy... Dzisiaj się nawet do tego przyznalismy między sobą . Tzn jest między nami szacunek, mam wrażenie że już dłuższy czas wmawialismy sobie, że jednak jest i miłość ale to raczej przyzwyczajenie i strach przed samotnością. A może już popadlismy w taką rutynę, że zaczęliśmy traktować tą sytuację jako normę? Najbardziej boję się o dzieci. Przecież one chciałyby mamę i tatę w jednym domu, kochających się, szczęśliwych, ale u nas tego nie ma, dusimy się. I oszukujmy siebie samych. Mogłabym tak wytrzymać pewnie i żyć nadal w iluzji, ale zaczęłam się zastanawiać, czy kiedyś nie będę tego żałować ? Z drugiej strony strach przed końcem tej Ostoi którą stworzyliśmy, przed nieznanym, przed zawodem., jest tak silny, że nie do wytrzymania. Próbuję wmówić sobie, że miłości nie ma, że z czasem gaśnie zawsze, że pozostaje jedynie szacunek, ale czuję że tak nie jest. Dzisiaj poprosilam M o przerwę. Poprosiłam by się wyprowadził. Muszę nabrać powietrza. Boję się, cholernie się boję tego, do czego to wszystko zmierza. Doradzcie coś proszę bo się udusze. Nie mogę z nikim bliskim teraz porozmawiać o tym, bo nikt nie traktuje mnie poważnie że względu na ciążę. Każdy traktuje mnie tak, jakby ciąża nie pozwalała mi myśleć racjonalnie , to strasznie irytujące. Ja jestem typem człowieka który nie potrafi dusić w sobie emocji, zaś mój mąż jest w tym aż zbyt dobry. Zawsze jest tak że ja mówię, on słucha. Nie odpowiada. Albo przytakuje. Nie mówi swojego zdania, chyba że już naprawdę jest nerwowo i "zmusze" go do tego, lecz mimo to wypowiedź zawsze jest niepełna i wymijająca.. Ciężko mi to wszystko samej poskładać. Nie wiem co myśleć na ten temat. Czy tak wygląda koniec małżeństwa?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A Przepraszam ta ciaza jest wpadka Czy zeby Synek nie byl jedynakiem???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Siedem lat po ślubie , czyli dopadł Was pierwszy kryzys , podobno one przychodzą co 7 lat . Wkradła się w Wasze życie rutyna i nuda a co za tym idzie brak pociągu do partnera. Czasowe rozstanie w tej sytuacji jest niezłym pomysłem ale.... ale i niebezpiecznym bo jedna ze stron może spotkać w tym czsie kogoś kto go oczaruje . Jeśli jednak tkwi w Waszych sercach ukryta miłość to taka chwilowa rozłąka powinna obudzić na nowo w /was tęsknotę i miłość,. Mimo wszystko jednak jest to ryzykowne posunięcie ... Trzymam kciuki za powrót uczuć w Waszym związku .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mysle ze twoim problemem jest rutyna i hormony. Jesli nie ma zadnej chemii ani milosci to dziecko w brzuchu rozumiem z niepokalanego poczecia? Czy po prostu poszlas do lozka z osoba do ktorej nic nie czujesz bo wibratora nie mialas pod reka? Piszesz ze boisz sie rozstac, bo obawiasz sie niewiadomego, moze to wlasnie jednak jakies uczucie. Wyobrazasz sobie, ze meza nie ma? Narzekasz na meza a co ty robisz zeby wzniecic ogien w zwiazku? Rozumiem ze ten tekst ze nic nie czujecie to ty zainicjowalas?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja bym to przeczekała. Co jest złego w szacunku i przyjaźni. Dzieci potrzebują obojga rodziców, oczywiście nie chodzi tu o patologiczne sytuacje, bo jeżeli jest przemoc, to lepiej się rozstać, a jeżeli szacunek i przyjaźń to przeczekać. Moi rodzice przeczekali i jak już byłyśmy starsze to się od nowa w sobie zakochali, bo mogli się na sobie skupić, sami gdzieś pojechać. Teraz są już po 60 i jest to najbardziej kochające się małżeństwo jakie znam, dobrze że się nie rozwiedli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pierwszy poważniejszy kryzys, a Ty od razu dramatyzujesz. Nigdy nie jest tak, żeby zawsze było dobrze, są okresy lepsze i gorsze. Zobacz, Ty sama masz jednego dnia dobry humor, a innego nie. To jest normalne. Popracujcie trochę nad związkiem, zaplanujcie wyjscia, rozmowy, wspólne oglądanie zdjęć, przypomnijcie sobie wspólnie CO sprawiło, że sie pokochaliście. Ta tak zwana "chemia" między ludźmi jest przereklamowana. Jest coś głębszego niż chemia - tylko trzeba o to zadbać, poszukać. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Smutnazona
Najbardziej boję się właśnie tego, że to ze mną jest coś nie tak, że wymyślam, bo przecież mamy "normalne" życie.. Mamy dzieci, mamy duży dom, oboje pracujemy. Nie mogę i nie narzekam na M w żadnym wypadku. Źle mnie tu część zrozumiała. To nie jest tak, że obarczam Go tym wszystkim, bo tak nie jest. Jestem świadoma, że tą sytuację spowodowalismy MY, wspólnie. Zamiast dbać o siebie, o związek, skupilismy się wyłącznie na dzieciach, domu, pracy. A o sobie kompletnie zapomnieliśmy. Uważam M za wspaniałego ojca, opiekuje się dzieckiem najlepiej jak potrafi, jest pracowity, i ma dobre serce. Dzisiejszą rozmowę zaczął On, ponieważ od paru dni mamy cichy czas. Zapytał o co chodzi, spytałam co do mnie czuje, nic nie odpowiedział. Ja przytaknelam że mam tak samo, i co z tym zrobimy, powiedział że chce być przy dzieciach, że nie chce się wyprowadzać, że może jednak się uda. Ja powiedziałam mu ze niczego nie przekreślam ale wolalabym odsapnąć, żeby to może przeczekać, ale oddzielnie. Z nadzieją że może pierwsza rozłąka od 9 lat coś poprawi. Może zrozumiemy. Może zatesknimy. Może to wszystko wróci? To nie jest tak że ja nie chcę próbować. Ja bardzo chcę! Ja chcę by to wszystko wróciło. Nie chcę mieć nikogo innego. Nie potrafiła bym. Wolałabym żyć sama , ale dusi mnie też ta sytuacja. Przechodzenie obok siebie niczym dwa roboty. Ukrywanie smutku i zawodu. Ja jestem osobą strasznie czułą, rodzinną. Może poprostu chce zbyt wiele? Wymyślam? W końcu wokół mam tyle par, którzy tak żyją tzn bez czułości, miłości, i radzą sobie, są, trwają. Mi jest żal, chciałabym od czasu do czasu być przytulona, pocalowana, raz do roku chociaż gdzieś zaproszona, chciałabym cały wolny czas poświęcać rodzinie, chodzić na spacery, jeździć na wycieczki. M za to jest typem pracoholika, i cały swój czas najchętniej poświęcał by pracy, bądź "swoim" zajeciom... Ale On taki jest. Zawsze był, i przecież o tym wiedziałam. Co prawda dużo więcej "bylismy" za sobą, ale to normalne ze z czasem mu się znudziło. Coraz bardziej myślę że to we mnie siedzi problem, może jestem zbyt wymagająca? Przecież nie awanturujemy się, nie bijemy, nie wyzywamy... Powinno być nam dobrze. Może ja mu się za bardzo narzucam? I dlatego mnie odpycha? Chcę próbować, ale wiem że to już daleko zaszło. Kiedyś byliśmy szvzesliwi, teraz nasz uśmiech zaczyna i kończy się na dziecku. Wyłącznie. Rozmawiamy ze sobą, ale jakby służbowo, niby jesteśmy razem, ale oddzielnie. Nie potrafię tego opisać. Może macie rację i powinnam go przeprosić za całą sytuację i żyć dalej. Jest jak jest.. Wymyślam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czyżby nieszczęśliwa 7 bardzo dużo małżeństw to dopadło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Możliwe...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gosc 13.10. Pelen szacun. Popieram!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gdzie pracujecie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale jednak coś Was łączy, bo dziecko w Twoim brzuchu samo się tam nie pojawiło. Chyba, że to była taka decyzja, że pora na drugie. Łączy w ogóle Was jakaś bliskość w łóżku poza poczęciem kolejnego dziecka?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Smutnazona
Drugie dziecko było planowane juz gdy byłam z pierwszym w ciąży. To była świadoma decyzja. Oczywiście nie żałuję jej w żadnym wypadku. Kocham już nie jedno a dwoje swoich dzieci. I nie zmieniła bym tego przenigdy. Jeśli chodzi o seks to jest tak samo mechaniczny niestety jak cały nasz związek... Raz w miesiącu , albo nawet i nie... Żadnej gry wstępnej i fajerwerków. Po wszystkim mąż ubiera się i wychodzi, lub idzie spać. Nie raz prosiłam by to się zmieniło, próbowałam tworzyć atmosferę, ale wiecie... Czasami się nie da. M nigdy nie był jakoś specjalnie wylewny jeśli chodzi o uczucia, ja za to aż nadto... Ale teraz uczuć i czułości nie ma ani grama.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A czy ty mu pokazujesz uczucia czy zawsze czekasz aż on to zrobi? Jak chcesz być przytulona to go po prostu przytul, Ty mu zaproponuj wspólne wyjście we dwoje. Bo to brzmi tak jakbyś ty tylko czekała aż on coś zrobi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja Cie rozumiem. Moj maz dodatkowo jest dobrym ojcem, ale tylko gdy dzieci sa spokojne i nie marudza. Mojego nic nie cieszy, wiecznie jeczy, steka, nic mu nie pasuje. Ciagle patrzy jak to jego koledzy zyja nadal jak kawalerowie. Chemii nie ma, ja juz mam to gdzies bo ilez sie mozna starac jak druga strona nie robi nic. Konczy mi sie macierzynski, jeszcze 2 miesuace urlopu zaleglego i wroce do pracy. Skoro i tak zyjemy jak wspollokatorzy, to przynajmniej nie bede musiala patrzec na jego wiecznie skrzywio a gebe. A taka puekna milosc to byla. W tym roku 10 rocznica slubu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Smutnazona
Jak już pisałam, wielokrotnie próbowałam zmienić atmosferę między nami, np organizowałam wspólne wycieczki, spacery, robiłam romantyczne kolacje, kupowałam mu prezenty bez okazji, staram się przytulać go jak najczęściej, często proszę o całusy, tłumacze czego mi brakuje, ale M nigdy nie był wylewny, i wiem że ciężko mu się do tego odnosić, na początku, gdy cała sytuacja zaczęła mnie zastanawiać naciskalam na niego by to się zmieniło - czekając. Tylko i wyłącznie czekałam, przyznaję. Niestety jak można się domyślić nic to nie dało, więc przeszłam od słów do czynów, wzięłam sprawy w swoje ręce, i zaczęłam sama wszystko inicjować, niestety też bez rezultatów. Są dni kiedy ja płaczę, a On gdy to widzi zmienia się diametralnie na dzień, ale gdy tylko zaczynam się śmiać i byc normalna, to i on wraca taki jak wcześniej... Może ja rzeczywiście jestem zbyt wymagająca? Może to normalne wśród mężczyzn? Szczerze powiem, że nie wiem bo M to mój jedyny w życiu mężczyzna. Więc porównania nie mam. Może to właśnie jest mój problem? Wymyślam "bo trawa u sąsiada zawsze wydaje się bardziej zielona "? ... Nie chcę sprawiać problemów nikomu jeśli to naprawdę tylko moje durne wymysly. Może tak właśnie wygląda dorosłe życie? Moze to we mnie jest problem i jestem jeszcze zbyt niedojrzała by to zrozumieć i powinnam to przeczekać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Smutnazona
Właśnie M ciągle tłumaczy że to przez to, że jesteśmy zmęczeni. Ja nie jestem. Ja żyję rodziną, ja żyję Nimi. Choćbym miała się czołgać że zmęczenia to dla Ich uśmiechów bym się nie zastanawiała, za to M położy się i pójdzie spać. Teraz, za parę dni ma urodziny. Myślałam że kupimy tort, zaprosimy znajomych, spędzimy ten dzień wspólnie, ale On zakomunikowal mi że umówił się z kolegami na piwo i go nie będzie... Gdy powiedziałam że mi przykro, że chce ten dzień spędzić bez nas to odpowiedział żebym wrzuciła na luz, bo on też chcę się rozerwać... Rozumiem, może rzeczywiście jest przemeczony, ale czy nie mógłby pójść z nimi kiedy indziej? Albo zamiast wychodzić wziąć nas na wycieczkę i odpocząć np nad jeziorem? Przeciez nie musi chodzić po górach, chodzi o wykazanie inicjatywy bycia razem. Nie oddzielnie. O wykazanie uczuć. Nie obojętności. Wiem że jak chce to potrafi, ale nie chce, i to mnie boli najbardziej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Od dawna nie ma między nami chemii, ale drugie dziecko sobie zaplanowałam i poczęłam z osobą, która ma mnie w tej chwili gdzieś. Jeśli się czuje, że wszystko przeminęło, uciekło, że ta druga strona nie reaguje na próby "reanimacji" związku, to się drugiego dziecka nie robi. Według mnie to prowokacja. Ciąża z drugim dzieckiem 5 miesiąc, 4 latek w domu, a ta prosi męża o wyprowadzkę. Trzeba było w ciążę nie zachodzić, poudawać, że być może ma się romans ( telefony z koleżanką po cichu, wyjście z koleżanką, ale żeby nie wiedział, że to kobieta itd). Dziwnym trafem nagle by mu uczucie wróciło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
myślę że wiekszośc par przechodzi tego typu kryzysy. my tez czasem sobie w kłótni mówimy okropne rzeczy ale nie da sie mieć ciagle motylkow w brzuchu i trzymać się za rączke. myslisz że z innym facetem będzie ciagle ogień? będzie jeszcze wiecej problemow bo jak wchodzisz do nowego zwiazku z dziecmi z poprzedniego to nigdy nie jest różowo. moj maz tez ciagle cos w domu robi i tez mi brakuje wspolnego ogladania filmow przy winie. ale z drugiej strony nic sie samo tez nie zrobi. trzeba cos naprawić, trawe skosić, pojechac z dziecmi na basen czy inne zajecia. jak dzieci beda nastolatkami to zaczniemy wiecej sami jezdzic chodzic na kolacje tylko we dwoje itd. proponuje żeby w 1 kolejności poprawic coś z seksem. nowe pozycje, seks oralny itd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Smutnazona
Do czego to doszło, by moje sytuację życiowe były traktowane jako forumowe prowokacje... Przykre. Wiem że z boku to może wyglądać conajmniej dziwnie. Niejedna kobieta by w życiu takiej decyzji nie podjęła, ale ja naprawdę miałam nadzieję, że to wszystko jest moim wymyslem. Ze może mi się wydaje. Gdy byłam w ciąży z pierwszym dzieckiem M nosił mnie na rękach. Dosłownie. Urodziłam, odchowalam, wróciłam do pracy. Zylismy. M pracuje po 12 h 4 dni w tygodniu, ja pracuje po 8h 5 dni w tygodniu. Mało się widywalismy a gdy już to nastepowalo to wolny czas poswiecalismy dziecku. Teraz jestem w drugiej ciąży. Pracuje o połowę mniej. M za to bierze gdy tylko może nadgodziny... Których na dobrą sprawę wcale nie potrzebujemy. On jednak uważa że pieniędzy nigdy nie jest za wiele i dziwi go ze ja sądzę inaczej. Mimo to nie raz gdy bardzo go poprosilam, rezygnowal z nich na poczet... "robót w domu" , tzn szedł majstrowac coś na podwórku, czy wymyślal coś nowego w domu. Cały swój wolny czas musi mieć zajęty albo pracą, albo spaniem. Lubi spać. Ja jestem człowiekiem który nie zaśnie w dzień. M za to zaśnie w każdym miejscu i o każdej porze, więc z tym problemu nie ma. Gdyby chciał to by spał 7dni w tygodniu po 24h na dobę, bez problemu. Wiem że niektórzy tak mają i często sama mu proponuję by odpoczal, ale on jak nie pracuje to śpi. Narzekać nie mogę na czas spędzony z synem, bo bawią się razem, skaczą, biegają gdy ma chwilę, ale na więcej nie mogę liczyć... Ja napewno nie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nic samo się nie zrobi i nie jest dane raz na zawsze. O związek trzeba dbać. Sama mam 2 latka i wiem jak dziecko wszystko zmienia. Bez dziecka wolny czas można było poświęcić tylko sobie nawzajem, wyjazdom, wyjściu na kolację, teraz cały wolny czas poświęca się dziecku. Sama widzę po nas, że nie jest łatwo. Ostatnio też rzadko się przytulamy, całusy z przyzwyczajenia, ale wiem, że możemy nad tym popracować. Nigdy nie czułam, że przestaliśmy się kochać. Twój przypadek autorko może być cięższy, bo tak naprawdę nie wiecie czy jeszcze coś Was łączy. Niby jak opisujesz męża to fajny, pracowity, poświęcony dziecku ojciec, ale jak widać w tym wszystkim już nie ma Was/Ciebie. Urodziny woli spędzić z kumplami? W domu - dziecko, sen albo praca. Dziwne... Ale mam też wrażenie, że nie dobraliście się kompletnie pod względem wylewności/okazywania uczuć i może to Ci autorko zaczęło dopiero teraz tak mocno doskwierać:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Smutnazona
Cały czas mam nadzieję, że to tylko mój wymysł, że to chwilowe, że właśnie gdy dzieci będą większe to wszystko powróci? Nie chce by ktokolwiek przeze mnie i moje widzimisię cierpiał, tymbardziej moje skarby... Stworzyliśmy je razem i mimo wszystko chyba powinniśmy trwać przy nich obydwoje... Teraz im dłużej o tym myślę, zaczynam zadreczac się, że jestem egoistką, bo myślę o sobie i swoim szczęściu, zamiast myśleć o dzieciach... Walczę ze sobą By nie napisać do M, że Go przepraszam... Powiedział że chce być przy dzieciach... Czyli nie chce się rozstać. Może to ja widzę to jak widzę, a On sądzi że jest ok? Żeby tylko potrafił mi powiedzieć jasno... Żeby chciał się przedemna otworzyć i powiedzieć co o tym wszystkim myśli, jak to widzi, czego oczekuje, co mu we mnie przeszkadza. Byłoby mi łatwiej wszystko poskładać. A tak... Błądze we mgle. Nie wiem co robić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A może Twój mąż ma jakąś chorobę typu cukrzyca tarczyca (dużo śpi). Może to jest przyczyną jego wycofania się w związku , czy brałaś tę ewentualność pod uwagę autorko ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Smutnazona
Nie, nie brałam. Ale teraz, dałaś mi do myślenia. Może rzeczywiście to o to chodzi? Może to nie jest zależne od Niego... A ja się czepiam. Tym bardziej mi teraz głupio, że o tym nie pomyślałam. Muszę porozmawiać z Nim o wizycie u specjalisty...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie rozumiem, piszesz ze rozmawialiscie a caly czas piszesz "moze to moje wymysly" to co sie to za rozmowa jak nic nie wiadomo?moze faktycznie to tylko twoj wymysl on przytakiwal ci jak zawsze....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko, bez obrazy ale mysle, ze hormony bija Ci w dekiel i tylko to jest problemem. Jak urodzisz to ci przejdzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Smutnazona
Gościu 19.01, jak wcześniej pisałam nasza rozmowa polega na moim mówieniu /zadawaniu pytań / a M jedynie odpowiada i to nie zawsze, albo przytakuje, albo przeciwnie. Nie mówi o swoich uczuciach otwarcie, wielu rzeczy muszę się poprostu domyślać. Pewnie macie rację, skoro większość uważa to za mój wymysł to musi być coś na rzeczy. Na czas ciąży, połogu, i ustania na nogi wycofam się w kąt i przeczekam... Poprostu, może to jest jakieś wyjście - schować się w cień, bynajmniej narazie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a czy nie jest tak ze kazde tak ze kazde przelalo 100% milosci ktore mialo do dyspozycji na dziecko, tzn jakby to zwizualizowac, z kazdego naczynia do dna w trzecie naczynie?a moze w przypadku twoim autorko, cos na dnie zostalo, bo sie tym przejmujesz, natomiast od meza poszlo wszystko i nie ma dla ciebie zadnych uczuc? raz widzialam taka rodzine w telewizji, tzn to bylo o poszukiwaczach zlota, jeden z nich podkreslal ze dzieci sa dla niego najwazniejsze, przerywa prace i wraca do dzieci.w domu sie przywital tylko z dziecmi, zona stala z boku, dopiero jak trzeba bylo sie spytac o sprawy najmlodszych bo nie wszystkie jeszce mowily, odezwal sie do zony, jak uzyskal informacje, polecial do dzieci, a ona siedziala sama.Nawet na nia nie spojrzal choc babka ladna, sympatyczna i zadbana, on przecietny.Wzorowa wielodzietna rodzina i wypasiony dom, widac ze i zona sobie go juz odpuscila, koncentruje sie na dzieciach ale to chyba facet pierwszy sie dupa odwrocil.To tak w tle, bo w sumie program o czym innym, moze tylko ja zauwazylam ze cos nie halo i przykro mi sie zrobilo.W takim duzym domu chyba najlepiej miec oddzielne pokoje, ale zaloze sie ze ten gosc za potrzeba do zony poleci a ona sie ucieszy ze moze ja jeszcze kocha

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Smutnazona
Nie wiem, może masz rację. Ja chciałabym to wszystko naprawić. Tylko jak? Nie chce się narzucać bo to działa przeważnie w odwrotną stronę..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mam wrażenie, Autorko, ze brakuje Ci własnego zycia, takiej odskoczni od rodziny. Koncentrujesz sie na mężu, który chciałby mieć trochę przestrzeni dla siebie. Mój mąż tez tak ma. I tak samo nie ma za grosz inicjatywy. Po prostu taki jest - każdy ma jakieś wady. I tak, zgadzam sie z Tobą. Wyolbrzymiasz. Uważaj, żebyś jedną głupią decyzją nie zrujnowala sobie zycia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×