Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Kto ma rację?

Polecane posty

Gość gość

Mam problem w rodzinie. Moja daleka kuzynka (mojej babci brata wnuczka) wychodzi w tym miesiącu za mąż. Nie mamy z nią praktycznie kontaktu od lat, choć często przyjeżdżamy z rodziną w odwiedziny w jej rodzinne strony. Ja i moja rodzina chcieliśmy tego kontaktu (z jej mamą i innymi osobami z rodziny kontakt mamy), ale ta kuzynka zaczęła od kilkunastu lat już nas unikać, np. rozmawialiśmy z jej babcią i mamą, ona wychodziła ze sklepu, to nie podeszła, tylko uciekała przed nami. Kiedyś mnie mijała na drodze, to udawała, że mnie nie widzi (wiedziała od mojej mamy, że będę zaraz tamtędy szła) - ja jej początkowo nie poznałam przez czapkę i szalik itd, patrzyłam z ciekawości na nią, kto to idzie, a ona szła ze wzrokiem wbitym przed siebie i nawet nie popatrzyła na mnie, wyglądało, jakby specjalnie udaje, że mnie nie widzi. Kiedyś w kościele zdarzyło sie, że stałam tuż obok niej i jej narzeczonego, chciałam podać jej rękę na znak pokoju, to nawet nie odwróciła sie w moim kierunku, choć dobrze widziała, że tam stoję i choć do ludzi dookoła się odwracała. Kiedyś jak byłam nastolatką, to przychodziłam z babcią w odwiedziny do jej babci, która mieszka na tym samym placu, to nawet do nas nie wychodziła, choć była na podwórzu jak przyszlysmy i dobrze nas widziała. I tak bez powodu się zachowywała, nic jej nie zrobiłam. Myślałam, że tylko do mnie ma jakieś wąty, ale okazuje sie, ze do moich rodziców jak i wujka też się nie odzywa, nawet dzień dobry nie powie... Nie wiadomo, o co jej chodzi, jej babcia i mama mówią "oj, ona taka nieśmiała jest"- ale jakoś jest na tyle śmiała, by na fb wstawiać zdjęcia z środkowym palcem dla odbiorców, by pić, palić, a także obrażać i rzucać przekleństwami w stylu "p*****l się stara k***a" do takiej dalekiej ciotki, która zwróciła jej uwagę, że nie powiedziała jej dzień dobry... Generalnie mam ją gdzieś i olewam to, nie mieszkam tu na stałe, ale teraz będzie mieć ślub i miesiąc temu nastąpił kolejny nietakt- byliśmy w jej rodzinnych stronach przez tydzień gdy rozwoziła zaproszenia na ślub. Każdemu osobiście. A do nas... przyszła jej mama... Rzucila nam zaproszenia na stół, mówiąc, że jak już jest przy okazji, to podaje..bo jej córka jest w pracy jako pielęgniarka na całą zmianę (a przecież przez 10 dni z rzędu nie miała na pewno zmian i w dodatku innym rozwoziła zaproszenia sama). Nam rzuciła i na komentarz mamy, że myślała, że nie będziemy proszeni, powiedziała, że to ona "płaci za wesele i że ona będzie zapraszała kogo chce"- wynikało z tego, że kuzynka sama nie chciała nas zaprosić, tylko jej mama... Dla nas to był duży nietakt i brak szacunku, że nawet sami nie przyjechali (jej narzeczonego nawet nie znamy), czulibyśmy się nie na miejscu, jak niechciani goście itd. Jakby w ogóle nie prosiła nas, to przecież nie mielibyśmy pretensji, nie mamy z nią kontaktu. W dodatku dzień później ona mijała moich rodziców, gdy wychodziła z kościoła, na 100%ich widziala, bo mama stała w bramie, to przechodząc spuściła głowę, zasłoniła się włosami i przeszła obok mojej mamy właściwie ramię w ramię, nawet nie mówiąc dzień dobry.... Moi rodzice idą na wesele przez wzgląd na jej mamę. Ale ja nie chcę, choć bym mogła. Powiedziałam, że nie idę, odmówiłam. Moje rodzeństwo też odmówiło. Nie zamierzam znosić takich upokorzeń i po takim traktowaniu na siłę iść na wesele, bo przy składaniu życzeń może wypadałoby się przedstawić chyba... Ale po co o tym pisze - mama dzwoniła dziś do jej babci i mamy, ot tak pogadać, to okazało się, że są na nas obrażone, że nie przyjdziemy na wesele, insynuują, że odmawiam, bo nie mam z kim i to dlatego, bo "ciągle siedzę w książkach"itd(w sensie, że ich córeczka jest lepsza, bo bierze juz slub, a ja tylko w książkach siedzę- no sorry, inwestuję w przyszłość, nie będę w tak młodym wieku wychodzić za mąż)... One wiedzą, jak moja kuzynka się zachowuje, ale i tak ją bronią. I teraz tu pojawia się moje pytanie- czy to ja popełniłam nietakt, odmawiając pójścia na to wesele mimo tych nietaktów, olewania i tego, że tyle lat pokazywała, że ma nas w d***e i nawet nie zaprosiła nas na wesele osobiście, choć byliśmy 5 minut drogi autem od jej domu??? Czy one mają prawo obrażać się na nas?? Czy wynik z tego, że dla świętego spokoju powinno się iść, żeby miala tam okazję kolejny raz pokazywać, jak głęboko ma nas gdzies???? Nie rozumiem, czemu teraz to ja wychodzę na tą złą...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Masz całkowitą rację !! Ja też bym nie poszła na to wesele , dziwię się że Twoi rodzice jednak idą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moi rodzice nie chcą robić całkowitej wojny, idą na wzgląd na jej mamę (czyli kuzynkę mojej mamy, jej ciocię oraz zmarłego już wujka mamy). No ale ja nie zamierzam się męczyć i jeszcze wydawać pieniądze na nich. Wolę sobie kupić coś dla siebie, przynajmniej sama to docenię. Bo czuję, że znów jakiś nietakt wobec nas by odwaliła na weselu, np. całkowite zlekceważenie przy składaniu przez nas życzeń itd. Ale za to za rok jest wesele drugiej kuzynki(mieszkającej w tej samej miejscowości, taki sam stopień pokrewieństwa, też wnuczka brata mojej babci, tylko inni rodzice) - ona jest bardzo mila, zawsze do nas podejdzie, pogada, każdego z nas, także moich rodziców, traktuje z szacunkiem, mówi dzien dobry itd. Mimo że nie mamy jakiegos stałego kontaktu na co dzien, to zawsze jak się widzimy to jest ok. I na jej wesele pójdę z miłą chęcią, mam nadzieję, że tamtą tym bardziej szlak trafi jak to zobaczy... Zresztą moze trochę nie dziwię się, że jej mama i babcia są złe - podobno bardzo dużo gości jej odmówiło... No ale jakoś mnie to nie dziwi, jeśli ona taka sama jest też dla innych..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ile macie lat?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko współczuję Ci takiej rodziny a jeszcze bardzie współczuję pacjentom znajdującym się pod opieką tej kuzynki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No właśnie też przeraża mnie, że ona jest pielęgniarką, bo to taki typ wulgarnej osoby całkowicie pozbawionej empatii, przeklinającej i odkazującej pod nosem... A potem dziwić się, że nieraz pacjenci narzekają na pielęgniarki... Ona ma 24 lata, a ja 25. Z tym, że ona mieszka na wsi, gdzie jest inna mentalność (nie obrażając oczywiście wsi) - poznała narzeczonego na imprezie w remizie, sama skończyła okoliczną jakąś szkółkę pielęgniarską, a wyznacznikiem statusu społecznego jest wczesny ślub i złapanie faceta. A my mieszkamy w mieście (gdzie inaczej patrzy się na życie i co innego uznawane jest za sukces) - skończyłam dobre i trudne studia, teraz zaczynam pracę, chcę się ciągle uczyć i rozwijać. Nie wyobrażam sobie nawet brać ślubu w takim wieku. Poza tym zawsze byłam dla wszystkich grzeczna i miła, staram się pomagać, jeśli mogę, mówić dzień dobry itd, choć jestem nieśmiała. Nigdy też nie chodziłam na dyskoteki, imprezy, nie piłam, nie paliłam- to nie mój styl życia. A mam wrażenie, że ona nas przez to nie akceptuje i nie poważa. Zawsze zazdrościła nam, że mieszkamy w mieście, że dostaliśmy się na dobre studia, że biedni nie jesteśmy. nigdy nie byłam dla niej niemiła, nie unikałam jej, nie pokłóciłam się z nią ani nic... Bez powodu nas tak traktuje, więc nie może chodzić o nic innego. Nie wiedzą, gdzie wbić nam szpilę, więc zawsze mówią mi (jej mama lub babcia - czasem od siebie, czasem powtarzając jej słowa)- że nie umiem ułożyć sobie życia, a tylko siedzę z nosem w książkach... A ja po prostu chcę zapewnić sobie i swoim przyszłym dzieciom dobrą przyszłość... Nie chcę być kiedyś na utrzymaniu męża.. Mialam kilka lat chłopaka, ale rozstałam się z nim rok temu w niemiłej atmosferze, odkrywając jego oszustwa. Teraz świadomie jestem sama, bo chcę spokojnie zapomniec i nie chcę robić z kogoś klina. W dodatku skupiam się teraz na wdrożeniu w pracę. To zostało skomentowane, że nie chcę iść na wesele dlatego, że zazdroszczę jej ślubu, że nie mam nawet z kim przyjść, że jak tak dalej pójdzie, to zostanę starą panną itd... Inne aspekty życia w ogóle się dla nich nie liczą i nie są uznawane za ważne... A wcale nie jest tak, że czegoś zazdroszczę czy że nie mam z kim (bo przecież można nawet iść samemu czy choćby z kolegą), ale po prostu nie czuję potrzeby pójścia na wesele kogoś, kto tyle lat nas obrażał na każdym kroku, udawał, że nas nie zna i traktował bez żadnego szacunku...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Coś kręcisz. Nie ma już "szkółek pielegniarskich". Żeby zostać pielęgniarką, trzeba mieć minimum licencjat z pielęgniarstwa. Po szkółce można być opiekunem medycznym czyli takim skrzyżowaniem salowej z pielęgniarką z naciskiem na salową. Na wesele osoby, która mnie ewidentnie nie lubi, bym nie poszła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
pisząc szkółka, mam na myśli licencjat zrobiony w "szkółce" (bo nie można tego porównywać z większym uniwersytetem) znajdującej się w małym mieście. A dokładnie to Państwowa Wyższa Szkoła Techniczno-Ekonomiczna w Jarosławiu. Tam też można zrobić licencjat, no ale nie oszukujmy się, to dawna szkoła zawodowa, mała, mało chętnych, każdy się dostaje. Nie można tego porównywać ze studiami pielęgniarskimi na jakiś poważnych uniwersytetach. W ogóle nie wiem, czy z jakimikolwiek studiami można to porównać. Na żaden uniwersytet się nie dostała.. Mam o tym opinię jaką mam, no ale nigdy o tym nie mówiłam i nie robiłam jej żadnych przytyków, chociaż ona i jej rodzina na temat mój, jak i mojej edukacji (oraz tego, że tylko siedzę całe życie z nosem w książkach) zawsze ma wiele do powiedzenia..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×