Nie na miejscu...

Cześć. Otóż chodzi o dziadka mojego faceta.... Zaczęło się mniej więcej w zeszłym roku na Wielkanoc, poprosił żebym do niego podeszła i na ucho zaczął mówić mi coś o mojej sukience...o podciaganiu jej (?), szczerze mówiąc nie zrozumiałam do końca. Od tamtego czasu praktycznie podczas każdej wizyty (szczególnie gdy w pobliżu nie ma babci) słyszę różne "docinki" z jego strony. Przyznaje, że mam sporą nadwagę i w zupełności zdaję sobie z tego sprawę, nie obrażam się jeśli ktoś mi powie "maaaatko ale masz wielki tyłek", bo przecież widzę :) Wracając do tematu- dziadek mego faceta bardzo lubi mi...ubliżać? Niby między słowami, niby "subtelnie" a jednak. Głównie chodzi o moją tusze (nadmienie, że sam wyglada tak, że gdyby nałożył hula hop to by pasowało-poważnie). Tych docinek było sporo, nawet wszystkich nie pamiętam. Wczoraj przesadził....kiedy mój facet na chwilę wyszedł, ten zaczął pytać jak się trzyma moja sukienka (miałam na sobie tzw.hiszpanke z gołymi ramionami), po czym spytał czy mam w ogóle biustonosz.....spytał czy może zobaczyć po czym pchał łapy. Później docinki w stylu "ten Twój kolega to zrobił sie taki tęgi jak Gosia, powiedziałbym coś brzydkiego- torba torbę trzyma....". To nie pierwszy raz kiedy z jego ust słyszę cos naprawdę niemilego. A mój facet widać, że jest zmieszany po takich tekstach dziadziusia.... To dla mnie obcy czołowiek tak naprawdę, uważam że takie zachowanie jest bardzo nie na miejscu i nie wiem w jakim celu. Jeszcze nie rozmawiałam o tym ze swoim facetem, ale zamierzam wprost mu powiedzieć o co chodzi i jeśli mam być szczera to raczej moja ostatnia wizyta tam, wolę ten czas spędzić choćby na spacerze i spotkaniu z bliskimi. Tak szczerze- co o tym sądzicie?