Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość96957

Opowiedzieć wam trochę moich historii ze szkoły? :D

Polecane posty

Gość gość96957

1.Kiedyś na angielskim była taka sytuacja że graliśmy w jakąś grę językową,ale na telefonach i ten kto zdobył najwięcej punktów - wygrywał.Kolega telefonu nie miał,więc graliśmy na moim i wygraliśmy.Nauczycielka powiedziała mi że wpisze tylko jedną piątkę bo każdy miał grać indywidualnie i mieliśmy zdecydować,komu z nas zostanie ona wpisana.Oddałem tę ocenę koledze (brakowało mu niewiele do 3 na koniec,mi zaś brakowało trochę do 5 ale wiedziałem że i tak sobie podciągnę tę ocenę).Nauczycielka poprosiła bym został po lekcji i powiedziała mi że docenia mój gest wobec kolegi i ona pomoże mi zdobyć tę piątkę na koniec nawet jeśli nie uzyskam wymaganej średniej.Ale już po kilku tygodniach nabiłem wymaganą średnią i dostałem 5.Nie było mnie akurat w dniu wystawiania ocen ale nauczycielka powiedziała "no dam mu już to 5 chociaż najchętniej bym mu nie dała".,kolega mi o tym powiedział.Tak wygląda właśnie "docenianie i pomoc nauczyciela". 2.Nauczycielka od przedmiotu zawodowego od 2 klasy miała wieczne problemy do mnie - np że za niska frekwencja (60% w czasie gdy większość miała po 40 - 45),obgadywała mnie jak i innych zresztą,przy czym mnie potrafiła obgadywać przed innymi nawet kiedy byłem w klasie... 3.Kiedyś spytałem tej samej nauczycielki angielskiego o której mówiłem na początku o możliwość oddania zadania domowego za tydzień.Powiedziała że nie,bo to już za późno.Dosłownie 2 minuty później inny typ spytał się dokładnie o to samo na co ona odparła "zadania domowe możecie przynosić zawsze bo one u mnie nie podlegają żadnym terminom więc do konferencji macie czas",zacząłem się śmiać i część klasy także a nauczycielka (najwyraźniej zorientowała się),zaczęła się tłumaczyć że niby źle mnie zrozumiała. To nie jest nawet 1/10 moich historii z tej szkoły.Mógłbym ich znacznie więcej opowiedzieć na podstawie własnych przeżyć jak i przeżyć kolegów z klasy.Ale nie chodzi o historie,tylko o sam morał,a morał jest taki,żeby w szkole być największym chamem.Im większy poziom zgorszenia,tym lepiej,bo jak widać są nauczyciele które wolą osoby będące chamami niż te będące porządnymi i ugodowymi,i przynajmniej na ich lekcjach warto pokazać się z jak najgorszej strony. Mój wychowawca na szczęście widział to inaczej, część nauczycieli także (pochwała pisemna od wicedyrektora szkoły za kulturę osobistą,kilkanaście pozytywnych uwag od wychowawcy na temat zaangażowania w sprawy szkoły,reprezentowanie klasy na uroczystościach). A dla części nauczycieli i tak byłem nikim.Nie mam do nikogo o to pretensji,a samą szkołę wspominam dobrze.Zastanawia mnie tylko,co dla tego typu ludzi którzy zostali nauczycielami,jest miarą oceny człowieka,przypuszczam że jest to chamstwo osobiste i impertynencja. Jeśli macie jakieś swoje opinie na ten temat albo jakieś własne historie ze szkoły,to piszcie :).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Haha cześć wariacie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×