Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Czy uważacie, że to idzie w dobrym kierunku, że na wsiach nie ma juz

Polecane posty

Gość gość
My mieszkamy na obrzeżach średniej wielkości miasta i mamy 20 kur i jest dobrze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Do Pani z - oczywiscie, ze nie uwazam, zeby Pani byla w jakikolwiek sposob gorsza. Przeciez nie kazdy musi prowadzic jednakowy model zycia. Kazdy zyje , jak chce. Ten temat jest o czyms innym. Mowi o przemijaniu pewnych rzeczy i przyczynach tegoz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Niestety smutne to i przykre. Pamiętam jak 30lat temu jeździłam na wieś na wykopki, na żniwa , na zbiory owoców i warzyw, pasłam krowy i jeździło się na wozie drewnianym na kopie siana. To były super czasu. Wszystko niestety przemija. Czasy się zmieniają. Szkoda bardzo, bo dzieciaki może by się cieszyły z takiego wiejskiego życia na luzie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
..i nastepstwach w dluzszej perspektywie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tez mi sie wydaje, ze dzieci by sie z tego cieszyly - pewnie do wieku 12-13 lat, bo pozniej to juz bylby obciach, jakby ktos kazal 14latkowi gnac krowe na pastwisko :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja tez jeździłam na wieś do babci . Nie raz w żniwa pot leciał po tylku ale fajnie było :) W sumie dla mnie to dziwne ,ze ktoś nigdy nie widział krowy na żywo ....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Sytuacja o której piszesz ma też zalety: np. to że żywność jest tania i nie chorujemy z niedożywienia. Za to jest niezdrowa i chorujemy na inne choroby cywilizacyjne. Moim zdaniem nie da się tego odwrócić dopóki nie zmienimy swoich priorytetów: bo stać by nas było na mleko od krowy gdybyśmy nie przepłacali kilkaset procent za ubrania szyte przez chińską szwaczkę za pół dolara.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
16:12 Czemu dziwne? Ja np pochodzę z Krakowa i nie mam rodziny na wsi, to gdzie mialam widzieć tę krowę z bliska? Większość moich znajomych ma rodziny na miejscu i też nie widziała. Na wakacje jeździłam co roku gdzieś z dziadkami, ale nie jeździliśmy do gospodarstw agroturystycznych bo moja babcia by chyba zemdlała jakby krowę zobaczyła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zawsze można kupić normalne mleko, a nie wodę w kartonie, wystarczy poszukać - my kupujemy normalne świeże niepasteryzowane, które ma smak, ma normalne wartości odżywcze i które jak się "przeleży" można po prostu zostawić na zsiadłe. Tego czegoś z kartonów faktycznie nie da się pić, nawet te niby "świeże" pasteryzowane czy mikrofiltrowane to nie jest to. Ale do tego nie potrzeba mieć krowy, wystarczy po prostu świadomie kupować. Ciekawe, czy tym tęskniącym za "krówką i konikiem" załącza się też tęsknota za pracą przy nich? Czy może rączek krowim gówienkiem nigdy nie skalały? Ani nie próbowały tej krowy doić, ręcznie, dzień w dzień, dwa razy dziennie? Ty pamiętasz, jak wygląda krowa, ale już ile pracy ona wymaga to pojęcia nie masz. Jedna krowa. A co mówić całe gospodarstwo. Może jak już wracać, to wróćmy do czasów, kiedy się z całym inwentarzem i w 10 osób w jednej izbie mieszkało? To dopiero będzie zbliżenie z naturą :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moi rodzice maja na wsi dom (ok 130 m kw), 3 hektary ziemi, maja jakies 20 kur, troche kaczek, dwie krowy. psa I trzy koty. troszke ziemi uprawiaja. glownie to ziemniaki, kalafiory , por, seler, marchew. maja troche jabloni, sliwy, czeresnie. sporo krzaczkow czarnej porzeczki I kilka aronii, I co orku tez maja truskawki. duzy orzech laskowy. sporo wlasnej miety tymianku czabru melisy itd pomaga im brat z jego zona ale oni oboje pracuja w miescie, doejzdzaja 25 km do pracy. mieszkaja w ten samej wsi, maja osobny domek ok 100 m kw.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
:) Masz rację co do pracy, ale biorąc pod uwagę ile wykonujemy mało pożytecznej pracy (np. na produkcję czczych treści w telewizji, reklamy nieużetycznych produktów sztucznie kreujących potrzeby itp.) - to lepiej żeby ten ludzki kapitał przekładał się na produkcję zdrowej żywności. Ergo: dwie studentki-wciskające szajs przez telefon zamiast jednej, nieźle opłacanej dojarki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dla mnie też wyjazdy na żniwa czy wykopki w wakacje to była atrakcja, bo to była odmiana, robiłam co chcialam i ile chciałam. Moja mama, która w dzieciństwie robiła przy tych ziemniakach i sianokosach jak normalny pracownik, wspomina to koszmarnie. Po to były wakacje dla dzieci- żeby mogły przy zniwach i zbiorach pomoc. I to bula naprawde viezka praca. Teraz jest inaczej bo są maszyny, ale maszyny są właśnie dlatego że ktoś ma jedną uprawę na paru hektarach, a nie tu kawałek pola z ziemniakami, tu łąka, tu buraki, tu zboże... W domu przecież też mało kto robi własne wędliny, chleb (przynajmniej na co dzień), coraz częściej ludzie kupują gotowe obiady typu pierogi, ciasta z cukierni. Przecież też można robić to samemu. Albo choćby mieszanki przypraw, świeże zioła w doniczce, przetwory. Nie mówiąc już o tym ze mało kto szyje teraz ubrania, reperuje je. Po prostu każdy szanuje własny czas i jest bardziej efektywny robiąc swoją pracę, niż tracąc czas za coś co może zrobić za niego inny, wyspecjalizowany pracownik, z odpowiednim zapleczem maszyn i materiałów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
16:41 A nie dociera do ciebie, że nie kazdy chce orać w polu i gnoj wywozic?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
17.02 Dokladnie. Ja mam babcie na wsi. Kiedyś mieli duża gospodarkę. Krowy, świnki, kury. Sianokosy, zniwa w lecie, wykopki na jesien. Pamiętam to jak dziś. Pamiętam jazdę na kupię świeżego siana. Fajnie było. Ale.. No właśnie ale. Kupę pracy, nawet dla nas jako dzieci.malo mieliśmy wakacji, bo trzeba było pomagać. A i tak większość tej pracy wykonywali dorośli. Dziękuję bardzo za taką robotę. W życiu bym nie chciała teraz tak wakacji spedzac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie znosilam wakacji na wsi u babci. Biblioteki nie było, swoje książki szybko przeczytalam, pomaganie babci w polu to też była srednia rozrywka. Wieczorami wiekszosc panów zachlewala się pod sklepem a pobite żony były na porzadku dziennym. To mleko od krowy mi nie smakowało, psy na łańcuchu mnie smuciły a po tym jak dziadek mordowal gęsi to mialam koszmary. Po stokroć wolałam spędzać wakacje w rodzinnym Szczecinie, ze swoimi przyjaciółmi z podworka latać nad zalew, bawić się w podchody.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Już widzę, jak te studentki lecą na wieś pracować jako dojarki...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Miałam dwie babcie- jedną na wsi, 20 km pod miastem i drugą w mieście. Nie znosiłam jeździć do tej ze wsi. Ciągle tylko praca w polu i praca w polu, rozmowy tylko o gospodarce lub obgadywanie sąsiadów. I babcia i dziadek nie mieli łazienki tylko raz w tygodniu myło się w misce a kupę robiło do wygódki. Dziadkowie ZABRANIALI mi czytać książki bo tylko praca w życiu się liczy, ciężka praca w polu. Byli bardzo prości, zawistni, gardzili ludzmi, co żyli inaczej. Drudzy dziadkowie zabierali mnie na basen, na narty; mieszkaliśmy w jednym mieście i chodziliśmy do teatru; zawsze się z nimi świetnie bawiłam bo byli weseli, energiczni i lubili żartować. Dziadek był nasuczycielem więc miał zawsze dla mnie czas, babcia pracowała jako nefrolog w przychodni. Do dziś żyją w zdrowiu i lubię ich odwiedzać, pograć w skrabelka czy po prostu godzinami dyskutować na interesujące mnie tematy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak czytam opisy tych wakacji na wsi bo bardzo, ale to bardzo się cieszę, że nikt mnie nie skazał na takie wakacje i że nie mam rodziny na wsi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak byłam na studiach to pracowałam jako sprzedawczyni w sklepie. Może to i nie taka "ważna" praca jak bycie dojarką, ale nie ma takiej siły, która by mi kazała pracować przy krowach. Nie ma i już. Po pierwsze- nie wiem jak, nie mam rodziny na wsi. Po drugie- przecież dojazdy na tę wieś też kosztują. Po trzecie i najważniejsze- nie ma takich pieniędzy, bym wydoiła krowę. Nie ma i tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W końcu dojarka to najważniejszy zawód świata! Co tam lekarze, pielęgniarki, położne- ich praca nie ma sensu! Obowiązkiem człowieka jest mieszkać na wsi i taplać się w gnoju! Ps. Nie, nie martwi mnie, że moje dzieci nie będą umiały robić przy kurniku. Nikt w mojej rodzinie nie posiada tej arcyważnej umiejętności, bo nikt nie mieszka na wsi. I jakoś żyjemy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorka pewnie zazdrości, że inni z jej wiochy wybrali edukację niż sianokosy i szuka na siłę problemów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
zobaczcie sobie co piszecie. Panienki z miasta pojechały na wieś na wakacje do babci. polatały po wsi, napiły się mleczka od krówki ach jakie to było cudowne! po czym wróciły do swoich miast. skoro to było takie cudowne to co wam szkodzi tak żyć? A no właśnie co innego sobie pojechać na agrowczasy a co innego tak żyć. Tylko żebyście wy sobie mogły tak pojechać na wieś to ktoś tam musi żyć i koło tego robić a to już takie fajne nie jest przez 365 dni w roku. Z czwórki rodzeństwa żadne z nas nie zostało na gospodarstwie. Po studiach wszyscy zostaliśmy w mieście w którym studiowaliśmy a rodzice wszytko sprzedali i kupili sobie mieszkanie w bloku. Ja tam niczego nie żałuję. W tym roku wzięłam córkę na agro wczasy w pięknej stadninie. prócz jazdy konnej było dojenie krów i karmienie kurek z wybieraniem jajek i nawet masło ubijała. jak wam tak tego brak to polecam poszukać dobrego gospodarstwa agroturystycznego. atmosfera cudowna i wspaniali gospodarze no i jedzenie jak za dawnych lat. bylo kilka rodzin takich jak my więc dzieciaki letników miały się z kim bawić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jakie wy jesteście zepsute . Brak wam szacunku i pokory do ludzi którzy pracują fizycznie . Ja kilka lat pracowałam na wsi i uwielbiam ludzi którzy tam mieszkają . Nie sa tacy zepsuci jak ludzie z dużych miast( co widać na tym forum ) Niektórym z was przydałaby sie taka ciężka praca w żniwa. Moja dyrektora finansowa (duzaa firma ) zawsze mówi "cieżka praca fizyczna uczy pokory " . Sama pochodzi z gospodarstwa i szanuje każdego pracownika w firmie .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
17:47 A ja nie uwielbiam tych ludzi. Mam wielbic ludzi co trzymają psa na łańcuchu? Siłą żenią dzieci bo ciąża? Obgaduja na kazdym kroku bo ktoś jest gejem/singlem/chory? Może i ciężko pracują- ale nie oni jedni. Moja babcia myślisz nie pracowała ciężko w fabryce? Dziadek nie umęczył się będąc tokarzem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja niestety ze wsi pochodzę i powiem jedno: 80% ludzi z mojej wsi to ludzie okrutni, zacietrzewieni, bezmyślni i brutalni, uznający tylko siłę fizyczną i piwo pod sklepem. Uciekłam w wieku 16 lat do internatu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A moja wieś była fajna i rodzina też. wspaniałe było moje dzieciństwo w rodzinnym gospodarstwie ale to nie jest życie dla mnie i nie chciałabym ram żyć dłużej, pokochałam miasto i tyle, o ja niedobraaa. Do tej która tak pomstuje za zepsutych ludzi z miast bo nie wielbią wsi - lecz się bo jesteś chora na urojony etos pracy. nietylko wieś pracuję fizycznie no i za darmo też tego nie robią a twoje uwielbienie jest im do niczego niepotrzebne, wręcz śmieszne. Na wsi są ludzie dobrzy i źli, mądrzy i głupi jak wszędzie. wielbić kogoś tylko za zawód i miejsce zamieszkania to trzeba mieć nawalone we łbie. czyżby następna sierota po komunie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kiedyś w każdym domu była króla świnka kury nawet jeśli ludzie pracowali zawodowo bo w sklepie byly puste półki wiec żeby żyć jeść trzeba było sobie coś uchowac.Teraz w sklepach jest pełno wiec Ne ma sensu chować samemu (nie będziemy tu mówić co jest zdrowsze itp....bo to inny temat. Druga rzecz to przepisy :znajomi na wsi mieli parę kóz Owce i coś tam jeszcze ale to było na pokaz dla dzieci żeby widziały jak te zwierzątka wyglądają itp....kazano im żeby zwierzęta były okolczykowane i coś tam jeszcze stwierdzili ze nie warto za dużo kloporow

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kwestia właśnie jest taka, że polityka zarówno polska jak i europejska prowadzą do tego, żeby ludziom się nie oplacalo hodować nawet tej jednej krówki czy kury. Chodzi o to, by zupełnie uzależnić człowieka od marketów, żeby nic się takiemu człowiekowi nie ciało robić, żeby był tylko bezwolnym konsumentem, co ma tylko plastikowa zjeżdżalnie i może hamak w ogródku. A chwila, ogródka tez nie ma, bo teraz tylko trawę i tuje"opłaca się miec". Chodzi mi tylko o wywołanie refleksji, czy świat zmierza dobrym kierunku i czy powinniśmy zmierzać tam razem z nim. Pamiętacie biblijną Niniwę?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
niestety ,ale nie idzie to w dobrym kierunku.Pomyslcie co by było gdyby np.nie daj boze wybuchła wojna?Ludzie wogole nie maja zapasów typu ziemniaki ,marchewka,sloiki z kompotami ,sałatkami itp....co prawda co nie którzy maja jakies male ilości ,ale nie wiele bo przecież wszystko można kupic....Mieszkam na wiosce i mało kto ma kury ,kacxzki o swince czy krowie nie wspomnę .Zdrugiej strony sama nie mam bo wiem ,ze ogrod bylby wtedy ruina a tak możemy sobie wypoczywać .Cos za cos

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś A ja widzę, że to się raczej w drugą stronę zmienia, tylko może jeszcze nie w Polsce (bo może w Polsce akurat trwa faza tej fascynacji tujami i trawniczkiem albo kostką wokół domu). Mieszkałam we Włoszech, w Szwajcarii, a teraz we Francji i w tych krajach wśród znajomych, którzy mają domy mocno rozwija się tendencja do choćby mini ogródków: pomidorki koktajlowe, cukinie, fasolka pnąca, zioła... nawet ludzie w mieszkaniach na balkonach mają pomidory czy papryki, w miastach są zakładane współdzielone ogródki na dachach czy tarasach, jest sporo ogródków działkowych... Ot, moda na "powrót do natury". A jakby moje drogie wybuchła wojna, to nieważne czy masz słoiki czy nie. Jeśli obecnie wybuchnie wojna to raczej będzie ona mocno ostateczna, jakaś atomówka zmiecie 90% ludnosci i żeby przetrwać to schron i konserwy na lata by trzeba przewidzieć, a nie krowę i zagonek ziemniaków.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×