Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Nie umiem poradzić sobie z jego śmiercią, chociaż był tylko...

Polecane posty

Gość gość

Moim "uczniem". Udzielałam prywatnych korepetycji starszemu o rok "uczniowi", miał 30 lat, miał bo już nie żyje...,Potrzebował szlifować niemiecki na najwyższy poziom na potrzeby zawodowe. Tak się poznaliśmy. Mimo, że mam męża, którego zawsze byłam pewna. To kiedy przychodził On, na nasze zajęcia potrafiliśmy przegadać dodatkową godzinę lub dwie, śmiałam się, rozpływałam przy nim, jak wiedziałam, że np. jutro są nasze zajęcia to z uśmiechem zasypiałam, budziłam się radosna, to głupie, ale stroiłam się dla niego specjalnie, malowałam. Uczyliśmy się, a później normalnym zwyczajem było już, że rozmawialiśmy o wszystkim, o moim i jego życiu. Nie umiem zdefiniować co do niego czułam i czuję. Nigdy nie zbliżyliśmy się do siebie fizycznie. Na koniec ostatnich naszych zajęć powiedział, że musi zrezygnować z naszych zajęć, zarzuciłam go pytaniami, jak to, czemu, propozycjami, żeby przychodził za darmo, że oboje będziemy szlifować, błagałam wręcz żeby został, powiedział mi z jego spokojnym uśmiechem i łzami w oczach jednocześnie, że jest chory od pewnego czasu i musi jechać do szpitala i ,że jak wyjdzie to poza jego rodzicami będę pierwszą osobą , którą odwiedzi. Wtedy pocałował mnie też w policzek na do widzenia, wtedy chyba dotarło do mnie, że coś do niego czuję. Miałam ogromną traumę po tych zajęciach, codziennie do niego dzwoniłam, wychodziłam z domu mówiąc mężowi, że idę biegać, a tak na prawdę siedziałam na ławce parę bloków dalej i rozmawiałam z nim, płakałam do telefonu, uspokajał mnie, był silny. Przed wczoraj nie odebrał mojego telefonu, byłam przerażona, chciałam jechać do szpitala, ale starałam się uspokoić, jakoś dotrwałam do rana. Dowiedziałam się, że zmarł. Zsunęłam się na podłogę i ryczałam przez godzinę. Jak wrócił mąż z pracy powiedziałam mu co się stało, wiedział, że się trochę koleguję z moim "uczniem", widział, że bardzo to przeżywam, nigdy nie domyślił się jednak, że pojawiło się tam uczucie. W każdym razie mam ciężką traumę, nie umiem się pozbierać, nie umiem dopuścić myśli, że dziś nie przyjdzie, przecież dziś wtorek, o 14 masz być na naszych zajęciach! nawet się nie pożegnałeś :( Nawet nie mam komu się wygadać, bo przecież mam męża...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dobre są takie relacje, ale pytanie czy byś poszła na zdradę, bo jak tak to nie mamy o czym gadać. Moim zdaniem, to boży przykaż dla ciebie, abyś się nie zatraciła w grzechu. Bóg potrzebuje teraz dobrych ludzi jak nigdy. Ale Bóg sobie poradzi bez ciebie, pytanie czy ty doznając tak wielkiego doznania szczerości od swojego ucznia zachowasz moc tego zdarzenia pamiętając, że on ciebie szanował, być może miał na ciebie ochotę, ale dał ci przyjażń, każdy romans którym obdarzysz innego faceta, będzie ci podwójnym grzechem wobec swojego męża i tego ucznia. Bóg dał ci zaawoluwaną naukę - szanuj swojego męża, a szczerość przyjażni to dodatek dla ubogacenia ciebie. K

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×