Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

uzalezniony34

Przez psychotropy rozstałem się z kobietą. Ona nie czuje już do mnie miłości.

Polecane posty

Witam wszystkich, mam 25 lat jestem miesiąc po rozstaniu z dziewczyną którą szczerze kocham i chciałbym opowiedzieć o moim życiowym problemie bo być może ma ktoś podobne doświadczenia i może mi doradzić, 4 lat temu miałem wypadek na autostradzie i od tego czasu miałem silne napady nerwicy lękowej, wcześniej byłem energicznym, wesołym facetem, a przez chorobę nie mogłem nawet wyjść z domu i musiałem zacząć brać silne leki psychotropowe. Parę miesięcy później tak się złożyło że zszedłem się z dziewczyną z którą coś tam kiedyś kręciłem, szybko staliśmy się parą, ona nawet wiedząc o mojej chorobie przyjęła mnie takim jakim byłem, ja również odwzajemniałem to uczucie, byłem miły i opiekuńczy, nie jakiś pantofel ale po prostu o nią dbałem i szanowałem. Nie przedłużając razem szliśmy przez życie mieszkaliśmy razem w rożnych miejscach aż w końcu 2 lata temu zamieszkaliśmy w mieszkaniu po jej rodzicach i było dobrze lecz przez to że choroba była na tyle silna uzależniłem się od tych psychotropów (xanax, mozarin) i biorę je do dzisiaj i wszystkie skutki uboczne pokrywają się z tym co się ze mną działo. Z człowieka który pomimo tego że był chory -bardzo starał się pielęgnować związek z każdym kolejnym dniem stawałem się apatyczny, toksyczny i agresywny. Przez ostatnie pół roku było najgorzej, oboje poszliśmy na dziekankę ponieważ dziewczyna miała problemy zdrowotne z nogą. Ja tracąc zajęcie zacząłem jeszcze więcej przesiadywać przed komputerem i gnić, biorąc tabletki. Nie byłem taki cały czas, były dobre momenty ale coraz częściej miałem napady gniewu i agresji, wiem że ciężko to wytłumaczyć osobie która nigdy nie przyjmowała takich leków ale mogą one naprawdę zniszczyć równowagę w organizmie, przez to zachowywałem się jak cham i gbur, na pewno nie jak partner, jak ona to powiedziała że nikt nigdy w życiu jej tak źle nie potraktował. Stałem się zazdrosny bez przyczyny, miałem problemy o wszystko, nie szanowałem jej i wyzywałem, mówiłem że na mnie nie zasługuje, dochodziło nawet do lekkich rękoczynów typu uderzałem w coś(przedmiot) a raz nawet kopnąłem ją w łóżku, lekko bo lekko ale sam czyn pozostaje i nie ma co tego usprawiedliwiać, chwile po takiej akcji szczerze tego żałowałem bo nie były to moje prawdziwe uczucia względem jej lecz ujście negatywnych emocji które we mnie się kumulowały. W końcu w szale zerwałem z nią, pojechałem do rodziców lecz zaraz chciałem przeprosić zadzwoniłem, przyjechałem i powiedziałem że nie wiem co się ze mną dzieje lecz ona powiedziała że jest zniszczona psychicznie nie wie czy mnie jeszcze kocha i czego chce, musi się zastanowić i żebym dał jej teraz spokój. Wyjechała do pracy, a potem do znajomych za granicę i dała mi znać że już mnie nie kocha, że nie może zapomnieć tego co jej zrobiłem i że kocha mnie jakim byłem a nie to jakim się stałem, może mi zaproponować znajomość czy przyjaźń ale nic więcej(czyli klasyka). I tutaj przechodzę do sedna sprawy, jestem na tyle dojrzały że rozumiem że życie z taką osobą jak ja do niczego nie prowadziło i stałem się bardzo toksyczną osobą, taki szok emocjonalny sprawił że od razu zacząłem nad sobą pracować i w sumie cieszę się że tak się stało, zapisałem się na terapie, poszukałem sobie zajęć w tygodniu (siłownia,basen) i zacząłem odstawiać leki. Postanowiłem dać jej żyć własnym życiem pomimo tego że bardzo cierpię. I tutaj przechodzę do sedna sprawy, może dużo czasu nie upłynęło lecz przez ten ponad miesiąc myślałem o tym, analizowałem, chciałem się przekonać czy to tylko tęsknota i przyzwyczajenie czy może naprawdę mi było z nią tak źle a te negatywne emocje wypływały z jakiegoś prawdziwego powodu, lecz im więcej czasu mijało tym bardziej zdawałem sobie sprawę że dopiero teraz prawdziwe uczucia wychodzą na powierzchnię a otumanienie lekami zanika. Szczerze ją kocham i uważam ją za swoją drugą połówkę, nie chce jej męczyć lecz nie mogę się pogodzić z tym że przez chorobę zniszczyłem ten związek i nie było to jakby moje 'prawdziwe' zachowanie tylko zostało to spowodowane lekami a przyczyną było nie podjęcie z tym walki, chociaż ona od dawna dawała mi znaki że jestem nie w porządku - byłem w zbyt wielkim letargu żeby się ocknąć jestem z tych co trzeba kopać. Jak wy sądzicie co powinienem zrobić? Byliśmy razem 4 lata mieliśmy wielkie plany, mieliśmy już kupować dom, lecz ona stwierdziła że nie chce być do końca życia z takim człowiekiem, lecz wiem że TAKI nie jestem. Wiem że im dalej będę odstawiać leki tym bardziej będzie dochodziło do mnie co 'zrobiłem' i gdyby były to moje prawdziwe uczucia i emocje i robił to w pełni świadomie to odpuściłbym sobie poszedł dalej, lecz nie mogę sam ze sobą się pogodzić, tym bardziej że straciłem kobietę mojego życia. Po tym jak powiedziała mi to wszystko przez telefon napisałem jej parę wiadomości jak to wygląda z mojej perspektywy, napisałem o moich uczuciach i o tym że brzydzę się tym kim byłem, że to nie jest prawdziwy obraz mojej osoby. Że żałuje że spotkaliśmy się w okresie mojego życia w którym naprawdę podupadłem. Już sam nie wiem czy mam o nią walczyć, kocham ją i stawiam jej uczucia przed moimi ale każdy człowiek jest trochę egoistą a nawet jakbym miał walczyć tak to w jaki sposób bo po byciu takim katem trudno będzie komuś udowodnić że się naprawdę dużo zrozumiało i zmieniło. Mamy jeszcze rozmawiać pod koniec września, i o tyle że nie zależy mi na tym żeby rzuciła mi się w ramiona i mi wybaczyła i zapomniała a chodzi mi bardziej o to żeby przekazać jej moje uczucia w jak najszczerszy sposób, nie wiem jak mam z nią porozmawiać żeby dała mi wiarę w moje słowa i nie odebrała to jako próbę zmiany jej decyzji. Nie oczekuję nic innego a tak mam tylko cichą nadzieje że jak zobaczy że faktycznie to jest moje prawdziwe obliczę i robię coś ze sobą to być może będzie chciała ze mną kiedyś spróbować jeszcze raz. Bardzo proszę o konstruktywne porady, nie jest to młodzieńcza miłość lecz bardzo poważny problem uzależnionego człowieka któremu zależy na tej drugiej stronie. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak to jest z tymi antydepresantami,jak odstawisz to wszystko powraca,ze nie mozesz przestac brac?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×