Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Kiedy zaczyna sie dobra passa w zyciu kiedy ciagle bylo zle

Polecane posty

Gość gość

Nie jestem jakas mlodka tylko 34- latka.Wczesniejsze lata to byla walka o przetrwanie, ciagle bylo cos nie tak.Samotne macierzynstwo, brak kasy i pracy.Z roku na rok bylo lepiej.A teraz pasmo samych dobrych chwil, sukcesow pod kazdym katem w zyciu. Poznalam partnera- uklada nam sie, akceptuje dziecko.Mam dobra prace i fajne zarobki.Partner tez.Az nie wierze ze moze w zyciu byc dobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak dostałaś dobrą pracę w tym wieku? nie pytam złośliwie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Normalnie.bez znajomosci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mam nadzieje, ze i do mnie ta dobra passa przyjdzie. Poki co jestem w dole :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja mam 38 lat i wciaz lipa. A doszkalalas sie nieustannie, czy ta dobra praca to bardziej szczesliwy traf?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Po 7 latach biedy , kłótni i kryzysów nastały lepsze czasy dla mnie . Teraz jest super , ale wiem że za kilka lat może być zle i przygotowuję się na to mentalnie , gromadzę oszczędności i bardzo dbam o zdrowie bo to najważniejsze .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
bardziej szczesliwy traf.najpierw staz unijny i po nim zaproponowali mi umowe o prace.i tak juz pracuje 1,5 roku. lacznie ze stazem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie chwal dnia przed zachodem słońca

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie wiem, bo poza rokiem po studiach, kiedy w sumie nie bardzo wiedziałam, gdzie chcę być i co robić, więc szukałam i żyłam prawie na krechę, tego "źle" nie miałam (a jak miałam to właśnie było na własne życzenie). Potem już ciągle było z górki: podjęta decyzja o wyjeździe i po niej cała reszta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie chwale dnia przed zachodem.Bo ta sytuacja trwa id poczatku roku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja mam ciągle pod górę. Dzieciństwo do kitu, młodość w biedzie. Małżeństwo z człowiekiem, którego pokochałam tak w zastępstwie bo miłość życia utraciłam przez głupie kompleksy Zaraz po ślubie powiedziałam do męża (czując się szczęśliwa), ze to nasz najlepszy czas. I niestety tak bylo. Bo rok po ślubie zaczęliśmy szukać przyczyny niepłodności. Mnóstwo wydanych pieniędzy i stresu, a przyczyna blacha. Potem radość bo ciąża, w ciąż stres bo dziecko malutkie. Po porodzie radość bo wcale nie malutkie i zdrowe. Po pól roku problemy, lekarze i diagnozy. Brak przyczyny, a synek nie rozwija się prawidłowo.Moje życie jest trudne i ciężkie. Wygadałam się troche.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Akurat po 30ce najłatwiej jest dostać dobrą pracę, bo w tym wieku już przełożeni ufają twoim kompetencjom i widzą w tobie rzetelnego, dokładnego pracownika, a nie gówniarę po studiach, która po to się zatrudniła, by zaraz zaciążyć :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
zgadzam się-ja też od 30 roku życia trafiłam na poważniejsze stanowisko i rozkwitłam zawodowo;)) wcześniej traktowano mnie jak dziunię do przewracania papierów :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
wczoraj to w czym twoje zycie jest trudne i ciezkie? Przeciez masz problemy 90 procent Polaków, i to tych szczesliwszych. Mogłabys byc sama, chora na schizofrenie, albo sama na wózku inwalidzkim, utrzymywac sie z renty 600 zł, bezdomna, chora na raka ze złymi rokowaniami, miec wypadek samochodowy, wpasc pod autobus, zostac zaciukana w krzakach

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie wiem kiedy i przestaję wierzyć, że u mnie się zacznie. Ostatnie lata były straszne, teraz jest lepiej, ale nie normalnie. Czasem mam takie dni jak dzisiaj, że wyć mi się chce i nie mam już siły ciągle walczyć i się starać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Do mnie szczęście się uśmiechnęło po ok 7 latach chudych, kiedy zostałam sama z 2ka małych dzieci i musiałam że nic nie już w życiu dobrego nie spotka. Pracowałam za najniższa, studiowała zaocznie się najgorsza była samotność wieczorem...jeden Bóg wie ile łez wylalam przez te 7 lat...dostałam nieważność małżeństwa. Poznałam super mężczyznę który pokochał moje dzieci jak swoje. Niedługo ślub, mam stałą pracę. Teraz czuję że żyję :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
bez znajomości dobra praca, nie wierze, że w tym popieprzonym kraju tak można. Po drugie partner na razie toleruje twoje dziecko bo jest zakochany, poczekajmy jeszcze trochę, bo to tylko idioci zapieprzają na cudze bachory, także nie licz, że ta sielanka będzie tak trwała

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U mnie źle zaczęło się jakieś 6 lat temu. Rozwód, długi z którymi zostawił mnie były, beznadziejne prace poniżej kwalifikacji, niekończące się sprawy w sądach. Teraz straciłam kolejną pracę. Nic w sumie dziwnego, bo rotacja taka, że lepiej się do nikogo nie przyzwyczajać. No i w końcu przyszła moja kolej. Myślałam, że może to dobrze, że teraz znajdę porządnego, ale się pomyliłam. Znowu będę musiała wziąć byle co, żeby żyć. Jestem sama od lat, mam dziecko, alimentów nie dostaję, pomocy od państwa też nie. Myślę, że to nie zła passa, tylko tak będzie już wyglądało moje życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wczoraj 3.49 To, że moglo być gorzej to żadna pociecha. Mimo wszystko większości ludzi rodzą się zdrowe dzieci lub można je po prostu wyleczyć. Ja nie wiem co nas czeka bo nie mamy diagnozy. Ta codzienna beznadzieja od najmłodszych lat i brak wsparcia w rodzinie mnie dobija. Może ludzie z dużą wiarą widza sens w cierpieniu dziecka. Ja nie widzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja mam wrazenie ze moim zyciem ktos sie bawi w jakims laboratorium. Dziecinstwo do d**y, mlodosc ciezka, chodzilo tylko o przetrwanie. Nie mialam na kogo liczyc. Potem porabane prace byle jakos zyc i zaplacic rachunki. Rozwod, dlugi. Wyszlam za maz, bylo fajnie 3 lata i znowu sie wszystko pieprzy...Tym razem nie tylko zawodowo ale i zdrowotnie u nas obojga. W wieku 50 lat obydwoje na bezrobociu, czujecie te tematy? Mam dosc zycia. Ciagle pod gorke. A jak juz sie udalo raz na jakis czas zlappac oddech i nadzieje to od razu zycie musialo mi podwojnie dowalic. Ma tak ktos jeszcze?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
10.28 to ja z wpisu powyżej twojego. Rozumiem Cię jak Malo kto. Choć mam trochę mniej lat lo ta beznadzieja mnie dobija. Nawet znajomych i koleżanek nie mam. Każdy zabiegany i skupiony na sobie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×