Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Piszemy prozą!

Polecane posty

Gość gość

o uczuciach. Kt5o zaczyna?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja: bez rymu tylko - A to było tak: na dworze wiał wiatr Książę Bysio na niebo patrzy w głowie myśli nielekkie waży i już na koń wsiadł ale na lepszy pomysł wpadł. Do dom wrócił ale się przez krzesło przewrócił i jak padł tak siadł. Bo nasz książę to prawdziwy pan: w domu krzeseł ma od liku tylko cieknie łza po poliku bo jest straszliwie sam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Innych tematów nie ma?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kochałam kiedyś namiętnie lecz lekko Kochałam się w Tobie A miałeś na imię Miłość Pośpiech Twoje nazwisko Niezdecydowanie wygrało. Biedota. Lecz ja ciągle myślę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Powiało zgrozą. Przepraszam prozą....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zadyma
W pociągu relacji Warszawa-Frankfurt(?) siedział Ernest, mężczyzna w wieku 40 lat. Czytał gazetę. Nagle drzwi od przedziału otwarły się z hukiem i konduktor zajęczał: - Bilety do kontroli, proszzzz. Ernest zdjął marynarkę, w której miał bilet, podał ją konduktorowi, a ten uważnie zbadał wzrokiem datę na bilecie oraz miejsce do którego Ernest zmierzał.Na bilecie data była lekko zamazana. Konduktor był starszym, panem, słusznej tuszy. Wyjął z kieszeni okulary i jeszcze raz spojrzał na bilet. - Szanowny pan ma nieaktualny bilet - wycedził chłodno. - A dokąd pan jedzie - zapytał sapiąc. - Do Frankfurtu, a bilet kupowałem w kasie dworcowej w Warszawie - odparł Ernest - To niemożliwe, bilet jest do Paryża, a data, jakaś taka niewyraźna. Pociąg jedzie do Paryża, pewnie pomylił pan perony. Radzę wysiąść na następnej stacji i wrócić do Warszawy. Tam , w kasie, na dworcu wszystko pan wyjaśni - zamamrotał konduktor zdejmując okulary i chowając je do kieszonki w marynarce. - Do widzenia! , i niech pan się nie przejmuje, nie pan pierwszy i nie ostatni myli pociągi - powiedział na odchodne konduktor...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zdolni Ci ludzie tutaj. Szkoda że przeważnie milczą :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Opowiem wam pewną historię. Zdarzyło się to kilka lat temu. Nie wiem, jaka siła kazała mi tego dnia wyjść z domu. Mieszkałem w tamtym okresie w starej leśniczówce znajdującej się w samym sercu lasu. Bez problemu możecie wyobrazić sobie biel przykrywającą co roku śnieżną pierzyną łąki rozciągające się wokół i sople niczym dziergane firanki zwisające tuż przed oknami. Wyszedłem, bardziej powodowany jakimś dziwnym przeczuciem, niż świadomą potrzebą. Mróz wgryzał się niemiłosiernie aż do wnętrza ciała. Pokonałem kilka kroków. Droga z każdą chwilą stawała się coraz trudniejsza do pokonania. Śniegu było tyle, że musiałem niemal walczyć o każdy metr. Pot ściekał mi po karku, a uprzednie zimno zamieniło się w niesamowity ukrop. Zdawało mi się, że wędrówka ta trwa wieki, ale kiedy spojrzałem za siebie, bez problemu odróżniałem w zapadającym mroku zarysy leśniczówki. cdn.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
18-19 pasuje do mojej sytuacji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mrok zgęstniał na tyle, że nie widziałem już przed sobąnawet cienkiej linii ścieżki, którą kierowałem się dotychczas. Zacząłem szukać w kieszeniach zapałek. Nie miałem. Zatrzymałem sie, by wytrzeć z czoła pot strumieniami spływający mi na oczy. Nagle ujrzałem przed sobą coś, co przedzierało sie miedzy drzewami. Przerażenie, które ogarnęło mnie w tamtym momencie, było tak ogromne, że nie mogłem uczynić ani jednego kroku. Kształt czerniał przede mną coraz bardziej, był tuż tuż, a ja stałem jak wryty nogami w śnieżną pułapkę. Ocknąłem się w końcu z tego letargu, ale było już za późno. Ona stała tuż przede mną. Niedźwiedzica.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
- Jasiek - zapytała - a ty coś tak zbladł? Nagle zdałem sobie sprawę, że to, co wydawało mi się dzikim zwierzem, było w rzeczywistości moją sąsiadką, która zwykła była zimą przywdziewać na się stare czarne futro (sztuczne oczywista). A taki z tego morał, by za bardzo nie zawierzać narządowi wzroku!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
bo miała dwoje uszu, pysk i ślepia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kochałem Cię bardzo i kocham nadal, lecz Ty pokochalas jego, No i nic z tego. Nie powiem nic złego, bo co ty miałaś do tego, że pokochałas jego, a ja tęsknie za Tobą .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
no i miała napis "niedxwiedzica", no wiesz, jak w teatrze elzbietańskim

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ernest zdjął marynarkę, w której miał bilet, podał ją konduktorowi, a ten uważnie zbadał wzrokiem datę na bilecie oraz miejsce do którego Ernest zmierzał.Na bilecie data była lekko zamazana xxx nie żebym sie czepiał, ale data widniała na marynarce czy co?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
no i po co dał mu marynarkę? nie wystarczyło podać biletu? A może to była próba przekupienia konduktora? Może ten ostatni nie miał swojej???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
no jak bez znaczenia? Ernest pozostał bez marynarki, a w Warszawie pewnie zimno!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czepiasz sie niedzwiedzicy, a o marynarce nie pomyslałaś?! A teraz Enest musi rękawy zakasywać i tr****ikiem do pociągu przebiegać, bo przeciągi na stacji pewnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bo to pewnei było tak: Ernest wypadł z pociągu, zimno było, a że na stacji była skóra (ta sztuczna) pozostawiona przez zapominalskiego podróżnego, to ją przywdział. Drogę zmylił, do lasu zawędrował i tam go Jasiek zdybał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wcale się nie czepiam :D Zastanowiło mnie tylko skąd wiedział, że to niedźwiedzia a nie niedźwiedź, wszak mógł to być niedźwiedź :classic_cool: A w Warszawie jest ciepło :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×