Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Co mam zrobić?

Polecane posty

Gość gość

Mam wspaniałą żonę, ale nie potrafię kochać. Jest ona pod każdym względem idealna, bardzo się troszczy, przejmuje, a ja staram się być wspaniały dla niej, ale nie czuje tego co powinienem. Mimo, że super jest nam razem to uświadamiam sobie jaka jest ważna dla mnie dopiero wtedy, gdy czuję, że się oddala, a w innym wypadku jest mi obojętna. Nie wiem co robić, bo nawet nie myślę o rozstaniu, bo wiem, że ani ja ani ona nie wytrzyma rozstania. Nigdy nie potrafiłem być empatyczny, zawsze wymagałem od innych, a inni ludzie nigdy nie byli dla mnie ważni. Przykładowo, gdyby stało się coś moim znajomym nawet nie było by mi smutno, jedynie do rodziny czuję lekkie przywiązanie. Co mogę zrobić, aby się zmienić? I co w ogóle zrobić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Hmmm. Empatia to cecha charakteru. Trudno jej sie wyuczyc. Chyba, ze po jakis traumach, wydarzeniach zmieni sie to. Moze otrzymales zimny wychow w domu, a moze rzeczywiscie taki masz charakter. Mysle sobie, ze dopoki bedziesz kierowal sie rozumem, rozsadkiem to nie uczynisz krzywdy zonie, ani sobie. Nie gon czasem za "motylami". Moze u ciebie wystarczy do szczescia "letni wiatr". Ell.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Rób rzeczy z dedykacją. To coś w rodzaju modlitwy. Ale w ten sposób robiąc coś z myślą o kimś budujesz miłość i przywiązanie. Miłość na dobrą sprawę w dużej mierze zależy od woli. I od pielęgnowania tego czegoś na początku. Ty na miłość się niejako zdecydowałeś - ożeniłeś się. Więc jeśli chcesz pracować nad związkiem, możesz go tak budować. Moja rada pochodzi z własnego doświadczenia. Do pewnej osoby lata temu czułam tylko pożądanie i było to bardzo destrukcyjne. Na szczęście pojawił się człowiek, którym się zachwyciłam. I który stał mi się bliski. Wiedziałam że jest to też szansa na zwalczenie tej destrukcyjnej siły i przyspieszyłam proces przywiązywania się i budowania miłości. Choć nie jestem z tym kimś, przez lata zestawiałam siłę każdego nowego zauroczenia czy miłości z tym, co czułam do tego człowieka. Wypracowałam bowiem niesamowicie silne uczucie trwające parę lat. Czego z resztą potrzebowałam. Więc tak, miłość to też praca. Choć jest cała masa ludzi nie zaglądająca do swojego wnętrza i nie mająca ze sobą samym kontaktu. I tak, poprzez rozpraszanie i skupianie czujesz czy coś jest dla Ciebie ważne. Jednak dana osoba nie musi naprawdę odchodzić - wszystko jesteś w stanie odkryć samemu pozwalając przepłynąć przez siebie różnym emocjom. Moim zdaniem taka miłość, to uczucie jakby w gardle roztapiało Ci się złoto i spływało do środka, aż do serca i głębiej. Ale dawno tego nie czułam i nie mam już tak dobrego kontaktu ze swoimi uczuciami jak kiedyś. Widocznie tego nie potrzebuję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×