Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Wczorajszagazeta

Nie obchodzi mnie twoje szczęście tak właśnie przed chwilą rzekł do mnie mój mąż

Polecane posty

Gość Wczorajszagazeta

„Nie obchodzi mnie twoje szczęście. Jestem sam dość nieszczęśliwy, żeby się jeszcze twoim szczęsciem przejmować” - powiedział mi 5 minut temu mój mąż. Wmurowało mnie, łzy mi zaczęły kapać jak głupie, wstałam i wyszłam z pokoju. Klasyczny foch. I tak go on g****o g****o obchodzi. Jesteśmy razem 12 lat, od 6 lat małżeństwem, mamy dwoje małych dzieci. Mogło by się wydawać, że znamy się jak łyse konie, tyle razem przeżyliśmy, złego i dobrego, mamy dzieci - więc jakoś je musieliśmy „zrobić” więc pewnie musimy się kochać... Nie można mówić o żadnej miłości, kiedy padają takie słowa-noże. Nie kocham mojego męża. On nie kocha mnie. Lubimy się. Mąż mówi, że to przez mój podły charakter on już nie może mnie kochać. To po co ze mną jest? Po co ja z nim jestem? Ano dlatego, że nie chce nam się szukać, bajerować i odpieprzać ten cały cyrk z podrywaniem, obczajaniem, zdobywaniem i poznawaniem drugiego człowieka. I żaden z nas nie ma tyle jaj, żeby złożyć pozew. No i przede wszystkim jesteśmy razem dla dzieci, tworzymy pozory dla nich, bo oboje nas bardzo kochają. Boli mnie serce. To śmieszne czuć mocny fizyczny ból, kiedy boli dusza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Współczuję. niektóre słowa ranią aż po grób.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A gdybys tak popracowala nad swoim "podlym charakterem"? Zwroccie sie do poradni malzenskiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
oboje jesteście siebie warci żalisz się, ale jednocześnie zdradzasz przyczyny sytuacji jesteś podła udajesz zaskoczoną a po chwili ze spokojem piszesz, że oboje siebie nie kochacie i traktujesz to jak rzecz oczywistą kiepska zmyślona historyjka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wczorajszagazeta
Chętnie bym popracowała. I pracuje. Jestem cholerykiem. Wybuchowa jak Etna. Ale wiedział o tym bardzo dobrze. Od 12 lat. Teraz gada, że gdyby wiedział wczesniej... Takie czcze gadanie. Z cholerykiem, jesli sie swiadomie chce to trzeba umiec zyc. To nie jest proste. Choleryk sie nie zmieni z dnia na dzien i bez wsparcia. Tak samo jak alkoholik, narkoman czy zwykly palacz fajek. Moj ojciec to furiat. Moj brat to furiat. Z tym ze brat mial madrzejsza zone, ktora miala jaja i zlozyla pozew. Wychowalam sie w domu, gdzie kazdego dnia byly awantury. Ciagle. Codziennie. Mialam 7 lat, kiedy zapomnialam zrobic pracę domową - napisac literkę „W” na calej linii w zeszycie. Powiedzialam rano ojcu, a on darł się na mnie, bluźnił, aż pluł ze złości. Takie i inne obrazki siedzą w mojej głowie. Choć sama nie chce tego, tez krzykiem probuje wymusic swoje racje. Choc nigdy przeklenstwami nie probowalam odzywac sie do moich dzieci. Przezylam pieklo na ziemi. I choc wybaczylam ojcu - to do dzis matka mowi, ze awantury w domu to byla moja wina. Jasne - siedmioletnie dziecko jest winne, ze rano przyznalo się ufnie ojcu „tato, zapomnialam, pomoż” - z nadzieja ze tata pomoze, doradzi, a tata zmienil sie w diabla. Moj maz jednak powtarza to co matka. Ze wszystko co zle to moja wina. Szczerze mam juz dosc tego zdania „to twoja wina”. I najsmieszniejsze jest to - ze im bardziej sie staram byc lepsza, tym czesciej slysze „za malo, za słabo, nie tak, to nic nie znaczy. Zawsze „za malo, za malo, za malo”. Rzygać juz sie chce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wczorajsza gazeta
Pisze ze spokojem :) Heh... Pisze ze spokojem, bo nie mam już sily plakac. Plakac, histeryzowac, rozczulac sie nad sobą. Bardzo bym chciala, zeby to wszystko bylo zmyslone, nawet nie wiesz jak bardzo. Bardzo!!! Taka ulga, kiedy sni ci sie cos zlego, budzisz sie i mowisz „ufff, to byl tylko zly sen”. Ale to nie sen, to pieprzona rzeczywistosc, od prawie 40 lat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Szczerze?Ja bym z tobą nie wytrzymała.I stawiam że w końcu ncu mąż będzie miał jaja.Siedzenie z taką baba jak ty to jakieś piekło. Wolę spokój.Nie zdziw się pewnego dnia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Współczuję Wam. Jestem sama, szukam. Ale nie wiem czy nie lepiej samej niż tak się męczyć....z kimś kto kochał....ale mu się odwidzialo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dla dzieci też będzie lepiej jak się rozstanie cię.Lepsze dwa spokojne domy niż jeden szalony.O ile umiesz stworzyć w ogóle normalny dom.Fundujesz swojej rodzinie to samo co zafundowali ci twoi starzy.Ogarnij się póki nie jest jeszcze za pozno

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dzieciństwa nie zmienisz teraźniejszość owszem wiesz, ja znam kogoś, małżeństwo dla mnie ich rozmowa to krzyki i nieustające sprzeczki a dla nich to po prostu wymiana zdań ja bym nie mógł tkwić w takich warunkach nie wytrzymał bym miesiąca oni są ze sobą kilka lat niektórzy po pewnym czasie po prostu mają dość wcześniej może trzymała go nadzieja, złudzenia, ślepa miłość ale weź pod uwagę to, że tak samo jak Ty masz dość ich tak i oni mogą mieć dość Ciebie jedno jest pewne Ty się nie zmienisz a zatem oni też nie będą mieli podstaw do zmiany opinii żal tylko dzieci, które na to patrzą i z czasem powielą błędy rodziców tak jak Ty ojca to nic, że nie przeklinasz ważne jest coś innego interpretacja, odbiór, ton głosu, treść, gestykulacja, kontekst rujnujesz psychikę swoją, dzieci, męża tam matki nie słuchaj, bo ona tkwi w innym syfie postaraj się ratować swój syf ale skoro trwa 12 lat to już chyba nie ma czego ratować

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nów_________
Nie szukaj dla siebie usprawiedliwienia, nieszczęśliwe dzieciństwo to jedno, nieudane malżeństwo to drugie. Można nim tłumaczyć bycie nieszczęśliwą dopóki nie podejmie się ważnych wyborów życiowych takich jak ślub czy zdecydowanie się na bycie rodzicem. Gdybyś nie potrafiła sobie stworzyć rodziny mogłabyś się tłumaczyć, ale już ją masz, więc taka sierotką i ofiarą nie jesteś dlatego przestań się tak postrzegać. Mnie ani ojciec, ani "matka" ani dalszą rodzina też nie szanują i ja ich też. Nie dam się tak traktować mężczyźnie i nigdy nie dałam, po to ma się rozum.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nów__________
Jak masz prawie czterdzieści lat to jeszcze jesteś młoda i możesz lepiej zorganizować sobie życie. Z kimś innym. Byłabym załamana gdyby mi mąż powiedzi tak jak tobie. Takich rzeczy się nie zapomina chociaż chyba większość tak żyje, swoim życiem, nie będąc dla siebie żadnym wsparciem. Ogólnie uwazam, że jest to przewaznie winą mężczyzn, bo większość kobiet ma za dużo obowiązków i problemów na swojej głowie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wczorajsza gazeta
Może podswiadomie szukam jakiegos usprawiedliwienia, jestem tylko czlowiekiem. Ale staram sie. Bog mi swiadkiem ze sie staram. Probuje codziennie zawalczyc o siebie i moja rodzine. Codziennie wstaje z mysla „dzisiaj bedzie twoj dobry dzien”. I choc czasem sie nie udaje, to - patrzac na przestrzeni lat - uwazam ze jest o wiele lepiej. Ale nie dam rady bez wsparcia, rozumiecie? Tak jak sam nie da rady z chorobą narkoman, alkoholik czy zwykly palacz fajek. Maz jest introwertykiem. Od 11 lat nie powiedzial ze mnie kocha, poza jedna jedyna sytuacja kiedy rodzilam pierwszego syna. Nie przytula, nie caluje w usta. Dla niego „pocalunek z zona jest obrzydliwy”. Zona naszego przyjaciela powiedziala mu kiedys wprost, ze nie dalaby rady z nim zyc, nie wytrzymalaby zycia z tak zimnym czlowiekiem. Ja jednak musze wytrzymac, bo zlozylam przysięgę ślubną wiedząc kogo biore na cale zycie. Ktos napisal ze nie ma czego juz tu ratowac. A ja bym bardzo chciala, zeby jednak dalo sie. Jednak przez zycie „z kolegą” a nie z „kochającym mężem” narasta we mnie frustracja. Piętrzy sie zlosc, lęk, smutek, strach, te wszystkie zle uczucia. Mam pasję, dzieki ktorej raz na jakis czas mogę wyrzucic z siebie wszystkie zle emocje, naladowac baterie. Ale w codziennych obowiazkach, praca-dom, praca-dom łatwo jest się pogubić, wystarczy iskra - i jest wybuch. Ja nie jestem łatwa we wspolzyciu, ale moja rodzina tez nie jest. W dodatku maz - jak jego matka - przeswiadczony o tym, ze jest idealny i zawsze mający racje. W dodatku Bog go obdarzył niezwyklą urodą, kobiety zawsze kręcily się i kręcą wokol niego. Mnie to nie wzrusza i nawet nie interesuje, jesli by mnie zdradzil, po prostu nie chce o tym wiedziec. Sama juz nie wiem, co mam robic, jak mam dalej zyc, co ja mam zrobic, jak jeszcze mam sie starac i czy w ogole warto.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Warto przypomniec sobie nawzajem tekst przysiegi malzenskiej. Jak jest zle to tez razem. Zwroc na to uwage mezowi i Ty tez go przemysl. Ten etap zycia z malymi dziecmi i praca jest bardzo trudny. Powinniscie oboje ladowac baterie razem i osobno. Koniecznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wczorajszagazeta
Za radą slynnej polskiej Pani Psycholog Marii Rotkiel mówię mężowi otwarcie i wprost co mnie boli i co leży mi na sercu. Spokojnie, od lat, tłukę to samo, tłumaczę co jest dla mnie ważne i przede wszystkim dlaczego. I jak grochem o ścianę. Probuję przemówić mu do rozumu, że nie ma dymu bez ognia i że zmiany muszą być po obu stronach, bo żeby uszczesliwic siebie nawzajem. musimy brac pod uwagę swoje potrzeby. No i dzis wlasnie, po pierdyliard ósmej próbie przetłumaczania z polskiego na nasze uslyszalam co usłyszałam. Pękło mi serce. W końcu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No to się rozwiedz a nie jęczysz na kafe :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wczorajszagazeta
Żeby to bylo takie proste... Wolę anonimowo pojęczeć na kafe, może ktoś mi coś mądrzejszego doradzi niż ty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mądrzejszego? Skocz z mostu :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
żalisz sie to straszne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nów__________
Z takim podejściem to rób sobie co chcesz, nie współczuję ci wcale. Związek jakich miliony, introwertyk to nie zimny człowiek, co ma piernik do wiatraka, ciekawe co w kolejnych postach wymyślisz. Mnie już to znudzilo, więc więcej nieprzeczytam. Ty sama nie szukasz rozwiązania więc go nie znajdziesz i nic w twoim życiu nie zmieni się na lepsze a tu piszesz tylko dla poprawy nastroju. Twój wybór.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wczorajszagazeta
Człowieku. Gdybym naprawdę odebrała sobie życie, skaczać z mostu czy inaczej, dzięki twojej radzie umiał/umiałabyś z tym żyć?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
sprytne przemadrzałki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wypisz mezowi tekst przysiegi malzenskiej i zostaw mu na stole w kuchni, niech rano przeczyta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mówisz mężowi szczerze co ci leży na sercu. A powiedziałaś mu też ze go nie kochasz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nów - czy Ty aby dobrze rozumiesz to co piszę? Bo mam wrażenie że pieprzysz od rzeczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mi mąż mówił ze mnie kocha zaraz po porodzie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mówisz mężowi szczerze co ci leży na sercu. A powiedziałaś mu też ze go nie kochasz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
23:39 Nie odpowiadam za życie p***********j baby :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a co to da ? jak ktos ma być plugawy to niech taki zostanie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wczorajszagazeta
Oczywiscie, ze powiedzialam mężowi że go nie kocham. Ba - wielokrotnie mu to napisalam, zeby mial to na piśmie. Napisalam tez, ze sie zrzekam praw do wspolnego majątku, do domu, do mieszkania, do aut - mam w d***e wszystko i tym samym udowadniam, ze nie zalezy mi na luksusach. Dam sobie radę - choc on uparcie twierdzi ze bez niego bym zginela jak andzia w malinach - tylko tak jak napisalam wczesniej zadne z nas nie ma jaj/sily/odwagi/chęci/ zeby isc do sądu i zlozyc ten pieprzony papier. Jestesny zbyt leniwi i ciągniemy to tak jak jest. Oboje sie nie kochamy, ale oboje jednak ze sobą zyjemy. Po kolezensku, jak studenci na stancji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×