Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Narozdrozu

Rozstać się?

Polecane posty

Gość Narozdrozu

Chyba potrzebuję się wygadać. Może ktoś był w podobnej sytuacji i podzieli się doświadczeniami. 8-letni związek, oboje po 30, zareczeni od kilku lat, mieszkamy razem od 2 lat. Po 3 latach związku oświadczył się i bardzo zależało mu na ślubie i założeniu rodziny. Powiedziałam tak, ale do ślubu nie było mi spieszno, wg. mnie było dobrze tak jak było. On przez rok mówił o tym, trochę naciskał i w końcu przestał, a mi było to na rękę. Po zamieszkaniu razem zauważyłam, że zaczęliśmy się oddalać. Klocilismy się, przyznał, że już nie ma do mnie takiej cierpliwości jak kiedyś i rok temu prawie z hukiem się rozstaliśmy. Walczyłam wtedy o nas bardzo, przekonywałam go. Okazało się, że ma duży żal o to, że "przechodzilismy" ten związek, że nie chciałam założyć z nim rodziny. Mam swoje za skórą: jestem wybuchowa, emocjonalna, potrafię ranić slowami, ale daliśmy sobie szansę. Zaczęło się lepiej układać i powoli powrócił temat ślubu: rozgladanie sie za salą itd. Wpadliśmy w wir poszukiwań, znowu mu zależało. Ostatnio przejełam w tym inicjatywę, bo sugerował, że tego oczekuje. Wczoraj nagle powiedział, że nie wie czy chce tego ślubu. Z tyłu głowy cały czas ma wątpliwości czy do siebie pasujemy. Przeszkadza mu wiele drobnych rzeczy we mnie. Powrócił żal o to, że wcześniej nie chciałam zalegalizować zwiazku i założyć rodziny. Powiedział, że potrzebuje chwili, żeby przemyśleć, czy chce ślubu. Twierdzi, że nie chce się rozstawać, ale ma obawy co do ślubu. Mam wrażenie, że jeśli mamy być razem to będziemy. Chyba powinnam poszukać sobie mieszkania do wynajęcia i się wyprowadzić, bo nie czuję się na siłach o to walczyć. To on musi na tym etapie podjąć decyzję :(.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jak sie zenic to najlepiej mlodo kolo 18 lat

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dobry pomysł. Dajcie sobie czas bez siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Upp :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Może ktoś jeszcze dorzuci swoje 3 grosze? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Może jest impotentem i boi się kompromitacji w noc poślubną?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To właśnie są skutki mieszkania razem przed ślubem. Decyzję się odwleka bo i tak nic nie zmienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Widać dopadła go monotonia. Albo poznał jakaś łaskę na boku. Po tylu latach zaczyna dostrzegać się wady które kiedyś były błahostka, tym bardziej ja zaczęliście mieszkać razem. Jaki on jest ? Jakie ma podejście do życia ? I najważniejsze to czy Cię kocha?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziś nikomu nie chce się walczyc:( . Naprawdę najprościej się rozstać po tylu latach ? Moze to kryzys a może symptomy przedślubnego stresu ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Narozdrozu
Pierwsze 4 lata związku był bardzo zakochany. Mówił "kocham", słowami i czynami pokazywał uczucie. Zależało mu nawet bardziej, niż mi. Potem to słowo już nie padało, ale czyny nadal sugerowały, że mu zależy. On jest osobą, która w miarę możliwości szuka aktywności fizycznej. Jest dość otwarty, kontaktowy. Często wypominal mi, że nie angażuję sie w sportowe aktywności razem z nim. Ostanie miesiące miałam ciężki okres w pracy, miałam dla niego mniej czasu i byłam zestresowana, co też wpłynęło na nas negatywnie. Wiem, że ma do mnie ogromny żal o to, że kiedyś nie byłam gotowa na ślub, o mniejsze zaangażowanie z mojej strony, przez co drobnostki typu niezmyte naczynia są dla niego frustrujace. Ja mogę walczyć, ale jak skoro ostatni rok po kryzysie teoretycznie było lepiej, staraliśmy sie oboje, a mimo tego on nadal, jak przyznał, miał i ma znaki zapytania. Może moja wyprowadzka byłaby dobrym rozwiązaniem, bo on obecnie nie ma szansy poczuć "straty" i zatesknić za nami. Z drugiej strony nie wiem czy chwilowe odejście nie bedzie gwoździem do trumny tego związku... W wakacje był na 2 tyg. wyjeździe i w trakcie dużo o nas myślał i wtedy wątpliwości powróciły. Z mojej strony kontakt był rzadszy wtedy i o to, też miał potem pretensje, a mi sie wydawało, że może wtedy bardziej zatęskni. Chciałabym, żeby to uczucie, którym kiedyś mnie darzył powróciło, ale to chyba nie jest możliwe :(. On twierdzi, że nie chce się rozstawać, ale skoro nie chce ślubu, którego kiedyś bardzo chciał, to znaczy, że już nie jest pewny nas. Boję się, ze włożę całe serce w odbudowanie tego związku, a po czasie on powie, że i tak ma wątpliwości. Może być teoretycznie cudownie przez kolejne miesiące, ale nie mam wpływu na jego uczucia :(. Czy ktoś z Was uratował taki przechodzony związek? Czy kocha mnie? Nie wiem... Kilka dni temu to powiedział, ale może dlatego, ze widział jak cierpię.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Facet chciał się żenić to na co czekałaś ... ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Narozdrozu
poznalam ksiedza z mojej parafi i jak bylam na plebanii ze sprawą to mu possalam :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Związki przechodzone tracą iskrę, wiem to z własnego doświadczenia. Ze moim ex razem byliśmy 5 lat, i też przekładaliśmy wesele na kolejne lata i decyzje o dziecku i budowie domu. Nie mieszkaliśmy ze sobą. Po studiach on zaczął nową praca w mieści oddalonym o 80 km, zaczęliśmy się rzadziej widywać, nie było czasu a dni, tygodnie i miesiące zlewały się w jedno. Minęły 2 lata, a ja nadal nie mogę pogodzić się z rozstaniem i czuję że nie zrobiłam wystarczająco. Zanim się wyprowadzisz zastanów się dobrze bo może już nie być odwrotu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Narozdrozu
Czemu wtedy nie chciałam ślubu? Nie byłam gotowa. Nie chciałam się deklarować na całe życie. Nie docenialam go chyba. Zawsze gdzieś indziej trawa wydawała sie bardziej zielona... Właśnie boję się, że wyprowadzka będzie dla niego impulsem do kompletnego zakończenia tego związku. Sygnałem, że nie warto walczyć. Na tyle ile go znam jest dość uczuciową osobą i działa na niego bliskość, codzienny kontakt. Jego brak może sprawić, że całkowicie mu zobojetnieje i on uzna, że mi na nim nie zależy :(. Z drugiej strony, ta cała sytuacja mnie wykańcza psychicznie. Z jednej strony staramy się i walczymy, a z drugiej nie mam żadnej pewności, że to pomoże odbudować nasz związek. Nie chce za rok przekonać się, że dałam z siebie wszystko, a to po prostu nie miało szans się udać. To, że on nie wie czy do siebie pasujemy bardzo boli. Potrafimy przecież spędzać czas razem i świetnie się bawić, całkiem sporo podróżowalismy, mamy tyle cudownych wspomnień. Boli mnie, że ponoć przez ostatnie miesiące zaciskal zęby, żeby nie kłócić sie o jakieś drobnostki. Mam wrażenie, że szuka ideału, a z każdą inną kobietą, też w końcu dojdzie to etapu gdzie wyjdą jakieś różnice. Po prostu nie ma ideałów. On też popełniał błędy, ale ja już dawno zrozumiałam, ze zawsze będą między dwojgiem ludzi jakieś różnice i trzeba to zaakceptować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nigdy nie będziesz pewna. Jeśli Ci zależy to walcz, daj z siebie wszystko a on to zauważy, może mu czegoś brakuje, skoro tyle lat ze sobą jesteście do jak możecie do siebie nie pasować ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja bym się wyprowadziła i moze by zatęsknił , a jak nie to widać nie jesteście dla siebie a on odszedł by prędzej czy później

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zawsze gdzieś indziej trawa wydawała sie bardziej zielona ... ?? On się wcześniej starał a Ty go nie doceniałas. Teraz Ty się starasz a jemu już się odechciało. Trudna sytuacja... A co czujesz że powinnaś zrobić ? Co Ci podpowiada intuicja ? To najlepszy doradca

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Rozstan sie ,jak juz otym myslisz to pewne ze to nastąpi,szkoda czasu i zawracanie se glowy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie wiem co mi podpowiada intuicja. Jestem w kropce :(. W pierwszej chwili chciałam się wyprowadzić. Nie kupuję tego, że on chce ze mną być i chyba dalej pracować nad tym związkiem, ale boi się, że ślubu będziemy żałować, bo on nie wie czy do siebie pasujemy. Pewnie też się mocno waha przed podjeciem decyzji, bo boi się, że może żałować rozstania. Żadne z nas nie ma pewności. Wolałabym, żeby powiedział, że tego nie widzi kompletnie i chce rozstania. Wiedziałabym na czym stoje, a tak ciągle jest nadzieja. Z drugiej strony, po jego słowach o watpliwosciach, będę się zastanawiać jeśli zostanie ze mną, czy naprawdę tego chciał, czy nadal mnie kocha, czy wygrało przyzwyczajenie. Oczywiście boję się też samotności, tego co będzie dalej bez niego. Wszystkie najważniejsze momenty mojego życia są z nim związane :(.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×