Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Wypadki dzieci. Zawsze winni są rodzice?

Polecane posty

Gość gość

Czasem czytam komentarze pod takimi artykułami: https://www.se.pl/wiadomosci/polska/antos-wpadl-do-wrzacej-galarety-aa-qVPc-7gRV-d3HU.html?fbclid=IwAR0smX9LWRimffQT6mPdUJCmL79TspMhZzv0PqchVmdJShZfWker1fJbZJg i powiem szczerze, że miałam podobną sytuację w rodzinie, bo synek siostry spuścił na siebie garnek z gotującym się rosołem. Wiem, że ludzie w takich sytuacjach nawet nie tyle co współczują dziecku, a obwiniają rodziców, rzucają w nich kamieniami, wylewają wiadro pomyj byleby się wyżyć, na ludziach, którzy i tak cierpią. Myślicie, że widząc rozpacz siostry, jej łzy, byłaby w stanie ją wyzywać od najgorszych i mówić, że to tylko i wyłącznie jej wina, bo nie dopilnowała dziecka? Owszem jak ktoś zostawił dziecko w upale w aucie i zapomnial o nim, albo wrzucił je do pralki, lub na jego oczach dziecko wpadło pod samochód, to jest to wina rodzica i tacy ludzie zasługują na karę, ale jeśli dziecko się czegoś napije, coś na siebie wyleje albo wsadzi palec do gniazdka, to naprawdę jest sens pluć rodzicom w twarz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie - nie ma sensu. Ale tak - uważam, że tego typu wypadek dziecka to wina rodziców/opiekunów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Niestety to wina rodzicow i o ile sióstrze nie dolozysz to obcemu juz bys powiedziała co nieco. Wiadomo ze kazdy rodzic bedzie mial wyrzuty simienia ze nieodpowiednio zabezpieczyl mieszkanie czy nie przypilnowal co nie zmienia faktu ze jest winny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Oczywiscie ze wina rodzicow! Ja do 8 rz corki gotowalam tylko na tylnych palnikach, posciagalam wszystkue serwetki, obrusy , nie chodze z goracym kolo dziecka. Zawsze maluch.laduje w lozeczku, w krzeselku gdy robie cos z goracym, gniazdka pozaslepialam. Mimo to wypadki sie zdarzaja, kilka dni temu polozylam malucha do wozka i doslownie na 5 sekund weszlam do lazienki, tylko odkrecilam ( podnioslam zawor ) wode ,slysze lup lup i wrocilam do malucha.patrze -mlodego nie ma w wozku, z sercem na ramieniu odsuwam wozek, a Mlody siedzi na ziemi i sie usmiecha. Wypadl z wozka! Czyja wina jak nie moja! Tylko moja i tylko kilka sekund, niezabezieczylam dziecka, nie ma usprawiedliwienia, mimo ze nie zamierzalam spedzic w lazience wiecej czasu( a przypiecie dziecka, albo zaniesienie do pokoju trwalo by znacznie dluzej), rosol gotuje sie kilkadziesiat minut, o ile nie kilka godzin. I o ile ja nie myslalam przez te 5 sekund, to Twoja siostra znacznie dluzej!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Rodzice i tak żyją z największą karą czyli poczuciem winy... czasem do końca życia. Pamiętacie trójkę rodzeństwa co się utopiła latem w Bałtyku? Było mnóstwo teorii, dyskusji, nawet tutaj na kafeterii i co? Teraz już nikt o tym nie pamięta, a ta rodzina żyje z tym bólem codziennie i NIC tego nie zagłuszy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
tak to wina rodziców, Twojej siostry bo nie dopilnowała dziecka. Zabezpiecza sie cąły dom jak sie ma małe dziecko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Straszne, dwie kobiety w domu jedno małe dziecko.One będą z tym żyły.Mój mąż jako roczne dziecko wpadł na piec a też była matka i babcia w domu.Teściowa do dziś ma wyrzuty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
20:05tylko pieca nie zabezpieczysz, mozna zagrodzic gdy dziecko uczy sie chodzic itd, ale dwulatek przeskoczy, garnek z goraca woda to niedopilnowanie i brak myslenia - przewidywania

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ta, totalna hermeneutyka w myśl zasady: za dzieci odpowiadają rodzice. Nawet gdy ci drudzy powierzają opiekę dziadkom będąc kilkaset km dalej w ramach resetu życiowego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No widzicie. Mi czesto dogaduja, ze ja przesadzam. Ja wiem, ze nie przesadzam. Ostroznosci nigdy dosyc. Jak mialam dzieci rok po roku to wysmiewali mnie, ze sobie dogadzam i wozek podwojny kupuje. Gotuje tylko na tylnych palnikach, gdy dzieci maja kiepski dzien i za duzo sie kreca nie gotuje, a zamawiam. Nie pijemy goracych napoi. Jesli nawet komus robie kawe to dolewam sporo mleka, bo wiem, ze goscie czesto zostawiaja gorace napoje i nie pilnuja. Ja nie ufam i staram sie nie podawac. Przykład. Przychodzi do mnie kuzynka męża ze swoją mamą. Zawsze chcą gorącą herbatę. Siedzą przy stole, biorą na kolana dzieci one wymachują rączkami przy tych wrzątkach, a mnie az w środku nosi. Nauczyłam się tak i już. I szczerze wam powiem. Nienawidzę nadgorliwych ludzi. Nienawidzę jak ktoś koniecznie chce mi pomoc przy dzieciach. Gdzie kucharek 6 tam nie ma co jesc. Pamietam sytuacje kolezanki. Ubierala swoja corke, a siostra meza koniecznie chciala jej pomoc no i wykrecila malej raczke. Wiadomo, ze wszystkiego nie da sie przewidziec i byc idealnym ale to co mozna to warto.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak mozna zapomniec o dziecku w aucie ? Mowie wam jako rodzic. Nie mozna. Mozna zrobic to celowo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W przypadku takiego lekkoducha z Darłówka, gdzie zginęła trójka rodzeństwa nie miałyśmy na kafeterii wątpliwości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U nas dawno temu w rodzinie zmarł chłopczyk bo matka też położyła gorący gar z pieluchami...Ja nigdy nie odważyłabym się położyć takiego wrzątku na ziemi...Owszem są sytuację które ciężko przewidzieć ale większości wypadków to tylko i wyłącznie niedopilnowanie rodziców...Ja mam trójkę dzieci w tym roczniaka i jeżeli robię coś co wymaga mojego większego skupienia np.jak gotuje,zapinam dziecko w nosidełko albo wózek i mimo że marudzi trudno ja muszę mieć nad nim kontrolę i kilka minut nic mu się nie stanie a ja mam pewność że nic złego się nie wydarzy...Za dużo teraz się czyta i tych wypadkach

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A słyszeliście dzisiaj ze dziecko wpadło do głowy gara z gorącą galaretkaz nóżek wieprzowych i nie przezylo?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I to az wieprzowych ? No pacz!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś Mam identyczne podejście, normalnie jakbym sama to napisała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
BRR.... Przypomniał mi sie jeden film, na początku jest scena jak w dawnych czasach kobieta wpada do takiej ogromnej balii, a raczej basenu, pełnego wrzącej wody, w której kobiety ze wsi gotowały ubrania. Długo nie dawały rady jej wyłowic i sie praktycznie ugotowała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja nie zabezpieczalam mieszkania tylko siedzialam z dzieckiem. Dawalam jej sie bawic garnkami i innymi rzeczami, zeby poznala co to jest. Oczywiscie, noze byly postawione wysoko, zeby nie dosiegla i wrzatkow na ziemie nie stawialam. Normalnie zylam, dziecko uczylam i pilnowalam. Jak uderzyla glowa to w przedszkolu, a nie w domu. Raz w stol walnela pod opieka taty, ale przeciez to normalne, ze dzieci sie poobijaja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale bredzicie, właśnie wina jest nadopiekuńczych mamusiek bo izolują dziecko od wszystkiego, zdarzy się że minutę nie będą patrzeć i po dziecku. Moje dziecko bardzo bylo zainteresowane kominkiem, trzeba było zastawiać by nie doszło, mąż zrobił to po swojemu, pozwolił by w kontrolowany sposób dotknęło szyby. Oparzylo sobie lekko koniuszek palca i od tego czasu omijało kominek pokazując że tam jest ałaaa. Rodzice mają uczyć dzieci co dobre co zle,co niebezpieczne a nie je izolować i chronić

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie rozumiem podwójnej moralności autorki- rodzic który akurat był zaabsorbowany czymś innym (choćby drugim dzieckiem), a któremu maluch wyrwał się z ręki i wbiegł pod samochód- jest winny, ale jej siostra, której dziecko pod jej opieką wylało na siebie garnek zupy- już nie. Według mnie, zawsze za bezpieczeństwo dziecka odpowiadają rodzice. Oczywiście że są wypadki których nie da się uniknąć- dziecko po prostu się potknie i wpadnie np. buzią na nogę od stołu,kant szafki, złamie rękę kiedy zostawione na moment, skacze po łóżku. Trzeba by chodzić za dzieckiem z poduszką w ręce żeby nigdy i nic sobie nie zrobiło. Ale są sytuacje które można przewidzieć. Kiedy mój synek był na obserwacji w szpitalu, była z nami na sali mama poparzonego malucha, który wylał na siebie gorącą herbatę. Oczywiście że tego nie chciała, później warowała przy dziecku dzień i noc, tuląc i zmieniając opatrunki. Ale jednak ta sama kochająca mama była tak pozbawiona wyobraźni że zostawiła niemalże wrzątek na skraju stołu, na obrusie za który pociągnęło dziecko. Nie "jadę" po takich rodzicach, nie komentuję, tragedia dziecka jest wystarczającym obciążeniem. Ale jeśli ktoś mógł przez najprostsze myślenie zapobiec- zdjąć obrus, zamknąć okno na klamkę z kluczykiem, nie dopuścić do ogniska, poszukać zagubionej baterii bo a nuż dziecko może połknie, przenieść do niedostępnej szafki lekarstwa- to nie ulega wątpliwości że jest winny urazu. Z zasady wypadek to coś czego nie możemy przewidzieć i czemu nie możemy zapobiec. Ot, cegła nam spadnie na głowę na chodniku. Zostawianie garu z rosołem przy *****iwym, ciekawskim dziecku, sięgającym do kuchenki, to proszenie się o nieszczęście. Natomiast zostawienie dziecka w rozgrzanym aucie to już zaniedbanie, w mojej opinii, a nie- "wypadek".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Da się mieć wpływ na sytuację gdy mieszkasz sama z mężem i dziećmi. A co mają zrobić np osoby na wsi gdzie w jednym domu mieszkają rodzice, dziadek, brat że szwagierką i każdy kładzie coś byle gdzie. Nie da się tego ogarnąć, nie da się przecież pilnować dziecka non stop

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wlasnie o to chodzi. Zabezpieczasz najniebezpieczniejsze rzeczy czyli noze itd, uwazasz na wrzatek (moja siostra zostala oparzona w szkole dawno temu jak nauczycielki sobie robily herbatki w klasach i poparzylas sobie glowe i plecy) itd. Napewno nie mialabym w domu szklanego stolu z kantami. Pewne rzeczy da sie zapobec, ale reszte trzeba uczyc jak pani z kominkiem powiedziala. Nieraz mozna dziecku pozowlic oparzyc sobie czubek paluszka i sie nauczy. Jakbysmy tego nie robili to mamy dzieci uczyc i w kontrolowany sposob pozwalaz im poznawac swiat. Ja dziecku pozowlilam sie bawic kapslami i innymi rzeczami gdy byla przy mnie, zeby miec to pod kontrola i zeby wiedziala jak obchodzic sie z roznymi rzeczami. Wszysto z glowa i z umiarem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A co do baterii to moj maz jest tak uczulony na to i skleja kropelka wszystkie klapki do pilotow itp.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
01:11 to tak, tez tak zrobilam z piekarnikiem, dotknelam mala raczka gdy byl juz cieply ale nie goracy. Dziecko nigdy nie podeszlo do niego. To jednak nie zwalnia z takich podstawowych srodkow ostroznosci jak chocby wspomniane juz gotowanie na tylnych palnikach, niekladzenie goracych ( latwo tlukacych) napojow w zasiegu lapek dziecka, czy zabezpieczenie kontaktow. Prawda? I chyba niewiele ma to z nadopiekunczoscia, tylko zwykla ostroznoscia. Gdy dowiedzialam sie o ciazy zaczelam zbierac te nieodkrecalne zakretki np po syropach i nimi zabezpieczyam kreta ,wybielacz i inne potencjalne zagrozenie w butelkach, jakby ktos przypadkiem zostawil w zasiegu dziecka, mimo ze i tak staly wysoko. To juz moze jest nadopiekunczosc i nadwrazliwosc , chociaz wychodze z zalozenia ze ostroznosci nigdy dosc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moje dziecko bardzo bylo zainteresowane kominkiem, trzeba było zastawiać by nie doszło, mąż zrobił to po swojemu, pozwolił by w kontrolowany sposób dotknęło szyby. Oparzylo sobie lekko koniuszek palca i od tego czasu omijało kominek pokazując że tam jest ałaaa. xxx Kolejna debilka z tych co to zamiast polskiego uczy dziecko że wszystko jest siiiiii, ziiiiii, buuuuu, ałaaaaa i wychodzi się na ajciu!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
kolejna debilka która myśli ze pozjadała rozumy, a wiesz że właśnie taka nauka Siii, źiiiii i innych dzwiękonaśladowczych to jeden z najważniejszych elementów kształtowania się aparatu mowy u dziecka? Zauważ ze niemowlak jak gaworzy to są to mowi "baba","dada","lala" i inne nie ma tam ani Śśśś ani Źźźź , ani nawet Ssssss, to jest wszystko to co dziecko powinno wykształcić w wieku niemowlencym, bp potem zacznie mówić i będzie Źmak zamiast Ślimak , albo kaszka zamiast kaczka itp. Po za tym poltoraroczniak ma juz potrzebe komunikowania się z otoczeniem i nie powie "matka daj parówkę " tylko "am am"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ludzie zawsze mają potrzebę znalezienia winnych i zawsze najłatwiej ją znaleźć w najsłabszej osobie - np. ofiara gwałtu jest winna, ofiara oszustwa bo za naiwna była itp. Nie jest przyjemna myśl, że wypadki zdarzają się losowo i człowiek mądry i dobry (a każdy z nas chce wierzyć że taki jest) też może być dotknięty nieszczęściem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś kolejna debilka która myśli ze pozjadała rozumy, a wiesz że właśnie taka nauka Siii, źiiiii i innych dzwiękonaśladowczych to jeden z najważniejszych elementów kształtowania się aparatu mowy u dziecka? Zauważ ze niemowlak jak gaworzy to są to mowi "baba","dada","lala" i inne nie ma tam ani Śśśś ani Źźźź , ani nawet Ssssss, to jest wszystko to co dziecko powinno wykształcić w wieku niemowlencym, bp potem zacznie mówić i będzie Źmak zamiast Ślimak , albo kaszka zamiast kaczka itp. Po za tym poltoraroczniak ma juz potrzebe komunikowania się z otoczeniem i nie powie "matka daj parówkę " tylko "am am" xxx Nie dotarło do ciebie debilko ze napisałam że to rodzice tak mówią do dzieci ? To jeszcze raz przeczytaj to co napisałam głąbie! To cale siiiii ziiii ajciu to gaworzenie rodziców nie dzieci!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
najwiekszy debil na swiecie to cie do kompa dopuscił:D Jak dziecko ma się nauczyć mowić jezeli rodzice nie beda mowic do niego PÓŁTORAROCZNIAK NIE POWIE CI "MATKA DAJ PARÓWKĘ, BOM GŁODNY" , za to powie "am am" a tego "am am" od kogo ma się nauczyć jak nie od rodziców. . Z reszta w Rosji nie jestem pewna na 100%, ale przy artykule o psie pawłowa więc to moze i ten sam świr zrobił - był eksperyment - odizolowano kilkorga dzieci , opiekowano sie nimi ale nie wypowiedziano ani słowa przy nich,juz kilkunastomiesięczne dzieci wypracowały sobie swój jezyk by się komunikować ( z reszta namiastke tego mozna zauwazyc przy blizniakach) ten jezyk opierał się własnie na prostych komunikatach jednosylabowych zwrotach , co potwierdza ze takie zwroty sa jaknajbardziej naturalne. No ale skąd taki "debil " jak Ty moze wiedzieć w ogóle kto to był ten Pawłow:D Najważniejsze ze próbujesz udowodnić ze pozjadałaś wszystkie rozumy :D I owszem Siiii i Źiii jest denerwujące do trzylatka, ale nie do roczniaka ktory uczy się chodzić i wszedzie pcha ciekawskie raczki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Znajome dziecko miało wypadek w szkole pod opieka nauczyciela, z dalsza rodzina i znajomi na widok gipsu i tak obwiniali rodziców. Wiec aby oceniać to trzeba znac okoliczności. Co nie zmienia faktu, ze z wiekszoscia uwag sie zgadzam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×